Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

zniesmaczony? hm? / by meneves

zniesmaczony? hm? / by meneves

Autor: MeneVes

Doświadczenie: alkohol, amfetamina, polskie dropsy (słabsze czy mocniejsze mdxx, raczej słabsze), BZP/TFMPP (diablo XXX), DXM(max 900mg), kodeina, marihuana, mefedron(mój ulubiony :]), chyba tyle

S&S: sobota, dzień wolnego od pracy; 2 tygodnie "czystości" od innych środków; łono natury; ja i kolega, którego zawsze namawiam na tego typu przygody; nastawienie pozytywne, śmiechawka, na początku lekkie obawy przed substancją, a właściwie dawką (niesłuszne z resztą, tak jak w przypadku innych środków moja tolerancja jest jednak dość wysoka :( )

Kurde sam nie wiem co powiedzieć o tej substancji.. :d ale może od początku,

nakręcony wizjami ala Las Vegas Parano, po wcześniejszych różnych innych przeżyciach jak xtc, dxm czy mefedron, padł wybór, i fakt dostępności ... na 2C-E. Na początku mocno obawiałem się tego specyfiku, gdyż zamówiłem 40mg (a jak wyczytałem fajna dawka waha się w przedziale 10-15mg, a po 20mg ludzie opisują już niby niestworzone rzeczy). Z takim podejściem, czysto naukowym, z trochę strachem, ale w towarzystwie pewnego ziomka, z którym takie cyrki odpierdalamy postanowiliśmy wziąść po 20mg.

Była sobota rano, po godzinie 7 jak wyszedłem z domu i zajechałem po kolegę. Zrobiliśmy prowiant, czyli 4 bułeczki, konserwa i po browarku... po czym z uśmiechem na twarzy zajechaliśmy na naszą stałą co do tych celów miejscówkę :E - "no to co, siup" i 20 mg roztworu poszło. Spodziewałem się, że będzie to jakieś chujowe do zapicia czy coś, ale nic.. zwykła wóda :P Zapiliśmy browarem, tyle.

Po jakiś 10 minutach nastąpił trochę efekt placebo, czyli człowiek już zaczyna się rozglądać i patrzeć na około rozkminiając czy wszystko jest w porządku, czy jednak coś nie tak :> niby wiedziałem, że bania ma przyjść dopiero dużo później, no ale ten efekt ciekawości... Anyway, nic nie wchodziło, a że spokój i żywego ducha w najbliższej okolicy to postanowiliśmy się przejść...

Idąc tak i konwersując zauważyłem, że bardzo stałem się podatny na dźwięk... zacząłem słyszeć zdecydowanie bardziej wyraźnie i trochę głośniej.. "dość miło"

po jakiś 20 minutach zaczęły się mdłości. Najpierw lekkie bekanie, "pewnie to przez browar" później trochę mocniej, aż poszedł heft. Zaczęły się też zmiany nastroju, kolega w pewnym momencie aż plecak wyjebał tak go zaczął wkurwiać ;P w każdym razie.. jest bodyload... nie było to mega zjebane - ale z symptomów, które wyczytałem, iż mogą wystąpić, takowe mocniej czy słabiej się pojawiały..

W pewnym momencie, schodząc z górki kolegę zaczęło już chyba rozbierać ;] padł tekst "patrz jak to się rusza" :> "tak, jakbyśmy chodzili po jakiś ruchomych płytach" opisywał ;] ja jeszcze nic nie czułem i z takim zamysłem co on pierdoli sobie szedłem... wyczytawszy, iż po tym środku mogą wystąpić efekty synestetyczne zapodałem sobie nutkę, była to kompozycja klimatycznego trance'u, tak aby się jeszcze lepiej nastroić...

Zaczęło się iść dziwnie, jakoś ciężko, ciągle ten bodyload.. kurwa, idziemy z powrotem na naszą miejscówe mówię.. po dotarciu w sumie zaczęła się.. bania? hmm... właśnie kurwa.. w każdym razie było jakoś dziwnie, rozjebałem się na kurtce i zamknąłem oczy.. mówię, może faktycznie te CEVy będa takie spektakularne czy coś... i w sumie coś w tym jest, tuż po zamknięciu oczu dało się widzieć jakby obraz ten z przed chwili po czym jednak

zamazywał się, czasami nawet nabierając jako-takich barw... po chwili jednak rozpływając się w nic..

No i tak sobie oto wkręcałem banie, zamykając i otwierając oczy na przemian... było to nawet dość ciekawe, w szczególności dobra, taka porywcza i intrygująca była muzyka.. bez niej byłoby na pewno nudno; wsłuchując się w poszczególne dźwięki można je było jakby poczuć w postaci lekkich ciar na ciele, można było sobie słuchać i tak jakby zanurzać się trochę w swoich myślach; kolega w tym samym czasie mówił już, że coraz bardziej mu wszystko żyje i w to, w co wcześniej musiał się wpatrywać, teraz już widzi wszędzie...

U mnie nareszcie pojawiły się lekkie efekty tego typu - wpatrując się np. na plecak, po pewnym czasie tak jakby sobie oddychał... kształty i nierówności na kurtce zaczynały przypominać wodę, tak się mieniły.. bardzo fajny efekt, ale jednak jakoś słabo :/ i z takim niedosytem wpatrywałem się we wszystko, chciałem coś spektakularnego zobaczyć ale nic.. ledwo dopatrując się w takich zagięciach, dziwnych kątach dało się coś widzieć ruchomego, powiedzmy że to ten efekt oddychania ścian. Kolega widziałem siedział już chyba mocno wkręcony w wszechogarniającą sytuację, aż pozazdrościć.

Kolejna godzina minęła pod znakiem dziwności, skończył się bodyload, a zamiast cokolwiek w kierunku OEVów się ruszyć, to nawet jakoś zamarło.. byłem jakiś taki, zniesmaczony, spodziewając się większej "pizdy". Z czasem ta trzeźwość nawet zaczęła przytłaczać, bo jednak było jakoś tak dziwnie.. z pojawieniem się deszczu zaobserwowałem pierwsze efekty zmiany kolorków :E zrobiło się tak jakoś fioletowo, niby nie mocno.. nawet szaro bardziej, ale jakoś mi ten fiolet zapadł mocno w pamięć... wyczytałem gdzieś o tym jakoby niby każda z tej serii substancji ma inny kolor, z tą faktycznie było coś fioletowo nie w porządku ;]

Znów padło postanowienie aby się przejść... zrobiło się nawet zimno, kurwa tak zimno jakbym się miał nagle na Syberii znaleźć.. ale nie, to tylko lekka wkręta umysłu.. zaobserwowałem też fajny efekt, coś jakby w rodzaju latarki :E mianowicie idąc i tak spoglądając na ten szaro-fioletowy krajobraz, w widmie tego co objąłem wzrokiem, w jego centralnym punkcie wszystko nabierało intensywniejszej barwy.. coś w stylu - tam gdzie przyświecę latarką, tam widzę mocniejsze kolory.. z tym, że tak nie do końca np. tylko niektóre korzenie/wysuszona trawa, te ciemniejsze "pręty" nagle nabierały ładnego pomarańczowawego-czerwonego koloru, czasem nawet jakby wpatrywując się w ognisko tego koloru reszta też zaczynała się taka robić, ale nie zawsze. Kamyki np tylko wybiórczo "podświetlały" się.

Z tego całego zimna weszliśmy do samochodu się ogrzać. W aucie jednak jakaś zmuła, znów jakbym się miał porzygać. Kolega wpatrując się w tapicerkę wyobrażał sobie coś na wzgląd poduszki powietrznej która jakby pulchła? Chuj wie :) Musiałbym go pomęczyć o napisanie jakiegoś TR, ale pewnie nie da rady. Wyszliśmy znów się przejść.. potem znów trochę siedzieliśmy tak obserwując zmiany percepcyjne, jakby jednak nie patrzeć było to bardzo subtelne i szczerze mówiąc spodziewałem się czegoś więcej.

Postanowiliśmy iść po piwo. Po drodze złapała mnie dziwna rozkmina, zacząłem czuć wszystkie zapachy, grawitacja jakby lekko się zmieniała, wszystko w zależności od wiatru i dźwięków z lasu. Nawet dość fajne, nawet kolegę rozjebałem tym tekstem, jako że mi coś zapachniało serem, na środku drogi, jakieś ciasteczka tego hmm.. :P Może to faktycznie skądś dobiegał taki zapach a ja tylko bardziej wyczulony już go czułem, chuj wie.

W sklepie było dość normalnie, spodziewałem się, że jak wejdę to mnie złapie jakaś zmuła, wielka bania czy coś tak jak po paleniu, ale nie, śmierdziało tylko jakby gazem :E wzięliśmy po 2 browarki i idąc z powrotem zaczęliśmy z qmplem tak sobie rozmawiać, że ta cała "trzeźwość" jest zjebana, że ogólnie jest tak jakoś... w gębie jak po paleniu, tylko bez efektu świni, wizualnie bez rewelacji, opisywana przez niektórych synestezja ... średnia bym powiedział, mocno średnia. Ciągle tylko te poczucie dziwności.

Potem jeszcze wypiliśmy tego browara.. i w sumie taki niesmak, lekkie pobudzenie i taka jakby lekka faza póki co dalej się utrzymują, nawet teraz właśnie jak to już piszę.. czyli po ok 6h od spożycia.

Reasumując.. tak w kategorii czy było fajnie czy też nie, to sam nie mam zdania. Na pewno było to coś innego, w pewnych momentach kolega podtrzymywał, iż są podobne motywy jak te z DXM. No może trochę(?), ale nie za bardzo - na pewno lżejsze dla umysłu, dość "trzeźwe". Przeżycie generalnie ciekawe, zdecydowanie jednak za słabe jak na moje wyobrażenia, nie mniej jednak - zdecydowanie pozytywne.

PS. Pisałem tego TR chyba z 1,5h, a im później, im bardziej trzeźwy się robię i analizuje ten tekst.. tym bardziej myślę, że jest do dupy :P Ale olać, wklejam.

PSS. Gimme More! ;] Następnym razem zdecydowanie wziąłbym 30-40mg i może już z wiedzą czego się spodziewać było by zupełnie fajniej. Zobaczymy... Generalnie to spróbowałbym BRDF, ale jakoś nie mogę tego wyczaić. Znalazłem na forum gdzieś, że można kupić od "Pana S.". Pan S. wprawdzie zaoferował sprzedaż, tak kolwiek jednak od tego momentu (już ponad tydzień) nie daje po sobie oznak życia. Eh.

Ocena: 
chemia: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media