w fabryce plasteliny
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
w fabryce plasteliny
Substancja: DOI ( 2,5-dimetoksy-4-jodoamfetamina )
Dawka: 3,5 mg
Doświadczenie w fenetylaminach: XTC, amfetamina, 2C-E, 2C-I, 2C-
T-2, San Pedro.
Było to moje najgłębsze chyba doświadczenie z fenetylaminami.
Dzieliło się wyraźnie na trzy fazy. Pierwsza - wejście, mdłosci,
nieprzyjemne efekty, druga - natłok halucynacji i pozytywnych i
negatywnych efektów, przerost nad naszymi możliwosciami, trzecia
- stabilizacja. Trwało w sumie 16 h.
Faza I
Postanowilismy pojechać na działkę A. pod miastem i tam się
pofazować. Jako że wiedziałem że będzi edługo wchodzić zjedliśmy
troche DOI przed wyjazdem. O 12.30 wypiłem 1,5mg a moja żona 1mg.
Po póltorej godzinie nie czulismy prawie nic. Dotarlismy na
miejsce i postanowilismy dorzucić. Ja 2 mg, zona 1,5 mg. Była 14.
00. Po godzinie około od tej dawki zrobiło nam się paskudnie
zimno. Było 21 stopni, siedzielismy zawinieci w kołdry, ubrani w
sfetry, na słońcu i trzęśliśmy się jak galarety z zimna. Pojawiły
się pierwsze zmiany zwrokowe. Cała wizja była przesycona żółcią i
zielenią. Niektóre elementy sie wyostrzyły. Dopadły nas mdłosci.
A. była na krawdzi bełtu. Ze mna troche lepiej. Śmiejemy się z
siebie "ale z nas dupki, przyjechaliśmy tu żeby się skrzywdzić.
DOI to taki narkotyk który sprawia ze wszystko robi się żółte,
jest ci zimno i masz mdłosci". Około 17-18 mdłosci zaczęły
przechodzić. Schowaliśmy sie do łóżka i się kochaliśmy. W pewnym
momencie A. powiedziała "to niesamowicie przyjemne, to jak jeden
ciagły orgazm, ale totalnie nie ograniam tego co sie dzieje i co
ja robię, a ty jak? -Totalnie nie wiem co się dzieje". Tu kończy
się pierwsza faza.
Faza II
Wogóle nie czułem kiedy miałem orgazm, ale ogólnie seks byl
przeniesamowicie przyjemny. Zaczęło się ściemniać. Usiedliśmy na
przeciwległych krańcach kanapy i patrzyliśmy sie sobie na twarze.
Nie wiem czy kiedykolwiek miałem tak silne, tak wyraźne i tak
rzeczywiste w sewej niesamowitosci OEVy. Jej twarz przy bierała
TAK niesamowite formy... Raz miała czworo oczu a nie miała ust,
potem podzieliła się na kanciaste powierzchnie, potem widziałem
miły i łagdny pyszczek, chwile później potworny ryj, nosferatu,
trzy usta, dwa nosy, zez... nie do opisania. Obrazy zmieniały sie
w zawrotnym tępie, mogłem się swobodnie im przygladać. Wyszliśmy
umyć zęby, do kranu który znajduje sie z drugiej strony domu. Po
przejściu trzech metrów stwierdziliśmy że się zgubilismy. Chwilę
później odnaleźlismy drogę. Zamiast drzew widziałem wielkie
rusztowania i choinki swiateczne z lampkami. A. szła przede mną.
Miała dziesieciocentymetrowe stópki. Wszędzie wokół widziałem
kubły z farbami i pędzlami. Widok ten nie poruszył mnei
specjalnie bo wizuali było tak dużo ze przestawałem na nie
zwracać uwagę. A. była w troche cięższym stanie niż ja. Nie
dlatego ze faza ja przerosła tylko miała więcej efektów
ubocznych. Nim skończyłe myć zęby A. zaczęła się zataczać i
odklejać od rzeczywistosci. Tak jak by delikatnie omdlewała.
Wróciliśmy do domu. A. położyła się z zamiarem zaśnięcia.
Powiedziałem jej "nie zaśniesz, DOI to pochodna amfetaminy".
Dziesięc sekund leżała, stęknęła, przeróciła sie na drugi bok,
pięć sekund, stęknęła, na drugi bok "ja już nie mogę!".
Otworzyłem piwo. Próbowałem ją zagadywać żeby sie dkupiła na
czymś i nie odklejała się tak. Była bardzo gorąca, miała dreszcze
i się trzesła cała. U mnie tych negatywów było znacznie mniej.
Cały czas słyszałem jakieś cholerne bzyczenie, co jakis czas
słyszałem kapanie, stukanie. Ciągle nawiedzały mnie halucynacje
słuchowe. "Czuję sie jak by mnie ktoś wrzucił do pudełka z
zabawkami". Wszystko wokół było plastikowe. Zjadłem kanapkę - nie
czułem głodu ale miałem pusty żołądek. Wygladała zupełnie jak by
była plastikowa. Wszystkie zmysły uległy wypaczeniu. Dotyk
równierz. Każda rzecz z którą miałem kontakt wydawała sie jak z
plasteliny opakowanej w ortalion. Czuliśmy się oboje lekko
przytruci, jak na 2C-I. Muzyczki grupy "Fantastic plastic
mashine" idealnie oddają to uczucie plastikowości. Niestety
brakowało euforii całemu doswiadczeniu. Może ciekawiej by było po
zmieszaniu mniejszej dawki DOI z MDMA. Ogół działania był
zbliżony do 2C-I ale z większą iloscią pozytywów i negatywów.
Żałuję ze tak dużo zjedliśmy bo w sumie to co przeżylismy
(zwłaszcza A.) było przedawkowaniem. Wypiłem w sumie w
międzyczasie dwa piwa ale zupełnie bez efektu.
Faza III
Około godziny 23-24 faza zaczęła się stabilizować. Nie było już
problemów z temperaturą, ani ogólnego obciazenia ciała, przeszło
uczucie przytrucia. Silne wizuale nadal się utrzymywały. Były
pogaszone swiatła. Tam gdzie było ciemno ukazywały sie mało
wyraźne realistyczne obrazy - rowerek treningowy, kosze z
pędzlami, pociąg, żyrafa, samolot. Za oknem, gdzie było jaśniej,
widziałem ogrom niesamowitych, nierealistycznych obrazów. Wielik
tunel, tytus ( ta małpa z komiksu ) z sztangą, wielkie grzyby.
Zobaczyłem matkę boską, stwierdziliśmy na ze napewno będa tu
pielgrzymki i na domku umieszczą tabliczkę "tu w którymśtam roku
koń się zbombił i ukazała mu się matka boska". O 5 nad ranem
zaczęliśmy podsypiać. Z początku przeszkadzały mi halucynacje
słuchowe. O 6 zasnąłem, żona równierz. o 12 wstalismy. Dalej
percepcja była lekko zszargana, mieliśmy zawroty głowy. Do
wieczora wszystko względnie przeszło, choć dziwnie się spało.
Cały czas dopisywał na humor i bolały nas twarze od uśmiechania
się. Kiedys powtórzę tą przyjemnosć ale z mniejszą dawką...
bliżej 2 mg. O dziwo mysli układały nam się w miarę trzeźwo i nie
mieliśmy kłopotów z dogadaniem się... Jak to bywa na grzybach.
Generalnie jestem miłośnikiem tryptamin i fenetylaminy nie
działają na mnie najlepiej, moze dlatego tak męczyły mnie efekty
uboczne. pozdrawiam - Koń
- 13794 odsłony