Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

jestem czystą myślą- acodin a rozkminy

detale

Substancja wiodąca:
Apteka:
Dawkowanie:
Ja 255 mg DXM
Kumpel 225 mg DXM
Obaj dodaliśmy do tego po pół litra 100% soku z grejpfruta, po 12 łyżeczek imbiru (jedliśmy po jednej dziennie prawie od dwóch tygodni) i po łyżeczce pieprzu czarnego.
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Wręcz idealne- prawie pusty dom, humory świetne, oczekiwania wielkie, pogoda piękna, wyspałem się, nie mam traum i uprzedzeń, tripowałem z najlepszym przyjacielem.
Wiek:
18 lat
Doświadczenie:
Gałka muszkatołowa 4 razy (w tym jeden niewypał)
Marihuana 5 razy
Kodeina (bardzo lekka faza)
DXM 2 razy

jestem czystą myślą- acodin a rozkminy

WSTĘP

15 marzec 2016 - Kleofas (zmienione imię) włóczy się ze mną po mieście i nagle mijamy aptekę. Spoglądamy na siebie... Porozumiewawcze uniesienie brwi. Tak- idziemy po Acodin. Mieliśmy cichą nadzieję, że załapiemy się na ostatnie opakowania po 30 tabletek, ale okazało się, że przepisy szybko wchodzą w życie i teraz te wspaniałe tabletki (syrop z resztą też) sprzedawane są w opakowaniach 3 razy mniejszych za tę samą cenę. Oznaczało to, że 10 tabletek kosztowało mnie 10 zł. Kupiliśmy jedną paczkę tabsów (150mg DXM w całości) i jeden syrop o takiej samej zawartości DXM. W domu miałem jeszcze 12 tabletek z poprzedniego tripa.

16 marzec 2016- O godzinie 6:50 wbija do mnie Kleofas. W tę środę nie opłaca się iść do szkoły ze względu na rekolekcje, a więc trzeba spożytkować czas wolny :) Punkt 7:00 przyjmujemy swoje dawki dekstrometorfanu. Ja biorę odpowiednik 17 tabletek (waga 87 kg) w postaci 100 ml syropu + 7 tabsów a Kleofas 15 tabsów (waga 74 kg). Popijamy to sokiem grejpfrutowym 100%. Muszę przyznać, że sok robi niezłą robotę! Dużo lepiej się gryzie tabsy, nie czuć aż takiej gorzkości. Od syropu idzie zwymiotować, na serio smakuje syfiaście, ale dzięki soczkowi trzymam acodin w żołądku.

Oprócz wiadomego wzmacniacza dekstrometorfanu, jakim jest sok grejpfrutowy, zarzucamy jeszcze dwa naturalne intensyfikatory doznań, a mianowicie imbir i czarny pieprz. Moja teoria odnośnie do wzmacniającego działania imbiru na fazy się sprawdza, oj sprawdza się! Jadłem go w sumie chyba przez 12 dni w ilości jednej łyżeczki dziennie, aby się nasycić, a dnia właściwego doładowałem jeszcze łyżeczkę, zaraz po spożyciu acodinu. Kleofas jest w takiej samej sytuacji. Potem spożywamy po łyżeczce czarnego pieprzu (piperyna w nim zawarta według niektórych źródeł ułatwia wchłanianie leków i narkotyków). Potem jemy słonecznik (bogate źródło tryptofanu, z którego to właśnie syntezują się hormony szczęścia). Po 50 gram na głowę.

Poprzedniego wieczoru zadzwonili do mnie kumple, że wpadną się napić, a więc teraz muszę posprzątać pokój na błysk. A przez "na błysk" rozumiem wyrzucenie kupki wypranych ubrań do szafy i pościeranie kurzy :) Jest 7:20, a ja już czuję kręcenie się w głowie i dobry humor. Wszystko robi się wyraźnie lżejsze, poruszam się subtelnie i zwiewnie niczym dmuchawiec na letnim wietrzyku. Świat zdaje się już dużo bardziej przyjazny, do tego stopnia, że sprzątanie zaczyna mnie cieszyć!

O godzinie 7:40 (według mojego zacnego rejestratora rozmów) dzwonię do kumpla i tłumaczę mu, gdzie się znajduje dokładnie mój dom i jak w ogóle dotrzeć do takiego zadupia, na jakim mieszkam :D Czuję, że niebawem zacznie się coś wspaniałego. Robi się bardzo wesoło, świat nabiera tego swoistego dziwnego uroku. Mój dom wydaje mi się inny, ja sam się wydaję sobie kimś obcym. Kleofas, jak to on, wchodzi w medytacyjny trans na moim łóżku. Ja chilluję się na fotelu.

 

DOZNANIA

8:05 (według nagrania. Swoją drogą polecam wam nagrywać tripy na dyktafon, świetnie można wszystko sobie przypomnieć i przeżywać namiastkę tego stanu :)) Kleofas mówi, że miał wizję, w której ściana się rozchodzi i pojawia się dziura. On do niej wchodzi, a potem porusza się na desce surfingowej przez świetlisty tunel, na którego końcu było światło jaśniejsze niż cokolwiek, co widział w życiu. Wyczuwał obecność czegoś wyższego, jakiejś przyjaznej istoty. Kiedy już dotarł do tego intensywnego źródła światła, chciał w to wejść, ale coś mu nie pozwalało. Ja z kolei nie mam żadnych wizji, ale czuję intensyfikację myśli. Do tego czuję się jak na karuzeli, wszystko się kręci, obraz się zbliża i oddala, czas znacząco spowalnia, ale (co ciekawe i nowe dla mnie) momentami zdaje się zapieprzać jak Kubica. Tylko się nie rozbija :D Mówię do dyktafonu, że zniknęły moje problemy i stopniowo tracę zdolność odczuwania zła. Jest mi dużo łatwiej, jakbym naprawdę był osobą, która ma wszystko gdzieś.

Na chwilę wyganiam Kleofasa z łóżka. Kiedy leżę na miękkiej pościeli, czuję się jak w niebie, jak na wspaniałej chmurce. Każdy ruch kończyny wydaje się zgrany ze wszechświatem, jakbym nadawał na tej samej częstotliwości co wszystko. Każde otarcie się o pościel powoduje dreszcz przeszywający ciało, przyjemne uczucie miękkości i bezpieczeństwa spowija mnie całego. Chcę tylko ocierać się o pościel i mówić, że czuję miłość. Kręcę się na łóżku, zmieniam miejsce ułożenia głowy z nogami i nic mi już nie potrzeba- ja rozkoszuję się czystym dotykiem, najczystszą synchronizacją ciała z przedmiotem, jaką można sobie wyobrazić.

8:26- Nagranie :"Czuję się dziwnie, w ch*j dziwnie!!!" To mało powiedziane Damian! Panowie i panie, czułem się jak zapętlony w świecie znaczeń. Nic już mnie nie obchodziło, chciałem tylko siedzieć na tym swoim fotelu i myśleć. Z minuty na minutę odkrywałem coś nowego. Czułem się jak geniusz, który zobaczył nagle coś tak oczywistego, że aż pomijanego, który został wzniesiony na wyższe rejony poznania, przypłacając to jednocześnie zagubieniem w pięknym świecie znaczeń. Każda rzecz, każdy stan i każdy problem, jaki rozpatrzyłem, nabierał dziesiątki nowych znaczeń. Czułem tak intensywnie każde z nich, że aż zacząłem się bać, co będzie dalej- znowu oszalałem? Tym razem stałem się odkrywcą, który i tak nie powie nikomu, o co mu chodzi, bo sam nie rozumie do końca siebie?! Zacząłem czuć dwie sprzeczności naraz, dostrzegałem w jednej rzeczy dwie strony medalu w tym samym czasie, co pozwoliło mi mocno zagłębić się w rozkminy. Nigdy nie myślałem tak głęboko, nigdy nie widziałem tylu powiązań między wszystkim.

Kleofas mówi, że widzi cały świat rozmazany jak na cenzurze, a potem znowu oddaje się leżeniu na łóżku. Ja coraz dziwniej patrzę na świat, stwierdzam, że wszystko jest teraz szalone, ale jednocześnie pozytywnie i negatywnie. Patrzę na siebie- dziwne rysy twarzy, dziwny obłąkańczy wzrok. Patrzę na Kleofasa- zupełnie odmienny człowiek niż ten, którego widzę na co dzień. Idę do sąsiedniego pokoju- gdzie ja do jasnej ciasnej jestem?! Kiedy zagłębiam się na powrót w głębokich myślach, coraz bardziej doskwiera mi to schizowe uczucie, że widzę mnóstwo warstw świata i mnóstwo cech przedmiotów czy stanów na raz. Tak, jakbym nagle mógł wszystko ze sobą zjednoczyć i jednocześnie rozdzielnie analizować każdą część świata. Staję się czystym paradoksem- łączę całość i wybijam się na najwyższą strefę zrozumienia indywidualności. Obłęd, straszny i podniecający zarazem obłęd...

8:35- "Rozpier**la mnie ten kontekst!"... "wszystko ma tyle znaczeń!" (powtórzone 5 razy)..."Czuję się jak na hipnozie" (3 razy)... "Hipnozaaaa. Widzę tak szeroko, o panie!"... "Cokolwiek nie zrobisz... to i tak hipnoza!"... "Ej, to się dopiero od minuty nagrywa..." Kleofas odzywa się nagle: " Ja mam jakieś psychodeliczne wizje, ty super rozkminy i głębie! Wiesz, co ci powiem? Wszędzie są hot dogi!"

Ja: "Cokolwiek nie zobaczę, cokolwiek nie zrobię, cokolwiek nie zacznę rozkminiać, to i tak widzę to z zupełnie innej perspektywy. A nawet z wielu na raz! Staram się określić siebie, jakiś punkt odniesienia mieć, co nie... a tu nic, wszędzie chaos myśli i zlewanie się tego całego nowego spojrzenia ze wszechświatem! Staram się określić tę rzeczywistość sobą, a czuję, jakbym określał ją kimś innym. Może połączyłem się z siecią zbiorowego umysłu i widzę jak jakiś bóg? Wiesz, w sensie, że z perspektywy całego świata! Ej, to w sumie nawet mi pasuje, takiego czegoś chciałem. Jestem bogiem, uświadom to sobie... sobie... sobie! Co nie?!" Kleofas jednak mnie chyba nie słuchał. Zagłębił się w wizjach.

Wraz z postępem fazy widzę coraz więcej tego wszystkiego, mam coraz więcej myśli. To takie uczucie, jakby nagle włączyło się do życia całe twoje "ja", jakby zebrało to, co gdzieś podświadomie wiesz i pozwoliło ci poczuć to dosadnie. Czuję się już jak kompletny świr, ale jak to ktoś napisał w raporcie o LSD "Jeżeli tak wygląda szaleństwo, to ja nie chcę być normalny". Stopniowo zanika strach przed tym stanem, przychodzi zrozumienie i akceptacja. Zaczynam dobrze czuć się w skórze "boga". Zaczynam kochać ten sposób patrzenia na świat- całościowy, zlewający i rozbijający wszystko zarazem. Paradoksalny, a jednak tak logiczny i oczywisty!

Czuję się tak, jakbym był zapętlony w myślach. Wiecie, jaki powstaje efekt, kiedy nagrywa się aparatem przednim telefon w lusterku? Na ekranie powstaje obraz nagrywanego lustra, w którego środku jest telefon, w którego środku jest lustro, w którego środku jest telefon... i tak w nieskończoność. To ja właśnie teraz tak się czuję. Wspaniały stan, najczystsze zrozumienie i dogłębna analiza świata. Oprócz tego to nie mogę skupić się na niczym konkretnym, wszystko do mnie napływa ekstremalnie szybko. Na nagraniu przeklinam wielokrotnie, co świadczy o niebywałych emocjach, które mną telepią. Jak to na dekstro w sumie- wszystko takie emocjonujące i mistyczne :D Nawet bez tego dodatkowego uczucia wzmocnienia emocji czułbym się schizowo, a taki dodatkowy emocjonalny kop sprawia, że w ogóle czuję się euforycznie naładowany zrozumieniem, najpotężniejsze uczucie mocy umysłu i najpotężniejsza ekstaza wiedzy, jakiej kiedykolwiek doświadczyłem!

8:40 "Tak mocnego, kiedy nigdy nie miałem fazy... tak fazy mocnej nigdy nie miałem... hehe, czuję się totalnie odseparowany od świata, a jednocześnie ze wszystkim współgram!" większą część nagrania zajmują szmery. Przemieszczam się po pokojach, każdy wydaje mi się coraz bardziej obcy, więc wszystko oglądam z uwagą niemowlaka odkrywającego świat. Najśmieszniejszy i najciekawszy jest... mój ryj :D To, co widzę w lustrze, to jakaś masakra xD Śmieję się sam z siebie, czuję, że przecież na żywo wyglądam całkiem nieźle, ale teraz widzę karykaturę swojej mordy, co przyprawia mnie o pewien rodzaj rozczarowania. Czy dekstro pokazuje mi moje prawdziwe oblicze, czy naprawdę wyglądam jak kosmita z przerysowanymi rysami i spojrzeniem typowego ćpuna? Czy może uwidacznia się jakiś głęboko schowany w podświadomości kompleks? Mam się za niewystarczająco pięknego? Chyba tak, bo całą podstawówkę byłem grubym śmieciem, a i w gimnazjum lekko nie było, to pewnie mimo zmiany mej fizyczności na lepsze i to sporej, nadal czuję się kiepsko we własnym ciele. Wciąż chcę więcej, lepiej, doskonalej... obłęd. Zaczynam rozumieć, że nie warto się tak krytycznie oceniać.

 

Znów siadam na zacny fotel i znów zgłębiam się w myśli. Zaczynam czuć totalne zjednoczenie wszystkiego. Nagle, momentalnie przychodzi taka myśl, że właśnie teraz zrozumiałem istotę istnienia. Mogę tylko powiedzieć (bo tylko takie słowa mi się nawinęły, nie da się tego opisać, jak ktoś nie poczuł), że sensem jest totalne zjednoczenie przeciwieństw. Wszystko jest wszystkim i niczym naraz. Istnienie to sens sam w sobie. Nic jest niczym i tego nie ma. My istniejemy i właśnie w tym tkwi urok, że nasz świat został stworzony tak, by wyglądał na dualistyczny (dobro/zło, czarny/biały), ale jeżeli się tak głębiej przyjrzeć, wszystko jest jednością. Ludzie są odrębni, a jednak połączeni. Zrozumiałem, że ideą, wielkim zamysłem świata, wielką tajemnicą, a jednocześnie wielką oczywistością jest to, że świat jest czystym paradoksem. Przeciwieństwa są jednością. Amen. Na końcu nagrania (wtedy, kiedy ogarnęło mnie to wspaniałe uczucie) mówię tylko: O k**wa mać! Rozdwojone ego?"

Stopniowo zaczynam się w to wczuwać, akceptuję najwyższy poziom zrozumienia, rokoszuję się tym, co odkryłem i oczywiście idę to powiedzieć Kleofasowi. On przy okazji opowiada mi o paru swoich nowych wizjach. Czuję się, jakby zdjęto ze mnie wielki ciężar. Znów idę lekko, cały strach znika, mam w sobie moc, którą mogę kontrolować. Idę do lustra i moja groteskowa, wypaczona facjata zaczyna mi się podobać, mimo iż nadal mnie śmieszy. Potem wykonuję ruch dłonią przed twarzą, zamykam oczy, otwieram... i już jest inna, już jest dużo lepsza! W końcu poczułem kontrolę, mogę zmieniać to, jak siebie widzę, mogę zmieniać cały świat myślą! Nie próbowałem się niestety bawić w zmienianie przedmiotów, bo znowu szybko wskoczyłem na fotem i oddałem się rozkminom: Jak daleko mogę się posunąć w zmienianiu tego? Czy inni też widzą to, jak się zmieniam? Czy mógłbym sprawić, aby inni widzieli mnie jako groteskowego? Czy w takim razie samą myślą, że jestem 10/10 i wmawianiu sobie, że jestem najprzystojniejszy na świecie, po czasie osiągnąłbym super wygląd? Nie wiem. Intensywnie o tym myślę i nabieram coraz większego przekonania, że jednak cały świat jest plastyczny. Znowu patrzę w lustro i widzę obcą twarz, zupełnie inny człowiek, nie do końca śmieszny, ale też niezbyt urodziwy. Cieszę się, że mogę się wcielić w innego człowieka. Nie mogę doczekać się, aż chłopacy zagoszczą w moich progach- chcę im pokazać, że mogę zmieniać twarz :D

Wbijam z powrotem do pokoju i wyganiam Kleofasa na dywan, a ja zajmuję wygodne miejsce w łóżku. Opowiada mi on o swojej wizji, w której znowu widział jakiś tunel i na końcu niego była kropka, która zmieniła się w twarz. "To się po prostu dało poczuć, że ta twarz to coś takiego metafizycznego, o k**wa!" Potem Kleofas latał po jakimś mieście. Mówił, że wydawało mu się, jakby był tam 5 albo 6 godzin, a ja mu powiedziałem, że leży tak najwyżej kilka minut, na co on niemiłosiernie się podjarał :D Potem przyjaciel stwierdza, że wyglądam jak Brock Lesnar xD Znacie tego pana? Ja znam i z dumą twierdzę, że jest zupełnie niepodobny do mnie, bo urodą to on nie grzeszy :D Mam mniejszy nos, lepszy kształt szczęki, inny kąt osadzenia oczu i przede wszystkim smukłe rysy, bardziej delikatne, ale nie przesadnie. I włosy mam ciemne. Czyż to nie komiczne, że mój przyjaciel porównał mnie do tego zwierza Lesnara? :D Idę na korytarz, do lustra na szybkości, dalej widzę obcą twarz, jednak niepodobną do Brocka. Przeciągam ręką po twarzy i znów jestem wspaniałym sobą. Czuję się genialnie, wbiegam znów do pokoju i krzyczę do Kleofasa, że od dziś stanę się lepszym człowiekiem =D Zrozumiałem, że świat jest cholernie plastyczny, to jest wspaniałe uczucie, kiedy możesz wszystko zmieniać myślami, nawet własny ryj :D Kładę się do łóżka i na powrót czuję dreszcze przyjemności, dotyk mocno wyczulony, ciepło kołdry i subtelność jej struktury to najmilsza dotykowo rzecz, jakiej dane mi było dotknąć w życiu!

Kiedy tak leżę, zaczynam czuć wspaniałość wszechświata. Wszystko jest czystą miłością. Rozkminiam ideę istnienia uczuć, czuję, że są najwyższym, czego mogę doznać, myślę tak intensywnie, że w końcu osiągam stan przypominający oddzielenie się od ciała. Nie jestem ani duchem, ani ciałem- poczułem, jakbym był obłokiem myśli! Przestałem odbierać to, co cielesne i czułem się jak zawieszona w niebycie myśl, jak wolna grupka osobowości, jak czysta, oddzielona cząstka boskości. Kiedy sobie to uświadomiłem, tj. kiedy zrozumiałem, w jakim stanie się znajduję, bo przestałem intensywnie drążyć temat miłości, po dwóch czy trzech sekundach na powrót znalazłem się w ciele. Nigdy nie doznałem tak wspaniałego stanu empatii i zrozumienia dla wszystkiego, takiej wewnętrznej harmonii i spokoju. Dosłownie od wszystkiego biła nieskończona miłość i szczęście, a ja chciałem, aby to trwało wiecznie. Nie ma nic lepszego niż miłość. Bezwarunkowa, kompletna, spójna, wieczna, przenikająca do głębi miłość- ot to, co poczułem! Nigdy tak mi nie spowolniło czasu- wydawało mi się, że leżę w tej absolutnej miłości jakieś 3 godziny, aż w końcu zaniepokoiłem się, czego nie ma jeszcze ziomków (mieli być o 10:30) i wstałem z łóżka, a po spojrzeniu na telefon okazuje się, że nie leżałem na łóżku nawet trzech minut!

8:55 Wstaję z łóżka i jestem zszokowany upływem czasu. Kocham ten stan. Rozkoszuję się lekkością chodzenia. Nie mam zautomatyzowanych robotycznych ruchów, jak to było na pierwszej fazie- teraz wszystko jest płynne jak nigdy, jakbym już absolutnie zlał się ze światem i był częścią tego dobrze naoliwionego mechanizmu, trybem poruszającym się z prędkością światła. Mówię Kleofasowi, że nie mogę określić świata- jestem trochę zagubiony w myślach, ale jednak nadal trwam w euforii geniuszu. Rozkoszuję się wszystkim- chodzeniem, rozkminami, bujaniem się na fotelu do tego nieprzeznaczonym, słuchaniem muzyki... włączamy album zacnego rapera Oxona pt "Z tym będzie ci jeszcze łatwiej" a ja czuję, że w żadnym kawałku jeszcze nie odnalazłem takiej ilości prawdy i zrozumienia- tak jakby Oxon specjalnie dla mnie z ówczesnej chwili to napisał. Biegam po domu, znowu przyglądam się rzeczom, raduję się faktem istnienia, czuję, jak muzyka rozchodzi się po całym domu, jest wyraźna i piękna nawet po oddaleniu się od głośników. Mój dom coraz bardziej mnie zadziwia, jest obcy i inny, gubię się w kierunkach, odległości też się zmieniają.

9:10 Kleofas mówi, że chciał, aby zalała go biel, bo pomyślał, że wyjdzie z ciała. Zalała go jednak czerwień, która stopniowo zmieniała się w lśniącą biel. Lśniła tak mocno, że Kleofas znowu poczuł, że to jaśniejsze światło niż Słońce. Na przemian wyrzucało go do czarnych i białych tuneli, ale stwierdził, że jest dobry i woli biały tunel, a więc przeszedł na koniec lśniącego światła, gdzie widział swoje odbicie, które patrzyło mu w oczy, a potem zdeformowała mu się twarz :D Jak mi, hehe. Potem wrócił z tunelu z intencją, że musi mi to opowiedzieć, choć mógł iść dalej. Ja powiedziałem mu, że mam najlepsze rozkminy znaczeń, jakie kiedykolwiek miałem. On na to: "To rozkmiń to, co dopiero ci powiedziałem." Ja: "Nie jestem w stanie. Nie mogę się skupić na myśleniu o tym tunelu. Z resztą nawet nie chcę, to samo napływa. Nie rozkimiam nic na podstawie wiedzy, tylko tak jakby z czystej głębi. Mam takie uczcie, że wszystko się zmienia... przeplata, łączy... jakaś magia je**na! Akceptuję i rozumiem wszystko świat! Obczaj: Sieci są połączone! Mówię ci, magia! Ja tak jakby myślę swoją myślą, myślę kto myśli o mnie, jak ty myślisz o mnie i jak ja myślę o tobie, że myślisz o mnie myślącym o mnie... czekaj... chodzi mi o to, że myślę jakby wszystkimi ludźmi, nie mogę się skupić na analizie danego problemu... bo myślę o czymś wielkim, rozumiesz? A nie wiem w sumie jak to określić, jakoś mnie to zgubiło, magia, jakie to jest piękne, połączeni, a jednak oddzielni!" Kleofas: "Połączeni? Chcesz się kochać?" Ja:"Haha, nie proponuję seksu, ale jak już ściągasz gacie... hehe, żarcik, nie rób tego, hehe!"

Nagle dostaję SMSa: "Ej co ci odpierdala stary? XD"
Wiecie, co się okazało? Że wysłałem smsa o treści "Ej, jak macie wbijać dzisiaj pić do mnie, to się zastanówcie, czy nie lepiej kupić acodin i....[jeszcze 7 linijek porad, co mogą zrobić ćpając acodin zamiast picia wódy]..." nie do Porfiriusza (imię zmienione) a do innego kolegi, którego imię zaczyna się na takie same dwie litery xDD Hehehe, niezły odpał, dobrze, że tego do mamy nie wysłałem :D

Powiedziałem to Kleofasowi, on się ze mnie śmieje. Ja stwierdzam: "Dziwne, nie wiem, kim jest XXXX (imię kolegi od nietrafionego smsa) a kim Porfiriusz!" Kleofas: "Jak nie wiesz, przecież to logiczne!" Ja: "Znaczy wiem, kim są, ale tak jakby wiem o nich mało. Nigdy nie chciałeś wbić w czyjeś myśli?" Kleofas "Hmmmmm" Na tym kończy się rozmowa.

Następnie rozmawiamy o medytacji i istocie autosugestii. Ziomal opowiada mi o tym, jak ostatnio wykorzystuje ową autosugestię i w jakie fajne transe udaje mu się wejść samą medytacją (na badaniu encefalografem wykryli u niego podwyższoną aktywność fal mózgowych theta [tych osiąganych przed snem i po długiej medytacji], może dlatego tak łatwo mu idzie zasypianie i wprowadzanie się w trans?) Ja stwierdzam, że jego opowieść jest w moim odczuciu niebywale barwna i słowa trafiają do mnie z mocą, wszystko jest żywsze i interesujące.

9:34- na nagraniu słychać, jak z głośników leci muzyka stymulująca fale theta. Teraz wam coś powiem: Za ciula sobie nie przypominam, żebyśmy tego słuchali xD Może aż tak mnie te thety wprowadziły w trans, że aż pominąłem ten dźwięk w pamięci? :) Kleofas stwierdza, że widział przez nos. Ja z kolei opowiadam, że teraz czuję się jak na absolutnym szczycie morfiny- nic tylko leżeć i się rozkoszować :D

Kładę się więc na łożu ponownie, mówiąc przy tym: "Zajebiście się kładzie na łóżku, no nie mogę, radość i radość!" Kleofas zapuszcza chillstep i zasiada przed kompem, coś czyta. Ja z kolei znowu wbijam się na fale odczuwania skrajnej miłości i dobra. W końcu stwierdzam: "Najbardziej bogata faza jaką miałem! Cudo! Żyjesz wczoraj, dzisiaj i jutro. Jesteś sobie tak absolutnie bezpieczny! Żyjesz zawsze, masz miłość i w tym wszystkim tyle dobra! Poczułem to tak dosadnie, wszystko się ułoży samo, świat mnie kocha i sprzyja, nawet jak nie muszę kontroli mieć, to i tak..." Kleofas: "I tak samo się wszystko będzie dobrze, nie musisz nawet być produktywny, co nie? Świat jest miłością?" Ja: " A żebyś wiedział! I ile ma interpretacji! Ile rzeczywistości jest w jednej rzeczywistości, ile światów w jednym świecie, ile istnienia w istnieniu, ile miłości w miłości, stary ku**a mać !!! Wyobraź to sobie, ile wszystkiego jest we wszystkim!!! No ku**a!!! NIE WIA RY GOD NE! Wszystko jest we wszystkim, i to w takiej ilości... że... JA PIER DO LĘ! Stary, weź to sobie tylko wyobraź, wszystko jest w takiej zajebistej ilości... WE MNIE! W CAŁYM ŚWIEEEECIE, o ku**a! Patrz, masz wszystko, wszystko, czego chcesz, no ja pier**lę, nie wierzę, ja pier**lę" - no, nieźle byłem wtedy podjarany, jak ja podnoszę głos to już musi o czymś świadczyć :D Jestem człowiekiem dość emocjonalnym, ale bardzo dobrze opanowałem sztukę kontroli emocji, ale takiej euforii nie dało się kontrolować- wybaczcie więc przekleństwa ;) Myślę jednak, że w pewnym stopniu oddają moją ekscytację z tamtego czasu.

 

Kleofas po chwili: Mamy wszystko, czego chcemy? To jak mam sobie coś zmaterializować?
Ja: Trzeba chcieć.
-Ale jak chcieć?
-Chcieć chcieć!
-Hehehe, no ale co to znaczy chcieć chcieć?
-W sumie to musisz chcieć chcieć chcieć!
-O co ci chodzi?
-Hahahaha, ogarnij to: Zapętliłem się!
-Ku**a, właśnie tak myślę, jak można chcieć chcieć chcieć... i tak w nieskończoność...
-O ja.... o to właśnie chodzi! Zapętlenie i nieskończoność! Poczułem to! Ku**a mać, znowu płaczę ze szczęścia!

Po chwili:
Ja: Zauważyłem, że jak myślę tak bardzo, to znowu oddalam się od ciała!
Kleofas: Jak to?
-Nie wiem jak, ale tak!
-Czyli?
- No trzeba to poczuć, z resztą też to miałeś, bo te całe CEVy cię niosły poza ciało...
-Aaaaa no to wiem już, o co kaman!
-A mnie za to niosą myśli! Oooo matko, ile ja poczułem, ile ja myślę, o matko, to najlepsza faza w życiu...[seria co najmniej 15 przekleństw zachwytu] ile tu jest dobra.... super faza! Plastyczność umysłu determinuje wszystko! Najważniejsza rzecz, jaką można poczuć w życiu!
-Hehe zgadnij, która godzina?
-Nie wiem.
-Minęło 2 minuty od kąd gadamy
-Nie pie**ol!
-Serio, patrz!
-Wzniosłem się na szczyt, wzniosłem się na szczyt! Jestem lepszym sobą! Stary... o k**wa, to jest najlepsza faza ever!

9:39 udałem się w zacisze pokoju dziadka (wolną chatę miałem, pomijając siostrę, która rozumie, że ćpię :D) i mówię: "To jest właśnie to, czego chciałem. Podsumowanie życia i nabranie nowych barw. Wszystko, co można zrozumieć. Połączenie ze światem. To jest fenomenalne, bo ogarnia mnie ciepło, no i każdy kontur sprawia, że chcę istnieć! Jestem w wirze tego, co było tu, teraz i kiedyś! Taka mistyka, takie pojednanie subiektywności, matko boska, jestem czystą myślą? (Wyszedłem ponadto) x3. Jezus Maria, nigdy nie czułem się tak plastycznie! Współgram, akceptuję dosłownie wszystko! To, co było dziwne na początku, teraz jest plastycznością, normą. I to właśnie jest fundament! Wszystko jest ci poddane. Jestem tym, który ma chęci. Jesteś tym, który warunkuje byt!"- piękne słowa ;) Aż się łezka w oku kręci, kiedy wspominam ten cudowny stan!

9:47- Kleofas stwierdza, że się zepsuł, bo już nie ma CEVów :D "Odkąd dałem komuś wpłynąć do mojego ciała, nie widzę już nic, jak zamykam oczy, tylko walkę białego i czarnego!" Ja dalej jaram się swoim stanem, mam ochotę pisać wszystkim, że świat jest piękny. Czytaliście trip raporty ludzi na dextro, którzy mieli takie uniesienia, że chcieli każdemu wyznać miłość, albo założyć nowy ruch religijny? Wielu takich było :D Ja się dołączam :)

Stwierdzam, że ludzie kontrolują świat i im bardziej są rozwinięci, tym lepiej kontrolują świat i siebie. Czuję niekompatybilność umysłu z ciałem, chodzi mi się dziwnie, ruchy są niezgrabne. Po pewnym czasie wraz z Kleofasem rozkiminiamy śmierć i dochodzimy do wniosku, że musi być cudowna.

 

9:52 Ja: "Świat ma to do siebie, że wszędzie są zależności. I to się zapętla. Wszystko się łączy, schemat zależności ma kształt koła, a cebulaki widzą może 20 stopni z całego okręgu. Wiesz, taki wąski kąt widzenia, całość powiązań ma 360 stopni jak pełny okrąg, a wielu ludzi widzi z tego okręgu niecałe 10 stopni. To wyobraź sobie teraz, jak ja się czuję, kiedy widzę prawie 180 stopni schematu świata, a momentami nawet mi się to wszystko zapętla, czyli widzę 360! Stary, nie działamy prostym schematem, my jesteśmy filozofami, którzy nie uproszczają. Ty i ja jesteśmy nieuogólnieni, zauważyłeś? Widzimy tyle, że.... widzimy tyleeee, a na acodinie jeszcze więcej! Ja chcę skosztować kwasa, ciekawe jak po tym się perspektywy poszerzają!"

 

9:58- "W głowie mej kompletny chaos, a znaczenia się mieszają, zostałem oświecony i może już będę tak oświecony do końca życia? Mógłbym żyć bez strachu, bez spin, tak powolutku sobie egzystować, żyć pięknem! Ja chcę tak! Świat jest lekko rozmazany i kolorowy, już wiem, o co chodzi! To po prostu jest sens życia- odkrycia! Wszystko, wszystko, wszystko trzeba odkryć. Sensem życia jest życie, o jezu, jakie proste! Słowo klucz to istnienie. We wszystkim można widzieć piękno, ale super, ja chcę tak do końca życia! Bardzo jestem dumny, że nie jestem jednotorowy! Każda szyna dobudowana do całości myślokształtu czyni mnie wielkim! Jestem tym, który zamiast fizyki ma ducha świata! "

 

10:02- "Wszystko jest schizowe do granic. A granic nie ma, hehe! Muszę jakoś spróbować się zatracić w transie, bo też chcę wyjść z ciała! Jestem dziwnyyyy! Nie wiem znowu, na czym to polega! Z perspektywy kogoś, kto nie ćpał, jestem ćpunem, a z mojej perspektywy oni wszyscy rozumieją tak mało... oj, jak wiele da się rozumieć!" Zaczynam mieć coraz mniej przesycone głębią rozmyślenia na coraz bardziej dotykające mnie tematy. Coraz rzadziej myślę o ogólnych pytaniach, jak np. to o sens i istotę uczuć, a mózg mój zajmują tematy mojej przyszłości i relacji z ludźmi, mojego zachowania, dobrych cech, moich słabości i lęków... robi się coraz spokojniej. Wiem, że odkryłem już dużo i czuję, że aby nie przegrzać mózgu, muszę się uspokoić. Chilluję więc na dywanie w pokoju, niedaleko Kleofasa, który nadal zajmuje me łóżko. Zaczynam coraz bardziej wracać do siebie. Mam spokojne i coraz bardziej poukładane myśli o ludziach, odczuwam empatię. Jako istota, która właśnie zrozumiała sens świata, czuję się podczas rozkmin o czymś tak względnie małym,  jak moja osobowość,  jak żołnierz, który brał udział w wojnie w Iraku, podczas polowania na zająca. Innymi słowy: Czuję, że teraz czas na odpoczynek, czuję, że już mogę oddać się spokojniejszym zajęciom niż myślenie o wszystkim na raz. Mój mózg ochoczo przystaje na tę propozycję i zabieramy się do lekkich rozkmin, jak już wspomniałem, dotyczących bardziej jednostkowych problemów. Dalej czuję połączenie ze wszechświatem i euforię, jednak stopniowo się zaniża. Mówię smutnym i zmęczonym głosem, choć w rzeczywistości czuję się jak w raju. Dywan na fazie jest lepszym miejscem do leżenia niż najdroższe łóżko na trzeźwo :D

10:25 Kleofas ustępuje mi miejsca na łóżku. Mówię do dyktafonu, że świat jest kochany, że ja kocham siebie i ludzi. Czuję, że już wszystko złożyłem myślami. Cały świat ogarniam już poznaniem i wiem, że wszystko jest ze sobą zlane w piękno. "Czuję się w łóżku jak w kokonie, takim idealnym! Ideał to abstrakcja, a jednak zaistniał w umyśle! Niesamowite, jak o czymś myślę, to składam to! Skomplikowane działanie, a jednak proste. Jest mi lekko i przyjemnie. Myślowy orgazm, normalnie jestem w świecie, gdzie nikt już nie ma nic złego do powiedzenia, kocham wszystkich was, miejcie pozytywną energię! Elo!"

Około 10:35- Przyjeżdżają ziomki. Wychodzę przed dom, aby ułatwić im trafienie. Mówią, że nigdy nie wiedzieli w życiu nikogo tak spizdganego :D Wbijamy do wnętrza mych ścian domowych.

Przez jakieś 20 minut faza już nie ma mistycznego obrotu- przy nich nie mogłem się skupić na niczym większym. W myślach znowu lekki chaos, zamuła i nieogranianie. Próbują mnie wkręcać w różne głupoty, np. że będą pić wódkę w szklankach i że nie potrzeba im kieliszków, ale jeszcze nie jestem tak głupi. Przy nich myśli mi totalnie zwolniły, zacząłem być ogromnym przytępieńcem, ale dałem radę zrobić popcorn w mikrofali dla nich i polewać im soczku ;)

Mniej więcej o godzinie 11:00 byłem już prawie trzeźwy. Zejścia nie miałem. Jeść mi się nie chciało przez najbliższe 5 godzin, ale wmusiłem w siebie co nieco. Pić za to, jak zawsze po DXM chciało mi się dużo. Oczywiście piłem wodę, a nie wódę :D

 

PODSUMOWANIE

Jakość fazy: 11/10
Główny efekt:11/10
Mistyka przeżyć:11/10
Wpływ fazy na dalsze życie: 9/10
Efekty uboczne: 10/10 (absolutny brak)
Kontrola: 10/10
Bezpieczeństwo: 10/10
Łatwość konsumpcji: 6,5/10
Niecodzienność przeżycia: 10/10
Łatwość nabycia: 9/10

Jak dla mnie to dekstrometorfan jest najlepszą substancją, jakiej próbowałem! Mam wprawdzie małe doświadczenie z narkotykami, ale jeszcze się to zmieni. Wtedy dokładnie ocenię, jak DXM wypada w porównaniu do mocniejszych substancji. Planuję kiedyś skosztować kwasa, psylocybiny oczywiście i DMT. substancje poszerzające świadomość są wspaniałe, jednak umiar trzeba mieć. Muszę więc trochę przystopować- nie będę swojego ciała i umysłu obciążał częstym ćpaniem. Kolejne próby za miesiąc lub dwa, kolejne trip raporty będę pisał, aby dzielić się z wami wspaniałymi przeżyciami i pokazywać, co może dobrego zdziałać zwykły syrop na kaszel, bądź inne używki uznawane przez wielu za "badziewia". Pamiętajcie, że to wy nadajecie wszystkiemu wartość- dana substancja może wam służyć, lub was niszczyć. Zawsze trzeba mieć rozwagę i kontrolę nad sobą. I właśnie dlatego ja chwilowo stopuję z DXM- nie chcę się w to za bardzo wkręcać.

Pozdrawiam i życzę wesołego tripowania wszystkim :D

 

 

 

------------------------------------------------------------------

EDIT 18.04.2016- Wykonałem w "Paincie" bazgroł, który w prosty sposób odzwierciedlił formę, jaką na większości tripów przybierają moje myśli po DXM- jedna w drugiej, jedna połączona z drugą... niby fraktale, ale nie.  Teraz, kiedy jestem bogatszy w doświadczenie i przemyślenia, określiłbym tę rzecz jako pogłębiające się zagłębienie w terminach i ich sensie. Normalnie, aby wykrzesać myśl, potrzebuję czasu. Siły. I rozkminy lecą > (jedna myśl)..... ..... ..... ..... .... > (druga)

A po DXM- >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>> (Cały ciąg zachodzących na siebie danych. Tak działa na mnie. I na dwóch moich ziomów momentami też)

Choć, co smutne, ostatnio coraz rzadziej na tripach tego doświadczam. No ale są też inne, ciekawe stany do poznania ;)

W każdym razie- oto jak ja się czułem, po prostu chcąc coś analizować: 

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
18 lat
Set and setting: 
Wręcz idealne- prawie pusty dom, humory świetne, oczekiwania wielkie, pogoda piękna, wyspałem się, nie mam traum i uprzedzeń, tripowałem z najlepszym przyjacielem.
Ocena: 
Doświadczenie: 
Gałka muszkatołowa 4 razy (w tym jeden niewypał) Marihuana 5 razy Kodeina (bardzo lekka faza) DXM 2 razy
Dawkowanie: 
Ja 255 mg DXM Kumpel 225 mg DXM Obaj dodaliśmy do tego po pół litra 100% soku z grejpfruta, po 12 łyżeczek imbiru (jedliśmy po jednej dziennie prawie od dwóch tygodni) i po łyżeczce pieprzu czarnego.

Odpowiedzi

Super tr, zajebiście szczegółowy i doskonale oddaje przeżycia po kaszlaku :D

btw, podobno tussidex jest niezłym zamiennikiem aco, 450mg można kupić za dychę, sam się przymierzam do próby z nim, wydaje się być dobrą alternatywą :v

Dziena za miłe słowa i za pomysł z Tussidexem :D Opłaca się dużo bardziej, że też tego lekarstwa nie znałem!

Wrzuć gdzieś może te nagrania, chętnie posłuchamy :D

A skoro nalegasz =D Masz tu krótki fragmencik:

http://www34.zippyshare.com/v/o8utQmqC/file.html

Co to za nuta w tle w pierwszym fragmencie? :D

Coś genialnego :) Masz zajebisty styl pisania (wreszcie ktoś kto potrafi dobrze rozbić tekst żeby nie był jedną wielką kupą...) i wiesz co piszesz. Ciekawa perspektywa dexa z kumplem. U mnie jedynie ćpanie samemu :/

Włączyliśmy z kumplem jakiś chillstep mix, albo coś w tym rodzaju i sobie leciało na YT, a więc tytułu niestety nie znam :/

pierwszy "Fragmencik" jest genialny - dobre określenie ,czuć te słowa czemu ja nie mam takich podróży,może za małe ilości :P Genialne ,te słowa można podkładać na koniec jakiejś nutki a TR jest geniuszem,czekam na następny,pozdrawiam :P

Twój sposób opisywania tripów potrafi dać dużo do myślenia jakie życie jest piękne, wszystko ma swoje dwie strony medalu, i tą drugą stroną jest to, że kiedyś możesz zejść od narkotyków
Ale kto by się o to martwił XD Pozdrawiam i idę czytać resztę twoich raptorów. :)  

know your source, know your subtance, know your mind

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media