grzybowy trip czyli o jedności człowieka z naturą
detale
raporty zielonydzien11latpozniej
grzybowy trip czyli o jedności człowieka z naturą
podobne
Opis zaległy tripu z zeszłorocznej jesieni.
Nadszedł czas ostatecznego podsumowania przeżytych doświadczeń.
Spróbowałem praktycznie każdej z ogólno dostępnych substancji krążących na czarnym rynku i nie tylko.
Postaram się opisać najciekawsze doświadczenia chociaż nie obiecuję, że wykonam to rzetelnie gdyż pewne metafizyczne przeżycia wymagają głębszej analizy, jakoby nie sztuką jest poubierać to wszystko w słowa.
Opiszę jeden z ciekawszych tripów - Grzyby Halucynogenne Psylocibe Cubensis Malabar
Wychodowany rzut świeżych grzybów z growkita w piątkowe popołudnie został skonsumowany zaraz po pracy.
Postanowiłem wybrać się na spacer.
Z początku lekki bodyload i niestrawność, usiadłem na ławce na rynku na przeciwko pomnika Świętego Jana Pawła II
Wtedy poczułem pierwsze oznaki odurzenia, patrząc na płyty chodnikowe zobaczyłem jak wybrzuszają się i zmieniają kształt.
Było to subiektyczne odczucie, poczułem się trochę tak, jakbym wypił 2-3 piwka.
Chwiejnym krokiem, z myślą przewodnią "oni wiedzą" przeszedłem z rynku do parku miejskiego.
W parku, usiądłszy uprzednio na ławce zaobserwowałem harmonijny, idillyczny krajobraz który mnie otaczał.
Był piękny, bezwietrzny jesienny dzień, środek października czyli nasza Polska złota jesień.
Piękno otaczającej mnie przyrody było cudownie urzekające. Widziałem każdy listek spadający z drzewa, czułem życie w drzewach i otaczającej mnie roślinności.
Poczułem jedność z naturą. Otaczająca mnie przyroda była tak piękna, że poczułem błogość.
Podczas przebywania w tym jakże urzekającym miejscu ujrzałem w oddali koleżankę i jej chłopaka.
Krzyczeli do mnie radośnie Cześć, z początku nie rozpoznałem ich i w sumie nie mogłem pojąć, co powinienem zrobić, co powiedzieć, moje myśłi skupione były na kontemplacji przyrody i altruistycznych rozważaniach.
Po chwili nastąpiło ogarnięcie, odpowiedziałem cześć i jeszcze chwilę zostałem w tym miejscu, na ławeczce.
To spotkanie zburzyło całą idyllę, więc postanowiłem dołączyć do znajomych.
Po dołączeniu do paczki i zmiany ławki zaobserwowałem intensywne zaburzenia percepcji, obraz zdawał się poruszać jakby z opóźnieniem, patrząc na swoje dłonie widziałem je bardzo niewyraźnie, zostawiały za sobą wyraźne smugi. Kamienie na ścieżce przy ławce na której siedziałem układały się w skomplikowane, fraktalowe wzory i mozaiki. Wtedy też spojrzałem po raz kolejny na otaczającą mnie przyrodę i zrozumiałem pewne stałe matematyczne które kształtują drzewa, długość każdej gałęzi drzewa miała idealnie obliczoną proporcję według tak zwanego złotego podziału (wygooglujcie sb). Pojąłem to, zrozumiałem i zobaczyłem, że faktycznie jest to liczba definiująca wymiary naszego świata. Rozmowy ze znajomymi szły niezbyt sprawnie, czułem, że robi się mega dziwne. Halucynacje przybierały na sile, przy zamkniętych oczach ujrzałem niesamowicie skomplikowane fraktale oraz metafizyczne objawienia postaci, pamiętam wyraźnie postać Alberta Hoffmana trzymającego w dłoniach wzór sumaryczny jakiejś substancji. Nigdy na trzeźwo nie udało mi się wyobrazić tak abstrakcyjnych wizji które wtedy ujrzałem. Po krótkiej rozmowie poczułem chęć zapalenia papierosa, po szybkim zreflektowaniu się, że nie mam ognia postanowiłem przejść się w stronę swojego mieszkania, aby po drodze zdobyć ogień i odpalić papierosa. W trakcie spaceru pojawiły się zaburzenia perspektywy, idąc chodnikiem nie czułem że idę po płaszczyźnie poziomej, tylko jakby pod górkę, trochę jakby w dół, chodnik rozszerzał się i zwężał. Towarzyszyło mi również wtedy subiektywne wrażenie, że wszyscy ludzie wokół widzą moje poczynania i problemy z koordynacją ruchową. Sformułowanie prostego zdania "Czy ma Pan może zapalniczkę?" graniczyło z absurdem, gdy wypowiedziałem owo zdanie brzmienie i ton mojego głosu wydał mi się niesamowicie śmieszny, dźwięk był mocno metaliczny i zniekształcony. Otrzymawszy ognia, papieros wydał mi się niesmaczny, odrzucił mnie jego gryzący tytoniowy aromat, poczułem potrzebę porzucenia nałogów i życia w zgodzie z naturą. Generalnie cały trip opierał się mocno o doświadczenie bliskości z naturą, o świadomość jedności człowieka z otaczającym go światem. Udałem się w pobliże swojego mieszkania, po drodze wstępując do sklepu po piwo. W trakcie picia piwa przeglądałem facebooka na telefonie, światło bijące z wyświetlacza smartfona było jaskrawe a kolory bardzo nasycone i żywe. Po wyświetlaczu rozmywały się subtelne wzorki a każdy promyk światła tworzył oddzielny element. Piwo kompletnie zbiło działanie grzybów, w sumie od momentu zarzucenia minęło już kilka godzin i efekty psychodeliczne powoli ustawały. W lekko podniesionym nastroju udałem się do mieszkania, niewielka dawka stymulantu całkowicie zabiła trip. I tutaj zakończę opis tego doświadczenia psychodelicznego. Wrażenie oceniam bardzo dobrze, pomimo zaburzeń percepcji cały czas towarzyszyła mi świadomość tego, że jest to tylko złudzenie wynikłe w skutek konsumpcji, tak więc cały trip miałem pod kontrolą i nie napotkałem żadnych stanów lękowych czy złego nastroju tzw. "bad tripa". Zaskoczył mnie jedynie czas działania, spodziewałem się dłuższego lotu a tymczasem otrzymałem kolekcję pięknych fraktali, po spacerze już był powrót do rzeczywistości. Dziękuję za przeczytanie opisu doświadczenia, cały opis i zdarzenia w nim opisane są całkowicie fikcyjne, a zbieżność sytuacji całkowicie przypadkowa. Proszę nie sugerować się w żaden sposób tym opisem, opis nie ma na celu promowania zażywania jakichkolwiek środków psychoaktywnych, jest to wysoce ryzykowne i nieodpowiedzialne zachowanie. Pozdrawiam B.
- 6103 odsłony