Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

tusi - fajny dodatek do zajebistego piątkowego melanżu w rytm muzyki naszego pana szatana

tusi - fajny dodatek do zajebistego piątkowego melanżu w rytm muzyki naszego pana szatana


nazwa substancji: Tussipect - 15 tabletek

Alkohol - piątek wieczór, kto by to zsumował

Marihuana - podobnie


poziom doświadczenia: marihuana - 1.5 roku codziennego palenia (ze sporadycznymi kilkudniowymi przerwami) wcześniej okazjonalnie raz lub dwa razy w miesiącu, amfetamina - ok. 5 razy w całym moim 21-letnim życiu, extasy - trochę więcej niż amfetamina ale dużo mniej niż baka, alkohol - różne postacie i dawki (za dużo by się trzeba rozpisywać)


matoda zażycia: wszystko tradycyjnie (na szczęście nie ma Tussipectu w czopkach)

set and setting: piątkowe popołudnie i wieczór, ostatni weekend wakacji, siedze z nastawieniem na spoko melanż



Obraz z wywiadu



Piątkowe popułudnie. Siedzę na chacie i czytam o TuSSipekcie. Jedni piszą, że to lipa - inni znów mieli jakieś ostre banie. Skłaniam się raczej ku pierwszej opcji...ale przecież każdy ma swoje indywidualne odczucia.



W pewnym momencie czytam: "Najpierw w aptece zakupiłem listek Tussipectu (3.40zł/20 szt.)". Kurde, ide po to! Wyszedłem z domu około 16.



W aptece pani magister uśmiechnęła się porozumiewawczo i od razu zaproponowała syropik, że niby lepszy. Lepszy jak lepszy, nie pije żadnych syropów, bo mi winiaszami troche zalatują. Reflektowałem na tabletki. "Listek 20 sztuk, poproszę!"



Diagnoza specjalisty



Wracając na chate dopadł mnie katar i poczułem zbliżające się przeziębienie. Ha ha...A ten tussipect to na co tak normalnie ludzie sobie zapodają - na jakies schorzenia oskrzelowo-płucne. Lekarzem nie jestem, ale to chyba też jakies przeziębienie. No to będziemy się leczyć panie Markson!



Przebieg leczenia ambulatoryjnego



Wróciłem do domu i przeczytałem na odwrocie listka dawkowanie. 3 x dziennie po 2 tabletki. Jest 16.30 to trzeba będzie przyjąć już dawke wieczorną...

19.15.Krusze 6 tabletek (dawka całodzienna - przecież to przeziębienie już chyba rano mnie podeszło) i popijam mineralką.

No to jakaś kolacyjka, bo wieczorem raczej na pewno jeszcze gdzieś uderze. Do kolacji kawka.

19.20. Coś jakby pierwsze efekty? Momencik, po 5 minutach...? Efekt placebo. Ha ha! Jakie z tym były banie jak się było młodszym.Wypaliło się kilka fifek najperfidniejszej możliwej natury, której trzeba by chyba z 3 wiadra skopcić ---- a tu każdy zaczyna: "no nie taka najgorsza, tylko powoli się wkręca" i banan na twarz...

19.35.Zjadam jeszcze 2. Jestem przecież dużym chłopcem.

19.50.Czuje lekkie kołatanie serca i ogólne pobudzenie. Może to ta kawa. Prawie nigdy nie pije kawy, ale ta była bardzo słaba, nawet lekko lurowata.

Około 20 przyszedł sms od S. Czułem już wtedy lekką zamotke i charakterystyczne ściągnięcie mięśni na policzkach. Ogólnie było jakoś fajnie i beztrosko. Jak zaznaczyłem na początku doświadczenia ze speedem są prawie zerowe (wiem tylko jakie są na niego reakcje) i ogólnie jestem przyzwyczajony do bezciśnieniowych małoobrotowych klimatów, ale stan ten można porównać do skromnej kreski. Dla niektórych zapewne bardzo skromnej, tyle najwyżej można obliznąć .



Powikłania



Wbiłem się do S. i na dzień dobry kielon. Tradycyjne przywitanie wódką i kolą. Siedział u niego jeszcze Arab. Nie taki prawdziwy, gość ma taką ksywke bo wkręcił kiedyś wszystkim, że jedzie do Arabii do pracy. Chyba by na pustyni po wielbłądach sprzątał. Po roku dostałby premie i szufelkę żeby się już tak w gównie po łokcie nie urabiał. Ale ogólnie spoko. Arab już chyba dobrze zakuty, S. lekko wcięty od alko - największy bakus na ośce przystał palić.Od 6 tygodni.



Z każdą minutą jazda robiła się coraz bardziej luzacka. Trudno to ująć (słowyma języka moich czysto aryjskich przodków), ale poczułem takie błogie ciepło jak po grzanym winie, które w zimowy wieczór z każdym łykiem coraz bardziej oddala nas od zawieruchy za oknem i przenosi...Mniejsza o to gdzie przenosi, było spoko a zaznaczam, że poszedł jeden kielon.



Zaostrzenie Objawów Klinicznych



Siedzieliśmy tak troche, jakaś muza, nagrywki S. Dopiłem karniaki flacha się zaczynała kończyć i Arab wykiermanił zielsko. Miałem już dobry klimat, ale wiedziałem, że cała noc jeszcze! Musze to stwierdzić z całą stanowczością, że pomimo niewielkiej ilości upaliłem się, no nie jak świnia, ale dobrze...Razem z Arabem wybiliśmy się od S. i zaczęło się robić dziwnie. No niby normalne upalenie - ale jakoś inaczej. Na dworze ciemno, zimno, deszcz lekko pokropuje. Arab mówi, że wybija na chate, bo rano do jakiejś pracy idzie (chyba on sam nawet już nie wie której z kolei). To taki męski odpowiednik kobiety pracującej. Chyba babcią klozetową tylko jeszcze nie był.



I teraz zaczęły się jazdy. Wokoło pustki - na chatke to się raczej nie wybieram, bo dziwnie się czuję...i co tu robić. Zacząłem krążyć po blokach. A co do odczuć to postaram się je jakoś przybliżyć. Ogólnie stan lekkiego wstawienia przemieszanego z upaleniem i wlaśnie to coś czego nie mogłem zidentyfikować. Krążyłem jak obłąkany po blokach...bo jakoś nie mogłem się zmusić i pomyśleć gdzie mogę kogoś spotkać. Czułem, że wisi mi to gdzie pójdę bo i tak wszystkich spotkam, a pochodzić sobie mogę. Jest ciepło coraz mniej dołująco. Znacie chyba to uczucie jak za każdym drzewem ktoś się czai, a ludzie patrzą na was i coś szepczą. Przyzwyczaiłem się już dawno, że to wkręt od baki (czasami się tak załącza), ale teraz to nawet miałem ochotę z nimi pogadać. Zacząłem olewać czy to tusi nie tusi. Jest spoko i w dupie z tym. Poszedłem ulicą a tu naprzeciwko idą Sylwia, Ewelina, Paulina i Kaśka. No to spoko. Postaliśmy troche pogadaliśmy. No właśnie, dopiero po dłuższej chwili skumałem, że za dużo oprócz cześć to nie powiedziałem, a cały czas myślałem,że się troche rozgadaliśmy. Poszliśmy po browary i spotkaliśmy B. Powiedział, że zanosi narzędzia (skrzypce w futerale) i wychodzi. Usiedliśmy na ławach i sytuacja zaczęła już przybierać szybszy obrót.



Ludzie zaczęli się schodzić i odchodzić, a ja siedziałem i łykałem klimat piątkowego wieczoru. Pojawili się ziomale z blantem, za chwile dobił B, jakaś zrzutka na ziele...Rozmowa o filmach...Troche trudno wpaść w temat. Obejrzyj sobie "Zatoichi". Niezwykle interesujące efekty dźwiekowe. No - jak to dźwięk, ale co to jest - spoko chińczycy machają drutami i słychać ciach ciach a nagle gość plusk do wody! A pulp fiction! Ta kill bill - to mistrzostwo! Mówie o pulp fiction...nie chce mi się myśleć o pulp fiction --- ta scena w kill bill... Dobra to jeszcze po piwko. A może to już było .



Po wielu przetasowaniach ostateczny skład się ustalił i uderzamy do jedynej w mieście dyskoteki, ach te małe miasteczka, mało opcji. Przed wejściem Sylwia z Eweliną poszły jeszcze po browary. Usiedliśmy z B i z Pauliną na ławach przed wejściem. Zapaliliśmy własnoręcznie przeze mnie wyciągnięte od Araba zioło i wbiliśmy do środka. Paulina przepadła, B zaczął tańczyć. Jakoś przywołałem go do porządku i poszliśmy na browar...No teraz mi się przypomina dlaczego trochę ciężko mi się wracało póżniej do domu, te browary...przez całą noc byłem przekonany, że był tylko jeden...Posiedzieliśmy troche i wszyscy gdzieś przepadli . Poszedłem do kibla i szok. Zassało go. Błyskawicznie przed oczami pojawia się fragment z encyklopedii leków: może powodować zatrzymanie moczu. Oż krzywizno geodezyjna matki Ziemi! No ale jakoś poszło. Sprawdziłem godzine.



0.45. Mniej więcej



Jak wypicie browara i pójście do kibla może zająć prawie 3 godziny? To moje roztargnienie. Wyszedłem z WC i zająłem w moim subiektywnym odczuciu najwygodniejsze miejsce na całym świecie. O takie siedzisko to się najnadziańsi goście z całego świata mogliby bez końca licytować...gdyby tylko choć raz na nim usiedli. No, słowem wiem już jak się musieli czuć żeglarze, którzy zostali uwiedzeni przez śpiew syren. No i siedze...a tu co rusz ktoś podbija! Dlaczego nie tańczysz, choć na browar kopsnij petka. I za chuj nikt nie może zakumać, że to tu się tak fajnie siedzi! Niezłe jaja, takie fajne miejsce i to za free w cenie biletu i zadnych kolejek.



Po prostu czekało na mnie. Czułem się jak część wyposażenia lokalu. Wszystko działo się tak blisko. Niezły błogostan. W końcu mówie B, że tu się niezwykle udatnie siedzi i nie ruszam się, a on może mi przyprowadzić kogoś ciekawszego i bardziej rozmownego niż on. Około 1.15.następna wizyta w kiblu. Źrenice lekko rozszerzone. Ale coś się nie zgadza. Minęło ponad 3 godziny - a ja ciągle czuje się zajebany - a teraz dochodzi do tego jeszcze pobudzenie, zupełnie nie odpowiadające pobakusowej zamułce. No i browary... Cichy sprawca całego zamieszania. Wracam usiąść. Każdy przysiada obok na chwilę, a że tramp w ryju ostry aromat browaru od każdego, od B szczególnie, bo widze, że sobie wakacje z browarem urządził. Powoli stwierdzam, że chociaz klimat jest spoko to takie siedzenie to jakaś lipa i chyba odstąpiłbym to krzesło nawet za zwrot ceny biletu, ale ludzie są ciemni. Bez reklamy nic nie kupiąm, a ja nie jestem jakimś akwizytorem, żeby coś komuś na siłe wciskać.



Psychodynamika Społeczna



Niet to niet. Paulina siedzi obok, ale chyba jej miejsce nie jest takie rewelacyjne, bo widać po niej jakieś zniecierpliwienie. Powoli przygotowuje się psychicznie do wyjścia - a tu chuj. Arleta podbija. Jakaś laska chce mi dokonać aktu agresji bezpośredniej i najlepiej gdybyś wyszedł ze mną, bo ona chyba będzie czekać pod wyjściem. No mówie, że się nie bije z laskami i ogólnie to wszystko powinno być spoko. Bez przesady. Dwa tygodnie temu szukałem tu dowodu jej koleżanki, a dziś jeszcze to. Nie jestem jakimś egoistą - ale czasami nie chce mi się zmuszać do robienia jakichś pierdół, które wydaje mi się, że już w chwili zaczynania są bez sensu. Potem mam wyrzuty sumienia, bo co by nie powiedzieć...są jeszcze życzliwi ludzie na świecie, którzy mniej lub bardziej bezinteresownie, ale czasami mi pomagali.



Rekonwalescencja



Paulina mówi, że się wybija. Jest po 2.Nie ma co i nic tu po mnie. Zawijam. Cały czas czułem się pełen energii, ale już jakiś lekko skołowany. Odprowadziłem ją i odbiłem w kierunku domu. I wtedy kompletnie opadłem z sił. Myślałem tylko żeby dojść jak najszybciej bo nic nie wiadomo. Jak kompletnie zasłabne, to kto i kiedy mnie podniesie. Przyspieszyłem kroku. Wszedłem na chate, spojrzałem w lustro (źrenice lekko powiększone, zmęczenie i zamotka jak po bibie przemelanżowanej na grochach) i od razu się położyłem spać. Nie mogłem usnąć przez jakiś czas, ale nie wkurzało mnie to. Sen był z rodzaju tych niespokojnych. Jakaś mieszanina ludzi, zdarzeń. Nie wiedziałem czy śpię, czy się przebudziłem. Obudziłem się ok. 10 i czułem lekkiego kaca.



Wnioski:



To był spoko piątek, a co do Tussipectu to nie ma co się czymś sugerować. Jakieś objawy fizyczne (mówię o fizycznych, bo moim zdaniem łatwiej je zaobserwować) były. Pobudzenie, powiększone źrenice, lekkie dreszcze. Ale nie ma co świrować - to zwykły lek na przeziębienie . Myśle, że po jakichś tabletkach przeciwbólowych albo antybiotykach (nie znam się na lekach...ale zgaduję) i wspomagającej reakcje dawce alkoholu i baki mogłoby być podobnie. Kto próbował chyba wie o co chodz. Wszystko, co tu opisałem ktoś bardzo trafnie streścił w swoim komencie:"12 tablet, 3 pifka i 4 buszki i jest konkret ;o ps. SIE ZYJE".



P.S.



Rano obceniłem ile tabletek zostało w opakowaniu i zakumałem, że razem zjadłem 15. No chyba, że kilka zgubiłem :-)



Opisane tu sytuacje wydarzyły się naprawde ale wszelka zbieżność i podobieństwo do prawdziwych osób i zdarzeń jest niezamierzona i przypadkowa.

Imiona i ksywki bohaterów zostały zmienione, a niektóre wątki z tamtego wieczoru pominięte. Nie wspomniałem o natknięciu się na znajdującego się w stanie upojenia alkoholowego radnego Rady Miasta Tobiasza G. (to imie też zmienione), gdyż zdaję sobie sprawe, że mogłoby to być wykorzystane, jak to już wcześniej w innych przypadkach się zdarzało, przez jego skorumpowanych i pozbawionych wszelkich zasad etycznych i moralnych przeciwników politycznych . Wielkie dzięki dla Pauliny za Snickersa (U-ha! Redaktorka).

3majcie się.POZDRO:)



Ocena: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media