koks - retrospektywa jednego wora
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
koks - retrospektywa jednego wora
podobne
Swoje doświadczenie z prochami określiłbym jako całkiem niemałe,
choć na pewno nie jestem rekordzistą. Z amfetaminą znałem się od
dłuższego czasu dość dobrze, ale w gruncie rzeczy traktuję? ją już
jak lek (na niewyspanie, na amotywację, na zatkane zatoki, ...).
Większe ilości fety przestały mnie cieszyć, uznałem więc, że to
może dobry moment, by spróbować kokainy. W zamian za 240zł (mogło
być za 170, ale na 1. raz postanowiłem przeinwestować i potem równać
z kasą w dół ;>) dostałem wora, w którym znajdowało się kilka
mlecznych grudek.
Moje wciąganie było rozłożone na, powiedzmy, 3 razy.
I spotkanie
Jestem po ok. ćwiarze wódki, zaczynam trochę odjeżdżać z tego świata,
wiecie, o co chodzi. Kruszę jakąś 1/15 zawartości torby, zwijam
wizytówkę taxi i siuuuurp. Zajebiście, wogóle nie piecze. Trochę
znieczuliło mi też podniebienia (najlepiej wciągać tak, żeby nic
nie spływało do gardła, bo wtedy się marnuje. cóż, pech), fajne
uczucie. Mija 10 minut a ja, niedawno pijany, wyciągam mniej pijaną
koleżankę na ogródek, żebyśmy pograli w siatę. W życiu tak dobrze
mi nie szło, autentycznie (chociaż to moje postrzeganie po koksie ;)).
Wjazd fazy nastąpił po 10 minutach, 1/2h trwała fajna jazda, a
do 90. minuty czułem jeszcze efekty, które płynnie przechodziły w
benzodiazepinowego muła (zażytego zawczasu). Skończyło się na 1
kresce, ale leżąc w łóżku myślałem cały czas o koksie, co nie
zdarza mi się po żadnej innej substancji. Trochę się tego przestraszyłem.
II spotkanie
Większa domówka. Jest nieciekawie. Po prostu nudno. Po butelce
szampana wcale nie zrobiło się bardziej kolorowo. Ale jestem na to
przygotowany ;P Szuru do kibla, kruszymy proszek, wysypujemy ok
1/5 i sniiiiiiiif. I tak jeszcze 2 razy od 24 do 3. Przy takiej
ilości koksu (będzie z 2/3 wora w 3 godziny) poczułem już chyba
jego prawdziwą moc (pomijając fakt, że do owej 3 rano wypiłem też
1,5 szampana). Jest po prostu zajebisty, aż zbyt zajebisty.
Potem wraziłem sporą dawkę benzo na sen, ale i tak chuj z tego
wyszło, bo dociągnąłem kolejną kreskę i wylądowałem z panienką
w łóżku ;) Ożeszkurwa. W sumie miałem okres zjazda fizycznego
(dużo koksu już zeszło, środki nasenne, alkoholowy kac vs. tylko
jedna krecha) i może to wynik czego innego (to, że miałem straszną
ochotkę od kilku dni), ale nigdy mi się tak zajefajnie nie bzykało.
Jest dzień, w autobusie (kokainista jeżdżący autobusami, hihihih)
usypiam na stojąco, ale przynajmniej nie myślę o koko. Zamiast do
domu, odwożę kobietę, znów kreska i znów ten sam scenariusz. Pełna
ekstaza, nie tylko dla mnie, ale i dla niej. Co jest grane, przecie?
nie spałem od 24 godzin, jestem cały brudny, śmierdzę i w fatalnej
formie? Mam nadzieję, że to nie zasługa koksu, choć każda taka
mała kreska to 1/20 wora, czyli będzie z 10z?. Do przeżycia ;]
Następne 2 dni śpię bardzo nieregularnie i dopada mnie jakieś
przeziębienie, pewnie z tego osłabienia. Czasem świta mi w głowie
myśl "fajnie by było znów potrzymać w ręce pełen worek", ale jak
w myślach zdejmują 200zł z konta, to mi przechodzi.
III spotkanie
W jakieś 3 dni po tej imprezie, nudzi mi się jak chuj, siedzę sam
w domu, postanawiam wykończyć (choć nie ma tam nic do kończenia)
worek. Rozrywam i skrobię przez kwadrans, usypuje się taka jedna
solidna kreska, resztę zlizuję. Aaaaaaaaale zajebiście znieczuliło
mi dziąsła i usta, ledwo czuję papierosa ;] Pierwszy raz czuję
koks (choć w małej dawce, osłabiony i przy dużej tolerancji) na
trzeźwo. Do wciągania samemu to nic spektakularnego, na szczęście.
No to teraz podsumowanie.
Rzeczy fajne w koksie:
- ma swój image
- jeśli mamy odpowiednie towarzystwo, to kruszenie, usypywanie
idealnych kresek, zwijanie banknotów może być całym ceremoniałem.
jak nie, wciąganie po kiblach też budzi dreszczyk emocji ;P
- seks, seks, seks, o tak tak tak!
Rzeczy niefajne w koksie:
- cena za wysoka jakieś 5 razy
- uzależnia. wierzcie mi, naprawdę. jak macie problemy z trawą to
nie wiem, czy koks jest dobrą alternatywą ;)
- działa za krótko. feta jest z kolei nudna, ale tak pomiędzy
to byłby ideał.
- po nocy szaleństwa będziesz miał śnieżycę w nosie.
I jeszcze żeby opisać high. W przeciwieństwie do amfetaminy, a zwłaszcza
piguł, jest pozbawiony empatii. Nie ma chęci zachowywania się jak idiota,
biegania, przytulania ludzi, whatever. Po prostu nie wydziela się ani
dużo serotoniny, ani adrenaliny. Sama dopamina. Przypomnijcie sobie jakiś
bardzo udany seks i to, jak się po nim czuliście. Mieliście wrażenie, że
wasz kąt widzenia poszerzył się o połowę, wszystko was pierdoli, wszystko
jest fajne, jesteście panami tego świata. To jest właśnie to, tylko że
bez endorfinowego uspokojenia. Robienie sobie w ten sposób dobrze może
być dość ryzykowne, jak na mój gust...
PS. Rada na przyszłość - zmieniajcie miejsca i narzędzia, których używacie.
Niech nic nie kojarzy wam się z kreską, a już na pewno nie forsa, bo cały
dzień będziecie myśleć o białym.
- 20622 odsłony