zgrzybieni leśni ludzie (gringo)
detale
raporty hennessy
- Zgrzybieni leśni ludzie (gringo)
- Psilocibe Semilanceata - miły, domowy trip (golden afternoon)
- Ludzki Suwak - miejsce oderwania ze znanej rzeczywistości... (WladcaMalp)
- Kuchnia Bogów (heru)
- Szałwia nitki daje (pilleater)
- Na pełnym wdechu (Gwynnbleid)
- THC po raz pierwszy (kozax)
- Krzywa wycieczka do cyfrowego piekła (core)
- 1575mg (Qbkinss)
- Zawieszony w czasie i przestrzeni... (rupert_the_peanut)
zgrzybieni leśni ludzie (gringo)
podobne
13.10.2007
Na początek powiem, że historia jest niepełna, nie jestem w stanie sobie przypomnieć dokładnie wielu szczegółów z rozmowy i przytoczę tutaj najlepsze sytuacje i miejsca z podróży.
Kolega zwany dalej Michał, załatwił 120 grzybków. Umówiliśmy się wstępnie na godzinę 10 kolejnego dnia.
Trip
A więc zaczynamy. Wstałem, pogoda chujowa, ale na szczęście nie pada. Zjadłem lekkie śniadanie i czas wyruszać w umówione miejsce. Spotykam Michała. Szamiemy grzybki i po krótkiej gadce ustalamy kierunek podróży. Idziemy na okoliczne pagórki. Po około 25 minutach M. i ja czujemy, że powoli wchodzą. Poprawienie nastroju, wesołkowatość, nagle pojawia się mnóstwo tematów do rozmowy. Wkraczamy w las. Po drodze spotykamy 3 ludzi pracujących przy wycince. Ja zaczynam z nich brechtać. Wszystko mnie już śmieszy. Czuję że wkrótce wejdzie faza. Oni patrzą na nas podejrzliwym wzrokiem, ale mam to w dupie. Postanawiam wyciągnąć piwo z plecaka.
Gdy miałem tak pół butelki zaczęło się dziać. Pierwsze efekty to nagły wybuch śmiechu i mówię do M. – patrz, jak te drzewa falują. On mi odpowiada, że to od wiatru. Ale mówię - nie, patrz na szczyty, tylko niżej. On na to wybucha śmiechem i odpowiada, że nie tylko drzewa, zobacz jak ziemia faluje. Kurwa! Ona spływa z górki! I zaczyna się jazda. Wszystko się rozmywa, kolory nabrały bardziej jaskrawych odcieni. Wszystko żyje, wszystko się porusza i oddycha.
Idziemy już powoli, nikt nigdzie się nie spieszy. Nagle spostrzegłem coś jakby piaszczyste rondo w lesie, co też mnie rozśmieszyło. W ogóle na początku śmialiśmy się ze wszystkiego. Wystarczy, że popatrzyłem na kolesia i już tarzaliśmy się ze śmiechu. M. podbiega do drzewa i mówi żebym też podszedł. Ryje z czegoś niesamowicie. Mówi żebym popatrzył na drzewo, a ja zdziwiony odpowiadam - no i na co, kurwa, mam się patrzeć. Wiem, drzewko się wygina. M. - ale popatrz do góry. Ja podnoszę wzrok, a tam gałęzie drzewa wyglądały tak jakby rękami trzymało wielkiego kutasa. No to znowu polewa na maksa.
Postanowiliśmy iść na paśniki, gdyż będzie można odpocząć i sobie usiąść na górze paśnika. Po drodze odlałem się na drzewo. Zaczęliśmy gadać o drzewach. Że muszą na to patrzeć jak ktoś leje i nic nie mogą zrobić, nie mogą się poruszyć. Że są świadkami jak chodzimy zgrzybieni. Tylko tak rosną i co im zostało z takiego życia. M. zgadza się ze mną i odpowiada, że fajnie tu mają, cisza spokój… A ja na to - no pewnie, ale kiedyś przyjdzie gościu z Husqvarną albo ze Stihlem i się skończy, na co parsknęliśmy ogromnym śmiechem.
Dotarliśmy do paśnika, wbiliśmy się na górę. Ale przecież nie mam zamiaru tutaj siedzieć. Chociaż jest fajnie. Spierdalamy stąd. Idziemy na krzywy las. Dosłownie. Jest kawałek dalej od paśnika. To jest masakrycznie magiczne miejsce, a po grzybach to cud miód. Idziemy powolutku i podziwiamy powykrzywiane drzewa, które po grzybach wyginają się jeszcze bardziej. Nie wiem dlaczego, ale na 50m2 każde drzewo wyrosło w chuj powyginane, powykręcane, a po środku niego idzie aleja powyrywanych drzew przez wichurę. Wygląda to naprawdę niesamowicie. Postaliśmy tam dłuższą chwilę zachwycając się widokami i ruszyliśmy w dalszą drogę.
Idziemy tak, gadamy, a nagle M. mówi, żebym spojrzał na prawo. A tam, kurwa, już sam nie wiem, czy to od grzybów czy to naprawdę. Patrzę, a pół metra od ziemi nie ma drzewa, żadnego pnia po wycięciu, tylko tak zawieszone w powietrzu i równo ucięte. Gdyby nie było zahaczone o konary innego drzewa u góry, to byłby naprawdę niezły film. Lewitujące drzewo. Które i tak na początku wywołało na mnie ogromne zdziwienie.
Postanowiliśmy wyruszyć już powoli w stronę domu, gdyż był przed nami spory kawał drogi. M. zadzwonił do takiego jednego łebka, żeby przywiózł fajkę, bo mu się skończyły, to dostanie browara za darmo, którego nie wypił. Po drodze wszystko jeszcze się rozmywało i rozpływało, gadaliśmy o różnych rzeczach, wspominaliśmy poprzednie fazy na grzybach. W międzyczasie postanowiliśmy iść na znaną miejscówkę gdzie można sobie usiąść na ławce. W międzyczasie M. zadzwonił, żeby Łukasz tam podjechał. Dotarliśmy na miejsce i tak siedzimy. Nagle wybiega jakiś gostek i zapierdala kolo nas. Ja w chuj zdziwiony patrzę na M., gdyż o tej porze nikt tam nie chodzi, a co dopiero biega jakiś łysy spocony gostek. Zaczęliśmy się śmiać, ze to jakiś dzikus, sapacz.
Po kilku minutach przyjechał rowerem Łukasz. Kurwa, jaki on wydawał się nienormalny. Polewałem z niego w myślach, co pewnie było po mnie widać. Gdy M. na mnie spojrzał również parsknął śmiechem. Koleś trochę zdziwiony, ale oznajmiliśmy mu że jesteśmy na grzybach i tez się zaczął polewać. Posiedzieliśmy 10 minut i poszliśmy dalej.
Zatrzymaliśmy się po drodze i usiedliśmy na takim murku gdzie nieopodal pasła się krowa. Ja zacząłem gadać jak to ona się czuje, jakbym się wkurwiał, gdyby mnie ktoś ciągle ciągał za suty. Kolesie już gryźli glebę ze śmiechu. A ja tak ciągle gadam, że one to pewnie mają niezła bombę od grzybków. Że chodzą ciągle takie zamulone, bo wpierdalają te grzyby i mają wieczną pizdę. M. już nie wyrabia ze śmiechu i pokazuje wzrokiem za siebie. Ja patrzę, a tam jakiś gościu za mną zbiera puszki i słyszał całą rozmowę. No to pięknie sobie myślę i znów polewa na maksa.
Za chwilę się rozeszliśmy, bo oznajmiłem kolegom, że już jestem zmęczony podróżą i mam jeszcze spory kawałek do domu. Szedłem tak ulicami i podziwiałem domy, kwiaty w ogródkach, ich piękne wyraziste kolory. Widocznie grzybki jeszcze trzymały.
Doszedłem do domu, wszystko było takie małe. Mówię, kurwa, bunkier! A chatę wcale nie mam najmniejszą. Wszystko wydawało się takie małe. Takie skromne pomieszczenia. Odpaliłem kompa. W międzyczasie podziwiałem obrazy. Coś tam się na nich ruszało, gdzieniegdzie zmieniało. Podobnie jak na kwasie. Piękne. Przypomniało mi się, że chciałem kiedyś pójść do muzeum, żeby popodziwiać obrazy, ale pewnie bym coś na fazie narozpierdalał.
Odpaliłem HR i się wkurwiłem, bo oczywiście serwer nie działa. Chciałem od razu napisać TR, żeby pamiętać jak najwięcej szczegółów. Zapomniałem kompletnie, że mogę to zrobić w Wordzie, co mi później wypomniano na forum, więc zapuściłem muzykę, porozglądałem się jeszcze chwilę po pokoju i zasnąłem.
Wycieczka przez las może wydawać się trochę krótka z opisu, ale tak naprawdę przeszliśmy kawał drogi i w samym lesie spędziliśmy 4,5 godziny. Pominąłem niektóre rzeczy, gdyż albo były zbyt skomplikowane do opisania, albo wydawały mi się zbyt osobiste. Podróż uważam za udaną. Może gdyby pogoda była lepsza… Ale wszystko wyszło jak należy i jestem zadowolony z kolejnego grzybienia. Miło się zaskoczyłem jak na 60 grzybków. Chciałem zjeść 100, żeby mieć już spokój do kolejnego sezonu, ale może jeszcze się coś trafi. Byłem ostatnio na łąkach, jednak nic nie znalazłem. Więc pozostaje jedynie kupno u ludzi, którzy jeżdżą o wiele dalej.
Pozdrawiam i dziękuję za lekturę. Mam nadzieje ze się miło czytało.
Wszelkie imiona w TR zostały zmyślone.
- 11876 odsłon
Odpowiedzi
Bre
Mi sie podobalo zwlaszcza, ze Sam dopiero raz probowalem I to zaledwie garstke wiec efekt byl kilkaminutowy ale itak wyatarczajaco by zachecic mnie na kolejny hehe :) czekam na Twoj kolejny wypad pozdro;)
Ktoś wierzy w Boga, ktoś wierzy w Diabła..
A jaka jest Prawda?... Przekonaj się Sam.
Odmiennie stany świadomości.
Umysł to centrum dowodzenia Twoim wehikułem.
Odpal go i ciesz się tym, czego doświadczysz.