'chwilo trwaj', czyli piękno i chillout po oksykodonie
detale
raporty triper_
- Jesień 2018 - Wspomnienia.
- Podsumowanie leczenia fluoksetyną i alprazolamem.
- O tym jak zatraciłem granicę między rzeczywistością a...schizami.
- 'Chwilo trwaj', czyli piękno i chillout po oksykodonie
- Wyjątkowa głębia ketaminy połączona z THC
- Alicja w Krainie Czarów, czyli pierwszy taniec z LSD
- Kodeina + hydroksyzyna = szczęście
'chwilo trwaj', czyli piękno i chillout po oksykodonie
podobne
Moje doświadczenie z opiatami i opioidami do tej pory kończyło się na kodeinie i tramalu. Wielkie ucieszenie pojawiło się u mnie gdy znajomy zadzwonił z informacją, że ma dojście do leku OxyContin. Po krótkim zastanowieniu się zdecydowałem, że kupię jedną tabletkę i wypróbuję ten lek. Po zajęciach na uczelni pojechałem do tego znajomego w celu nabycia OxyContinu. Zapłaciłem 40 zł za 1 tabletkę, zawierającą 80mg substancji. Zamówiłem sobie pizzę oraz w drodze do domu zahaczyłem o sklep spożywczy żeby kupić piwo.
Po powrocie do domu od razu zabrałem się za konsumpcję specyfiku. Przed przyjęciem zdarłem zieloną otoczkę aby zapobiec 'wolnemu uwalnianiu', do tego w trakcie spożycia pogryzłem tabletkę. Była godzina 15:30 (T).
T+10 min: Pojawiają się pierwsze efekty. Ciepło rozchodzi się po całym moim ciele, ale w inny sposób niż po kodeinie i tramalu - 1000 razy szybciej i intensywniej. Na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech, który towarzyszy mi przez całego tripa.
T+0,5h: Problemy odchodzą gdzieś daleko. Nie przejmuję się nimi. Liczy się tylko ta chwila, ten piękny stan, do którego ani kodeina, ani tramal, nie mają podbicia. Ciepło jest niesamowicie przyjemne. Pełen chillout. Każdy kawałek pizzy ma cudowny smak, a każdy łyk piwa zawiera w sobie całą głębię jego smaku. Wraz z muzyką odpływam wgłąb swojej wyobraźni. Jest po prostu idealnie.
T+1,5h: Następuje apogeum działania substancji. Chillout, brak problemów oraz ciepło stają się coraz bardziej intensywne. Zaczyna falować obraz (nie jakoś gwałtownie, po prostu widzę to falowanie gdy patrzę na ściany czy na przedmioty w moim pokoju). Chyba chciałbym żeby ten stan trwał wiecznie. Niczego więcej nie potrzeba mi do szczęścia. Ten stan utrzymywał się bardzo długo bo około 5 godzin , a ja cieszyłem się jego każdą mikrosekundą. Pojawia się również lekka senność, ale do zniesienia - nie chcę przespać tak pięknej fazy.
T+7h: Wyglądam za okno - jest już bardzo ciemno, w polu widzenia nie ma żywej duszy. Czuję dość wyraźny spadek w działaniu, jednak nadal jestem uśmiechnięty, jest mi ciepło a problemy zdają się nie istnieć. Powoli ogarnia mnie coraz większa senność i zadowolony zasypiam.
Następnego dnia wstałem wypoczęty i zadowolony z przeżycia. Było mi jednak trochę smutno, że ten stan minął, skończył się, odszedł. Przestrzegam zatem przed tą substancją - można się łatwo uzależnić psychicznie od szczęścia. Postanowiłem, że będę powtarzał to doświadczenie, jednak nie częściej niż raz w miesiącu, bowiem każdemu z nas należy się dzień relaksu, oderwania od życia i życiowych problemów, ta piękna chwila, w której po prostu odpoczywamy. Oksykodon z pewnością jest substancją, która może umilić nam ten czas odpoczynku, jednak na co dzień musimy po prostu stawiać czoła życiu, choćby było bardzo pod górkę - nikt nie mówił, że będzie łatwo. W tym oksykodon na pewno nam nie pomoże. Zatem tą substancję polecam do stosowania z rozwagą i z odpowiednimi przerwami, inaczej ona nas przyciągnie do siebie jak magnez i już nigdy nie puści. Do usłyszenia!
- 187938 odsłon
Odpowiedzi
Coś tam ostatnio pisałeś, że
Coś tam ostatnio pisałeś, że kończysz z opio, hehe... Dam Ci taką radę - zainwestuj w dentystę, póki jeszcze masz zęby i nie sprzedajesz zimą butów na dworcu za HIV'a.
To tylko sen samoświadomości.
Zęby mam w dobrym stanie, co
Zęby mam w dobrym stanie, co jakiś czas mam wizyty kontrolne u dentysty. Zarabiam dobre pieniądze jak na swój wiek, nie opuszczam się ani w nauce ani w pracy, co więcej - robiłem sobie niedawno różne badania - wyniki jak najbardziej w porządku. Wszystko jest dla ludzi z głową, nie moja wina, że są na tej stronie ludzie, którzy przez rok dzień w dzień walą po 300mg kody (żeby tylko 300mg) i jeszcze zapijają wódką. I nie ostatnio, tylko z pół roku temu to pisałem, pod wpływem impulsu bo miałem dość nieprzyjemne zejście po kodzie (problemy żołądkowe). Poza tym o jakim HIV'ie ty mówisz? Po leku z apteki? Żeby nie było, nie brałem nigdy żadnego opio, które nie pochodzi z apteki i nie mam zamiaru.
Spoko, spoko... "Ja jestem
Spoko, spoko... "Ja jestem inny"... Oby nie było tak, że ktoś Cię poczęstuje heroiną, która zgrzeje lepiej, niż te specyfiki z apteki. Naprawdę myślisz, że ludzie, którzy błagają o HIV (i zrobią wszystko dla opio), myśleli o sobie w ten sposób, że tak skończą?
Poczytaj sobie: https://neurogroove.info/trip/spowiadam-si-wam-z-kodeiny
https://neurogroove.info/trip/moja-heroina-25-lat-w-nalogu
Wielu bardzo inteligentnych ludzi się w to gówno wjebało (śmiem nawet twierdzić, że im człowiek inteligentniejszy, tym łatwiej mu się w to wjebać), a przecież widać gołym okiem, że głupi nie jesteś. Opio powoduje, że gnijesz od środka, a zęby wypadają bardzo szybciutko (możnaby rzec, że na początku tej drogi do nikąd). Najgorzej, że już nawet widząc, jak organizm obumiera, ludzie i tak nie potrafią przestać, bo skrętki i ból... i marzą tylko o tym ciepełku.
"Postanowiłem, że będę powtarzał to doświadczenie, jednak nie częściej niż raz w miesiącu..." - do czasu, aż to już nie będzie rekreacja, a mus. Przecież Ty już jesteś wjebany po uszy i im szybciej sobie to uświadomisz, tym lepiej dla Ciebie - zwiększysz swoje szanse z 0,0001% na kilka % na wydostanie się z tego łajna. Zastanów się nad tym. Źle Ci nie życzę. Po prostu znam wiele, zbyt wiele takich historii...
To tylko sen samoświadomości.
I czy fentanyl z apteki
I czy fentanyl z apteki rzeczywiście jest gorszym gównem od hery? (Nie mam zamiaru brać tego ani tego, zawsze zanim spróbuję substancji to badam wszelkie dostępne źródła na jej temat). Nie mówię o czystej heroinie, ale o tym gównie co lata po ulicach. Podobno czystą heroinę bardzo ciężko dostać i sam znam przypadek, gdzie chłopak dostał jakiś syf i się przekręcił na miejscu.
Tak, fentanyl jest dużo
Tak, fentanyl jest dużo gorszy od hery. Jest dużo mocniejszy, łatwiej go przedawkować, szybciej uzależnia i zabija. Nawet od kompotu.
To tylko sen samoświadomości.
Aha
Aha - w aptece jest jeszcze fentanyl - jeszcze gorsze gówno od hery. Czy biorąc kodę i tramal sądziłeś, że sięgniesz po oksykodon?
To tylko sen samoświadomości.
Chciałem wziąć oksykodon,
Chciałem wziąć oksykodon, byłem zupełnie świadomy tego co robię. Jestem wjebany po uszy biorąc kodeinę raz na 2 miesiące? I oksykodon raz w życiu? I tramal ostatni raz w styczniu? No skoro tak uważasz, to ja się spierał nie będę. Przecież wszystko wiesz lepiej, nawet mnie nie znając. Czytałem już dawno oba trip raporty, które mi wysłałeś i właśnie o takich ludziach mówiłem. I TAK, JESTEM KURWA INNY. Skoro znasz wiele takich historii, to bardzo polecam zmienić otoczenie. A i oczywista sprawa - gardzę ludźmi, którzy uciekają się do narkotyków gdy mają problemy i tu nie chodzi mi tylko o opio, a o wszystkie narkotyki. We wszystko można się wjebać.
A i żeby nie było, moje
A i żeby nie było, moje komentarze może brzmią jak spiny i wyrzuty, ale w rzeczywistości tak nie jest. Czytałem mnóstwo Twoich komentarzy i również uważam, że nie jesteś głupi i w wielu kwestiach masz rację. Nie zaprzeczę. Tylko naprawdę świat nie jest czarno-biały, na świecie jest ponad 7 mld ludzi i wierz mi.
Moje komenty też nierzadko
Moje komenty też nierzadko brzmią agresywnie, ale też nie ma w tym żadnych złych intencji.
Co do tych historii, to one dzieją się również dookoła Ciebie. Tylko mało kto się tym chwali. Ja widzę ludzi, a uwierz mi, że wszystko widać. Po oczach, po skórze, po zmienionych rysach, czy zdegradowanym nosie. Słychać w wypowiadanych słowach, czuć w wibracjach itd. Prowadzę z ludźmi zazwyczaj szczere rozmowy i dużo mi mówią.
Wiadomo, że jesteś inny, bo każdy jest inny, ale każdy taki sam. Te same instynkty, myślokształty itd.
Nie gardź nikim, bo Ci ludzie, którzy grzeją herę też myśleli, że są inni, że oni się nie wjebią. A często początkowo brali rzadziej, niż Ty.
To tylko sen samoświadomości.
Nie chodzi mi o ludzi, którzy
Nie chodzi mi o ludzi, którzy po prostu grzeją herę, tylko o takich, którzy grzeją herę żeby uciec od problemów życia codziennego. To jest ogromna różnica.
To jest tylko inne stadium.
To jest tylko inne stadium.
To tylko sen samoświadomości.
Nie róbcie z siebie narkomanów.
Opiaty uzależniają bardzo szybko, ale takie pierdolenie typu, że gość kilka razy wziął i już jest wjwbany po uszy jest tyle warte co gadanie, że jeśli ktoś kiedyś palił umrze na raka mając 2 kg smoły w płucach. Albo że "biorąc kodeinę sądziłeś, że sięgniesz po oksykodon?" Nie żeby coś, ale pogłądy się zmieniają i nie jest takie oczywiste co kupić kiedyś pomyślisz.
"Zbyteczność: był to jedyny związek jaki mógłbym ustalić pomiędzy tymi drzewami, ogrodzeniem, kamieniami (...) A ja wiotki, osłabiony sprośny, trawiący, chwiejący się od ponurych myśli - ja także byłem zbyteczny."
J.P Sartre "Mdłości"
*
*CO KIEDYŚ WYMYŚLISZ kurwa jebana autokorekta.
"Zbyteczność: był to jedyny związek jaki mógłbym ustalić pomiędzy tymi drzewami, ogrodzeniem, kamieniami (...) A ja wiotki, osłabiony sprośny, trawiący, chwiejący się od ponurych myśli - ja także byłem zbyteczny."
J.P Sartre "Mdłości"
Zgadzam się z tym, że opiaty
Zgadzam się z tym, że opiaty bardzo szybko uzależniają. I zgadzam się również z całą resztą Twojej wypowiedzi. Co do mnie - dużo bardziej wolę psychodeliczne i dysocjacyjne (tak się to odmienia?) tripy, jednak czasem zdarza się dzień (nieczęsto), że mam ochotę wyluzować przy opio, tak samo jak czasem mam ochotę wziąć dxm, a jeszcze innym razem lsd. Jedyne co biorę regularnie, to THC. Bez spiny oczywiście bo nie o to chodzi, ale naprawdę warto czasem spojrzeć trochę szerzej. Dbam o zdrowie (po zażyciu każdej substancji uzupełniam suplementy, regularnie się badam) , chodzę na siłownie, studiuję na jednej z najlepszych uczelni w kraju i zarabiam na siebie (od dwóch lat, czyli od początku studiów nie biorę z własnej woli pieniędzy od rodziców) i mam kobietę. Trochę mnie obraża stwierdzenie, że masz mnie (tu do Pana Szamana kieruję) za wjebanego po uszy ćpuna.
Ten wizerunek świetnej
Ten wizerunek świetnej uczelni/pracy/rodziny nic nie zmienia. Czytałeś te raporty, więc powinieneś to wiedzieć. Ja Cię nie chcę w żaden sposób obrazić, a jedynie zmusić do refleksji. Byś spojrzał z zewnątrz na siebie. To czy to zrobisz, to Twoja sprawa, ale tak będzie lepiej dla Ciebie. Jak to Chacken kiedyś napisał: "różowe okulary wręcz przykręcone do czaszki"... Apropo Chackena, to myślę, że mógłby Ci więcej na ten temat napisać, ale coś ostatnio tu nie zagląda...
To tylko sen samoświadomości.
Czytałem również komentarze
Czytałem również komentarze chackena. Z raportów wiem, że wizerunek uczelni czy pracy i rodziny nie musi nic zmieniać, ale właśnie - czytaliśmy te raporty. I kiedy zaczęło się pierdolić życie np autorowi 'Spowiadam się wam z kodeiny'? Gdy codziennie przez rok ładował co najmniej 2 paczki kodeiny. I teraz pytanie - czy człowiek ładujący codziennie fetę czy kwas czy dxm, nie skończyłby tak samo, podobnie lub nawet gorzej niż autor tego raportu? Ważna jest częstotliwość ćpania, ale najważniejsze jest podejście do narkotyków - należy sobie zadać pytanie w jakim celu się je bierze. Dla mnie nie są one ucieczką od życia czy sposobem na zlikwidowanie stresu - i właśnie między innymi to mnie różni od autora tego raportu. Gdy poprzednia dziewczyna mnie rzuciła, oczywiście - wpadłem w smutek, miałem wiele chujowych dni bo myślałem, że to będzie na całe życie, ale - nie kolorowałem ich narkotykami, tylko sam swoją świadomością i pracą nad sobą z tego wyszedłem. I tego się trzymam.
Jest pewien cholernie malutki
Jest pewien cholernie malutki procent ludzi, którzy się nie wpierdolą w opio próbując. Może i jest tak z Tobą - życzę Ci tego, ale takie myślenie, że tak jest na pewno jest bardzo naiwne. Zrozum, że zdecydowana większość tak myślała. A Ty masz już niejedną próbę za sobą. Opiaty/opioidy tłumią negatywne emocje tak, czy inaczej. Granica przekroczona, ścieżka wydeptana. Już znasz drogę na skróty.
Nie, to nie jest to samo, czy codziennie walisz fetę, czy wrzucasz kwasa, czy walisz herę. Różne są konsekwencje zdrowotne. Po kwasie ciało Ci nie zgnije, nie będzie skrętek, czy głodu. Nie okradniesz nikogo, ani nie zrobisz nikomu loda, by go zdobyć (obrazowy przykład, ale bywa i tak niestety), a po czasie i tak od niego odejdziesz i tak (na rzecz trzeźwości, lub lepszych psychedelików, lub innych substancji - np. koks, czy opio). To nie jest tak, że jak palę gandzie nałogowo i jest luz, to równie dobrze mogę codziennie grzać herę i też będzie luz.
To tylko sen samoświadomości.
"Postanowiłem, że będę
"Postanowiłem, że będę powtarzał to doświadczenie, ale nie częściej niż raz w miesiącu, bowiem każdemu z nas należy się dzień relaksu, oderwania od życia i życiowych problemów..."
Nie widzisz, jak sam się oszukujesz, twierdząc, że dla Ciebie nie jest to ucieczka od stresu i problemów?
To tylko sen samoświadomości.
"Oksykodon z pewnością jest
"Oksykodon z pewnością jest substancją, która może umilić nam ten czas odpoczynku, jednak na co dzień musimy po prostu stawiać czoła życiu, choćby było bardzo pod górkę - nikt nie mówił, że będzie łatwo. W tym oksykodon na pewno nam nie pomoże. Zatem tą substancję polecam do stosowania z rozwagą i z odpowiednimi przerwami, inaczej ona nas przyciągnie do siebie jak magnez i już nigdy nie puści" Tu chyba jest wszystko wyjaśnione. Jasne, że każdemu należy się taki dzień, oderwanie na jeden dzień nie jest równoznaczne z ucieczką. Na drugi dzień kończy się trip, a ja wracam do swoich obowiązków.
Jakoś nie widzę, żeby gość walący fetę dzień w dzień przez rok miał znacząco mniej problemów zdrowotnych niż ten co zarzuca kodeinę. Poza tym jak napisałem, że będę powtarzał to nie częściej niż raz w miesiącu, to znaczy, że max raz w miesiącu, czyli równie dobrze mogę w ciągu miesiąca wcale tego nie brać. Z kwasem mam podobne postanowienie, stymulantów już grubo ponad rok nie ruszam i już nie mam zamiaru. MJ to najlepsza używka dla mnie i jak już mówiłem - palę częściej. Moim zdaniem jazdy z każdym tzw twardym narkotykiem są balansowaniem na cienkiej linii. A nie mam poczucia, że jak nie przywalę czegoś, to będę się czuł chujowo. Możesz mi wierzyć lub nie, ale jakbym poczuł kiedykolwiek takie uczucie, to od razu bym zapisał się na terapię. A ludzie, którzy się w to wjebali, niestety zrobili to na własne życzenie bo kto myślący zarzuca dzień w dzień przez cały rok substancję o potencjale uzależniającym i do tego mającym tak negatywne skutki z perspektywy czasu? Ja na pewno nie. Nie brałem też narkotyków żeby lepiej mi się uczyło/pracowało, w przeciwieństwie do pana spowiadającego się z kodeiny. Oczywiście - jego raport mnie przestrzegł i nie zamierzam podzielać jego losu.
Klasyka.
Właśnie cały problem z opio jest taki, że praktycznie każdy mówił: "ja jestem inny. Nie biorę codziennie, żeby stłumić problemy i stres, tylko raz na jakiś czas, żeby się wyluzować", a 99% tych, co tak twierdzili, kończą tak, że nakurwiają codziennie. Taka to wredna grupa substancji - tak właśnie oszukuje użytkownika. Klasyka bracie, KLASYKA!
To tylko sen samoświadomości.
Poczytajcie sobie oxana
Poczytajcie sobie posty Oxana na forum. Moim zdaniem świetny chemik (też jestem chemikiem) i człowiek dużej wiedzy. Gdy na studiach przeprowadzał pierwsze 'niewinne' syntezy opioidów też uważał że jest inny i się nie uzależni. Początkowo rzadko używał. A skończył waląc dziennie wielokrotne dawki śmiertelne fentanylu i próbując anestetyków dla słoni. Po wielu, wielu latach nałogu wydaje się, że się uwolnił.
No przecież o tym tu piszę,
No przecież o tym tu piszę, że praktycznie każdy myślał na początku "ja jestem inny". Przecież nikt nie myślał sobie: "wezmę sobie opio i się uzależnię, i będę okradał rodzinę, skończę na dworcu i będę błagał o HIV'a", bo gdyby tak pomyślał, to następną zdrową myślą byłoby "a pierdolę. Nie wjebę się w takie gówno i nie spróbuję". Mechanizm jest tak prosty, że aż dziw bierze, że każdy następny, mając tyle przykładów i tak twierdzi "ja jestem inny".
Wystarczy świadomość, że nie jestem inny. Bo nie jestem!
Swoją drogą jest jedna opcja wyjścia z tego gówna, nawet po ciężkim wjebaniu - święta Iboga. Blokuje ona działanie receptorów opioidowych, ale to psychedelik o klasę potężniejszy od Ayahuasc'i i nie każdy przeżywa spotkanie z nią. Jest na mojej liście do spotkania (o ile roślina pozwoli).
To tylko sen samoświadomości.
Mnie Iboga nie zachwyciła ale
Mnie Iboga nie zachwyciła ale może dlatego, że robiłem food i czułem się jak gówno. O ile dobrze pamiętam jednorazowe wrzucenie większej ilości powoduje a'la ayahuascowy tripa. Z chęcią przeczytam tr jak się do niej odbierzesz.
Hehe, widzę, że jestem
Hehe, widzę, że jestem bardziej w tyle w stosunku do Ciebie, niż sądziłem;-) Oczywiście zdam relację z podróży, kiedy ta dojdzie do skutku.
To tylko sen samoświadomości.
*
Problem w tym, że nigdy nie wiadomo jak dokładnie dochodzi do uzależnienia. Ludzie biorący opio zwiększają dawki i częstotliwość, poświęcają coraz więcej dla ćpania, ale to i tak nie jest regułą.
"Zbyteczność: był to jedyny związek jaki mógłbym ustalić pomiędzy tymi drzewami, ogrodzeniem, kamieniami (...) A ja wiotki, osłabiony sprośny, trawiący, chwiejący się od ponurych myśli - ja także byłem zbyteczny."
J.P Sartre "Mdłości"
Niestety w przypadku opio to
Niestety w przypadku opio to jest regułą. (Chociaż zawsze może zdarzyć się wyjątek).
To tylko sen samoświadomości.
Sam byłem kilka lat temu
Sam byłem kilka lat temu uzależniony od opio (nie mówię że dalej nie jestem, ponieważ uzależnienie zostaje na całe życie). Ponad rok leciałem równo na coraz większych dawkach, zawaliłem pierwsze studia przez to, ale całkowicie mnie to nie obeszło (i tak te studia nie były szczytem moich ambicji i prędzej, czy później bym to zmienił).
Pewnego dnia wstałem rano i powiedziałem sobie: dosyć! Przecierpiałem skręta i przez kolejne dwa lata nie dotykałem opio w ogóle. W chwili obecnej, od trzech lat zażywam sporadycznie, z nieregularną częstotliwością. Czasem raz na miesiąc kilka miesięcy, ale czasem też zdarza się pare razy w tygodniu. Za każdym razem gdy czuję powrót uzależnienia, to że coraz bardziej myślę o opioidach to odpuszczam na jakiś czas.
Ale wydaje mi się, że gdyby nie paroletnia praktyka medytacyjna (w okresie poprzedzającym uzależnienie i po tym okresie) i mnogość pasji oraz zainteresowań, to bym płynął dalej. Za każdym razem przed wpadnięciem w ciąg broni mnie to, że nie chcę porzucać swojego dotychczasowego ja - pełnego pasji i chęci do życia. Wędrówki po górach, które tak ukochałem doświadczają wręcz mistycznych przeżyć.
Jednakże lubię ten stan i czasami pozwalam sobie na chwilę powrotu. Oczywiście nie twierdzę że jestem bezpieczny - bo nie jestem. Wszytsko się może kiedyś zmienić. Raz nabyte uzależnienie tkwi gdzieś w głębi jaźni i czeka przyczajone, aż powinie sie noga, by zaatakować z pełną siłą.
Święta prawda, że
Święta prawda, że uzależnienie zostaje na całe życie. Znam też parę osób, które wyrwały się z opio (konkretnie heroiny). Ale żeby o takim uwolnieniu mówić (w przypadku w zasadzie jakiegokolwiek uzależnienia) musi minąć minimum 7 lat. Ta magiczna (boska) liczba wynika z faktu, iż po siedmiu latach następuje całkowita wymiana synaps, (a więc nie ma już komórki w głowie, która pamięta stan - są tylko takie, które słyszały od innych komórek, jak to jest. Że się tak obrazowo wyrażę). (Dlatego też mówi się, że co 7 lat zmienia się charakter). Bardzo świadome podejście black_flame, ale jeszcze to nie etap uwolnienia, a raczej podejmowanych prób. Ostatnie zdanie w Twoim komencie wyraża sedno.
Alan Carr nazywał uzależnienie fizyczne mianem małego potworka wewnątrz brzucha. Psychiczne zaś określał wielkim potworem z tyłu głowy.
To tylko sen samoświadomości.
Zaglądać zaglądam ;)
Zaglądać zaglądam ale coraz mniej, co ogólnie jest dosyć dobrym objawem.
Pozdrawiam ;)
O KURWA ! Dawno nikt się nie
O KURWA ! Dawno nikt się nie wpierdolił w opio tutaj.
Witam w klubie, nie chcę mi się czytać wszystkich komentarzy ale z pierwsych zrozumiałem że uważasz że wszystko wporzo.
Spoko, do człowieka to że jest sięwjebanym potrafi dochodzic latami aż zauważy że kurwa coś jest nie tak bo ciulam codziennie 3x dziennie here.
Tak.... uzależnienie zauważa się na końcu drogi, wcześniej się nie wierzy nawet jak się ciula cały tydzień, tak to działa :P
No nic spierdoliłeś sobie właśnie życie. Możesz nie wierzyć.
Ale za 3-5 lat może wcześniej może później będziesz napierdalać jak pojebany.
Pisz że ściema... ale zauważ że to całe ~4 lata, 1460 dni... jak wytrwasz nie biorąc kodeiny i oksy te wszystkie dni to ok nie jesteś wjebany ale jak to się powtarza co miesiąc dwa to kurwa do zoba w APTEKOLANDI ;3
Pozdro kolega po fachu
Strony