4-ho-met 23mg. spełnienie psychodeliczne
detale
4-ho-met 23mg. spełnienie psychodeliczne
podobne
Autor: t90mek
14 marzec 2010r
20:15 Ze znajomymi (3+ja) wciągamy po ok. 23mg 4-HO-MET’a. Wchodzi powoli po jakichś 40min. Nieoczekiwanie do magicznego pokoju zawitali znajomi, spaleni. Z początku byłem niezadowolony, bałem się że podróż zmieni kierunek.
Zaczynają pojawiać się refleksy świetlne, błyski, falowanie tekstur, oddychanie otoczenia niesamowita ekstaza i śmiech. Ciało leciutkie, przyjemne, czy stoje, czy siedze, nie ważne, jest cudownie wygodnie. Halucynacje z minuty na minute przybierają na sile.
Później nachodzą fale „masakry” – kiedy to rzeczywistość przygniata psychikę. Miliardy myśli, genialnych, osobistych i ogólnych. Wgląd w psychikę nie tylko własną, ale każdej osoby w pokoju. Ich sytuacja, powody dla których tu są, motywacje, plany, to wszystko było dla mnie oczywistością, było doskonale zaplanowane przez wyższą świadomość. Niesamowita empatyczność. Rozpływam się w tym.
Przy wpatrywaniu się w punkt, pojawiają się wiry, wciągają i gniotą psychikę, mielą schematy, dają rozkosz istnienia. Znajomi zauważają że na zbyt długo się zawieszam. Radzą mi od czasu do czasu trzymać się halunów bardziej na zewnątrz, nie wgłębiając sie non stop. Substancja dziwnie jasna i leciutka. W każdej chwili da się ogarnąć, jednak po chwili już wciąga jakiś wir. Spalone osoby siedzą przy okrągłym stoliku, oglądają coś na laptopie. Zmieniają się w grzyby. Od tej pory jest to motyw przewodni, grzyby, grzyby i jeszcze raz grzyby. Ludzie dosadnie przypominają grzyby, tożto logiczne! To widać!
Niesamowita kolorystyka, jasność, monitor nadaje temat pokojowi, jak motyw w komórce. Rozprzestrzenia się na całą powierzchnie. Rośliny pojedyncze, a dają złudzenie dżungli.
Wychodzimy na dwór. Korytarz gnie się i płynie, buty dają niesamowitą wygodę. Na dworze... łzy radości się cisną. Ekstaza sięga zenitu... pada śnieg, ciemno, noc, reflektor nadaje blasku płatkom śniegu, tworzą one grubą warstwe szklistej wykładziny na mozaikowej kostce brukowej. Choinki ożywają, mają twarze, cieszą się naszym i wzajemnym sobie towarzystwem, dzicz. Istna, głęboka, fascynująca dzicz. Rzeka wylewa, rozpływa się na horyzont, efekty dźwiękowe niesamowite. W oddali słychać dzwonki rurkowe, te drewniane wieszane przy drzwiach. Wiatr przeszywa nas, pozbawia masy wnętrza, poczym pcha nas w odpowiednim kierunku. Kamienie, gałęzie, krzaki... nie było rzeczy w którą się to nie zmieniało. Znajomy skipuje papierosa, jego ręka odlatuje razem z iskierkami dalekooooooo
Lekko zmarzliśmy, wracamy do pokoju. Z początku zgryz, że ten kwadrat nas przygniata, ale siadamy. Nachodzi kolejna fala, poziomy wyzszy niższy, szerszy węższy, nie mają znaczenia, wszystko się miesza, ekstaza, lekkość ciała, poczucie jedności z wszystkim co jest, zero granic, jedność. Łazienka, jej esencja, biel z roślinami, falowanie kafelek, rozkosz, poczucie przebywania w Domu. W tym momencie nachodzi mnie refleksja, obawa że zostanie to taką zwykłą banią. Ide na kanape. Zamykam oczy, to bez różnicy.
Świat wewnątrz jest równie fascynujący, nawet bardziej rozbadźgany, pomieszany, zmiksowany, kolorowy i ekstatyczny. Ide w głąb... kim jestem? Kim jestem? Kim lub czym jest moje ja? – widzę mnóstwo grzybów, nasz pierwotny przodek. Nie to chce osiągnąć, idziemy dalej, poza materie, opuszczam ego... kim jestem? Ide głębiej, głębiej, głębiej... to nie ma końca... coraz grubsze powierzchnie mieszane, coraz bardziej jednolite, coraz mniej rozróżnienia, mijam pośrednie etapy, świadomości grupy mając w nie wgląd, począwszy od siebie, poprzez organizmy żywe, zwierzęta, rośliny, później materia, świat niematerialny... głębiej, kim jestem? Głębiej... pustka, dziwna, bo inna niż tą którą sobie wyobrażałem, ta pustka sięga wszystkich zmysłów, całej percepcji. Nicość, nie będąca swą nazwą. Wszechistnienie w każdym poziomie... moja świadomość pozbawiona bagażu osobowości zaczyna się rozpuszczać w owej pustce, boje się. Otwieram oczy, szok. Współtripowicze jakoś zmartwieni o mnie. Tętno rozpierdala gardziel. Próbuje ogarnąć. Jedyne co mi nachodzi do głowy to „to nie ma sensu”, na cokolwiek spojrzałem, cokolwiek określałem percepcją, nie miało sensu. Przecież to jedność, przecież to iluzja, istnieje tylko to ześrodkowanie, wszystko jest bez sensu... „to nie ma sensu”. Przyjaciele pytają o konkrety, co nie ma sensu, ale nie potrafię tego ogarnąć. Czuje sie zmiażdżony psychicznie, ego rozklekotane, w tym zwykłym świecie czuje sie rozregulowany
Staram się teraz trzymać myślami filmiku, nie myślałem że komp może być tak pomocny w uziemianiu. Dźwięki jednak się rozciągają znów po chwili i nie potrafię zrozumieć słów, nadchodzi fala, znów mnie wciąga, znów się wkręcam gdzieś.
Ogarniam po czasie. Staram się rozmawiać ze znajomymi. Chcąc odsunąc motyw grzybów, po chwili do mnie wraca pod postacią bajki „smerfy”. Inteligencja planująca przechytrzyła mój zamysł. Znów widze grzyby.
W między czasie jeszcze wychodzimy na zewnątrz. Po powrocie znów zapuszczam się w głąb, dalej i dalej... i więcej... świadomość rozpuszcza się po kawałku w pustce... dalszy opis nie ma sensu. Nie da się, nie potrafie.
Po powrocie znów efekt szoku. Zapuszczam się raz jeszcze... ten stan, to osiągalne w medytacji, to jest tuż obok, to nie jest daleko. Przebywając w tym stanie, w tej głębi, nie miało dla mnie znaczenia co działo się na powierzchni, czy wziąłbym, 30mg, czy 100mg... tylko powierzchnia była bardziej pogięta i zmieszana, tylko ego było bardziej zafascynowane, tylko zmysły bardziej nacieszone. W tej głebi nic sie nie zmienia. Pustka trwała. Istnienie, jedność, boskość... i TO...to coś, to Więcej...
Wracam, czuje neurony w mózgu, coś się dzieje, dziwne, Cholernie dziwne odczucie. Patrze na wszystko bezemocyjnie, widze na wylot, gierki emocjonalne, schematy myslowe wszystkich.
2:20 schodzi już całkiem. Choć nie do końca, nie śpie wcale już, leże i myśle. Uczucie odmienności towarzyszy cały następny dzień. Jeszcze widze niesamowite podobieństwo ludzi do grzybów. Zasypiam koło 20.30.
Obecnie głęboko ześrodkowany sie czuje. Jak w śnie nadal. Jestem świadomością, poza czasem i przestrzenią, moje ciało i świat sie wydarza przede mną, to teatrzyk, iluzja.
Starczy mi, mam dość psychodelii na długo, nie widze sensu, osiągnięte zostało jakieś apogenum. Dosć dragów, palenie zieleni straciło znaczenie, mam dość biegania za zaspokajaniem ego.
Ta substancja to POTĘŻNE narzędzie. Można ją wykorzystać na niesamowitą ilość sposobów, jej potencjał jest niewyczerpalny. TO było spełnienie moich marzeń. Niesamowita psychodela, z jedną nogą w tym zwykłym świecie, możliwość ogarnięcia się w mig, co dawało poczucie bezpieczeństwa.
Boje się opisywać dokładnie, boje się nazywać, porównywać, zachwycać słowami. Boje się, ze stanie się jak z tripraportem po kwasie. Po pewnym czasie, został tylko opis którego się trzymałem. Magia doświadczenia znikła i odezwała się teraz dopiero... Opis jest zaledwie ułamkiem procenta tego co się działo...tak, ułamkiem, z całą szczerością mogę tak powiedzieć.
Jednemu koledze weszło jak mi. Drugiemu słabiutko, trzeciemu jakby wcale (trzymał sie towarzystwa spalonego, może przegapił subtelny efekt?)
I jak już nieraz była o tym mowa, rozwój duchowy jest filarem pod podróż doskonałą.
Kwas mnie bardziej wyjebał na dłużej... ale wtedy brakło tego czegoś.
Z serdecznymi podziękowaniami dla przyjaciół współtripowiczów – wiecie bracia :)
(conieco mojego gaworzenia ;-] t90mek.blogspot.com)
- 77231 odsłon
Odpowiedzi
Kontakt
Autora tekstu uprzejmie prosze o kontakt pod numerem gg:11398011 lub mailem:dychu666@wp.pl
There is no dark side of the moon really, matter of fact it's all dark...
Ajjj....
Ajjj... aj bo tak czytelnego, spójnego i ciekawego trip raportu nie czytałem bardzo długo! Gratuluję pozytywnego przeżycia, pomysłu na opis i lekkości słowa! Chyba lepiej mahometa nie da się opisać!
Skorzystam i jedno pytanie do autora: która to była przygoda z mahometem?
Pytam bo sam wkrótce testuję i chcę wiedzieć, czy za pierwszym razem można się takich przeżyć spodziewać ;)
Wiele tego...
Mahomet po raz pierwszy :)
Mahomet po raz pierwszy :) ale moje odczucia z czasem sie bardzo zmieniły. Miedzy innymi nabrany dystans sprawił, że zapewne za jakiś czas znów spróbuje. Ale wtedy w lesie :)
pięknie, mógłbym to czytać
pięknie, mógłbym to czytać całymi dniami a i tak by mi się nie znudziło życzę ci dobrych podroży na rożnych substancjach i zdawanie relacji tak samo jak w tym zajebistym trip raporcie :)
Takie cuda po pierwszym razie?
Takie cuda po pierwszym razie? To przekonało mnie, że teraz pierwszy w kolejce jest mahomet. Na tle tych, które czytałem, bardzo "dobry" i przyjemny w czytaniu tr.
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
40mg
Podziwiam, że udało Ci się opisać coś nie do opisania :)
Polecam dawkować nawet po 40 mg :)
I'm a raver not a drug addict!
Mahomecie, mahomecie...
Trip report- Cudo, podczas czytania i sluchania Comy (Ekhart) podczas czytania aż literki zaczęły mi pływać- Świetny trip report.
Osobiście oczekuję, a raczej oczekiwałem na LSD, ale z tego co wyczytałem, to Mahomet będzie moim psychodelicznym nauczycielem, bo jest piękniejszy, mocniejszy, legalny i dosyć łatwo dostępny ;)
Jeszcze raz gratuluję Trip Reportu ;)
Gratuluję, jeszcze raz
Gratuluję, jeszcze raz gratuluję tego, co udało ci się doświadczyć i opisać. Mam teraz banan na ryju z tego powodu, ciesze się tym, co cie spotkało. Pisałeś o dotarciu do pustki, głębiej, głębiej... od dawna szukam czegoś takiego i (nie)stety mam do dyspozycji tylko dysocjanty (MXE)
Świetnie opisałeś 4-ho-met. Sam nie brałem nigdy, bo nie mam dostępu, ale na forum dużo czytałem i twój raport jest mega. Może kiedyś będzie mi dane i stanę z Mahometem twarzą w twarz.
Pozdrawiam, oby więcej takich głębokich tripów