drugi grzybowy trip, czyli ja to ty, ty to ja, wy to my...
drugi grzybowy trip, czyli ja to ty, ty to ja, wy to my...
podobne
S&S - Rok chyba 2002, niedługo po Pierwszym Grzybowym Tripie, ta sama jesień, choć już bardziej jesienna.. Akcja rozgrywa się na ostatnim piętrze domku braci K. Po pierwszym spotkaniu mam świetne nastawienie, spodziewam się znowu beki na maksa.. Występują: Ja,Lv,Ls,Kd,Km
Ilość - Po 50 sztuk na głowę, popite maślanką (moje ulubione połączenie)
Wiek i doświadczenie - każdy ok 20 lat, oraz podobne doświadczenia: Alkohol, MJ, haszysz, amfetamina, ecstasy, psilocybe semilanceata.
Lecimy!
Bracia K mieli wolną chatę, więc nie trzeba było długo czekać żeby powstał pomysł zgrzybienia się na tę okazję. Wszyscy byli bardzo chętni, jedynie Lv wciąż zadawał pytanie "Ale po co?", i wciąż był jakiś nie swój po poprzednim tripie. W końcu jednak stwierdził "Z drugiej strony dlaczego nie?" i tak oto zajadaliśmy powykręcane grzybki popijając maślanką. W oczekiwaniu na efekty grałem na kompie w gierkę, w której latało się po mieszkaniu mini samolotem, strzelało do mini czołgów i zbierało jakieś bonusy itp.. W pewnym momencie mocniej niż do tej pory wczułem się w owy samolocik, jakbym faktycznie leciał nim przez kolejne pomieszczenia budynku.. Grałem tak przez jakąś chwilę, aż w pewnym momencie przyszło to dziwne uczucie.. Tak jakby nagle cały sens latania tym samolocikiem zniknął, a ja kontynuując tę czynność zastanawiałem się co jest grane i co tak właściwie wyrabiam. [W tym momencie mała dygresja.. Jak piszę te słowa słucham sobie Aes Dana - Lysistrata z albumu Leylines, i moc tego tripa z 2002r. jest niemalże namacalna, więc gorąco polecam!]. Oderwałem się od kompa, spojrzałem po pokoju.. panował jakiś dziwny nastrój. Coś niewątpliwie wisiało w powietrzu, coś zbliżało się wielkimi krokami. Myśli kłębiły się w mojej głowie na tle wielkiego zaskoczenia, bo przecież poprzednio nic takiego nie było.. :/ Usiadłem na kanapie, tak jakby ta czynność miała to wszystko uspokoić, ale nic takiego nie nastąpiło. Widziałem, że na twarzach reszty malowała się ta sama dezorientacja, która wraz z narastającym tempem pędzących myśli zamieniała się w panikę.. Ktoś nagle wstał.. nie wytrzymał ciśnienia, "wyłączcie muzykę!" niemalże wykrzyczał, jakby miało to zatrzymać ten strumień, ten wodospad w głowie..
Ale on leciał dalej, coraz szybciej i szybciej. Teraz już wiedziałem dlaczego Lv siedział w tym barze taki cichy i zamyślony, i jakby potwierdzając to Lv powiedział "Już wiesz dlaczego w tym barze siedziałem tak cicho? Miałem to samo..". W jednej chwili poczułem jakby nastało coś nieodwracalnego, jakbym zaczął coś czego nie da się już powstrzymać. Drzwi zostały otwarte, a to co ujrzałem było w danym momencie przerażające. To wszystko jest snem.. nieskończoną halucynacją. Bezdenny chaos, którego nie mogłem ogarnąć. W pewnym momencie, padło pytanie "I co dalej? Czy to już tak nam zostanie? Zamkną nas w psychiatryku?". Odpowiedź Lv była na tę chwilę najcenniejsza - "Nie, jutro będziemy normalni..". Trzymałem się tego kurczowo, choć tak czy inaczej wiedziałem, że normalność nie istnieje, a to co czuję nie jest żadną halucynacją, bo nie o halucynacje tu chodziło. One były również, częściowo przegapione przez granie na kompie, a później przyćmione przez całą sytuację. Kolejna próba powrotu do "normalności" objawiła się w pytaniu "I co teraz? Trzeba się napić.. trzeba się napić herbaty!" Ls, który siedział naprzeciwko wziął w rękę kubek z herbatą stojący na stole, i podał mi go. Przechwyciłem go, choć zdałem sobie sprawę, że nie odezwałem się ani słowem. Pytam więc skąd wiedział, że chcę herbatę.. on na to, że nie wie. Idę do okna, zaczynam oglądać ten nowy, dziwny świat, który nie był tym samym w którym do tej pory żyłem. Ogródek nocą wyglądał tak mrocznie.. zacząłem jakby wysuwać się z okna, unosić się.. podziwiać wszystko z góry. Widziałem to bardzo wyraźnie.. Latałem tak przez jakiś czas, aż stwierdziłem, że trzeba już wracać. Mrugnięcie oczami, stoję przy oknie.. cały czas tu stałem.. ..a stałem? Nie ważne, nie doszukuj się sensownego wytłumaczenia.. hehe sens.. nic nie ma sensu, dopóki sami go sobie nie stworzymy. Uspokoiliśmy się trochę, bawiąc się codziennymi przedmiotami, które nabrały nowego znaczenia, a może straciły doszczętnie jakiekolwiek.. Uświadomiłem sobie, jak bardzo nie doceniam swojego życia, jakim jest misternym tworem, a ja przechodzę obok niego taki nieczuły, tak obojętny. Po kolejnych nieskończonych ilościach przemyśleń, wniosków i informacji pędzących z prędkością światła, położyliśmy się spać.. co nie do końca się udało ;) Trwałem w stanie półsnu, wizje krasnoludów, fraktale, i lecąca cicho w tle muzyka [Infected Mushroom - Converting Vegeterians] było czymś na styl jakiegoś szamańskiego rytuału, który trwał i trwał bez końca. Dopiero nad ranem, gdy już świtało, udało mi się zasnąć, i uspokoić umysł po nieznanym dotąd stanie wzburzenia.
Podsumowując, działanie grzybów za pierwszym razem nie miało wiele wspólnego z tym drugim, a dawka nie różniła się znacząco, zaledwie 10 sztuk różnicy. Pokazuje to jak wiele zależy od czynników, których nie jesteśmy w stanie kontrolować czy przewidzieć. Od tamtej pory, zaczęły się moje eksploracje tego nieznanego mi dotąd terenu, które jak się później okazało, w niedługim czasie doprowadziły mnie do Istoty Wszechrzeczy.. ale o tym w kolejnym TRze ;)
- 24574 odsłony
Odpowiedzi
to czekam na trzeci, bo z
to czekam na trzeci, bo z pierwszych dwóch właściwie nic nie wynika
Już tu mnie nie będzie. Perm log out.
:)
Tzn jesli liczysz na to, ze za pomoca slow mozna przekazac co przezylo sie na grzybach, to chyba musze Cie rozczarowac. Pewne rzeczy po prostu wykraczaja poza ramy przekazu slownego.. Oczywiscie mozna opisac halucynacje czy niektore mysli, ale to zaledwie wierzcholek gory, ktora w dol nie ma konca.. Mysle jednak, ze osoby, ktore TO przezyly, wiedza doskonale o co chodzi i zachecam do jakichkolwiek form potwierdzenia tego co mowie :)
"Chaos nie daje odpowiedzi, nie ma celu. Jest tym, czym jest, i to wystarcza" Paul Kemp
ja przeżyłem TO. Nie chodzi
ja przeżyłem TO. Nie chodzi mi o opis wizji(to nie są halucynacje), ale o pewne sedno.
Cały TR to sedno liźnięcia tryptaminowej rzeczywistości. Liźnięcia.
Zawarto ogólniki, brak mi pewnych choć trochę rozjaśniających konkretów.
Grzyby najpierw zburzyły mój światopogląd, po to bym zadając se pytania, mógł go odbudować. WSZYSTKO stało się TYM JEDNYM i OCZYWISTYM.
Zobaczymy jaki jest trzeci TR.
Grzyby reprezentują w naszym wymiarze ponadwymiarową inteligencję, sieć kosmicznej relacji, komunikacji, pokazują czym jest jaźń, która jest wszelką rzeczywistością i każdym z nas.
Już tu mnie nie będzie. Perm log out.
Masz racje, że znów mądrkuje.
Masz racje, że znów mądrkuje. Przepraszam.
Hm... Po prostu brakuje mi tu jakiegoś przesłania. Nie jest prawdą, że psylocybina nie ma nic wspólnego ze słowami. Ma wiele.
Pozwala wiele ująć w słowa. Może to bardziej my jesteśmy narzędziem w rękach grzybów, niż grzyby w naszych. Z pewnością to kminisz.
Wiele po nich przeżyłem. Choć przeżycie było, hm... czymś OSTATECZNYM, indukuje ono nieskończoną liczbę słów. Mógłbym o tym gadać, gadać, gadać. Jasne, że wszystkiego bym nie przekazał. Ale zawsze coś. Nie oddał bym sedna procesu, ale końcowe prawdy są bardzo proste, łatwe do ujęcia, choć dla wielu nieracjonalne.
Powiedziały Ci, czym są fraktalne wizje?
Z mojego opisu wiele wynika: żem jest pyszałek - egocentryk. Że można to sobie uświadomić, ble, ble, ble...
Czekam na 3-ci trip raport, bo wiem, co potrafi przekazać psylocybina i licze, że w końcu zobacze w twoim opisie coś autentycznie panwymiarowego. W moim TR po DXM absolutnie tego nie ma.
Równierz pozdrawiam
Już tu mnie nie będzie. Perm log out.
he
Masz racje, że znów mądrkuje. Przepraszam.
Hm... Po prostu brakuje mi tu jakiegoś przesłania. Nie jest prawdą, że psylocybina nie ma nic wspólnego ze słowami. Ma wiele.
Pozwala wiele ująć w słowa. Może to bardziej my jesteśmy narzędziem w rękach grzybów, niż grzyby w naszych. Z pewnością to kminisz.
Wiele po nich przeżyłem. Choć przeżycie było, hm... czymś OSTATECZNYM, indukuje ono nieskończoną liczbę słów. Mógłbym o tym gadać, gadać, gadać. Jasne, że wszystkiego bym nie przekazał. Ale zawsze coś. Nie oddał bym sedna procesu, ale końcowe prawdy są bardzo proste, łatwe do ujęcia, choć dla wielu nieracjonalne.
Powiedziały Ci, czym są fraktalne wizje?
Z mojego opisu wiele wynika: żem jest pyszałek - egocentryk. Że można to sobie uświadomić, ble, ble, ble...
Czekam na 3-ci trip raport, bo wiem, co potrafi przekazać psylocybina i licze, że w końcu zobacze w twoim opisie coś autentycznie panwymiarowego. W moim TR po DXM absolutnie tego nie ma.
Równierz pozdrawiam
Już tu mnie nie będzie. Perm log out.