pomaturalny badtrip / by hitori
detale
raporty vart
- Zniesmaczony? hm? / by MeneVes
- Intelektualny orgazm / by Newbe
- Dzień w świetle i śniegu / by Pokolenie Ł.K.
- po raz pierwszy? sprzedane! / by elmo
- Pomaturalny BadTrip / by Hitori
- W 20 sekund do prawdziwego świata... / by Mr.Blond
- Dziki lot przez bramy rzeczywistośći i pocięty film / by electrofreak
- Subtelny lot w przestworza i rozpuszczanie się ego / by nautic
- Pierwsze spotkanie z ekstraktem z Salvii x20 / by Pan Piotr
- Szkoła życia z Szałwią / by altWET
pomaturalny badtrip / by hitori
podobne
Autor: Hitori
S&S: Sam w nocy w pokoju, Zdałem akurat ostatnią maturę
Doświadczenie: chyba duże, nie chce mi się pisać
Terry Pratchett, brytyjski pisarz fantasy w swych dziełach stworzył Świat Dysku. Jest to metaforyczny świat, który dotyka naszych problemów, które są otoczone przykrywką świata fantasy. Jednym z moich ulubionych motywów ze Świata Dysku jest podejście ludzi do bogów (chodzi o politeizm typu Antycznej Grecji). Nikt nie neguje istnienia bogów; bo to przecież tak jakby negować istnienie deszczu czy kosiarek do trawy. Wiadomo ze Bogowie istnieją, nie są wszakże niczym niesamowitym. Owszem opłaca się oddawać im cześć, gdyż można oberwać z pioruna. W miejscu gdzie stał heretyk pozostają tylko spopielone sandały. To takie tylko wyjaśnienie do właściwego opisu (very bad) tripa.
W nocy ze środy na czwartek (14/15maja) zdecydowałem się zjeść troszkę tabletek na kaszel w celu rozluźnienia organizmu przed spaleniem Ekstraktu Salvii Divinorum x15- prezenciku za akcje OpenSalvia. Pojęcie "troszkę" jest względne jeśli chodzi o Dekstrometorfan; gdyż to o nim mowa. Skończyło się na 60 tabletkach tj. 900mg rozłożone w czasie 7 godzin. Zacząłem szamać o 17.00 a palenie Salvii miało miejsce o 3.00 nad ranem, więc wrzucam ten trip w kategorię Salviową, tym bardziej że o nią mi chodzi we wnioskach.
Zapomnijmy więc o DXM a skupmy się na wystroju pokoju tej nocy. Jest to istotne z uwagi na dalszą cześć tripraportu. Pokój był jak po przejściu Deksowego tornada - to mniej ważne. Nad biurkiem mam lampkę. Z powodu rzekomych przymrozków postawiłem tam na noc moją roślinę - Szałwię. Ma około 50cm razem z doniczką. Lampka była jedynym źródłem światła które padało na Szałwię jak na Świętość na ołtarzu.
Zapaliłem Lampkę żebym widział co palę. Zapaliłem ekstrakt x15 żebym widział inne oblicze mojego pokoju, to które mnie nigdy nie nudzi. Rozluźnione Deksem ciało nie protestowało z powodu dymu Lady SD. Żadnych dreszczy czy drgawek jak to czasem mam przy większych ilościach. Wszystkie urządzenia elektroniczne były wyłączone aby zapewnić mi idealną ciszę. Wypuściłem dym z płuc.
Położyłem się, zamknąłem (chyba) oczy i ujrzałem wizję świata jak z matrixa. Fabryki tworzące z ludzi przedmioty codziennego użytku. Duże przedmioty. Widziałem jakby taśmę produkcyjną robiąca z ludzi coś na kształt długopisów. Zniewolona ludzka rasa zdegradowana do postaci przedmiotów. Przez chwilę wydawało mi się to śmieszne. Nagle zdałem sobie sprawę że Te istoty (Może to salvia) chcą zrobić ze mnie taką "hopkę" do swojego skejtparku. Rozumiecie, taką przeszkodę po której skejci skaczą na deskach. Leżałem przy ścianie i czułem że oni są tuż za nią, ale nie stanowi ona dla nich żadnej przeszkody.
Usiadłem przerażony na skraju łóżka bo czułem że zginam się na kształt tej "hopki". Umysł porażony Salvią był praktycznie bezbronny a znieczulone ciało go słuchało. Wstałem i spojrzałem na pokój. Cały falował jakby był pod wodą. Jakieś smugi wyginały mi przestrzeń, coś latało po pokoju, to czuło się w powietrzu. Myślę że tylko salvionauci będą potrafili zrozumieć o co mi chodzi bo ja sam nie wiem jak to opisać.
Nagle usłyszałem Kobiecy głos szepczący mi coś do ucha. Może nie tyle do ucha bo on był w mojej głowie. Nie pamiętam dokładnie słów lecz Głos nakłaniał mnie abym pobiegł do pokoju mamy (o 3.00 w nocy) i poprosił ją o telefon na pogotowie bo nie dam rady samemu. Na szczęście jestem doświadczony w obcowaniu z Sally D. Więc dałem sobie radę. Myślę tylko że złą rzeczą jest to że każdy dzieciak może to sobie kupić i palić. Gdyby jakiś małolat się zjarał a Ona kazałaby mu skoczył z okna? Wole nie myśleć. W USA jeden dzieciak popełnił samobójstwo z powodu Salvii. W każdym razie powiedziałem na głos moje wyraźne:
"Wypierdalaj"!!
Słowa moje względem ducha Salvi były stanowcze lecz spokojne. Zero paniki. Położyłem się na łóżko ale trochę żal mi było że obrażam "święte ziele". Zacząłem mówić do ducha salvii że wcale nie neguję jego istnienia. Że traktuję go w taki pratchettowski sposób - tak jak to opisane jest we wstępie tego tripa. Nie ma sensu negować siły Salvii, ale żeby w nią wierzyć to już przesada. Spojrzałem na biurko. Oświetlona Roślina, która tam stała wyglądała porażająco. Całe światło padało właśnie na nią. Mój umysł zniekształcony działaniem Salvinorinu uległ zachwytowi.
I Znów widziałem wizje fabryk, gdzie przerabia się ludzi na przedmioty domowego użytku. Zacząłem mówić, dość głośno do rośliny na biurku (wiem to żałosne)
-"Zgaś to światło!" Kobiecy głos coś mi odpowiedział ale nie dało się rozróżnić słów.
-"Zgaś to światło ty kurewska psychodeliczna pizdo. Gówno z ciebie a nie roślina psychodeliczna. Jesteś zjebana. Ty kurwo. Dobra uwierzę w ciebie jeśli zgaśnie światło. Jeśli jesteś prawdziwa to zgaś to jebane światło bo chce iść spać!"
Oczywiście nic się nie stało. Położyłem się a za chwilę ocknąłem i myślałem że to tylko sen... Nie mogłem uwierzyć że to mogło być naprawdę. Ja miałbym kłócić się z pierdolonym krzakiem. Ale jednak. Na taborecie leżała wbita lufka i zapalniczka. Lufka wciąż się tliła więc nie mogłem długo być w transie. Pomyślałem czy to grzech żeby obrażać "święte ziele" (?)
Postanowiłem przeprowadzić ostateczną próbę- spalę lufkę do końca a jeśli ona mam moc to ukaże mnie ona! Zapaliłem znów tą X15 i w tym momencie przewróciła się taka kibicowska trąbka która stała obok łóżka; musiałem ją trącić noga czy coś.
Przestraszyłem się mocno. Pomyślałem o filmie "Pokój 1408". Ci którzy wiedzą o co chodzi powinni skumać ogrom mojego strachu. Film ten opowiada o kolesiu który w hotelowym pokoju miał tak silną złą jazdę- coś w stylu szałwiowo-deksowa-kwasowego badtripa który trwa godzinami. Koleś był tak zorany że podpalił pokój i zginął w nim.
Zacząłem myśleć o tym chłopaku w USA który się zabił, pisząc w liscie pożegnalnym ze to przez salvie. Zacząłem pisac SMS'a do osoby od której kupiłem Salvie (co o tym mysli) Po chwili się opanowałem. Miałem w ręku latarkę, cienie w pokoju były megazajebiste. Ale trochę jeszcze straszne. Po chwili mi przeszło. Wygrałem próbę, nie boję się Salvi.
Myślę tylko że w końcu ktoś odjebie po niej taki przypał że będzie o tym głośno w mediach. Nie powinniśmy propagować salvii wśród młodzieży. Powinniśmy Ją traktować jak coś tajemnego. Nie wtajemniczać przypadkowych osób.
- 16033 odsłony
Odpowiedzi
Hitor Kłitor
Hah no toś sie pobawił z szałwią :-P Dobrze że nie zacząłeś jej jarać dezodorantem i zapalniczką :D Ale to już inna bieluniowa historia...
Hahaha!
Dezodorantem i zapalniczka? hahahah, dobre! :)
"Chaos nie daje odpowiedzi, nie ma celu. Jest tym, czym jest, i to wystarcza" Paul Kemp