Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

zło lasu

detale

raporty comandos

zło lasu

Set & Settings: środek października 2009r, obrzeża lasu, jakieś 200m od mojego domu (wieś), pochmurna pogoda, zapowiadało się na deszcz, ostatnie grzybienie w tym roku, oczekiwałem pięknego tripa na zakończenie sezonu

Wiek: 18 lat

Doświadczenie: Marihuana, Haszysz, łysiczka Lancetowata, Benzydamina, Kodeina, Tramadol, Dekstrometorfan, Gałka Muszkatołowa, Szałwia Wieszcza, Sałata Jadowita, Efedryna, Aviomarin, Alkohol, BZP/TFMPP.. Więcej grzechów nie pamiętam..

ilość: około 80 Polskich łysiczek prosto z łąki

Czas Przyjęcia: około 12:00

Był pochmurny, ponury jesienny dzień, zapowiadało się na deszcz, w zasadzie to padało od tygodnia przez co wiedziałem, że będą grzyby, minęły z 2 tygodnie od czasu kiedy ostatnio grzybiłem, nie wspominałem zbyt miło ostatniego grzybienia, nikomu nie życzę spotkania rodziny zbierającej grzyby w czasie gdy my przeżywamy jednego z najostrzejszych tripów grzybowych w życiu...

Od rana czułem chęć zgrzybienia się, nic nie jadłem gdyż na pusty żołądek grzyby mi się szybciej ładują, może się to wydawać dziwne ale jak nic nie jem to mi faza wchodzi po około godzinie a jak coś zjem to po 3h+ . Udałem się więc do lasu w celu zgrzybienia, poszperałem z 30 minut w trawie i znalazłem łącznie około 80 łysiczek, zaznaczam, że w tym roku waliłem zawsze po 30 i o dziwo było za każdym razem ostro..

Była godzina 12:00 kiedy skończyłem zajadać pyszne kwaśne grzyby, stwierdziłem, że jeszcze udam się na trochę do domu w końcu trzeba trochę poczekać na fazę, posiedziałem z 30minut przed kompem, pisząc na gg, stwierdziłem, że czas udać się na miejscówkę, chwyciłem za rower i udałem się z 4km w głąb lasu, jadąc tak rowerem czułem, że grzyby zaczynają się ładować, poczułem charakterystyczne łaskotanie w brzuchu, kiedy byłem już prawie u celu (ambona myśliwska http://i.pbase.com/o6/15/412015/1/70521423.jUJc8Ann.IMG_4091.jpg) zaczął padać deszcz, nie sprzyjało to zbytnio miłej bombce, wszedłem na ambonę chroniąc się w ten sposób przed deszczem i to tu zaczyna się właściwie trip..

Pierwszy raz w życiu czułem się tak psychodelicznie zgrzybiony, bad trip wisiał w powietrzu, na co bym nie spojrzał wydawało mi się, że to żyje, wszystko falowało i przyjmowało szaro czerwone barwy, po chwili uświadomiłem sobie, że nie ogarniam fazy, nigdy wcześniej to określenie nie było dla mnie aż tak prawdziwe, wszystko wymyka się spod kontroli, było mi niewygodnie zarówno fizycznie jak i psychicznie, czułem się jak pacjent szpitala psychiatrycznego, nic nie było takie jak w rzeczywistości, dało się poczuć wszechogarniającą panikę strach i smutek, postanowiłem zejść z ambony i udać się w głąb lasu, był to jak się później okazało zły pomysł, gdy tylko zszedłem stanąłem w miejscu zadając sobie jedno pytanie, co dalej?! Czułem jakbym był na końcu życia i jakby nic więcej nie mogło się wydarzyć, wszystko powodowało ogromny dyskomfort psychiczny, każde drzewo każdy liść, każdy ruch...czułem, że las żyje i chce mnie zjeść, chciałem płakać ale wiedziałem, że to nic nie da i na pewno przez to poczuł bym się jeszcze gorzej.

Czułem, że umieram, że całe ciało mi się psuje, chciałem wymiotować ale nie mogłem. najgorszy kac, najgorsza zwała, najgorsza choroba wg tego co wtedy czułem było niczym..Postanowiłem coś zrobić, wziąłem rower i zacząłem podążać w kierunku domu, a ściślej innej patrolki bo w takim stanie nie mógłbym się pokazać w domu. Prowadząc rower czułem się okropnie, dźwięk skrzypiącego koła od roweru powodował u mnie paranoje, chciałem zostawić go w lesie i wrócić po niego następnego dnia żeby tylko nie słuchać tego dźwięku, stanąłem na rozdrożu i zauważyłem, że w oddali są jacyś ludzie, do tej pory nie wiem czy to była prawda czy halucynacja, szedłem drogą podobną do tej

http://www.apsoft.com.pl/cp/52n23e/przez_las.JPG tyle, że była znacznie bardziej zarośnięta, musiałem się przedzierać przez zarośla, faza nie puszczała ani trochę, chciałem żeby się to już skończyło, ale wiedziałem że potrwa to jeszcze bardzo długo, minęło może 15 minut od wejścia fazy..

Towarzyszyło mi uczucie, że wszyscy ludzie wiedzą, że jestem naćpany. Chciało mi się spać, czułem się strasznie zmęczony jakbym rozładował tira z węglem, myślałem żeby rzucić się w krzaki ale oczywiście przewidziałem, że pociągnie to za sobą kilka nowych paranoi, wsiadłem na rower i próbowałem jechać, potem znowu prowadzić i tak na zmianę, w końcu usiadłem na jakimś ściętym drzewie, posiedziałem tak jakiś czas i poczułem się trochę lepiej, chociaż odurzenie trwało w najlepsze, dotarłem w końcu do celu tzn ambony nr2, usiadłem, zamknąłem oczy i podziwiałem kolorowe cev`y. Poczułem się jakby lżej na psychice, minęła z godzina od kiedy weszła faza, na siłę próbowałem myśleć o miłych rzeczach, co jak się okazało przynosiło rezultaty.

Zauważyłem u siebie bardzo ciekawą przypadłość a mianowicie ziewałem praktycznie cały czas z 4x w ciągu 10sekund! i tak cały czas, było to dosyć przyjemne, trip obierał powoli dobry kierunek, Bad Trip przeistaczał się w miłą podróż, gdyby nie deszcz i chłód było by na prawdę bardzo dobrze i przyjemnie :) a tak to było po prostu dobrze, czułem się jak dziecko, które się przewróciło i zdarło kolano a mama dała mu cukierka na pocieszenie :) czym dłużej tak siedziałem tym było przyjemniej, ziewanie towarzyszyło mi cały czas, myślałem o najlepszych chwilach mojego życia, wszystko nabierało pięknych barw, czułem się jak nowo narodzony.

Postanowiłem wrócić już do domu minęły gdzieś z 3h od wejścia grzybów, szedłem prowadząc rower z bananem na twarzy, kompletne przeciwieństwo tego co było na początku podróży, największy bad trip zamienił się w przecudowną podróż, czułem się uleczony i szczęśliwy, przyjąłem to jak nagrodę pocieszenia :) w domu po prostu usiadłem przed TV i po około godzinie odurzenie całkowicie ustało :) mocno i szybko, trochę dziwne bo po 30 grzybach przeważnie 6h mam tripa :P

Podróż tą ogólnie uważam za udaną, dowiedziałem się co to prawdziwy bad trip, i że jedzenie 200 grzybów to nie jest jednak dobry pomysł...Na szczęście na koniec faza była przyjemna :) Jak dla mnie to piękne zakończenie Sezonu Grzybowego 2009 :D

Ocena: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media