lsd- moje trudne pytanie
detale
raporty hoffmanka785
lsd- moje trudne pytanie
podobne
Spokojne popołudnie, zarezerwowane na mój "mały" seans ze znaczkiem pod językiem..
Zaznaczam, że LSD zawsze traktowałam zawsze z szacunkiem i niezmiernie cieszyłam się, że tym razem sama go wypróbuję i dziękuję mojemu dostawcy. Do tego ciągle poszukiwałam swojej drogi, byłam pełna rozsterek, niepogodzona z wewnętrznym JA, otoczeniem i tęskniąca za prawdą, ważne pytania wręczm mnie przygniatały. Nastawiłam się twórczo.
Do sedna, aplikuję - po 1h zaczynają się efekty, falujące otoczenie - na początku jeden element, ściana, którą ostatnio pomalowałam, pojawiają się fraktale, cudeńka pulsujące jakby wydostające się ze ścian. Byłam rozluźniona, ale dziwny ucisk w potylicy i ciężki oddech. Leżałam w przemiłym fotelu i nagle pokój wydał mi się czysty, wręcz sterylny, meble jakby jaśniejsze, takie spokojne i ja taka zadowolona z mojego pokoju, wydawał mi sie (ja to czułam, on był) taki idealny, bliższy mi. Zdziwiłam się, myślałam że to tyle, dam radę wcale mnie to nie przytłacza, wstałam i przeglądam się w lustrze. Zniekształcenie trwa, uczucia mi uciekają, nagle czuję je w 1 spojrzeniu na siebie w odbiciu - miłość do siebie i tego świata. Spojrzałam na ukochane książki, DeMello, Zafon, Traicy, Robbins, notatki studiowe.. hę o co za zbieg... Main SorgenKind, to ostatnie miałam wydrukowane z pdfa, poczułam zapach papieru, pozakreślane zdania. Momentalnie poczułam ogrom energii, jeszcze większa miłość i zrozumienie, zapach był coraz mocniejszy czułam go, natrętnie wchłaniany przez mój nos, tylko tyle mogłam zrobić siedząc na podłodze patrzyłam na swoje odbicie, czułam że jestem blisko i zrobiło mi się ogromnie smutno, jestem tu sama.. tyle radości się marnuję, dlaczego to wszystko dla mnie? Chcę dać to komuś, dać siebie, nawet całą i moje lekcje i wszystko co potrafię i najepsze co we mnie, ogromna chęć dawania a ja tu sama. Samochód przjechał za oknem, wszystko się zmieniło. Ogrom dźwięków i dobrych istot (były to małe dusze, dobre i życzliwe istnienia do których zawsze się zwracałam - fak, przypomniałam sobie, że czasem gadałam na głos lub w myślach jakby do kogoś - to właśnie do nich najwyraźniej) one odwróciły się, zostałam naga, ale neutralna nie-bezradna, raczej czysta, samodzielna. Chciałam gdzieś iść, żeby ktoś mnie poprowadził, brakowało mi tego jak cholera, do dziś się wkurzam na tą myśl.
Tańczące wzorki z obrazu(brązowe tło i jakieś postaci, zwierzęta jakby cienie w kolorze czarnym) wyglądały jak rytualne plemienne harce po ayahuasce albo yopo, stałam z nimi, ale byłam za wielka, cały czas z boku, nie ten trans. Chciałam tańczyć razem z nimi. Minęły chyba z 2-3h ja dalej na podłodze, przeraża mnie dzikość moich pragnień, za ciężka za bardzo z boku. Dość tego, muszę wstać (na tę myśl miałam wpływ, była taka wymuszona), a było to wyzwanie bo byłam spocona, jakby wryta w tą podłogę. Zmieniam piosenki na moje ulubione Indios Bravos, strzał nowych doznań, inne kolory, z ekranu wylał się na mnie głos, dosłownie czułam go na ciele, uwolniłam się bo "głowa" z ekranu mnie oświeciła. KOlory skakały po oknie, koniec z pierodłami, żadnych spraw doczsenych, tylko moje wnętrze. Zapisałam sobie na wielkiej tablicy pytanie..
"W jakim celu zostałam stworzona i czego w życiu chcę - przecież przyszłaś na świat w konretnym wielkim celu - jakim?", z dzisiejszej prespektywy tak jaby kiedyś myślałam o tym, ale nie pamiętam dokładnie. Takie pytanie samo mnie zdziwiło, od tej pory w tripie zaczęłąm obserwować swoje myśli, wcześniej potrafiłam to robić za pomocą relaksacji i transów.
Tego nie da się opisać, jestem przytomna i mam pełną świadomość, miłość dalej mi towarzyszy, płynie strumieniami, ale teraz dociera do mnie także gorąca MOC, promieniuje we mnie jak w superwoman, unoszę się i czuję jedność z JA, nie ma ego. Ja jestem wszystkim nie ma ciała, nie mam emocji nie ma ani złego ani dobrego, badam i śnię o sobie w przeszłości i przyszłości. Czas płynie szybko (4h może 4,5) odkrywam potencjał, mam ostrość myślenia, łapie każdy bodzieć, a wyjątkowo zapachy. Zniekształcony kalendarz wydaje się taki brudny, wielki i muszę z nim popłynąć, idę razem z jego tempem, powoli wchodzę i przyśpieszam, starzeje się i jestem szczęśliwa bo błogie uczucie że zawsze jest ktoś ze mną jest we mnie. Pomagam, godzę i łagodzę spory. Daję radę, ba nawet ulepszam rzeczywistość, naprawiam zło, bo go nie widzę - powiększam tylko to co jasne i proste, zło i brud znika. Kocham to robić, ale smutek innych nawet nie trafia do mnie, jestem taka silna? Bliskość i empatia tak wielka, że chcę się tym dzielić. To wyczerpujące, ale akumulatory ładują mi sie same, ta energia do mnie wraca i strumień narasta, jestem gorąca, spocona ale mocna, każdy najdrobniejszy promień smutku i żalu spływa po mnie i nie trafia do wnętrza, mam tarczę. Uczucia odpływają, wiem że szukać będę od tej pory na nrawdę. Zasypiam, nawet nie wiem kiedy...
Taki opis to namiastka przeżyć, najważniejsze, że chciałam się skupić na sobie, żadne jaja z innymi tylko na poszukiwaniu siebie. Myślę, że powinno się wykorzystywać LSD-25 do badania pokładów podśiwadomości i nadświadomości, to potężne narzędzie w rękach głupkowatych niekiedy żądnych tripów i sripów dzieciaków, płytkich eksperymentatorów przypałowców. Albert Hoffman niestety nie walczył o taki obrót spraw. Niech każdy bierze jednak z darów to co sam udźwignie. Z głową i bez mieszania.
peace, badajcie siebie i rozwijajcie się - z dala od zastępowania sobie tym jakieś części życia !
peace again!
- 12128 odsłon
Odpowiedzi
Niezły raporcik
Badania własnej psychy nigdy dość :) To jak labirytnt, który cały czas się rozrasta.
https://youtu.be/0_h4wFXMazk