kodeina do tańca, czyli aktywność fizyczna po opiatach.
detale
raporty krystynapawlowicz
kodeina do tańca, czyli aktywność fizyczna po opiatach.
podobne
Na początku autorka chciałaby przestrzec – jeżeli nigdy nie brałeś opiatów, to nie zaczynaj. Ten raport nie jest zachętą! To, że ja nauczyłam się sportowo brać opiaty nie znaczy, że ty też będziesz umiał. W najgorszym wypadku doszczętnie zniszczysz sobie życie, jak ja kiedyś...
Raport ma na celu poruszenie tematu, który często jest wyśmiewany, kiedy się go w ogóle zaczyna, a mianowicie imprezowego zastosowania opiatów. Nie tylko da się, ale ma to również nieprawdopodobne, unikalne, nieporównywalne z innymi substancjami korzyści podczas wielogodzinnej zabawy.
Na wstępie warto napisać, że kodeina być może nawet uratowała mi życie, ponieważ zaczełam ją zażywać, kiedy próbowałam się uwolnić z ciężkiego uzależnienia od substancji speedujących, które mogło się skończyć dla mnie szybką śmiercią. Potem oczywiście szybko się w nią wkręciłam, ale było to w na tyle specyficznym okresie mojego życia, że dośc lekko udało mi się z niej wyjść. Koda wróciła w bardzo pozytywny sposób do mojego życia, kiedy pojechałam na czterodniowy festiwal z moją ulubioną muzyką, na którym problemem okazał się... ból stóp, który nie dawał mi się normalnie bawić. Zdesperowana chwyciłam za kodę, by go zniwelować i to był strzał w dziesiątkę. Pomimo przymusowego odłożenia wtedy alkoholu (ryzyko depresji oddechowej) bawiłam się lepiej niż kiedykolwiek. Od tamtego czasu ten opioid jest moim zastępnikiem etanolu na imprezach. Alko rzuciłam całkowicie, również dzięki kodzie ;) Aktualnie biorę opio dwa, trzy razy w miesiąciu i nie ciągnie mnie do tego w normalne dni, siedzienie w tym stanie przed komputerem w domu wydaje mi się... jakieś takie szare. Zupełnie znika cała wyjątkowość chwili...
T0 – wypity jeden syrop thiocodinu, zaraz potem rozgryziony blister tabletek, popijany colą. Na Antidol nie było czasu. Znajomi dość porządnie zapici wódką.
T+10min – wchodzimy do taksówki i jedziemy na imprezę.
T+20min – jesteśmy na miejscu, jeszcze tylko idziemy kupić papierosy, przyjaciele jeszcze biorą po secie na pół.
T+40min – zaczynamy wojować na parkiecie, jednakże wciąż nie czuję wyraźnych efektów działania kody, poza głową cięższą niż zwykle. Chwileczkę później idziemy na dwór zapalić, biorę pierwszego bucha i boom! Jaki ten świat jest piękny! Jaka ta noc zapowiada się zajebiście! Ziomki! Czujecie to! Nogi same latają, a mózg daje sygnały, że ma zamiar przetańczyć całą noc.
T+1h – to jest znak, że czas na napój energetyzujący! Jestem szczęśliwie wrażliwsza na kofeinę niż inni ludzie, po kilku kawach zdarzały mi się nawet szczękościski. Twardych stimów nie chcę już brać do końca życia, poza tym one zagłuszają kodeinową fazę, która jest piekna, subtelna, nie zraża do Ciebie ludzi wokół. Nic po Tobie nie widać, a szczęście i tak rozpiera cię od środka, jakby to była najwspanialsza impreza w Twoim życiu. Pozostaje tylko problem tej ciężkości i lekkkiej ospałości, która średnio komponuje się z tańcem. Kawa bądź inny napój z kofeiną to zawsze był mój złoty środek na to. Czasami jej efektem ubocznym jest też zniwelowanie problemów jelitowych, związanych z braniem opiatów.
T+2h – cała godzina przetańczona. Dje są z podziemia, nie grają aż tak dużo utworów których słucham dziennie po dziesiątki razy (nie zmieni to faktu, że to wciąż mój ulubiony gatunek muzyczny), ale muzyka wchodzi po prostu nieziemsko, jakby co drugi kawałek był najlepszą nutą, jaką się w życiu słyszało. To wszystko bez sztucznego, stimowego wynaturzenia, wytrzeszczu oczu i zgrzytających zębów. Naturalne, piękne eufo trwające w nieskończoność.
T+4h – cały czas w większości taniec sporadycznie z wyjściami na papierosa. Widzę ile moi przyjaciele wydają w tym czasie na alkohol i cieszę się z oszczędności, popijając samą wodę. Chociaż non stop jestem na parkiecie to nie czuję zmęczenia przez znieczulające działanie opio. Jestem cała zalana potem, ale nie przejmuję się tym całkowicie i dalej tańczę z dokładnie tą samą energią, jak po wejściu do lokalu. Znajomi pomału wymiekają, ale próbują dotrzymywać mi kroku. W pewnym momencie łapie mnie skurcz w stopie. Przez działanie kody prawie go nie czuję, i mogłabym go nawet przeoczyć, ale boję się, że zostawienie go może być niebezpieczne, więc w końcu siadam i kupuję kolejny napój energetyzujący. Dopiero po krótkim odpoczynku zdaję sobie sprawę, że wszystko mnie cholernie swędzi i zapomniałam wziąć antyhistaminy. Wracam do tańca by o tym zapomnieć.
T+5h – znajomi opadają z sił i skarżą się na ból stóp. Ja niczego takiego nie czuję, ale niestety muszę iść z nimi, więc jest to dla mnie koniec imprezy. Całe szczeście mocz się już odblokował i mogę skorzystać z toalety.
T+5,5h – idziemy pieszo przez miasto w stronę restauracji fast food. Jest chłodno, ale moja substancja ogrzewa mnie jak powinna. Towarzysze opadają z nóg, a mi się wydaje, że mogłabym pójść na drugi koniec świata, a nawet pobiegać. Niestety swędzenie daje o sobie znać, więc drapię się po nogach jak szalona. Następnym razem KURWA musze pamiętać o antyhistaminie, bo to naprawdę nic przyjemnego.
T+6h – mam zawsze straszne gastro po opiatach i lubię je gasić w zarodku, więc spożywam solidny posiłek i jedziemy taksówką do znajomych. W taksówce mam coś na kształt choroby lokomocyjnej, oczywiście przez wpływ kody na żołądek , więc łykam sobie dwa tabsy leku przeciwzgagowego.
T+6,5 – nierozgarnięci przez swoje upojenie alkoholowe znajomi próbują się ogarnąc, ale średnio im to idzie. Ja kładę się na łóżko i stwierdzam noddy! Ciekawa niespodzianka, byłam już w pełni przekonana, że działanie kody pomału zaczęło schodzić.
T+7h – po szybkim prysznicu nodduję jeszcze przed snem z godzinkę. Jest to bardzo przyjemne i odprężające, idealne na poimprezowy chillout. Potem mogę normalnie położyć się spać na osiem godzin.
Rano zakwasy po wysiłku fizycznym oraz lekko boląca głowa z powodu obniżonego ciśnienia, ale po zjedzeniu śniadania i wypiciu kawy wszystko wraca do normy. Humor cudowny, jakbym w ogóle w nocy nic nie ćpała ;) Co innego dwójka moich najbliżśzych przyjaciół, która wstała męczona kacem. Patrząc na nich stwierdziłam w pełni – imprezowa koda jest jak utopia, ale mają ją tylko nieliczni, którzy potrafią brać okazyjnie.
Co mogę więcej dodać? Koda w towarzystwie lekkich stimów zdecydowanie nadaje się do tańca, czy innej aktywności fizycznej. Nie należy z nią jedynie przesadzać, bo przypadkowe noddowanie w toalecie po ujebaniu się za fajne nie jest ;) Kodeina poteznie podbija nastrój, ułatwia odbiór muzyki, znieczula stopy podczas tańca i niweluje uczucie zmęczenia. Fani stimów mefedronopodobnych będą jednak zawiedzieni - to nie jest to samo. W moim odbiorze jest to uczucie zupełnie inne, bardziej subtelne, ale niemniej przyjemne. Co jednak stwierdzi człowiek przyzwyczajony do mocy po wąchaniu? "Meehhhhhh, tylko tyle?". W kodę należy się w czuć, ona ci nie spowoduje orgazmicznej fazy, jedynie pomożew tym, co bez niej kochasz już wyjątkowo mocno.
Pozdrawiam wszystkich czytających i życzę powychodzenia z nałogów ;)
- 14978 odsłon
Odpowiedzi
W kwestii działania
W kwestii działania przeciwbólowego, to lepiej już wziąć (nawet podprogową dawkę <20ug) LSD, niż wpieprzać opioidy. Działanie anestezyjne trwa dłużej, nie mówiąc o tym, że LSD nie ma tak fatalnego wpływu na zdrowie, jak opio (skutki są dużo gorsze, aniżeli poalkoholowy kac, tyle że odłożone w czasie). Taniec na opioidach uważam za ewenement.
To tylko sen samoświadomości.
Mój stary tr:https:/
Mój stary tr:
https://neurogroove.info/trip/kodeina-inna-ni-zwykle
Też tańczylem do kody, rzeczywiście było git, tylko trzeba wierdzieć jak to wykorzystać, takie fajne to tylko początki.... chociaż w sumie minęło kilka lat i znowu niedawno tańczyełm po kodzie 7 dni w tygodniu.... 10 aptek po mieście najzajebistszy taniec na świecie, byle tylko zjazdu nie było.
Teraz taniec zmieniłem i tańczę jak mi bupra zagra.
KODEINY KURWA NIE POLECAM, już lepiej się napierdolić, mdma wziąć, jakąś pixe cokolwiek kurwa ale jebać opiaty... kurwa ludzie na to nie ma silnych :P
Kilka prób i do końca życia jazda bez trzymanki, pierwsze lata na sportowo, potem częściej i narka.
Btw... co to kurwa znaczy " To, że ja nauczyłam się sportowo brać opiaty nie znaczy, że ty też będziesz umiał"?? hehe chyba nie wiesz jak wygląda uzależnienie... ile już bierzesz "na sportowo" ?? hehe 2, lata 3? to jest chuj serio, jak mi po 15 latach brania powiesz że bierzesz na sportowo i dalej będzie to raz miesięcznie to ok... uwierzę
Kurwa aż mi się śmiać chcą ręce jak to piszę.... "na sportowo", kurwa no ludzie dajcie se siana :D
"Koda wróciła w bardzo pozytywny sposób do mojego życia," - a jak że inaczej
"kodeina być może nawet uratowała mi życie" - najgorzej ze wszystkiego, więc tak naprawdę uzależnienie od spida zamieniłaś na uzależnienie od kodeiny, narazie "niewidoczne" bo kto kurwa myśli że jest uzależniony :P Chociaż ogólnie lepiej ciulać kodę niż speeda więc tutaj serio good... ale wiedź że od uzależnienia się nie uwolniłaś... tylko zamieniłaś na inne... jeszcze bardziej zdradliwe... bo naprawdę wierz mi.... NIGDY nie widać że jest siewjebanym... ja potrafiłem ciulać dziennie 60 tabletek i dalej w 100% wierzyłem w to że przecież to ogarniam i dobrze że potrafię na sportowo :P
"ból stóp, który nie dawał mi się normalnie bawić. Zdesperowana chwyciłam za kodę, by go zniwelować i to był strzał w dziesiątkę." - sama sięw bambuko robisz, dobry pretekst do "brania" mimo znajomości tematu o tym że uzależnia
"Aktualnie biorę opio dwa, trzy razy w miesiąciu" - to jest branie "rzadkie"?, "na sportowo"? ... serio tak jak pytałem wyżej.. napisz JAK długio potrafisz już "brać na sportowo"?
Ile to jest długo według ciebie?
Dobrze że życie się układa i serio cieszę się że dzieki temu odstawiłaś speeda... naprawdę good job. ALE wiedz że teraz twoje życie kręci się wokół kody, a to uzależnienie jest inne niż od speeda... jest niewidoczne, nie istnieje, nie ma go... jest przebiegłe... naprawdę zawsze jest wymówka, zawsze jest powód... mózg zamienia się w kłamcę a uzależniony oszukuje sam siebie byle tylko BRAĆ.... i kompletnie wierzy się w to co sie mówi... nic cię nie przekona... że się mylisz... bo to TWÓJ mózg a ty czujesz że jest dobrze. Sytuacja co pisałem powyżej.... brałem dziennie w chuj 60-80 tab i dalej w 100% wierzyłem w to że przecież kurde wszystko ok...
Bardzo niebezpieczna zabawa... lepiej zainwestować czas w samorozwój i walkę o życie BEZ jakichkolwiek wspomagaczy... bo potem ostatecznie i tak przyjdzie czas życia BEZ... a wtedy wychodzi CAŁA prawda o chujni w życiu.
Jak zwykle nie czytam tego co pisałem bo nie mam czasu poprawiać. Przemyśl to i życzę ogarnięcia tego gówna, bo tylko z pozoru jest wszystko dobrze... tak wspaniale uzależniają opiaty.... zawsze jest dobrze... szkoda że z pozoru, bo w środku gdzieś głęboko za 1000 masek jesteś prawdziwa ty... jeżeli była smutna to jest smutna... a koda to niesamowicie ukrywa i jest dobrze... do czasu :P