candyflipping for beginners
detale
połówka pixy na emce
Ecstazy (ok 10-15 razy)
LSD (6 razy)
MDMA w krysztale (raz)
raporty wiktoriaaaa
candyflipping for beginners
podobne
Sobotni wieczór. Before że znajomymi, oni przy piwku ja o wodzie z cytrynka psychicznie nastawiona na noc z wujkiem hoffmanem i wspomagaczem w postaci połówki pixy (bitcoin, który został mi z poprzedniej imprezy, dający adowalający efekt). Miło spędzony czas, sprzyjająca dobra atmosfera. Około północy rozdzieliliśmy się na ekipę udającą się na trance'y (H,A i ja) i resztę która poszła pić dalej.
Klub, w którym nie rzadko bywam był przepełniony ludźmi. Bardzo różnymi. Kolorowe dekoracje. Psytrancowy klimacik dopisywał. Dwie sceny. Duża z mocniejszymi bitami i mała bardziej do chillowania. Rozdzieliliśmy się z H i A, porozglądałam się trochę. Stwierdziłam, że czuję się wystarczająco dobrze i komfortowo, więc ostateczna decyzja zapadła. Zjadłam połówkę kwasu (było to ok 50-70µg). W oczekiwaniu na efekty pokręciłam się trochę między jedną sceną a drugą zahaczając o bar lub znajomych. Po ok 40 min zaczęłam odczuwać delikatne działanie. W obawie że chwyci mnie kwasowe zdziczenie zarzuciłam połówkę wcześniej wspomnianej pixy. Wróciłam na małą scenę, gdzie czułam się najlepiej. Gdy kwas zaczął mocniej wchodzić siedziałam na krześle z zamkniętymi oczami wsłuchując się w muzykę, czując jak każdy dźwięk przenika we mnie. Zaczęłam tańczyć. Sala powiększyła się niesamowicie, nagle miałam mnóstwo przestrzeni na tym małym parkiecie. W jednym momencie mój taniec nabrał wręcz mistyczny wymiar. Czułam się jakbym była jedyną prawdziwa osoba, często mam to uczucie po ziole, ale tym razem było to mocno spotęgowane. Coś w stylu 'jestem w ukrytej kamerze a wszyscy są ustawionymi aktorami'. Jak w 'Truman Show'. Nie wiem po jakim czasie, ale pamiętam dobrze moment wejścia piguły, bo taniec stał się bardziej energiczny, Moje ruchy wydawały się być bardzo znaczące. Gdy skończyła mi się woda zaczął się lekki problem, bo w ustach sucho, ale czułam, że mój taniec jest w tym momencie tak ważny, że nie mogę go przerwać, więc tańczyłam nie mogąc przestać i mimo doskwierającej suszy w ustach, odczuwałam ogromną przyjemność z każdego ruchu który wykonywałam. Doszukiwałam się wizuali trochę na siłę, ale nie znalazłam ich za wiele. Kwas bardziej oddziaływał na moje myślenie i zdecydowanie na odbiór muzyki. Tańcząc myślałam o tym jak bardzo lubię odurzać się różnymi substancjami i jak łatwo popaść w skrajność. Niby panuje nad sytuacją i ogarniam studia, pracę, obowiązki w życiu, a na ćpańsko pozwalam sobie tylko wtedy kiedy wydaje mi się, że mogę sobie pozwolić. Ale sama wyznaczam tą granice, wiec nie wiem czy możliwe jest to zrobić obiektywnie, bo przecież kocham to i zawsze mnie ciągnie do tych kosmicznych odlotów i oczywisty jest fakt, że szukam każdej możliwej okazji, żeby sobie taki lot zorganizować. Stwierdziłam, że muszę wyznaczyć sobie jakieś 'zasady rozsądnego ćpania', bo przez ostatni rok, który jest pierwszym rokiem odkrywania narkotyków, moje życie obróciło się o 180 stopni. Mimo, że popchnęłam wiele spraw do przodu i mogę powiedzieć, że był to wręcz przełomowy rok, to jednak czułam, że jest to jakiś rodzaj usprawiedliwienia. Nie wiem przecież jak wyglądałoby moje życie gdybym nigdy nie brała dragów. Zawsze wydawało mi się, że jestem osobą, która podchodzi do tej rozrywki z rozsądkiem, ale wtedy już nie wiedziałam czy naprawdę tak jest czy po prostu chcę tak myśleć. Bo jakby nie patrzeć to wszyscy łakniemy więcej przeżyć. Rzeczy, które kiedyś były przeginką w pewnym momencie stają się normą. Jak raz zrobimy krok w tą stronę, to kolejne kroki są już coraz łatwiejsze. To jest chyba najważniejszy wniosek, z którym wyszłam i siedzi we mnie mocno do dziś. Wracając do raportu. W końcu uwolniłam się z wiru tańca i poszłam po wodę, zaglądając na duży parkiet, który był przepełniony ludźmi. Muzyka była zachęcająca, ale tłum mnie lekko odstraszył. W międzyczasie spotkałam kumpla, który nażarł się czegoś za bardzo przez co nie mógł wydusić słowa. Bardzo chciałam mu jakoś pomóc, ale jedyne co mogłam zrobić to zamówić mu coś do picia przy barze, bo sam nie dałby rady. Potem po jakiś 3h rozłąki znalazłam wreszcie H i A. Niesamowicie ucieszyłam się na ich widok i razem poszliśmy na dużą scenę. Tańczyło się dalej bardzo dobrze. Co prawda nie był to już ten wspaniały stan co wcześniej, ale nadal bardzo przyjemny. Chciało mi się cały czas uśmiechać i przytulać do wszystkich. Dobry nastrój utrzymywał się do rana i mimo że nie miałam już siły to tańczyłam do końca. Następnego dnia, pomimo że spałam jakieś 6h humor był wspaniały. W pracy śmiali się ze mnie, że promieniuje szczęściem. Czułam nawet lekki niedosyt wrażeń.
Podsumowując, noc uważam za bardzo udaną. Mix LSD + Ecstazy dostaje ode mnie duży plus. Był to w zasadzie mój pierwszy narkotykowy mix i pierwszy raz wyszłam z kwasem ‘do ludzi’, więc były lekkie obawy z tym związane, ale wystarczające poczucie pewności dał mi fakt, że dokładnie ten karton i ta tabletka były już przeze mnie ‘przetestowane’. I dla każdego początkującego polecam sprawdzony towar i mniejsze dawki, bo przeżycia i tak są bardzo intensywne. Następnym razem robiąc ten sam mix, bo powtórzę to kiedyś na pewno, zwiększę dawki. Na pewno minimum 120µg kwasu i może całą pixe, żebym potem mogła dorzucić drugą połówkę.
- 13706 odsłon
Odpowiedzi
Candy.
Candy to jeden z lepszych mixów. Osobiście nie mam zaufania do cukierków i lepszym rozwiązaniem jest MDMA w krysztale. Następnym razem poczekaj tak ze 2, czy 3 godzinki od załadowania LSD i wtedy wrzuć emkę. Zamknąć oczy na candy i oglądać diamenciki - mmmm coś pięknego:-)
To tylko sen samoświadomości.