ukryta moc lufki
detale
raporty filozof
- Patologiczna substancja i jeszcze gorszy użytkownik DXM IV plateau
- I jak powstrzymałeś się żeby wdupcyć dwie następne?
- Tramal ty kurwo cóżeś mi uczynił? Czem eś zaschwycił a czym żeś zawinił?
- No nie będę ukrywał...spodobało mi się
- Muszkatołowy wędrowiec, luki w pamięci i co tu się odpierdala.
- Noc surrealistycznych przeznaczeń
- Multirozpierdolenie wyrozwijany tunel, czyli najpotężniejsze wejście w życiu.
- Między "delirką" a psychodelą
- Te same dni, inne fazy.
- W oczy śnieg, a siłą psychodela
ukryta moc lufki
podobne
Z góry uprzedzam, że nikt nie uwierzy w to co jest poniżej napisane. W ogóle to nic w życiu ani nie piłem ani nie ćpałem ani nie jarałem. Wszystko sobie ubzdurałem i nic podobnego się nie wydarzyło, a nawet jeśli to dawno i nie prawda. A ja jestem tylko waszym wyobrażeniem i kto to widział żeby jaranie MJ dawało takie skutki. Więc jak macie zgłaszać itd. to darujcie sobie dalszą lekturę.
T+00: Wyciągam lufkę, zapalam świece, bo ma większy ogień od zapalniczki. Smaże szkiełko dokładnie z jednej strony, z drugiej, czekam aż wystygnie odwracam tyłem do przodu i ten sam zabieg.
T+15: Czuje ciężki, lepki, zajebisty smak w gardle. Mniam. Już mi się podoba, ale najlepsze prezede mną:) Ogólnie są 2 typy faz konopnych: haszyszowe i psychodeliczne. Blant, gruda, ciastka, opalona fifka to wszystko jest jak hasz. Towar palony z bonga, wiadra i z fifki dają efekty bardziej psychodeliczne.
T+16: Kładę się na łożko, zakładam słuchawki i odpalam kawałki ze starego, polskiego hh.
T+20: Zaczyna się. Jak jestem konkretnie zjarany to ktoś rysuje moje myśli, których obrazy widzę kątem oka, a jak mam zamkinięte powieki to widzę panoramę moich myśli namalowaną tak, że obraz cały czas się zmienia. Nazywam to ce-vami. Słuch wyostrza się na każdą pojedynczą nutkę i każdy sampel. Czuję ciężar swojego ciała. Zastygam w swojej pozycji miękko jakbym już zasnął. Mój mózg wydaje zezwolenie na start i odlot.
Lecę razem z bitem, a pod powiekami widzę jakąś dolinę. To małopolska? Nie obrzeża Warszawy. Obraz w błyskawicznym tempie przesuwa się. Widzę na horyzoncie bloki. Patrzę na Ursynów. I co my tu mamy? Kilku ziomali siedzi na murku i gadają o czymś pomimo że nie słyszę prawie nic, ktoś mi podpowiada jeden z drugim typem obok siebie coś o kasetach. Trzeci obczja jakieś auto. Czwarty nic nie mówi, domyślam się, że ma w huj problemów i siedzi żeby odetchnąć i napić się browara. Obraz się znowu zmienia widzę jakieś recę w garniturach wymieniające plik szmalu. To łapówka dla jakigoś prezesika. Po chwili analizuję intencje jakiegoś mundurowego(darujmy sobie).
T:?????
Otwieram na chwilę oczy aby zmięnić płytę i rozejrzeć się dookoła. Patrze na meble i ściany idę do kibla i z powrotem. Rzeczywistość zaczyna mnie śmieszyć wszystko co wymyślił człowiek wydaję się takie papierowe i monumentalne. Beka z mieszkania kurwa:P Znowu zaczynam słuchać. Tym razem kawałków Włodiego. Odpływam w pizdu. Oglądam jakieś na razie nic nie tworzące kreski, plamy, po chwili tunele. Teraz to już jest chyba Kanion Kolorado. Jestem tam z jakąś osobą, a może robotem? Never mind. Było w tej chwili coś na miarę mojego życia. Toczy się ono powoli, poprzez zakręty wzniesienia upadki. System zrobił w nim suszę, która wyniszcza mnie od środka, ale muszę się do niej chcąc nie chcąc przyzwyczaić, bo inaczej nigdzie nie zajdę.
Po drodz przeleciała jakaś góra. Kilka liści. Ciemność. Rzeczywistość zwalnia, a ja odczuwam siłę. Spadam? Nie, zjeżdżam, po jakiejś dziwnej zjeżdżalni i tu...ja pierdolę! Zrobiła się przezroczysta i ujrzałem gwiazdy. Odsłoniło mi to nową koncepcję rzeczywistości, w której jest 7 miliardów zjeżdżalni. Są tam ludzie, którzy mijają świat z prędkością tak wielką, że aż nie czują. Widzą kilka tysięcy klatek na sekundę i latające galaktyczne monady, lecz ich umysły tego nie pojmują i widzą tego, dlatego świat jest taki prosty. Poczułem się rad z siebie, że jako jeden z niewielu mogłem to dostrzec. Solipsyzm zbiorowy. Miliony wibrujących urojeń składające się w wielowymiarową całość.
T+2h Już nic się nie dzieje tylko spokój ducha i mañana. Była to bardzo delikatna, głęboka i przyjemna faza. Lepsza od LD.
Odpoczywam. Napisałbym więcej, ale bardzo ciężko to wszystko było spamiętać.
Podsumowanie: Nie, diler się nie pomylił co do towaru;) Znajomi jarali to samo i nie mówili mi nic o podobnych efektach. Widocznie mój mózg jest popierdolony bardziej niż się spodziewałem.
- 16102 odsłony
Odpowiedzi
Marihuana to jeden z
Marihuana to jeden z mocniejszych i mózgo jebnych psychodelików. Niektórzy nie dostrzegają jej potencjału i mocy, ciekawe od jakich cech osobowości to zależy, osobiście uważam że od ludzi którzy chcą szukać i doświadczać, że jedni mają psychodelicznie i dysocjacyjnie a inni nawet nie zauważą że jest coś dziwniej poza śmiechem.
https://neurogroove.info/trip/niesamowity-potencja-marihuany-cz-1
Tu pisałem o jej mocy kiedyś, polecam też komentarze po, bo w pewnym momencie przesadziłem i było/jest lipnie ;)
Marihuana.
Marihuana jest świętą rośliną. Jeśli odnosić się do niej odpowiednio, to jest wspaniała. Niegrzecznie jest żądać więcej, niż może dać. To rośliny decydują co i komu pokażą.
Co do 2 rodzajów faz, to nie do końca tak. Przede wszystkim różni się indica od sativi i z blanta można wykrzesać przy odpowiednim gatunku czystą psychodelę, a ten sam hasz z jointa delikatny, z rury potrafi zmasakrować.
To tylko sen samoświadomości.