Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

zapętlenie w czasie

detale

Substancja wiodąca:
Dawkowanie:
Ja 1,5g
T. 2,1g
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Stan psychiczny stabilny, dobre nastawienie i chęć potripowania w okolicznościach gongów tybetańskich.
Wiek:
23 lat
Doświadczenie:
Marihuana prawie codziennie wieczorem od 3 lat, DMT, changa, ketamina, mefedron, grzyby halucynogenne

raporty palin.stas

zapętlenie w czasie

Zacznę od tego, że już od 3 lat jestem blisko substancji psychoaktywnych. Ostatni rok przeżyłam w bardzo imprezowym trybie, jest to istotna informacja, bo przez weekendowe ciągi z mefedronem moja psychika uległa pogorszeniu. Gdzieś tak od dwóch miesięcy uspokoiłam sie ze stimami i przeszłam na mistyczny świat psychodelików. Bardzo mi to pomaga i czuję, że powoli łatam moją głowe.

Pewnego dnia odwiedził mnie znajomy (nazwijmy go T.) nie znamy się szczególnie długo ale na tyle żeby spędzić dwa dni i odpłynąć umysłem w siną dal. A więc umówiliśmy sie, że będzie u mnie nocował dwa dni, wynikało to z tego, że kilka dni wcześniej miałam urodziny i T. Chciał mnie zabrać na ceremonie gongów tybetańskich. Nigdy nie uczestniczyłam w takim wydarzeniu i byłam bardzo podekscytowana, że będziemy mogli pójść w to miejsce. T. wpadł na pomysł, że weźmiemy trochę magicznych kapeluszy przed ceremonią, bo to podbije nasze doznania. W pierwszy dzień paliliśmy blanty i rozmawialiśmy o tym jak to będzie wyglądało. Mianowicie mieliśmy wziąć koce, poduszki, wygodne ubrania i oczywiście napój typu woda. T. opowiadał, że będzie wąskie grono osób i na dodatek wszystkich będzie znał. Wspomniał też, że w trakcie będziemy mogli tańczyć, rozciągać się, chodzić bądź leżeć - najważniejsze żebyśmy nie hałasowali i postarali się nie rozmawiać. Wyobrażałam sobie mieszkanie, w którym spędzimy kilka godzin w towarzystwie dopasowanym do nas. Zapowiadało się całkiem dobrze i miałam nadzieje na dobrego tripa, bo ostatnie tak właśnie wyglądały.

Dzień drugi, czyli dzień tripa spędziłam na uczelni, a T. w tym czasie był w mieszkaniu i czekał aż wrócę. Po moim powrocie zjedliśmy mały obiad, ja zabrałam się za przygotowania. Ubraliśmy się w wygodne ubrania, ja zrobiłam makijaż i wzięłam prysznic. Naprawdę zapowiadało sie dobrze. Mieliśmy wszystko przygotowane. Od razu zaznaczę, że nie brałam grzybów na zewnątrz, zawsze odbywało się to w mieszkaniu. Aż w końcu zrobiliśmy herbatę z grzybami, przyjęliśmy dosyć małą dawkę. Ja 1,5g a T. 2,1g - grzyby wyhodowałam sama, przed tym tripem brałam je wielokrotnie i zawsze ładowały się w około 20 minut. Po przyjęciu dawki zaczęliśmy zbierać sie do wyjścia. Już w mieszkaniu było coś nie tak. Przez 15 minut szukałam pomadki, którą miałam w ręku (co było przez chwile zabawne). Jednak coś mi nie pasowało, T. również miał specyficzną minę.

W momencie wyjścia zorientowaliśmy się, że zostało 10 minut na dojście. Przyspieszyliśmy kroku, co nie było dobrym pomysłem.

T. ciagle wybiegał przede mnie i szedł szybciej, powodowało to u mnie stres. Zatrzymaliśmy się w sklepie po wodę i tutaj zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Ze sklepu wychodziła kobieta z dzieckiem, minęliśmy ich, lecz uderzyło mnie zdanie wypowiedziane przez to dziecko. Mianowicie powiedziało „Mamo, on wyglądał jak wujek … (tutaj miejsce na imię mojego kolegi)”na co ta matka odpowiedziała „Ale my nie mamy wujka ….”. Byłam w szoku, bo w tamtej chwili zdałam sobie sprawę, że jesteśmy w jakiejś symulacji. Już w tamtym momencie czułam nadchodzącego bad tripa. Po wyjściu ze sklepu szybkim krokiem ruszyliśmy w stronę punktu docelowego. Po drodze raz jeszcze minęłam kobietę z dzieckiem, tym razem płaczącym. Zdałam sobie sprawe, że to jakiś znak. Nie wiedziałam jaki. W końcu około 500m od miejsca docelowego zaczęliśmy sie gubić. Były rozkopane ulice, przez trwający remont. Ludzie wokół nie widzieli jak iść, każdy sie gubił, a my razem z nimi. T. zadzwonił do organizatora, bo nie wiedzieliśmy jak mamy tam dojść. Zaczął panicznie biegać wokół placu, a ja za nim. Czułam się jakbym jechała pociągiem, obraz rozmazywał mi się w szybkim tempie. Po jakiejś chwili znowu zobaczyłam kobietę z dzieckiem, znowu płaczącym. Serce podskoczyło mi do gardła, byłam zdezorientowana. T. nadal rozmawiał przez telefon i próbował złapać sie z organizatorem. Zapętliliśmy się w czasie. Po chwili podszedł do nas jakiś facet i wskazał palcem, w którą stronę mamy iść, bez zastanowienia poszliśmy. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, ale dziwne było to, że obcy facet wskazał nam drogę i wiedział dokąd zmierzamy. Troche się uspokoiłam. Ale po chwili dopiero zaczął sie koszmar.

Zobaczyliśmy studio do jogi, nie miało to nic wspólnego z opisem miejsca przez T. Na wejściu przywitali nas ludzie pracujący w tym studio. Samo miejsce było bardzo kolorowe, wszystko mieszało mi sie w oczach. Byliśmy spóźnieni, wszyscy na nas czekali. Nie mogłam zdjąć butów ani kurtki. Sparaliżowało mnie. T. zaczął sie dziwnie zachowywać, gadał pod nosem jakieś głupoty, śmiał sie ze wszystkiego. Ludzie którzy tam byli, to zwykli ludzie którzy przyszli na koncert. A my byliśmy w samym środku tripa, grzyby załadowały sie już całkowicie, nie bylo odwrotu. Gubiłam sie we własnych ruchach, nie wiedziałam po co podnoszę wode, po co trzymam swoją koszulke. To bylo bardzo dziwne. Ci ludzie zaczęli odprawiać jakiś rytuał, musiałam stanąć nad świecą, a organizator trąbił na mnie z każdej strony (to było niby oczyszczenie). Wyobraźcie sobie nas zgrzybionych podczas tego rytuału. Wyszliśmy na sale, każdy był przykryty kocem, a wzrok tych ludzi skierowany na nas. Szybko rozłożyliśmy koce i schowaliśmy się pod nimi. Zaczął sie koncert. Przez dwie godziny gongi napierdalały mi w uszy, czułam każdy dźwięk w swoim ciele. Przypomniały mi się najgorsze sytuacje z życia, uświadomiłam sobie, że jestem śmieciem i wszyscy mają mnie dosyć. Chciałam wybiec, ale zatrzymywało mnie to, że mogę innym ludziom popsuć ten koncert. Nie chciałam sie rzucać w oczy. Przez dwie godziny spływały na mnie negatywne emocje, topiłam sie we własnym smutku. Nie mogłam się nawet ruszyć, bo przez cały koncert każdy z nas miał leżeć. To były najsmutniejsze chwile w moim życiu, nie tak to sobie wyobrażałam. Czułam, że umieram. Gdy skończył sie koncert szybkim krokiem udałam sie do wyjścia, zaczepili mnie tamci ludzie, nawet nie pamietam co powiedziałam, ale chwile potem nerwowo zaczęłam sie ubierać. T. ciagle wygadywał głupie rzeczy, a na dodatek wspomniał, że braliśmy grzyby. Niezbyt przychylnie na nas patrzyli.

Po wyjściu wpadłam w atak paniki, zaczęłam biec i płakać, nie wiedziałam co robię, straciłam kontrolę nad swoim ciałem. Pokłóciłam sie z T. bo jego opis tego wydarzenia nie pokrywał się z rzeczywistością. Mieszkałam blisko więc tym razem szybko dotarliśmy do domu, uspokoiłam sie po wejściu do niego. Jednak koszmar dalej trwał. Po głębszej rozmowe z T. postanowiłam wziąć prysznic. W trakcie mycia zaczęłam wkurzać sie na wodę, bo raz była ciepła a raz zimna. Nie potrafie tego wytłumaczyć. Ale nadal moje ruchy były bezsensowne i zapętlałam się we wszystkich czynnościach. Stwierdziłam, że to pora na zapalenie blanta, chciałam jak najszybciej iść spać i zapomnieć o tym wydarzeniu. Po zapaleniu moje ciało przestało reagować, nie mogłam wstać, ruszyć rękami. Uświadomiłam sobie, że nigdy nie wyjdę z tego stanu. Siedziałam tak z 15 minut. Po czym wstałam i pobiegłam do łóżka.

Tutaj druga część mojego koszmaru. Czułam, że mam zgniecioną głowę, moje myśli płynęły przeze mnie niczym kolorowe obrazki na maszynie. Randomowe sytuacje, krzywe fikcyjne postacie, roboty to było takie szybkie i intensywne. Czułam, że chodzą po mnie pająki, kilka razy strzepywałam je z siebie. Kręciłam się, nie mogłam znaleźć miejsca. Czułam w ciele niesamowity ból, płakałam bo chciałam żeby wszystko ustało. Pomyślałam sobie, że pierwszy raz przeżyłam bad tripa i więcej nie chcę tego powtarzać. Na drugi dzień byłam dziwna, czułam nienawiść i nie byłam sobą. Nadal dochodzę do siebie, to było mocne doświadczenie.

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
23 lat
Set and setting: 
Stan psychiczny stabilny, dobre nastawienie i chęć potripowania w okolicznościach gongów tybetańskich.
Ocena: 
Doświadczenie: 
Marihuana prawie codziennie wieczorem od 3 lat, DMT, changa, ketamina, mefedron, grzyby halucynogenne
Dawkowanie: 
Ja 1,5g T. 2,1g

Odpowiedzi

Doskonale znam takie sytuację, częstowałem psychodelikami około 15 osób i wyciągnąłem wnioski, akcje były przeróżne, jeden gość niemal się zabił...halikopter jego zabierał, a inny gość tak bronił naszej miejscówki że był w stanie nożem zabić kogoś obcego.

Po prostu jesteś nie świadomą duszą kierującą się emocjami zamiast rozumem.

W psychodelikach chodzi o S&S (na PL nastawienie i otoczenie), nie miałaś tego, nie byłaś w stanie utrzymać świadomości aby ogarnąć to stało sie co stało.

Psychodeliki nie są dla każdego, są mega pomocne dla ogarniętych i wyluzowanych!, w życiu przyjąłem około 35 różnnych substancjki( dopalaczy, narkotyków zdecydowana większość z ciekawości i dla testów) i powiem tyle że nie ma nic lepszego niż LSD i Grzyby - ale to zabawki dla ludzi świadomych, mądrych i ogarnietych kierujących się intelektem a nie emocjami.

RaFish

Niejako istniejemy w pewnego rodzaju symulacji, ale nie symulacji komputerowej, a bardziej symulacji wspólnej świadomości. Zaszedłem już daleko w postrzeganiu czym to wszystko tak naprawdę jest, kim naprawdę jestem ja i co tu się dzieje (zwłaszcza dużo się wydarzy globalnie w tym roku), a także pracy z energią. Psychodeliki uważam za słaby sposób na zapewnienie sobie wrażeń i poszerzanie świadomości, tak długo jak nie ma się poukładane w swoim systemie i ma się dużą podświadomość. Co mam na myśli mówiąc duża podświadomość - podświadomość to tylko nieuswiadomiona część Ciebie, więc logicznie - skoro dopuścisz ją świadomości, przestaje być pod świadoma, a zatem zwiększa się świadomość, a zmniejsza podświadomość. A oto klucze jak to wszystko poukładać, zwiększyć świadomość, zmniejszyć podświadomość, stać się panem energii i materii wokół siebie i skonfrontować się z sobą samym: 1. Książka Technika Uwalniania Davida Hawkinsa (!!!) 2. Częstotliwości (Hz) 3. Yoga, w tym Yoga Kundalini, ale lepiej zacząć od zwykłej, bo Yoga Kundalini to rzecz bardzo potężna i konfrontujaca (!) 4. Misy i gongi Tybetańskie o których sama wspominasz, oraz Tuning Forks 5. Medytacja i auto hipnoza (jeśli ktoś już bierze stymulanty to polecam po nich medytować i zobaczyć co się stanie). 6. Mantry i Mudry (bardzo polecam) 7. Techniki oddechowe pobudzające naturalne DMT. Tymi rzeczami można uwolnić wszystko co negatywne, stać się istotą wysokowibracyjną i zacząć zupełnie nowe życie. Po tej przemianie również nigdy więcej nie doświadczy się bad tripa, a i tak narkotyki nie będą już potrzebne, bo można być naćpanym na trzeźwo, jak się tego wyuczy:) chociaż oczywiście dodają dodatkowych wrażeń i poszerzenia, stosowane od czasu do czasu:) 

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media