między "delirką" a psychodelą
detale
raporty filozof
- Patologiczna substancja i jeszcze gorszy użytkownik DXM IV plateau
- I jak powstrzymałeś się żeby wdupcyć dwie następne?
- Tramal ty kurwo cóżeś mi uczynił? Czem eś zaschwycił a czym żeś zawinił?
- No nie będę ukrywał...spodobało mi się
- Muszkatołowy wędrowiec, luki w pamięci i co tu się odpierdala.
- Noc surrealistycznych przeznaczeń
- Multirozpierdolenie wyrozwijany tunel, czyli najpotężniejsze wejście w życiu.
- Między "delirką" a psychodelą
- Te same dni, inne fazy.
- W oczy śnieg, a siłą psychodela
między "delirką" a psychodelą
podobne
Działo się to w jesieni zeszłego roku. Nie wczytywałem się w raporty ani nie nakręcałem się. Po prostu pewnego dnia pomyślałem "A jak bym ja sobie aviomarinu łyknął?". Sprawdziłem tylko czym jest ta substancja. Psychodelik; deliriant dlaczego nie. Akurat, że był piątek to mam plan na resztę dnia. Dwie apteki-dwie paczki. Cena dosyć wysoka 28zł.
17:00 Akurat zostałem sam w domu i trwa ten rytuał "pakowania się na podróż". Na myśl o halucynacjach przy otwartych oczach dostawałem pierdolca goniąc po domu, myśląc o potrzebnych rzeczach, wyposażeniu, nastawieniu, żołądku( nadmieniam, że 2h wcześniej jadłem zupę), otwierając szuflady wyciągając kartki. Uff! Niczym w "dniu świra". Wziąłem po tych poszukiwaniach 15 tabletek a opakowania ze sobą. Akurat wróciła siostra jak miałem tabsy w żołątku mogłem, więc z ulgą odłożyć klucze do mieszkania.
17:20
Spacerując po znanej mi odludnej okolicy szukałem efektów. Jedynie linie wysokiego napięcia wydać się mogły dziwne poza tym nic. Miałem ze sobą telefon, słuchawki, kartki, długopis i kilka blaszek w drugiej kieszeni.
18:00
Pojawiają się pierwsze odczucia. Niezauważalnie czas spowolnił się się , poczułem ciężkość ciała a błędnik zaczął wariować. Nareszcie.
18:15
Usiadłem na jednej z miejscówek. Zaczynałem już widzieć znikające cienie różnych obiektów i jakąś ociężałość myśli. Było całkiem klimatycznie. Ciemność przebijana kilkoma oddalonymi lampami ledwo widzialnymi we mgle. Rześkie chłodne powietrze dało również się odzuć. Jednak byłem jakiś niespokojny. Jak sobie później uzmysłowiłem nie tylko długim bodyloadem, ale też sam trip/substancja była bezduszna jak kamień choć nie wiem czy na pewno. Wyciągnąłem kartkę i próbowawłem coś narysować jednak ciężko było. Narysowane pióro zdawało się symboliczną szyszką. Coś myślałem o sczegółowości krajobrazu i nadal nie mogłem pojąć jak go uwieczniać. Schowałem kartkę i poszedłem w krzaki, w których wcześniej przygotowałem sobie posłanie mijając po drodze wybiegającą z naprzeciwka sarnę wbiegającą do ekranu komputera. Położyłem się i byłbym zapomniał napisać, że wszystko wyglądało jak z konopnej perspektywy tylko jakoś inaczej. Założyłem słuchawki i włączyłem jakiś spokojny kawałek pfk. Miał on lub następny fioletowy kolor nuty, która dawała mi w tym stanie oprócz odrealnienia wyobcowanie czasowe jak powrót do wcześniejszych lat. Może to się wydać brednią aczkolwiek widuję kolory różnych melodii :) Nawet na trzeźwo. Muzyka nie brzmiała jakoś szczególniej, haluny w postaci tafli wody nad głową i głów żab, cieni, poświat, metaliczno-szklanych, poruszających się popiersi ludzi. Doświadczyłem również robienia-nie robienia jakiejś rzeczy tak jakbym budził się i nie wiedział czy sprawdziłem godzinę czy nie. Podjęcie jakiejś decyzji trwało kilka minut zamyślenia. " Słaba trochę ta faza"- pomyślałem odbiegając myślami do jakiś codziennych spraw. "A jeb to, odpocznij se"- i to jest właściwa myśl. Może jesteś ciężki i zamulony, ale za to widzisz ciekawe rzeczy. I tak wpatrzony odpłynąłem.
19:30
Wracając z miejsca projekcji widziałem jeszcze jakiegoś typa w długim płaszczu z kapeluszem na głowie oraz zaginionego pendrive'a. Obaj okazali się halucynacją. Język jakoś dziwnie mi się plątał że potrafiłem wymówić poprawnie jedynie monosylaby głosem ćpuńskim i zniekształconym.
19:45
Kupiłem izotonika siadłem na ławce przed blokiem. Minął mnie człowiek, którego skądś znałem ale nie wiem czy naprawdę. Wypiłem z wolna i zerwałem się na chatę zygzakiem. Zataczanie się po avio tym się różniło od alkoholowego, że ciało nie było rozluźnione i chwiejne a ciężkie i niestabilne.
I tutaj najlepsze doświadczenie:
Siedziałem w szkole na ostatniej lekcji myśląc ile monotoni muszę jeszcze znieść do oczekiwanej fazy. Po chwili zdałem sobie sprawę, że mnie tam nie ma leżę teraz na trawie i oglądam halucynacje. Zachwyciłem się nieco tak dalekim odpływem. Ale zaraz tam też mnie nie ma! Jestem w łóżku przeszła mnie taka delikatna fala zadowolenia i satysfakcji. Ileż to razy chcieliśmy przenieść się w czasie wybiegając wspomnieniami a ja właśnie tego dokonałem.
Druga próba pomimo 20 tabletek zamiast 15 okazała się dużo słabsza. Nie była w ogóle potrzebna.
Podsumowanie:
Trip fizycznie nie był w ogóle przyjemny a nawet ciężki. Mdłości, ciężkość, brak równowagi, zmęczenie, amotywacja. Ogólny klimat tej substancji dosyć chłodny i trochę smutny. W przypadku gandzi czuć obecność, a tutaj jesteś sam. Halucynacje mogłyby być kilkakrotnie silniejsze. Metafizyczność: stan niczym półuśpienie w śnie. Najcenniejsze było ostatnie doświadczenie. Czy polecam? Więcej niż raz się nie opłaca. Nie zachęcam.
Pozdrowionka
- 11552 odsłony
Odpowiedzi
Ewentualne miksy
Jeżeli zna ktoś sposób na zrobienie konkretnego tripa z tą substancją w miksie niech pisze śmiało.
"Zbyteczność: był to jedyny związek jaki mógłbym ustalić pomiędzy tymi drzewami, ogrodzeniem, kamieniami (...) A ja wiotki, osłabiony sprośny, trawiący, chwiejący się od ponurych myśli - ja także byłem zbyteczny."
J.P Sartre "Mdłości"