Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

bromo-róbzmoimmózgiemcochcesz z okazji święta pracy

bromo-róbzmoimmózgiemcochcesz z okazji święta pracy

Substancja: przypuszczalnie bromo-dragonFLY (patrząc po długości tripu - 14 godzin silnego działania) - 1 karton

wiek/waga:20/63

Doświadczenie:marihuana, hasz, mieszanki ziołowe, amfetamina, DXM, ecstasy, psilocybe, LSD, DOC

S&S:pochmurne popołudnie pierwszomajowe, las w R. Towarzystwo liczne: M,G,B,F,A,Ł,T,K, czyli piękna i bestie - byłam jedyną kobietą wśród tripujących. No i jeszcze pies, a właściwie suczka, B. Nastawienie jak najbardziej pozytywne.

To był 1 maja, przyjaciele z małopolski odwiedzili śląsk. W oczekiwaniu na wszystkich towarzyszy spakowaliśmy trzy plecaki jedzenia, picia, kartek, kredek. Oprócz tego oczywiście fajki, bo jak pyszne są one zawsze na tripie, i piątka jarania. Ostatniej dwójki - T. i A., oczekiwaliśmy już na dworze, huśtając się na huśtawkach i zjeżdżając na zjeżdżalni. Przyszli. Wrzucamy. Blotter z babą na rowerze, pomyślałam że może rzeczywiście Hoffman, ale nie - znowu smak taki, jaki wyobrażam sobie po zjedzeniu płynu do naczyń.

No to idziemy w las. Po drodze jeszcze usiedliśmy żeby poskręcać baty, bo potem mogłoby być ciężej.

Pierwsze oznaki działania czuję dość szybko, jak na nie-kwas, bo po ok. godzinie. Znaleźliśmy wtedy w lesie jakiś wielki, pusty budynek, weszliśmy żeby pooglądać graffiti. W międzyczasie T. stwierdził, że idzie, bo jutro jedzie w góry (sic!). Staliśmy w tym pustostanie i jak idioci gapiliśmy się na ściany nie odzywając się ani słowem. Patrząc na F. widziałam, jak jego twarz robi się jakby komiksowa, zmienia kolory i, szczerze mówiąc, jest trochę straszna. Czułam, jakby ktoś puścił noisowy kawałek, bo słyszałam jakieś szumy, było bardzo głośno. Ale nikt się nie odzywał.

Chodźmy stąd, dobrze? No dobrze.

Las. Tylko było jakoś wilgotno. Chodząc po ziemi w pewnym momencie czułam, jakby to był teren podmokły. A i F też to zauważyli, więc zostawiliśmy resztę na ów podmokłym terenie, siedli sobie pod drzewem i dumali. My usiedliśmy trochę dalej, ale tak, żeby mieć ich na oku. Nie wiem, ile to trwało, ale znów siedzieliśmy i każdy rozkminiał po swojemu, prawie ciągle milcząc. Część podmokła towarzystwa wyglądała wyjątkowo zabawnie, bo rozciągali się jakoś tak, a poza tym drzewa, gałęzie drzew tworzyły piękne wzory, jak z kalejdoskopu. Specjalnie na tripa ubrałam też moją lumpeksową kwasową spódnicę. Kwadraty które ją zdobią zaczęły sobie robić ze mnie i z F. jakieś żarty, bo tańczyły sobie na całego. F. poprosił mnie, żebym ją zdjęła, bo on już nie może patrzeć. Zapobiegliwa byłam, wzięłam spodnie na przebranie, ale zmiana spódnicy na spodnie była tak trudnym zadaniem, że dwa razy się przewróciłam. Helikopter leciał nad nami chyba ze 40 minut.

Chodźmy do podmokłych, bo oni mają kiełbasę. I ciastka. I ciasto. I picie.

Poszliśmy do nich, i tu... zaczyna się.

Ostatnie co pamiętam całkiem świadomie, to to, że opierałam się o drzewo i kiwałam się w przód i w tył ciągle się śmiejąc. "Ej, może usiądź sobie, co? Usiądź" mówili, a ja tylko się śmiałam, i mówiłam że nie, nie siadam.

Cięcie.

Od tego momentu nie mogę opisywać tego, co się działo, tylko raczej to, co widziałam i myślałam. Może być lekki chaos, bo to też działo się ze mną.

Obrazek 1: Ja, malutka, w moim dresie koloru musztardy, bawię się na podwórku, i w pewnym momencie nie umiem już wytrzymać ciśnienia na siku. Posikałam się. Bardzo wstydzę się pokazać rodzicom, no przecież nie jestem już taka mała żeby sikać w majtki...

Obrazek 2:

Nagi G. biega po lesie, w pewnym momencie mnie przytula, woła 'Wygrałem życie'.

Obrazek 3:

Każdy z nas jest w innym miejscu Polski, ale jeśli w tym samym momencie każdy z nas leżąc wypowie swoje hasło, to przeniesiemy się wspólnie do lasu, w którym zawsze będziemy na tripie, nawet bez aplikacji substancji. Moje hasło to 'Bongo, bongo!'

Obrazek 4:

Mój tata patrzący na mnie smutnym wzrokiem, mówiący : poświęciłem dla was wszystko, przecież tak się starałem

Obrazek 5:

Seks z moim byłym, który w pewnym momencie zmienił się w węża.

Obrazek 6:

Ciemno, stoimy wszyscy razem, Ł nie jest jeden, tylko jest go tak z czternastu, mówi "Zabiłeś nas, zabiłeś" i to odbija się echem po lesie. Drzewa zasłoniły niebo kolorowymi kalejdoskopowymi wzorami z gałęzi.

Cięcie.

Po odzyskaniu świadomości okazało się, że mam zsunięte spodnie, rajstopy i majtki. Ubrałam się szybko, póki wokół mnie nie było nikogo. Podczas zakładania spodni odkryłam z przykrością, że są one wilgotne. No tak, wyświetliłam sobie sikające dziecko i posikałam się. Zupełny brak kontroli nad organizmem, damn.

Chyba przy obrazku numer 5 naprawdę musiałam myśleć, że uprawiam seks, bo miałam całą pooraną dupę, i pełno trawy i runa leśnego (;p) w majtkach. Panie Boże, proszę, żeby nikt tego nie widział.

Pierwsza osoba, którą spotkałam po odzyskaniu świadomości, to G... nagi. Nie wiedział kiedy i dlaczego się rozebrał. Na szczęście poszukiwania ubrań zakończyły się sukcesem.

Jak taki jeden, cholerny papier mógł mnie tak zmieść? Nie wiedziałam co robię przez kilka dobrych godzin.Mogło stać się wszystko, na szczęście nie stało się nic. Złego.

Później dowiedziałam się od K., że obrzygałam go krwią (nie pamiętam), i że faktycznie bardzo często wołałam "bongo, bongo!", Ł. faktycznie martwił się, że ktoś nas zabił.

Trochę boję się następnego tripa, bo ten był zupełnie inny niż wszystkie wcześniejsze. Pierwszy raz straciłam kontrolę nad swoją świadomością i nad cholerną fizjologią.

Tak tylko jeszcze dodam moją myśl. Gdyby tak zakochana para miała ochotę na spacer po lesie... Wchodzi, a tam golas lata po lesie i woła, że wygrał życie, laska leży na ziemi i pieprzy się z powietrzem, inny człowiek woła coś o zabijaniu... Noł. Całe szczęście, że nikogo oprócz nas nie było.

Nie wiem, co mam myśleć. To było jedyne w swoim rodzaju przeżycie, bo nigdy narkotyk tak mną nie zawładnął. Ale raczej będę teraz ostrożna, bo przecież wszystko mogło się zdarzyć. Tak, trochę się boję.

Ocena: 
natura: 

Odpowiedzi

"Po odzyskaniu świadomości okazało się, że mam zsunięte spodnie, rajstopy i majtki."

Wiesz, nie chcę nic mówić, ale chyba ktoś Cię najnormalniej w świecie wyruchał...

oczywiście, że robiłam test ciążowy. Zdaję sobie sprawę z takiej możliwości

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media