moja własna stypa
detale
raporty narkomanuss
moja własna stypa
podobne
To był ten moment którego się nie spodziewałem, T0+2,5h, po tym jak powoli zatapiałem się w dźwiękach widząc zmieniające się wraz z muzyką ruchy i zachowania ludzi jakby były architektonicznie tworzone przez muzykę i analizowałem to co widzę, nagle mnie uderzyło z całą mocą. Stałem się częścią tego wszystkiego, już nie jako obserwator ale jako aktywny uczestnik poddany wpływowi, wydawało mi się że to co słyszę i widzę tworze sam ale nie mam kontroli nad tym, zatem pochodzi to z części mnie nad którą nie panuję. Muzyka zaczęła zmieniać nastrój po tym jak w jednym utworze usłyszałem że teraz wszyscy ci którzy nie mamy swojej „drugiej połowy” mamy pół h na jej znalezienie i powrót tu na sale chilloutu. Wtedy zaczął we mnie rosnąć niepokój bo rozglądając się widziałem albo pary albo nie wiedziałem czy to ta dziewczyna czy inna, nie wiedziałem co robić, żaden anioł nie spadł mi z nieba. Atmosfera zaczęła się zagęszczać wraz ze zwalniającą muzyką, obok mnie po lewej oparta o ścianę siedziała jakby nieco przestraszona i zmarznięta dziewczyna przykryta kocem, spodobała mi się ale widziałem że jest z chłopakiem, koleś był brzydki i nieco gruby, dziwiłem się jak to możliwe i próbowałem oddziaływać psychicznie na nią ale to spowodowało że ona zaczęła się mnie obawiać i muzyka coraz bardziej zwalniać i w chwili apogeum napięcia usłyszałem „ has any body got a lighter?” powtórzone kilkakrotnie gdy ja szukałem zapalniczki żeby zapalić ziółko ludzie patrzyli błagalnie, żebym to nie był ja i nagle jedyny wyglądający na spokojnego ziomek po prawej podał mi zapalniczkę, wszyscy odetchnęli z ulgą. Wydawało mi się tzn. byłem pewny że wyciągnięcie zapalniczki przeze mnie oznaczało by wybuch chaosu i koniec. Postanowiłem przytłoczony atmosferą wyjść z pomieszczenia chilloutu. Na przejściowej hali totalny rozpierdol, ludzie się rozmazują idąc, dziwnie na mnie patrzą, czuje presje jak wyjść z tej sytuacji, jak nie znajdę tu dziewczyny to koniec.
A co kiedy już ją znam i nie jest na tej imprezie?
Na main stage muzyka przytłaczała tak że ciężko było się w tym odnaleźć, postałem chwilę kiwając się w rytm, posiedziałem i szwendałem się dalej. Chciałem się odlać ale kolejka w kiblu i gapiący się ludzie mnie przerażali, bałem się że nie będę w stanie się odlać bo wydaje mi się że potrzebuję ale nie mam naprawdę pełnego pęcherza i się skompromituję stojąc tam ze skurczonym pod wpływem działania substancji kutasem jak bym wyszedł z kąpieli w przeręblu, później pojawiła mi się najgorsza myśl ze z chwilą kiedy wyciągnę kutasa umrę, koniec mojej egzystencji jest czubkiem mojego kutasa. Jak z tego wyjść, czemu mam skończyć życie w taki dziwaczny sposób? Słyszałem głosy ludzi „no dawaj, dasz radę”, „Ty decydujesz”, „no ja ci nie pomogę”, „nie stać cie na odwagę, jak tak wybrałeś to musisz to skończyć”.
Postanowiłem wyjść na dwór orzeźwić się chłodem(T0+5h) i chwilą ciszy i wyszczać za rogiem gdzieś pod murem. Ale to spowodowało kolejny problem, słyszałem jak stojący tuż przede mną znajomy rozmawia z 2 kolegami o tym że tu tajniaki obok przeszli i że słyszał że ma być jakaś akcja a następnie że nigdy nie wiadomo kto jest kim, że oni mają swoich i spojrzeli na mnie, usłyszałem, no ładnie stary tak nas sprzedałeś. Nie wiedziałem jak wytłumaczyć że nie mam nic z tym wspólnego, za rogiem widziałem czyhający patrol z krótkofalówką, pomyślałem że zwiną mnie jak tam pójdę szczać, chodziłem w tą i z powrotem po placyku myśląc co zrobić. Słyszałem też jak ktoś mówi „no idź zrób to!” i „chyba zeszczał się w gacie”. Wróciłem do środka spotykając się z zawodem w spojrzeniach że nie potrafię wyjść z impasu.. Musze skończyć egzystencje tak że ostatnim momentem będzie wyciągnięcie kutasa. Wtedy pomyślałem coś jeszcze gorszego co jak otworze rozporek i okaże się że nie ma chuja? i to jest ost chwila mojego życia. Wróciłem na chillout ale tam muzyka była obleśna kojarzyła się z rzygającymi, srającymi i onanizującymi się spaślakami. A wokół mnie zaczęli gromadzić się dziwaki, transwestyci, geje, brzydkie paszczury z powykrzywianymi ryjami. Wyszedłem szukać rozwiązania gdzie indziej, nie mogąc znaleźć komfortowej lokalizacji.
Doszedłem w końcu do punktu kiedy prawdopodobnie poziom substancji w organizmie zaczął spadać i powoli wracało „zwykłe” myślenie, zacząłem wmawiać sobie że przetrzymam jeszcze mocz ile się da, że raczej się nie zleje w gacie i wtedy pójdę kiedy zacznę postrzegać zdarzenia w bardziej codzienny sposób. Rzeczywistość mogę kontynuować podobnie jak do tej pory i w najgorszym wypadku skończę na którejś podobnej imprezie a może do tego czasu znajdę inne rozwiązanie. Miażdżąca była sama myśl że w końcu któraś chwila będzie ta ostatnią.
Podsumowując całość doświadczenia odwołam się do poszczególnych faz i odbieranych przeze mnie wydarzeń z perspektywy retrospektywnej analizy. Dodam jeszcze że poprzedniej nocy miałem sen w którym trzymałem pakiet bloterów które po chwili zrobiły się wieksze i zastanawiałem się ile zjeść. Było w tym śnie też oczko wodne ok 2m średnicy które wyglądało jak otchłań bardzo głęboka, a pod powierzchnią pływała rybka która próbowała mi coś przekazać. Wokół tego oczka były sadzawki czystej wody na piachu które zostały po wyschnięciu większego jeziorka.Jak pokazano mi chwile później "bezdenne" oczko było iluzją, tworem ludzkim, ktoś pokazał mi od piwnicy że to sztuczne zagłębienie celowo tak zaciemnione.Na imprezie pojawił się motyw fraktalny ukwiału w kolorach amfiprionu co od razu skojarzyło mi się z tą rybką ze snu oraz obraz z duszą unoszaca sie z ciała zawieszonego nad taką otchłanią wodną.(Czasy T0 + które w 2 miejscach podałem sa mocno przybilżone tj z dokładnością 30min ).
Zdumiewało mnie w trakcie trwania i zastanawia nadal pomimo bardzo wielu doświadczeń psychodelicznych jak to się działo że zmiana muzyki tak wyraźnie wpływała na zachowania ludzi oraz na moje odbieranie tego co do mnie docierało. Jeszcze bardziej zadziwiało mnie kiedy muzyka zmieniała się po chwili w zależności od tego co pomyślałem. Podobnie z wyrazem twarzy ludzkich na których widziałem emocje zgodne z moimi odczuciami. Słyszałem fizycznie tak jak inne dźwięki, zdania wypowiadane na mój temat przez osoby wokół. Wtedy jedyne wyjaśnienie jakie mnie satysfakcjonowało mówiło że rzeczywistość nie jest jedyną możliwą tą która jest zawsze na co dzień lecz jest ich nieskończenie wiele i wybieramy w każdej chwili warianty które prowadzą do kolejnych rozgałęzień. Czasoprzestrzeń w każdej chwili rozrasta się jak fraktalne drzewo i albo decydujemy która gałęzią się poruszamy albo decyduje za nas ten który ustala porządek rzeczy. Przerażało mnie zarówno to że nie mam zupełnie wpływu na bieg wydarzeń jak i to że znalazłem się na gałązce która właśnie się kończy bo źle wybrałem.
Po całkowitym otrzeźwieniu przyszły mi na myśl bardziej codzienne, racjonalistyczne, tradycyjne wyjaśnienia. Mając zaburzony porządek przetwarzania odbieranych bodźców,
ponieważ LSD zmienia ścieżki przepływu informacji w mózgu, mogłem przetwarzać ciągle napływające zewnętrzne bodźce z opóźnieniem w stosunku do powstających interpretacji tych wcześniejszych, te mogły się plątać prowadząc do braku możliwości rozróżnienia czy to co postrzegam jest rzeczywiste czy jest moją wykręconą myślą. Normalnie to co odbieramy często nie jest jednoznaczne, uczymy się interpretować informacje w sposób najbardziej prawdopodobny opierając się na wcześniejszych doświadczeniach. W ten sam sposób przewidujemy i np. w codziennym życiu nikt zdrowy umysłowo i nie mający czyhających na niego wrogów nie będzie z przerażeniem patrzył czy mijany w centrum miasta obcy człowiek wyciąga z kieszeni broń żeby go zastrzelić, zauważając taką sytuacje nawet jeśli pomyślimy coś podobnego to raczej wyda nam się to zabawne uznając że najprawdopodobniej będzie to tel. komórkowy albo chusteczka.
Trudno mi wyjaśnić to co słyszałem wypowiadane przez ludzi, czy mózg płatał mi aż tak srodze zaawansowane figle że wybierał docierające do mnie zewsząd głosy, przemieszane z głośną muzyką i wybiórczo wyłapywał słowa z których, może po lekkich modyfikacjach dało się poukładać to co powstawało w myślach chwile wcześniej ale docierało dopiero jako prawdziwa informacja odbierana za pomocą zmysłu słuchu?
Czy najzwyczajniej splątanie sygnałów było tak duże że moje myśli tworzone bez ingerencji zewnętrznych były interpretowane jako bodźce słuchowe bo przechodziły po drodze przez obszary mózgu z których te drugie normalnie płyną.
Zostaje na koniec trudny problem końca świata na końcu kutasa. To jest dobra metafora jeśli patrzeć na życie tak dosłownie że początek każdego z nas jest na czubku penisa. Alternatywnie prawdą też jest że w głębi pochwy. Ale jako facet mam przekazać swoje geny za pomocą tego bardziej dosadnego narządu, jeśli tego nie zrobię to kończę swoją gałązkę bezowocnie.
Oczywiście jesteśmy wszyscy gwiezdnym pyłem itd. To co nazywamy materią która buduje nasze ciała nadal będzie w obiegu, mogą pozostać nasze myśli i idee ale odchodząc bez potomka przerywamy proces który spowodował że jesteśmy tu i teraz w takiej formie.
- 10611 reads
Comments
Tytulisko
No zarąbisty, dawno nie czytałem nic tak dobrego, plus ten sen ;)
a myślę, każde rozgałęzienie się kończy, zatopione gdzieś w nieskończoności.
Już tu mnie nie będzie. Perm log out.
Masakra, wiem o czym gadasz.
Masakra, wiem o czym gadasz. O muzyce, ludzie pod jej wpływem zachowują się jak zahipnotyzowani. Wiem też, że można wykorzystać to w drugą stronę, że myślą możesz kontrolować otoczenie. Tylko wystarczy, że o tym wiesz i kilka razy spróbujesz.