Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

gaz ronsona - drugi raz, tr sprzed kilku lat

gaz ronsona - drugi raz, tr sprzed kilku lat

1 Nazwa substancji: gaz do zapalniczek Ronson

2 Poziom doświadczenia – bardzo duży: THC (11 lat), amfetmina (tyleż samo, tylko duuużo rzadziej), LSD (3 razy, do tego dość słabe albo mam wrodzoną odporność, chętnie więcej, tylko brak wygodnego dostępu), pigułki (kilka razy - w założeniu pewnie MDMA, ale ta substancja była tylko w jednej, pierwszej, którą jadłem i zarazem najlepszej), mleko z ganji (joł), ok. 5 lat klej butapren, rozpuszczalnik ftalowo – karbamidowy, raz nitro (syf straszny), dwa razy Datura (nasionka bielunia), gaz Ronsona do zapalniczek (rok do półtorej), DF kilka razy, "mieszanki ziołowe" i proszki z dopalaczy ("kadzidełka" sporo, proszki ze 2 lub 3 razy), prawie 2,5 roku z DXM, no i zupki chińskie ;)

3 Dawka, metoda: inhalacja z butelki z gazem, ok. jednej butelki tego wieczoru, czy tam puszki, jak go zwał tak zwał

4 Set & Setting: rozluźniony umysł, wyprawa po dobrą zabawę razem z bratem, najpierw mała dolinka (coś w rodzaju ogromnego wykopu w ziemi, kurde taki kanion), następnie park (prawdziwy park, który w czasach mojego dzieciństwa był bardziej puszczą, a nie taki jak większość parków - odrobina trawki, jedna ścieżka i 30 drzew)

5 Efekty: bajka, zresztą przeczytaj

6 Czy mnie to zmieniło? Tak. Później sporo kirałem Ronsona, choć skończyło się to dla mnie, po prostu przestało bawić.

7 Od poprzednich (próbowanych inhalantów) różnił się bezwonną substancją i brakiem otumanienia znanego choćby z kleju czy rozpuszczalnika

Póki mam to na świeżo.

(trip raport pisany na drugi dzień po wydarzeniach, czyli jakieś 3-4 lata temu o ile dobrze ogarniam sytuację czasową)

Wieczorem podziałałem gazem do zapalniczek Ronson. Był to drugi raz, kiedy go używałem. I drugi raz, kiedy stwierdziłem, że jest to świetny inhalant. Dużo lepszy od kleju czy rozpuszczalnika (które zostawiają na kilka dni przykry zapach, podczas gdy gaz wietrzeje w kilka minut i prawie natychmiast jest się trzeźwym – nie wali w dekiel) – bardzo wyraźne haluny, baje czy jak kto je tam zwie.

Poszedłem poinhalować się razem z bratem. Przez całą jazdę wszystko było bardzo bajkowe, takie kolorowe i wyraziste. Opiszę tylko ostatnie pół godziny, bo gdybym chciał opisywać wszystko, co się tego wieczoru działo, to byłoby tego straszliwie dużo. Dlatego wybrałem końcówkę, bo przedtem miałem przerwę w kiraniu, kiedy to rozdzieliłem się z bratem, tzn. on poszedł do domu, a ja jeszcze postanowiłem podziałać.

Szedłem alejką obok właściwego parku, biegnącą obok ulicy. Wszystkie drzewa okazały się nogami jakichś stworzeń (lamy czy coś podobnego) - niektóre dwunożne, inne cztero. Cały park był swego rodzaju parkiem rozrywki. Widziałem ludzi, którzy tędy jeżdżą rowerami do pracy; nawet zjechali na bok, kiedy auto jechało, bo jechali środkiem ulicy. Jeszcze widziałem takie buźki małe na drzewie, które się otwierały (żebym widział dokładnie co mają w środku).

Spytałem (mentalnie) czy to tylko tak na pokaz dla przechodzących obok jest tak ładnie, czy jeśli wejdę to też tak będzie. Otrzymałem odpowiedź, że zawsze tak tam jest. Więc zdecydowałem się wejść. Wprowadzała mnie maleńka latająca wróżka. Niestety w tym momencie halunka zniknęła i musiałem wziąć parę wdechów. Wróżka i cały park pojawiły się spowrotem. Szedłem potrząsając puszkę z gazem i wróżka zaczęła płakać. Spytałem o co chodzi, a ona powiedziała mi, że z gazu lecą takie mikrokropelki, które uruchamiają zraszacze nawadniające trawę i alejkę. Wyłączyłem je i już była szczęśliwa. Tylko w tym momencie okazało się, że wyłączając całą jedną strefę zraszania uruchamiam jednocześnie takie zraszanie a’la bicze wodne na alejkach (raz za razem tryskało) i to się wróżce podobało, bo przyjemnie ją ta woda pieściła. Pomyślałem, że chcę to wyłączyć, a następnie dałem te zraszacze w alejkach na maxa, co wyrzuciło wróżkę w powietrze (jestem trochę złośliwy z natury, ale już ją przeprosiłem) i wszedłem do parku.

Musiałem uważać, żeby nie wdepnąć w kupkę zrobioną przez te stworzenia, które brałem za drzewa (a były to spore kupki, duże jak średniej wielkości pies).

Szedłem dalej. Zauważyłem, że coś mi się przykleiło do buta. Chciałem to strząsnąć, zetrzeć, ale się nie dało. Ktoś (jakaś dziewczyna) zaczął mi podpowiadać, co mam zrobić i wtedy wydało się, że mnie wrabiają. Pośmialiśmy się z tej sytuacji, bo oni (byty, które towarzyszą ludziom podczas widzeń, halucynacji) też się przykleili to tej halunowej gumy. W tym momencie zaczęła się zabawa, że owijaliśmy się wokół tych osób, które były w środku, trzymając za ręce i mieliśmy rozmawiać, zapoznawać się z tymi, których będziemy dotykać na końcu. Coś w rodzaju wieczorka zapoznawczego. Przyłapałem się, że chodzę wokół ławki, a niedaleko ktoś przechodził, więc wszedłem głębiej w park. Trafiłem na placyk z ławkami, obok którego jest plac zabaw dla dzieci i takie krzywe drzewo. Liście jednego drzewa ułożyły się w głowę kojota. Wszystkie drzewa i krzewy, i trawa zaczęły „prężyć” się (miałem wrażenie, że to kobiety – drzewa i krzewy itd., ale formy kobiece) i prezentować z jak najlepszej strony, tak, jak np. dziewczyny, które pokazują brzuszek czy zaczesują seksownie włosy, żeby wydać się atrakcyjniejsze.

Następnie zobaczyłem, że jestem z kimś, kto wydaje się moją dziewczyną (w tym momencie widziałem ludzi). To był rodzaj konkursu i w zależności od odpowiedzi (było to bardziej losowe typu wyciągnij zapałkę) mogłem wygrać randkę albo z moją dziewczyną (tam to była blondynka z lekko lokowanymi włosami), albo z teściami. Wygrałem teściów, którzy siedzieli w samochodzie (limuzynie). Przez cały czas wiedziałem, że nie jestem sobą i że ta decyzja nie wpłynie bezpośrednio na moje życie, tylko na kogoś, kim akurat byłem. W każdym razie cieszyłem się, że to nie ja będę musiał siedzieć z teściami. Wszystko wróciło do normy.

Szedłem sobie dalej. Zaszedłem na miejsce, gdzie stoi takie podwójne drzewo (dwa drzewa wyrastające z jednego miejsca, rozchylające się ku górze, które niegdyś miało tabliczkę pomnik przyrody i jeszcze polanka tam jest). Idę sobie, a tu z ziemi podnosi ręce i nogi (tak, że tyłek został na ziemi) człowiek, który miał poprzyczepiane kępki sztucznej trawy i z tych kępek wytryskała woda jak się podnosił. Pomyślałem, że fajnie, tylko skąd wiedzieli, że będę tędy szedł, że ktoś tam leżał i czekał, aż pójdę. Za chwilę w ten sam sposób wyskoczył drugi obok, i jeszcze kilku następnych, i nawet samochód (nie wiem po co, tylko wiem, że tam był i też ruszył). Potem zaczęli szybko podnosić się tak naprzemian, aż wskoczyłem na to drzewo i poczekałem aż przestaną. Wychylili się wszyscy i okazało się, że to moi koledzy z „pracy” postanowili zrobić mi taki dowcip. Następnie widziałem jeszcze jakieś hawaje i wszystkim było żal, że odchodzę (gaz mi się kończył). Pożegnałem się ze wszystkimi, podziękowałem za miły wieczór i poszedłem do domku, pijąc piwko.

Ocena: 
chemia: 

Odpowiedzi

żenada

Właśnie, dlaczego żenada?
A może: co konkretnie "żenada" - to, że inhalowałem się gazem (wiedząc jak potencjalnie jest to szkodliwe; pomimo, że potem wiele razy to robiłem, to jednak nadal żyję i mam się dobrze) czy może że miałem po tym fajną, bardzo pozytywną banię, a może że napisałem TR?
Coś z nim nie tak? Wydaje mi się, że jest pisany dość poprawną polszczyzną, a do tego jest to skrócona wersja, oryginał był o wiele dłuższy, miał w sobie mnóstwo rzeczy, których tutaj nie ma, został sam rdzeń raportu.

Zjebać kogoś każdy potrafi, jak taki cwany jesteś napisz coś, po czym moje upodlone cpuńskie życie nabierze sensu, a nie tylko kopa i "idę sobie dalej".

żenada? Niby czemu żenada?
Jak dla mnie niezły TR, a przezycia - zajebiste, zwłaszcza jeżeli chodzi o tą wróżkę ;DD
pozdro;)

abej

Chuj z ta szkodliwoscia. Sam fakt cpania gazu do zapalniczki czy innych pseudonarkotykow dzialajacych na zasadzie niedotlenienia mozgu jest zenujacy.

A slyszales o takim zajebistym narkotyku jak "jenkem"? Jest ponoc superowski i jakis tam gaz do zapalniczek sie chowa przy tym.

Jenkem? Czy to nie narkotyk na bazie ludzkiego moczu? ; D

No Ty jak rozumiem, jesteś typem "świętego ćpuna", który dotyka tylko narkotyków, które są przez innych ćpunów uznawane za "godne ćpania", tak? Jak pisałem kilka razy, to już przeszłość, ale nie mam zamiaru jej ukrywać czy udawać, że jej nie było. Co miałem z niej wynieść, wyniosłem, a co stracić, straciłem. I tyle.
Poza tym to nie niedotlenienie działa w przypadku gazu - próbowałeś kiedyś zrobić to wyłącznie niedotleniając mózg? Ja tak, z ciekawości (na zasadzie, że skoro trułem się chemią, to brak tej chemii nie może być gorszy) i efekty były żadne w porównaniu, więc z łaski swojej nie wypowiadaj się, jeśli nie wiesz o czym mówisz.
O "jenkemie" słyszałem, ale mnie to nie kręci, za to widzę, że Ty masz doświadczenie, choć na podstawie tego, jak wypowiadasz się o gazie, to pewnie takie samo jak z nim.

A ja Ci dziś powiem, że ogólnie ćpanie dla efektów, które są tylko popłuczynami tego, co możesz mieć w medytacji, jest żenujące, no ale żyjemy przecież w społeczeństwie zasranych hipokrytów, którzy ćpając jedno, mówią, że inne ćpanie jest gorsze.
Ludzie ćpający gaz czy klej przynajmniej nie udają, ćpają syf, doskonale zdają sobie z tego sprawę, a że nie jest w tak 'efektownej' i łatwej do przyjęcia formie jak biały proszek do wciągania czy zioło do palenia, albo płyn w ładnej butelce, to już moim zdaniem obłuda tych "kulturalnych", a nie głupota tych żenujących.

Żenada to tutaj nieadekwatne słowo.
Mnie jest jedynie Ciebie szkoda,ale nie z racji,że ćpałeś "gorsze narkotyki", ale z racji tego, że widziałem, co inhalanty zrobiły z moim znajomym...
Trzymaj sie.
Mam szczerą nadzieję,że porzuciłeś to,co w tym Trze było zawarte ;)

No akurat inhalanty ostatecznie odrzuciłem już 2-3 lata temu, bo przestały mi "robić".
Mam sporo znajomych, którzy ich używali, ale ci, co się w coś wpieprzyli, zrobili to przez inne narkotyki (ścierwo, braun), nie przez kiranie.

TR jest stary, ale skoro już go napisałem, to chciałem wrzucić po odkurzeniu i skróceniu oczywiście.

UP*

Każdy jest w jakiejś części hipokrytą, to nieodłączna cześć życia tak jak kłamstwo. Wyraziłem tylko swoją subiektywna opinie na ten temat wiec nie rozumiem po co się od razu spinasz. Wolałbyś by każdy pisał wyrazy uznania dla twoich "wspaniałych" doznań podczas ćpania gazu do zapalniczek? Lepiej gdy ludzie wokół ciebie są fałszywi, a słysząc trochę krytyki przyjmujesz pozycje defensywna? Wyluzuj trochę dzieciaku. Naćpaj się grzybów albo jakiejś innej tryptaminki. Będzie dobrze;]

Wierz mi, że wolę najgorszą prawdę od najlżejszego kłamstwa. Nie chodzi mi o przyklaskiwanie, ale wejść i napisać "żenada" to potrafi byle troll. Jeśli chcesz coś skrytykować, to zrób to konstruktywnie, a nie trolluj, o to mi chodziło.
Ech...

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media