Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

4-ho-met, doświadzanie siebie

detale

Substancja wiodąca:
Natura:
Chemia:
Dawkowanie:
ok 50 mg 4-HOME-T'a, 30 oralnie 20 sniff, dwie lufki dobrej indyjki
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
nastawienie pozytywne, ciekawy doświadczenia, umysł otwarty, trip łóżkowy
Wiek:
22 lat
Doświadczenie:
MJ, DXM, grzyby (raz), benzydamina (6 saszetek ekstraktu - nigdy więcej!), kodeina, clonezepam, władzio, mieszanki ziołowe za czasów sławy.

raporty el bongbong

4-ho-met, doświadzanie siebie

Postanowiłem napisać w tym miejscu trip raport. Dla potomnych, może dla samego siebie. Fajnie, że są takie miejsca. Wiedza cenna, dla wybranych. Wklepuje literki, zobaczymy, co wyjdzie. Nie pamiętam dnia, godziny podane na oko, dawki też odmierzane w ten niemądry sposób. Uznałem, że nawet jak machnę się o te 20 mg, nic mi się nie stanieGodzina przyjęcia = T=20:00. Umownie.

Więc, godzina 20:00, odpalone kadzidełka, świeczki, nastrajacze. Muzyka, bodaj My Sleeping Karma na początek, trochę Om (linki do niektórych utworów na końcu raportu). Generalnie, utwory w klimacie pustynno stronerowym, głównie instrumentalne. Później rock psychodeliczny, trochę Jefferson Airplane, The Byrds. Około 20:00 wysypałem pod język umowne 30 mg tej przecudnej tryptaminy.

Po 15-20 min czułem delikatną stymulację, humor wyraźnie poprawiony, w 40-ej minucie osiągający poziom słodkiej ekstazy. Idę na balkon. Zapaliłem lufkę pięknie pachnącej cannabis indica. Drobna zawiecha - zapatrzyłem się na drzewa, które zaczęły falować. Pulsować. Jak by były sercem gigantycznego organizmu. Wróciłem do pokoju, usypałem kreskę pi-razy-drzwi 20 mg hometa, wciągnąłem lufką do nosa. Pogłośniłem lekko muzykę. Leżę. Tak z pół godziny, zanim zrobiło się mocno. Jako, że mam pokój na poddaszu, na skosach stopu zaczęły pojawiać się wizualizację. OEVy. Cevy miałem jeszcze przed wyjściem na balkon, subtelne, przyjemne. OEVy zaczęły "pochłaniać" moją rzeczywistość. Wszystko było jakby geometrycznie nielogiczne. Pokój był teraz figurą, bryłą, która nie ma prawa istnieć. Paradoksy perspektywy. Wszystko pulsowało. Chwila "trzeźwości", wraca stary, znajomy świat, by po krótkiej chwili wciągnąć mnie w wir wizualizacji. Natłok myśli, było ich tak wiele, że dezorientowały mnie. Jakieś pół godziny, może trochę dłużej, szukałem swojego miejsca, próbowałem odnaleźć się w tym stanie świadomości. Gdy wreszcie się udało, potrafiłem poczuć, dosłownie, każdą cząstkę mnie. Każdy atom. Każdy pojedyńczy narząd. Potrafiłem skupić uwagę na brzuchu, wyczuwając każdy mały flaczek, czułem kształt żołądka, wątroby, bijące serce jakby zawieszone w małym wszechświecie wewnątrz mnie. W głośnikach Sleep - Jerusalem.

 

Ciężko się opisuje stany, których nie da się opisać. Poczułem, że jestem energią, złożoną z jeszcze mniejszych części energii, która jest w pewien sposób powiązana z całym wszechświatem. Tak wyglądał trip: uświadamiałem sobie coś, co powinno być wiadome i oczywiste. Coś, co "dzikie" plemiona wiedzą od wieków, od tysięcy lat. Że nie jesteśmy niczym ponad energią. Że jesteśmy kosmiczną jaźnią, w kosmicznych ubrankach z kosmicznej energii, która płynie, jest cały czas w ruchu, pulsuje jak świat po grzybach. Nie stoi w miejscu, przekształca się. Nic nie jest stałe, wszystko jest w ruchu. Nawet ta skała, wielka, twarda i zbita - oddycha. I są to ruchy spontaniczne. Spontaniczność, to natura świata. Natura egzystencji. Gdy człowiek wyzbywa się spontaniczności, nie pozwala sobie na zmiany, postępuje wbrew naturze. Bo natura to zmiany. Nic nie stoi. Wszystko płynie. Byt jest energią, która dryfuje w nieskończenie wielkim wszechświecie. W głośnikach instrumentalne, psychodeliczne kompozycje. Muzyka tworzy obrazy, OEVy, jednak nie widzę związku między nią a myślami. Myśli pochodzą z głębi. Głębi umysłu, albo jeszcze głębiej - tam, gdzie energia płynie. Na niewidzialnym, najgłębszym poziomie egzystencji.

Zastanawiało mnie, czy po psychodelikach odkrywamy jakąś uniwersalną prawdę, czy wierzymy w to, w co chcemy wierzyć. Głęboko wierzę, że homet, tak jak grzyby, objawiają nam pewną mądrość. Mądrość, daną wybranym. Którzy mimo społecznej etykietki ćpuna, Ci wybrani poszukiwaczami swojego jestestwa. Wszak trzeba próbować różnych perspektyw. To kolejny punkt widzenia. Do przemyślenia.

Godzina, pi-razy-drzwi, 1 w nocy. Jestem nadal pobudzony, jednak wymęczony doświadczeniami. Zwłaszcza wizualizacjami, które były przepiękne, fraktale, sześciany, taurusy, energia, którą właśnie doświadczałem. Zapaliłem lufkę, może zamuli. A na pewno da ulgę. I tu się przeliczyłem, bo już do końca, do zaśnięcia, słyszałem w głowie dziwne głosy. Głosy w języku, którego nie dało się powtórzyć. Słyszałem komunikaty, których nie dało się werbalnie powtórzyć. Głoski, które nie istniały. Nie przypisuje temu znaczenia. Cała reszta, niewątpliwie, była mistyczna. To był zmęczony doświadczaniem samego siebie umysł, który chwilowo się przestroił. Przestałem go słuchać i nad ranem zasnąłem.

Kolejne 2 dni czułem się szczęśliwy, było to takie niesprecyzowane szczęście, motywacja do robienia czegokolwiek, tak jakby jakiś mądry ktoś popchnął mnie we właściwą stronę na rozstaju dróg, i powiedział: "żyj, chłopaku, bo życie to cud. największy.". Wracam w myślach do tego doświadczenia i wiem, że na wiosnę wyjdę z prorokiem do lasu - ma mi jeszcze wiele do powiedzenia.. :)

LINKI, może kogoś zainspirują:

https://www.youtube.com/watch?v=BRvuVzg57Dg

https://www.youtube.com/watch?v=erGVmGZ-11Y

https://www.youtube.com/watch?v=kKqoNrZ00Bg

https://www.youtube.com/watch?v=1Y-JL8tuQ6Y

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
22 lat
Set and setting: 
nastawienie pozytywne, ciekawy doświadczenia, umysł otwarty, trip łóżkowy
Ocena: 
Doświadczenie: 
MJ, DXM, grzyby (raz), benzydamina (6 saszetek ekstraktu - nigdy więcej!), kodeina, clonezepam, władzio, mieszanki ziołowe za czasów sławy.
natura: 
chemia: 
Dawkowanie: 
ok 50 mg 4-HOME-T'a, 30 oralnie 20 sniff, dwie lufki dobrej indyjki

Odpowiedzi

Bardzo przyjemnie czytało mi się Twój TR. Może trochę krótki, ot, sobie TR z Mahometa, ale za to treściwy i lekko napisany. Sam czekam z niecierpliwością na poprawę pogody i może trochę wyższą temperaturę, żeby znów spotkać się z Prorokiem i poznać Jego mądrość. Pisz więcej! :)

Jednak człowiek, który wraca przez Drzwi w Murze, nigdy nie będzie tym samym, który przez nie przeszedł...

TR bardzo łądny, może trochę mało szczegółów, ale pewnie nie da się tego opisać. Sam poluję na tą substancję, ale mi się źródło sypnęło i pozostaje mi poki co sobie wyobrażać jak to jest, co przy twoim TR jest łatwe, jednak brakuje mi szczegółów dotyczących "ciała"

ciało, jak ciało, brak jakiegoś nieogaru, zaburzenia ruchu to przez zaburzoną perspektywę i może błędnik, bodyloadu nie miałem, brałem na pusty żołądek :) polecam prosperujące 'źródełka' na forum hr, jest odpowiedni dział, sam się nie zawiodłem - było szybko, i bez przypałów :)

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media