Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

wesoły śpiew tęczowych skowronków

detale

Substancja wiodąca:
Chemia:
Dawkowanie:
W sumie to 50 mg , ale nie wiedziałam, że nie można dorzucać, więc ten trip opisuje może jakieś 10-15 mg.
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Set: Olbrzymie podniecenie na myśl o tym, że w końcu spróbuję psychodelika z prawdziwego zdarzenia. Bałam się jednak , że przeżycie prawdziwej psychodeli jest zbyt piękne, by mogło być prawdziwe.
Setting: Zwykłe, piątkowe popołudnie, rodzice byli w domu, nawet z nimi rozmawiałam na fazie, ale nie narobiłam sobie lipy.
Wiek:
18 lat
Doświadczenie:
Małe ilości: nikotyna, benzydamina, dimenhydrat, gałka muszkatołowa, mieszanki ziołowe, marihuana, salvia divinorum, kodeina
Średnie ilości: medytacja, podróże astralne, kofeina, alkohol, efedryna, pseudoefedryna
Duże ilości: Teina, DXM

wesoły śpiew tęczowych skowronków

12:45 – Po powrocie ze szkoły zajrzałam na pocztę i spytałam, czy nie przyszła do mnie przesyłka. Ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu okazało się, że czeka na mnie list. Zapłaciłam i wypełniona radością wróciłam do domu.

13:15 Zadzwoniłam do mojego chłopaka. Okazało się, że jest chory i ma gorączkę. Nie byłam zbytnio zadowolona z tego powodu. Chciałam podzielić się z nim 4-ho-metem. Nie mogłam się doczekać, kiedy spróbuję tej cudnej substancji. W końcu to był prawdziwy kwas i psychodelik. Jeszcze nigdy w życiu nie jadłam takiej substancji. Przeważnie korzystałam z leków kupionych w aptece.
Niecierpliwość i podniecenie sprawiły, że w końcu uległam i spróbowałam dwóch kruszynek.
Już po 15 minutach poczułam efekty.

13:30 Mą duszę wypełniła bardzo silna euforia. Z niewiadomych mi powodów poczułam pragnienie położenia się na podłodze i przykrycia kocykiem. Kiedy tak zrobiłam zauważyłam, że litery na pudełku od butów ruszają się, a kurz przypomina małego pasikonika, który chodzi po dywanie. Rozśmieszył mnie ten widok. Wstałam, zaczęłam chichotać i skakać z radości. Poczułam się jak dziewiętnastowieczna, młoda, niewinna dama, która znajduje się w ogrodzie pełnym białych, pachnących stokrotek i śpiewających skowronków. Z komputera słyszałam muzykę ATB, która jeszcze bardziej powiększała moją euforię. Skakałam, śmiałam się i wydawałam okrzyki radości. Momentami podrzucałam niewidzialne kwiaty. Poza tym dostrzegłam, że długopis leżący na komodzie wydłuża się i skraca. Miałam wrażenie, że już kiedyś byłam tą dziewiętnastowieczną, roześmianą dziewczyną. Niestety wcześnie umarłam i opuściłam rodzinę.
Czy to był wymysł czy wizja poprzedniego wcielenia? Na to pytanie niestety nie umiałam odpowiedzieć.

15:15 Mama wróciła z pracy do domu. Coś mruczała pod nosem. Wydawało mi się, że pyta, skąd wziął się ten zapach kwiatów. Po chwili jednak pomyślałam, że to niedorzeczne. Poszłam na korytarz i poprosiłam mamę o powtórzenie pytania. Okazało się, iż brzmiało ono tak: „Czemu nie czuję zapachu obiadu?”. Przypomniałam sobie o tym, że miałam wydrukować przepis na danie z Leszczem. Czułam się jednak bardzo rozleniwiona i nie chciało mi się nic robić. Wydrukowałam, więc pierwszy lepszy przepis. Potem przez pół godziny wpatrywałam się w komputer. Początkowo rozmawiałam z ludźmi o 4-ho-mecie. Później podziwiałam uśmiechające się do mnie literki. Miałam wrażenie, że napis „Leszcz” przypomina wesołą buzię. Następnie włączyłam okno Winampa. Słuchając Nokturnal Mortum (Ukraiński pagan metal) wpatrywałam się w wizualizacji komputerowe. Nie mogłam oderwać od nich wzroku. Wydawały mi się fascynujące.
Po dłuższym czasie mama zawołała mnie na obiad. Przygotowała Leszcza według własnego przepisu, ponieważ nie mogła już dłużej czekać na moją kartkę z przepisem.

15:45 Mama, jedząc rybę, narzekała, że jest tam dużo ości. Ja również męczyłam się z jedzeniem jej, ale nie zwracałam na to uwagi. Byłam skupiona na podziwianiu zadziwiająco intensywnych kolorów. Pomarańczowa marchewka idealnie komponowała się z białym ryżem, zielonymi podkładkami pod talerze oraz żółtym czajniczkiem na herbatę. Jeszcze nigdy nie znalazłam się w tak kolorowych świecie. Zastanawiałam się, dlaczego mama nie dostrzega mojej roześmianej twarzy. Cały czas normalnie z nią rozmawiałam i ona w ogóle nie domyślała się, iż coś brałam. Oczywiście, nie miałam siły zjeść całego obiadu. Rodziców jednak to nie zdziwiło (Tata wrócił chwilę potem), ponieważ przeważnie zostawiam jedzenie. Po obiedzie jadłam ciasto. Widziałam w nim… fraktale!

17:00 Potem poszłam do łazienki, żeby poprawić fryzurę. Gdy patrzyłam w lustro, miałam wrażenie, że jestem damą z epoki rokoko, a moja łazienka to różowo-złota sala. Uśmiechałam się i przyglądałam swojemu wyglądowi. Przyszła mi ochota na to, żeby się pomalować. Później zajęłam się trochę nieprzyjemną sprawą, nie związaną z tripem. Humor mi się nieco pogorszył. Rozmawiając na gg z kolegą, stwierdziłam, że zarzucę tego samego dnia 25 mg. Powiedział mi, że rodzice jednak mogą się zorientować, że coś brałam. Stwierdziłam, że w takim razie nie będę miała jak tego zjeść razem z chłopakiem, ponieważ pogoda na dworze jest brzydka, a w domu lepiej nie ryzykować.

21:00 Zjadłam 25 mg. Jednak faza wcale się nie poprawiła. Literki na komputerze zaczęły się ruszać – powiększać, zmniejszać i kołysać. Ja natomiast siedziałam przez dwie godziny na krześle, słuchając Shpongle i Entheogenic (Psybient). Nie chciało mi się nigdzie ruszać. W końcu położyłam się na łóżku. Leżąc pod kołdrą, zachwycałam się cudnymi dźwiękami muzyki. Nawet te, które przeważnie średnio mi się podobają, teraz mnie zachwycały. Odczuwałam jednak pewien dyskomfort. Denerwowało mnie to, że tak mało efektywnie spędzam czas. Z drugiej strony jednak nie chciało mi się ruszać. Było tak milutko i wesoło! I przede wszystkim bardzo kolorowo… Nawet przy zgaszonym świetle mój pokój wydawał mi się niezwykle tęczowy.
Pojawiły się Cevy. Były nimi grzybki halucynogenne oraz kolorowe spirale. Czas płynął niemiłosiernie szybko. W końcu rodzice skończyli oglądać film i przyszli do mnie, mówiąc mi, żebym poszła spać, gdyż jest północ. Byłam zszokowana. Oni spytali, czy zobaczyłam diabła. Wystraszyłam się. Czyżby było coś po mnie widać? Na szczęście chodziło im tylko o rozczochraną fryzurę. Moje oczy były normalne, chociaż źrenice powinny być zdecydowanie powiększone. Dziwna sprawa… Po 10 mg miałam duże źrenice, a teraz małe… Byłam trochę rozczarowana… Nastawiałam się na wielką fazę. W końcu nie wytrzymałam psychicznie i zjadłam drugie 25 mg.
Faza jednak wcale się nie powiększyła. Pokój wyglądał normalnie, oprócz tego, że lampa i różne przedmioty delikatnie się poruszały. Rozczarowana, zaczęłam mrużyć oczy. Wtedy pojawiły się ciekawe efekty, które nieco poprawiły mi humor. Odbyłam krótką rozmowę z przewodnikiem, który powiedział „Czy nie widzisz jaką teraz masz fajną fazę”. Faktycznie… Przy zmrużonych oczach widziałam włochate stworki na drzwiach oraz gotyckie sklepienia na ścianie, tworzące połączenie z moimi CEVAmi, którymi nadal były miliony grzybków i tęczowych spirali. Jakiś czas później wpadłam w głęboki sen.

Następnego dnia czułam smutek z tego powodu, że zjadłam wszystko. Dopiero koło południa humor się poprawił. Gdy robiłam listeningi z tatą, uzyskałam wyjątkowo dobre wyniki. A przeważnie mam z nimi problemy ;] Potem wzięłam się za czytanie książki. Następnie pomogłam mamie w robieniu szarlotki. Później wróciłam do czytania. Po dwóch godzinach rodzice mnie obudzili. Okazało się, że nieświadomie usnęłam. Wzięłam się za czytanie. Za jakiś czas tata nakrzyczał mnie, że nic nie robię, z nikim się nie spotykam, tylko tak siedzę w osłupieniu… Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że minęło 40 minut. W ogóle nie pamiętam, co działo się między 18:00, a 18:40… Czyżby skutek uboczny wczorajszego mahometowania?

Ogólnie substancja jest lekka, przyjemna i wesoła. Szkoda tylko, że nie wiedziałam, że nie można dorzucać. Ale cóż, to było moje pierwsze spotkanie z psychodelią ;)

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
18 lat
Set and setting: 
Set: Olbrzymie podniecenie na myśl o tym, że w końcu spróbuję psychodelika z prawdziwego zdarzenia. Bałam się jednak , że przeżycie prawdziwej psychodeli jest zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. Setting: Zwykłe, piątkowe popołudnie, rodzice byli w domu, nawet z nimi rozmawiałam na fazie, ale nie narobiłam sobie lipy.
Ocena: 
Doświadczenie: 
Małe ilości: nikotyna, benzydamina, dimenhydrat, gałka muszkatołowa, mieszanki ziołowe, marihuana, salvia divinorum, kodeina Średnie ilości: medytacja, podróże astralne, kofeina, alkohol, efedryna, pseudoefedryna Duże ilości: Teina, DXM
chemia: 
Dawkowanie: 
W sumie to 50 mg , ale nie wiedziałam, że nie można dorzucać, więc ten trip opisuje może jakieś 10-15 mg.

Odpowiedzi

Dorzucanie tryptamin mija się z celem - tylko przedłużysz działanie, na pewno nie wzmocnisz. Lepiej od razu przygrzmocić dużą dawkę (25mg), poczekać dwa tygodnie i znów amu-amu. I nie kurwa w domu bo to marnotrawienie. A jak chcesz fajerwerków to polecam miks z dexem albo iMAO. I jeszcze raz Ci napiszę: trip w domu na tak wystrzałowej substancji to grzech ;]

Salvinoria

Na prawdę zabawna historyjka. Następnym razem trochę bardziej się postaraj o ironiczne szczegóły. Jeden błąd trochę jednak wkręcie popełniłeś.
Mianowicie:
"Dawka: 50 mg 4-HO-MET"
"Po 10 mg miałam duże źrenice, a teraz małe… Byłam trochę rozczarowana…"
"21:00 Zjadłam 25 mg. Jednak faza wcale się nie poprawiła."
"W końcu nie wytrzymałam psychicznie i zjadłam drugie 25 mg."

Wiatr do tańca mnie porywa, las mnie wzywa, las mnie wzywa...

dziewczyno ty nie możesz być prawdziwa

do nauki [...]

hehe, to mnie rozwalilo. Dziewczyno, wymiatasz.

kapelusznik

Trochę dziwne masz pomysły - żeby zażywać 25mg ho-meta a będąc w obecności rodziców. W takim s'n's można dostać paranoii. 

Jeśli chodzi o raport to cikawy i fajnie się czyta. Płynnie opisujesz wydarzenia, których doświadczasz. 

Ładnie!  

ale czemu w domu? Chaotko wpadnij na łysą górę do nas na sabat

HITORI

Tylko szkoda,że ''zmarnowałaś'' taka ilosc 4-ho-met.Można było zostawić na pózniej.

Slawa!

Chciałam napisać sprostowanie.

 Nie wiem jak wejść na tamto konto, bo nie pamiętam hasła, ale tak sobie (wiem, że to było 7 lat temu) dziś idąć do kościoła o tym przypomniałam i pomyślałam, że nie powinnam pisać, że diler mnie oszukał, bo to nie prawda.

 To był mój pierwszy trip psychodeliczny w życiu, nie znałam się :P Nie wiedziałam, że nie można dorzucać.

 A posłaniec psychodelii był w porządku, bo potem mi dał hometa za darmo, ale właściwie to chyba za pierwszym razem było najciekawiej ;)

 W sumie to miałam dużo ciekawszych przeżyć, musze kiedyś je opisać ;) Bo opisałam w sumie takie początkowe tripy. 

Psychodela !

Już nieaktualne, poprawiłam to, ale teraz nie wiem jak usunąć komentarz

Psychodela !

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media