uwięziony w wiadrze [5f-mdmb-2201]
detale
uwięziony w wiadrze [5f-mdmb-2201]
podobne
Po raz kolejny moja nieciekawa historia z dopalaczami zaczęła się spontanicznie, znowu przez przypadek spotkałem kogoś kto miał ''palenie''. Jako że byłem już dosyć nafutrowany a w takim stanie mały buszek dawał przyjemne uczucie błogostanu, euforia zaczyna uderzać falowo i ogólnie człowiek się zajebiście czuje. Ale wracając do opisywanych tu wydarzeń, spotkałem przed supermarketem zachodniej sieci mojego dosyć dobrego kolegę, nazwijmy go D - o tak, D jak debil do niego pasuje.
A więc spotkałem D. stojącego przy budce z kebabem przed wejściem do marketu, kończył szamać swoje zamówienie kiedy akurat się nawzajem znaleźliśmy. Po krótkiej wymianie zdań postanowiłem przypuścić atak o buszka, jako że nawzajem wymienialiśmy się przysługami kiedy jeden z nas był w potrzebie, przyznał mi się że coś ma. Na twarzy D. wyglądał na kompletnie ujebanego, gadał coś że jego palenie jest w chuj mocne, że to pryskana jakimś gównem baka i żebym uważał. Podał mi ukradkiem wbitą lufkę, szybki rzut oka pozwolił mi ocenić że debil przygotował samemu maczane, jebało od tego jak z pojemnika na plastik a wyglądało jak zielone gówno.
- W jakich proporcjach to robiłeś?
- 1:20, może 30 a co?
A no właśnie to, że pojebały się mu chyba proporcje, niewiele myśląc ściągnąłem już buszka z wcześniej podpalanej już maczanki, dymu wciągnąłem w sumie malutko ale wypuszczając go, odrazu odczułem zmianę percepcji i to kurewskie uczucie zatracania się.
D. zaczął panikować, darł na mnie pysk że kazał mi podpalić i dosłownie lekko wciągnąć jakiś opar, a ja spaliłem całą bitkę, chciałem mu powiedzieć że w sumie nie jest tak źle, ale jak na złość akurat zaczęło tak być.
Wedle relacji, oparłem się na biodrach, rozpocząłem torsyjne ryki wszechoznajmiające pełnemu parkingowi ludzi że zamierzam rzygać. Pamiętam jak chciałem wstać, zrobiło mi się ciemno przed oczami, padłem na kolana i zacząłem kurewsko wymiotować.
Przyuważył mnie ochroniarz, podszedł do mnie i powiedział coś w stylu że mam wypierdalać i nie robić trzody, dźwignąłem się z kolan i z okrzykiem ruszyłem na ochroniarza przewalając go na śmietnik. Sekunde potem zostałem odciągnięty przez dwójkę przechodniów, byłem cały poobijany i brudny bo jak wzieli mnie pod ramiona to im się wyrwałem i zacząłem turlać po ziemii. Przy tym wydając nieartykułowane dźwięki połączone z wymiotnymi torsjami. Prawie wpierdoliłem się pod samochód, nie wiem ile to wszystko trwało, ale czując że schodzi mój odcięty mózg wychwycił słowa ''karetka'' i ''policja''. Nie wiele myśląc zacząłem spierdalać, nikt mnie nie gonił jedynie potem krzywo ochroniarz i pracownicy z zewnątrz się patrzeli, pewnie musieli po mnie sprzątać. D. w tym czasie dostał paraliżu, wkręcił sobie podobno że zaraził mnie schizofrenią. Gdy któryś z gapiów powiedział że był ze mną, odwrócił się na pięcie i zaczął spierdalać w strone marketu zderzając się z nieczynnymi ruchomymi drzwiami.
- 16384 odsłony
Odpowiedzi
Grubo stary widze :D
Grubo stary widze :D