jak obserwacja świata z wysokości dronów, zniszczyła moje życie...
detale
Raz na jakiś czas (przestrzeń miesiąca/dwóch miesięcy): lsd, mdma, marihuana
Rzadko lub pojedyncze przypadki: dxm, kodeina, klonazepam, bromazepam, tramadol, alkohol, dmt, 4cmc, 4mmc, hasz
jak obserwacja świata z wysokości dronów, zniszczyła moje życie...
podobne
Przedstawiona poniżej historia, ku mojemu nieszczęściu, wydarzyła się naprawdę. Nie będzie ona nadzwyczajna, wręcz przeciwnie - często się zdarza. Tekst ten, ma na celu nakłonić przyszłych użytkowników różnych stymulantów (przede wszystkim różnego rodzaju dronów) oraz tych którzy jeszcze kontrolują uzależnienie (lub tak im się wydaje), aby jeszcze kilka razy zastanowić się nad rodzajem substancji, którą wybrali. Zatem nie będzie tu opisów działania, przeżyć pod wpływem, czy sytuacji w których przyjmowałem dane narkotyki. Znajdziecie tu tylko kolejną spowiedź człowieka, który zniszczył sobie życie, bo świat substancji psychoaktywnych go przerósł. Jak mówiłem - ku refleksji. Nie przedłużając, bo i historia długa nie będzie...
"- WOW! MOJA PERSPEKTYWA PRZYJĘŁA KSZTAŁT TUNELU! NO MÓWIĘ CI STARY... WSZYSTKO SIĘ ODDALIŁO!"
To właśnie tymi słowami zacząłem swój najgorszy okres w życiu, trwający do dzisiaj. A było to na początku września zeszłego roku. Próbując sobie dziś przypomnieć, dlaczego kupiłem wtedy swoją pierwszą sztukę klefedronu, mam w głowie dziurę. Ale tak naprawdę, żaden powód nigdy nie byłby dobry. Natomiast doskonale pamiętam ten moment, kiedy przeżywasz "tą jedyną miłość" po raz kolejny.
Wtedy jeszcze nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale to było już oczywiste, że popełniłem jeden z największych błędów w swoim życiu. Jak możecie się domyślać (szczególnie Ci co znają się z tym rodzajem substancji), plany spróbowania tylko jednej małej kreski, skończyły się na zrobieniu 0,4g w ciągu wieczora. Ten jeden przyjemny, wrześniowy wieczór wystarczył, by substancja ta pojawiała się coraz częściej w moim życiu i przejmowała nad nim kontrolę. To właśnie wtedy "pieczenie w nosie" stało się czymś, do czego mam bardzo skrajne uczucia, a zapach "ogórków kiszonych" już zawsze będzie wywoływał grymas na mojej twarzy i silne mrowienie dziąseł...
Cała droga od tamtego pamiętnego dnia do dzisiaj, polegała na przyjmowaniu stymulantów, a głównie dronów, w najróżniejszych zestawieniach sytuacji, czasu, osób, ilości, częstotliwości etc. Ale jak już wiemy, to nie jest tekst o tym. Najważniejsze jest to, co jest teraz...
Jestem "pusty". Po prostu. Wyssany ze wszystkiego. Nie odczuwam nic. Nic już się nie liczy. Takimi słowami najogólniej można opisać konsekwencje tamtego dnia. Pod tymi ogólnikami kryje się bardzo wiele, lecz tu również nie ma sensu się rozwodzić. Każdy kto swobodnie operuje wyobraźnią, jest w stanie sobie stworzyć w głowie ten obraz. Podążam tylko od kreski do kreski, nie wartościując NIC, co znajduje się pomiędzy tymi punktami. Bo wszystko jest puste. Ja jestem pusty.
Mam nadzieję, że moje życie urwie się tak niespodziewanie, jak te wypociny, które aktualnie czytasz, bo nic mi już nie pomoże. Pamiętajcie - zastanówcie się. Zawsze. Bierzcie "margines" na każdą swoją decyzję. Stwórzcie wizję każdej możliwej przyszłości. I tak ze wszystkim. Bo potem może być za późno...
- 42374 odsłony
Odpowiedzi
Idź na terapię... bez ściemy.
Idź na terapię... bez ściemy. Mi pomogło - po części, tylko trzeba zawalczyć z samym sobą
Właśnie to jest najgorsze.
Że nie mam nad niczym kontroli i wszystko już nie ma wartości ani sensu. Nawet nie wiem czy wakacje na zamkniętym, mogłyby cokolwiek zmienić. Myślę że byłoby tylko gorzej...
Nagle zaczynasz dostrzegać, że nic już nie będzie istotne...
No u mnie to samo, a nawet
No u mnie to samo, a nawet gorzej i to przez 9-10 lat, a jednak mija ten jakoś 10 czy któryś tam z kolei rok i zaczyna się kręcić. Trwało długo w chuj długo ale jednak. Już przestało być tam że czas nieistnieje i to co było te 10 lat temu, czuję jakby było wczoraj... obecnie czuję jakby było "przedwczoraj" więc jakiś progress jest.
Ile to możesz brać? Ile to
Ile to możesz brać? Ile to mogłeś brać? nawet jakbyś mając 14 zaczął napierdalać 3mmc to do 10 lat jeszcze dalego, a widzę po sobie i ludziach któzry wzięli się za siebie że MOŻNA.
Może mnie nie kojarzysz stąd
Może mnie nie kojarzysz stąd ale mi się zawiesiła faza w wieku jakoś 16 lat utrzymuje się to do teraz, cięgłe niezmieniające się piekło we wiecznej pętli... ta najgorsza faza jaką można doświadczyć i prosi się Boga, wszelkie stworzenia o to żeby to tak nie zostało i wiedziałem że to tylko badtrip... ludziom to mija... przecież nie zawiesi mi się to i to po maryśce. No i chuj zaniedługo trzydziecha będzie a faza dalej wisi, ale tak jak pisałem rok temu jeszcze zdawało mi się że wszystko, każdy dzien z tych 9 lat był wczoraj i czas stoi, no ale troche ogarnąłem się i jest ciut lepiej, ale dalej żyję w jebanej bajce baśni z latającymi fraktalami.
Podobnie...
Od paru lat wpierdalam psychotropy na fobie społeczną i szczerze mówiąc czuję się podobniem Pustka, wypranie z emocji, brak energii, wszystko w dupie. Ale w moim przypadku to cena za wzglednie normalne funkcjonowanie, wiec sciskam zeby i staram sie zbytnio nie narzekac... W sumie powinienem sie chyba cieszyc, ze w ogole jakos funkcjonuje...
Tym bardziej współczuję.
Przeżywać coś takiego z niewłasnego wyboru, czy niewłasnej głupoty musi mieć jeszcze większy "ciężar". Powodzenia. Obyś miał to w życiu wynagrodzone.
Nagle zaczynasz dostrzegać, że nic już nie będzie istotne...
Śmieszny autor. Po pół roku
Śmieszny autor. Po pół roku walenia ketonów masz nadzieję na śmierć i żadnej na poprawę. W dupie byłeś, gówno widziałeś :) tyle co przejadłeś przez ten czas to uwierz mi NIC. Jesteś po prostu wjebany i mózg płata ci figle.
Nie musisz iść do specjalisty, masz poradę specjalistyczną i to za 0 (słownie: zero) złotych: Przestań kurwa ćpać! Pierdolnij sobie pompeczek kilka, zagraj w lola, poruchaj, ugotuj coś.
Proszę bardzo. Za jakiś czas nie będziesz nawet pamiętał tego niedojebanego stanu.
Odezwał się (nie)śmieszny psycholog...
Długość ciągu/problemów związanych z zażywaniem danej substancji jest dla Ciebie wyznacznikiem czegokolwiek?
"W dupie byłem, gówno widziałem"? Skąd możesz wiedzieć kim jestem, co przeżyłem i czego doświadczyłem w życiu? Oceniasz mnie przez pryzmat jednej przestrogi wrzuconej do internetu? A może to nie tylko jedna substancja, która była dla mnie problematyczna? Może innymi przeżyciami nie chciałem się dzielić?
Miałem okazję wypróbować Twojej "wspaniałej" rady jeszcze na początku, w momencie kiedy zacząłem zauważać problem. Zgadnij jaki był efekt :) Też mam dla Ciebie radę: przestań oddychać.
Na szczęście każdy człowiek jest inny i każdy ma inną psychikę. Psycholog byłby z Ciebie marny, gdybyś miał takie podejście do każdego swojego klienta.
Widać że nigdy nie czułeś PRAWDZIWEJ nienawiści do siebie i swoich czynów. Że nie plułeś za każdym razem, kiedy zobaczyłeś swoje odbicie w lustrze. Że nie zapomniałeś czym jest szacunek i nie straciłeś wartości w swoich oczach. Nie pisałbyś w ten sposób, gdybyś kiedykolwiek był moralnym wrakiem.
Życzę Ci tej samej destrukcji, którą przeżyłem. Nie pozdrawiam.
Nagle zaczynasz dostrzegać, że nic już nie będzie istotne...
"Długość ciągu/problemów
"Długość ciągu/problemów związanych z zażywaniem danej substancji jest dla Ciebie wyznacznikiem czegokolwiek?"
Oczywiście, że jest. Przez te pół roku nie wpierdoliles nie wiadomo ile, bo się zwyczajnie nie da. Nie waliłeś w kabel tylko po nosie. Nie waliłeś mefedronu, mety czy helu tylko klefedron. Kle-fe-dron.
"Skąd możesz wiedzieć ... się dzielić?"
Piszesz o tym, że po napierdalaniu przez kilka miesięcy klefa jesteś pusty i przed tym ostrzegasz więc do tego się ustosunkowałem. Wszystko co piszesz jebie infantylnością aż tutaj.
Masz, przeczytaj sobie: https://neurogroove.info/trip/w-studni-szale-stwa
Mój TR. Byłem o wiele dalej, głębiej i bardziej w piździe niż możesz sobie wyobrazić. Ten twój dramat jest na poziomie: Ojej, Pani Nauczycielka na mnie naksycała, chyba się powieszę, moje rzycie Nie MA SenZu, lil peep Ma takie głembokie kawałki, sznytu sznytu się potnę zaraz.
Gardzę takimi tępymi gimbo emosami co się wypierdalają w hehe-klefa i po kilku miesiącach nie chce im się żyć.
"Mam nadzieję, że moje życie urwie się tak niespodziewanie, jak te wypociny, które aktualnie czytasz, bo nic mi już nie pomoże"
No i tu się chłopczyku mylisz, bo wystarczy odstawić ten zjebany-klepiący-jak-gówno-klefedron i wszystko się SAMO Z SIEBIE unormuje.Napierdalasz ciągle to jak ma się coś poprawić kretynie? No jak?
Jak chcesz się zajebać, co w twojej hehe-sytuacji jest hehe-jedynym wyjściem to znajdziesz mnóstwo instrukcji w necie.
Życzę Ci dorośnięcia i wyhodowania jakiejś namiastki jaj. Pozdrawiam.
Czytał Tomasz Knapik.
O wybacz. Metafedron nie kle
O wybacz. Metafedron nie kle-fe-dron.
Prostując
Ku ścisłości: metaklefedron. Substancją wiodącą jest 3mmc tylko dlatego, że nie mogłem wybrać 3cmc lub jej tam nie zauważyłem. 3mmc również się pojawiał jednak rzadziej.
Nadal nie bierzesz pod uwagę że każdy człowiek jest inny psychicznie. Nadal to co piszesz i to że odnosisz się tylko do tego co napisałem, nie daje Ci prawa do oceniania kogokolwiek a tym bardziej tego, czego doświadczył. To że gardzisz kimkolwiek i wyśmiewasz za to kim jest i co mu życie "dało", potwierdza tylko Twoją arogancje i zacofanie. Skoro byłeś w większym gównie, to na pewno dobrze wiesz że to co napisałeś tym bardziej ma się nijak do rzeczywistości i faktycznego stanu rzeczy. :) W moim (i myślę że nie tylko) odbiorze, Twój tok myślenia wygląda tak: hurr durr pizda nie facet bo co to wytrzymać pół roku napierdalania dronów nie takie rzeczy się robiło dorośnij bo czekają Cię gorsze (btw 2 lata różnicy między nami?). Ale odnoszę to wszystko do tego co napisałem wyżej, żeby się nie powtarzać, bo i słabe to w odbiorze i szczerze tego nienawidzę.
Pierwszą odpowiedzią już się skreśliłeś, druga Cię tylko dobiła. Ponownie mam nadzieję, że doczekasz się subiektywnie takiej jazdy, jaką miałem ja. Bez odbioru.
Nagle zaczynasz dostrzegać, że nic już nie będzie istotne...
Wyprostowując
"Nadal nie bierzesz pod uwagę że każdy człowiek jest inny psychicznie. Nadal to co piszesz i to że odnosisz się tylko do tego co napisałem, nie daje Ci prawa do oceniania kogokolwiek a tym bardziej tego, czego doświadczył."
Wstawiłeś tutaj jakże emocjonalny tekst z "przestrogą" na końcu więc oceniam, no gościu konsekwencji trochę. Jestem arogancki, to fakt. I co z tego?
"Co ty możesz wiedzieć, oh ja jestem taki inny, niepowtarzalny. Już nigdy nie będę normalny uaaaaa jestem taki pusty." - Nie jesteś. Wyśmiewam twój płacz i robienie z siebie nie wiadomo jak zdegenerowanego ćpuna, bo masz doła po cmc. Chyba dla każdego kto siedzi trochę w temacie to jest to śmieszne. Tak jak robienie dramatu "Bo pani naksycała".
"Twój tok myślenia wygląda tak: hurr durr pizda nie facet bo co to wytrzymać pół roku napierdalania dronów nie takie rzeczy się robiło dorośnij bo czekają Cię gorsze "
Nie. Dorośnij, bo twoja sytuacja jest dziecinna i banalnie prosta. Przestań walić i będzie git. Ale nie, ty wolisz się tutaj spuszczać nad swoją "sytuacją bez wyjścia" i napierdalać dalej. Twoje postępowanie jest jasne, nie ty pierwszy i nie ostatni. Weź odpowiedzialność za swoje czyny, bo jeśli cyt. "sam sobie nie pomożesz inni tobie nie pomogą". Gardzę nie "za to kim jest i co życie dało" tylko za to, że na własne życzenie robisz sobie kuku, wynosisz to do problemu na miarę wjebania w opio, żalisz się tutaj i próbujesz udowodnić w jakiej ty strasznej sytuacji jesteś i DALEJ NAPIERDALASZ. To nie jest "Co życie dało". To jest spierdolenie umysłowe.
Czytała Krystyna Czubówna
:)
Ej sory, czy to jest konkurs kto jest w wiekszej dupie czy o co chodzi. Ziomek chcial pokazac to ze swojej perspektywy jak to u niego wyglada. Ma prawo to zrobic. A ty zachowujesz sie jak 60 letni dziad, który mowi przy złej sytuacji w domu wnuczka 'ty bidy nie znasz.., ja za komuny'. pomysl nad soba
ein zwei funf szybko
Przy złej sytuacji w domu
Przy złej sytuacji w domu wnuczka. A ten ma 20 lat i tą złą sytuacją jest, że go rurki w jaja uwierają i nie wie co zrobić.
Chciał się licytować to proszę bardzo. Przeczytaj wszystko i pomyśl nad sobą.
eee
Ej sory, czy to jest konkurs kto jest w wiekszej dupie czy o co chodzi. Ziomek chcial pokazac to ze swojej perspektywy jak to u niego wyglada. Ma prawo to zrobic. A ty zachowujesz sie jak 60 letni dziad, który mowi przy złej sytuacji w domu wnuczka 'ty bidy nie znasz.., ja za komuny'. pomysl nad soba
ein zwei funf szybko
Może stworzę coś co pomoże
Ziom,
Generalnie dronów nie lubię. U mnie ich działanie sprowadza się do dziwnego napięcia i stanów lękowych - może jestem nadwrażliwy na to diabelstwo. Wolę inne stymulanty, a tych dronów nie próbowałem za wiele razy, więc pewnie nie wiem o nich za dużo. Wiem natomiast coś o neurotoksyczności i generalnie stymulantach. Mam też ziomka który się zmagał z "pentadronizmem" i dał sobie z nim radę. Pozwól, że powiem coś od siebie i Ci doradzę, a decyzję czy potraktujesz moją radę poważnie zostawiam Tobie. Musisz wiedzieć, że nasze mózgi nie są głupie i nie dadzą się rozjebać tak łatwo jak to się powszechnie uważa. Jeżeli je przyciśniesz substancjami, to zanim nastąpi destrukcja będą robić Cię w tzw. chuja wszelkimi dostępnymi środkami. Jeden z nich to (wybacz, nie znam polskiej nazwy tego zjawiska) 'receptor down-regulation', który to mechanizm pozwala Twojemu ciału zaadaptować się do warunków jakie mu fundujesz (zwielokrotniony poziom dopaminy na przykład) - no i wiadome jak kończą się wtedy próby odstawienia naszego sproszkowanego ulubieńca. Zawsze znajdujemy sobie powód żeby jebnąć tę jeszcze jedną, ostatnią linię. To też taki mechanizm - taka wiadomość od mózgu: "Nie, nie, nie. Teraz działam w taki sposób, że potrzebuję tej chemii, którą próbujesz odstawić...". I teraz zależnie od naszego charakteru, generalnie psychiki, nastawienia i obecnego "stanu psychiczno-egzystencjalnego"(:D); zanim świadomie utworzymy myśl, musimy zmierzyć się z reakcją emocjonalną... I tutaj właśnie jest pies pogrzebany. Jestem neurotykiem i podejrzewam, że Ty też możesz być. A zakładając, że jesteś - wizje będą apokaliptyczne! Diabelskie! Nieuchronne! I... nieprawdziwe! Bo oto, mózg nas obu zrobił w tzw. chuja i kazał myśleć, że to koniec... A to się dopiero zaczyna ^^. Moja rada to: Nie daj się mu, ziomek. Nie ciągniesz tego przez dziesiątki lat, więc ze sporym prawdopodobieństwem śmiem stwierdzić (i polecam w to wierzyć ;)), że Twoje receptory wciąż mogą być w całkiem nienagannym stanie! Całkiem, całkiem nie zniszczone, ot lekko przyjebane. Po prostu są "down-regulated". Po odstawieniu substancji, po jakiejś chwili Twój mózg zrozumie, że nie ma opierdalania się i trzeba wrócić do produkcji własnej dopaminy, a receptory trzeba odkurzyć. Kolejna rada: Ziomek, proszę Cię - dla swojego własnego dobra - weź se, kurwa, nie odbieraj broni do walki ze swoimi słabościami negatywnym myśleniem. Twoje własne myśli Cię w to wjebały, więc Twoje własne myśli też stąd Cię mogą wyciągnąć. I uwierz mi, naprawdę, tak długo jak oddychasz (czyli żyjesz), nigdy nie jest i nigdy nie będzie za późno na decyzję. Ty jesteś kowalem swojego losu i sam go tworzysz. A to co z niego zrobisz zależy od Twoich decyzji. Co decyzja zrobiła, to decyzja od-zrobi :). Uzależenienie (jeżeli jesteś uzależniony), ale także używanie substancji psychoaktywnych, to po prostu taki mind-game. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że trwa tak długo aż po prostu wygrasz.
Myśl pozytywnie! nie odbieraj sobie amunicji, przygotuj się, ustal problem, namierz i pierdolnij z pełną mocą :D. Jak się będziesz przez cały proces śmiał (wbrew wszystkiemu) to nie przeszkodzi! Wierzę w Ciebie, powodzenia!
(wbrew wszelkim wrażeniom nie naśmiewam się z niczego, traktuję bardzo poważnie. Po prostu wyznaję empatyczny optymizm i w sumie to chciałbym pomóc :))
Pozdrawiam, Dantei.
Wjebany i po jakimś czasie wyjebany - na zmianę. Taki to ze mnie funambulista.