Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

wyprawa we fraktalne odmęty czyli remedium na kaca

wyprawa we fraktalne odmęty czyli remedium na kaca

Był to niezwykle ciężki dzień, spowodował to potężny kac po równie potężnej ilościu alkoholu, dlatego idealnym pomysłem miało okazać się zapalenie trawy, tak więc mniej-więcej o godzinie 23:00 postanowiłem porządnie nabić lufkę zielonym dobrem.

Tak więc nie tracąc czasu pożyczyłem zapalniczkę i postanowiłem wypalić lufkę niepowszednim sposobem - mianowicie najbardziej kretyńskim, polega on na wypaleniu lufki największymi zaciągnięciami trzymając przy tym jak najdłużej dym w płucach, ten pomysł zdeterminowało to iż nie miałem już w ogóle więcej nic do palenia oraz że wcześniej lubiłem palić w takowy sposób, który najlepiej wychodzi samotnie.

Ignorując fakt że każda komórka mojego ciała wręcz błaga bym zaczął kaszleć na cały dom udało mi się wypalić lufkę dwoma nieskromnymi skosztowaniami, efekty okazały się błyskawiczne ponieważ odpuściłem sobie odnoszenie zapalniczki, w tym czasie oglądałem Las Vegas Parano, doszedłem do genialnego wniosku uznawszy iż film powinno się oglądać odczuwając to samo co główni bohaterowie, chwilę po rozpoczęciu seansu odczuwałem ogromny dyskomfort związany z Dr Gonzo, jego wygląd wydawał mi się wręcz niepokojący, po głowie biegała mi jedynie myśl jak on do cholery wygląda?! Dlaczego? zagłebiałem się w tą kontemplację mimo iż wątki fabularne przestały mieć znaczenie, oczywiście byłem święcie przekonany o tym że tylko ja i reżyser rozumiemy to wybitne dzieło co okazało się zjaranym majaczeniem, wtem Dr Gonzo przybrał wygląd diabła, odwróciłem z dreszczami błyskawicznie wzrok mimo to zostały mi nieprzyjemne powidoki złego Dr-ka Gonzo, kontynuowałem seans, przewinąłem scenę i okazało się na szczęście że trawka nie była tak mocna, po chwili okazało się że jednak była ale to z innego powodu, moje pole widzenia zostało zasypane fraktalami, skoro to dla mnie żadna nowość - cieszyłem się dalej filmem, do doświadczenia doszły nowe efekty sugerujące o zbliżającym się terrorze - słyszałem buczenie, coś mi mówiło że jest to buczenie człowieka co budziło straszne skojarzenia jak i te niezręczne, słyszałem jeszcze dużo innych ciekawych rzeczy, jednak święcie przekonany byłem że winowajcą jest nie kto inny jak zielony przyjaciel.

Oglądanie przestało mieć jakikolwiek sens, nie liczyłem na aż tak mocne doznania ale na dokończenie filmu, na złość wrażenia stawały się coraz bardziej intensywne, dlatego wyłączyłem film a w moim pokoiku zrobiły się niesamowicie ciemno, jedyne co widziałem to bardzo wyraźne OEVy - miały one brzydką formę, nie były to miękkie i przyjemne dla oka wzory, miały one dziwaczne kolory i zdawały się zbyt natarczywe, no ale cóż, nie mogłem nic innego zrobić jak tylko się temu poddać, dlatego włączyłem muzykę i starałem się odprężyć, zrozumiałem że ambient nie pasuje kompletnie do takiego chatakteru tripa, niestety nie miałem nic innego, utwór który słuchałem został rozebrany na czynniki pierwsze przez co nie mogłem delektować się muzyką, miałem wrażenie że słyszę zbyt wiele dźwięków, ogarnęły mnie myśli w których zdawało mi się że to co słyszę to proces produkcji tego właśnie utworu, słyszałem jak dźwięki nakładają się na siebie tylko po to by po chwili ponownie się rozczepić, miałem mylne wrażenie że słucham 100 utworów na raz dlatego odpuściłem sobie muzykę i jedyne co słyszałem to potwornie głośne bicie mojego serca które było chyba zbyt szybkie, oglądałem coraz to bardziej wszechogarniające fraktale, zauważyłem że są tak samo wyraźne jak zamykam i otwieram oczy, zapewne kompletna ciemność w pokoiku miała tutaj swój wkład, doszło do tego epizodu gdzie nierozróżniałem czy oczy mam zamknięte czy otwarte, co do fizycznych efektów jednej lufki to mimo 22 stopni oraz grubej kołdry bardzo się trzęsłem z zimna, tak bardzo że miałem wrażenie że zaraz zatrzęse się na amen albo co gorsza obudzę kogoś kto następnie odkryje co ja za maniane najlepszą odpierdalam - kolokwialnie pisząc.

Czucie bicia serca oraz trzęsienia się zaczeło się zacierać, nie wiedziałem już czy to mi serce tak niesamowicie szybko bije czy tylko tak się trzęse, tak czy inaczej uznałem to za znak iż mam do czynienia z bardzo intensywnym doświadczeniem, wymieniając inne fizyczne efekty - nie mogłem określić na jakiej materii leżę, ponadto czułem jakbym leciał na wszystkie strony z niewiarygodną prędkością, okazało się iż tak na prawdę to nie wiem na czym ja leżę, oczywiście wmawiałem sobie oczywisty fakt - leżę na łóżku, jednak te łóżko ciągle zmieniało swoje cechy, wrażenie że leżę na gołej ziemi przeplatało się z wrażeniem wiszenia w powietrzu, coraz bardziej się trzęsłem, trip zaczął mnie trochę przytłaczać, głównie wizualne efekty które działały męcząco, postanowiłem że jednak umilę sobie czas muzyką ale nie założę słuchawek na uszy ale włącze ją cicho z głośnika w celu uniknięcia wcześniejszych problemów w słuchaniu - pomogło.

Zagłębiałem się coraz bardziej w odmęty mojego umysłu, fraktale przybrały najbardziej złożone formy, do głowy przychodziły mi myśli których nie chciałem, próba wymyślenia czegokolwiek przestała mieć sens, odczułem jakoby to trip myślał za mnie, wylewając przed moim "trzecim okiem" tysiące dziwacznych obrazów i tych skrajnie dziwacznych których nie opiszę z czystego szacunku do tej strony, walczyłem o to by nie zareagować paniką, czułem jakby moje ego zostało w części wymazane gigantyczną gumką, czułem jakby coś odgryzło mój psychiczny kawałek mojego ja, czułem dużą alienację we własnym ciele, co chwilę dotykałem dłońmi swojej twarzy aby utwierdzić się w przekonaniu że jednak jestem tą samą osobą o tej samej biomasie, kolejna rzecz do jakiej byłem zmuszony to obserwacja pokoiku, walczyłem z uczuciem obcości we własnym domu, starałem się opamiętać i przekonać siebie że jestem w swoim ciele, w swoim pokoiku i oczywiście że mi tak nie zostanie na zawsze a pokój bez klamek nie należy do moich planów, podczas gdy moje ego ulegało degradacji, nadal zabawnie trząsłem się z zimna jak porażony prądem, trip ewidentnie szedł w stronę bt od kilkudziesięciu minut, myślałem o innych BTR na tejże stronie które mnie na swój sposób pocieszały.

Przez następne kilkanaście minut walczyłem z wiatrakami aż wkońcu przytłoczenie odeszło, ciesząc się jak dziecko możliwością dostrzegania otoczenia o malutki ułamek lepiej - postanowiłem obejrzeć easy rider, mimo nadal bardzo wyraźnych OEVów seans się udał na kilkanaście minut do momentu kiedy w filmie klimat prerii za bardzo mi się udzielał, film jednak okazał się nie pasować za bardzo do obecnego stanu ponieważ wszystko w filmie wydawało mi się za bardzo dziwaczne i groteskowe, nie wspominając o scenie z osadą.

Trip zakończył się o godzinie 03:00 o której też udało mi się zasnąć, następny dzień w większości przespałem na już innym kacu.

 

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
19 lat
Set and setting: 
potężny kac wraz z silnym zmęczeniem, otoczenie równie niesprzyjające, gdyż była noc
Ocena: 
Doświadczenie: 
1p-LSD Marihuana Grzyby psylocybinowe Etanol
Dawkowanie: 
1 porządnie nabita lufka
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media