Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

w krainie kody

detale

Substancja wiodąca:
Dawkowanie:
150 mg Thiocodinu
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
własny pokój, godzina 23, dobre grzanie
Wiek:
18 lat
Doświadczenie:
Kilka razy koda, działanie jak najbardziej pożądane, dawki wyższe od opisanej

raporty dekoderakodyny

w krainie kody

Witam, ja jestem dekoderemakodyny, a to jest mój trip raport. Bez przydługiego wstępu opiszę coś, co do tej pory wydawało mi się raczej niemożliwe. Równanie na wiek autora to mniej więcej cztery do drugiej,hehe.
 Panią K oczywiscie wszyscy znają - sam zaznajomiłem się z ową damą miesiac temu, w pewnien chłodny dzień, kiedy pospieszyłem po opakowanie Thiocodinu w syropie do pobliskiej apteki. Siedziałem pod kocem, grzejac się dosłownie i w przenośni, drapiąc  się po głowie - jednak najlepszą częscią programu "Koduj z Dekoderem" było bez wątpienia uczucie rozlewajacej się przyjemności. Ale to nie temat na ten odcinek.
  Powtórzyłem krok pierwszy jeszcze kilka razy. Postanowiłem sobie przygrzać 150 mg kodeiny z Thiocodinu, tym razem jednak już w tabletkach. Każdy, kto nie próbował rozgryźć przynajmniej dziesięciu nie wie, o czym mówię - tego smaku się nie zapomina do końca życia. Poza tym, ze większosć moich faz wyglądała dokładnie jak teledysk oldschoolowego kawałka o chłopaku, który zasnął na schodach. (Wheatus - Teenage Dirtbag ). Jak ktoś miałby problem z wyobrażeniem sobie normalnej (nie tej opisanej niżej!) kodeinowej fazy autora, to zalecam go obejrzeć.
 Zdecydowałem sie na zażycie specyfiku w "późnych godzinach nocnych", t.j koło 23, chociaż faza trwała znacznie dłużej. Jak ktoś kumaty już sprawdził kategorię "bad trip", to właśnie do tego zmierzam. Po zaaplikowaniu doustnie tabletek odczekałem chwilę, po czym zgasiłem światło i poszedłem w kimę.
 

Tak mi się przynajmniej wydawało.

T + 00:10 - Kodeina powoli wchodzi. Jako ze jestem skrajnym przypadkiem nowicjusza, i mój pierwszy raz zaczął się od 150 mg, natomiast drugi wyniósł już 300 mg, toteż tolerka dała znać o sobie i nie czułem już tego samego, co na początku.
Podsumowując: Lekkie ciepełko, bez swędzenia, ani nic. Ot, taka sobie faza.

T + 00:20 Dalej nie chciało mi się spać, żaden Morfeusz ani metabolizowana morfina nie nadchodziła w ilosciach zwalajacych z nóg. Pamiętając, że sen po kodzie jest przerywany i dosyć... dziwny, czekałem tylko na to, i w sumie dostałem, co chociałem.

T + 00:25 Moją reakcje można posumować słowem "O k...a". Tak jak kiedyś zdarzało mi się przechodzić przez las w nocy bez cienia strachu, i ogólnie będąc samemu w ciemnym pokoju najcześciej robiłem inne rzeczy niż przysłowiowe sranie w gacie, tak teraz przeląkłem się nie na żarty. Gdziekolwiek tylko nie obróciłem głowy, ukazywały mi się jakieś twarze typowej protagonistki horroru, czy też losowe straszne mordy. Nie to było jednak najgorsze.
  Na internecie jest pełno pseudoskliwych zdjęć z podpisami, coś w stylu: Jezeli kochasz ją za inteligencję, jest to podziw <blablabla> Jezeli kochasz i nie wiesz za co, jest to miłosć.
 Zapytacie pewnie czemu pisze o tym w tipraporcie? Bo podobnie jest ze strachem - wiadomo, każdy jest inny, każdy boi się czegoś innego, każdego coś innego przeraża. Dla jednych będzie to opowiadanie Lovecrafta, dla innego szum wiatru za oknem, natomiast kto inny ogląda Ludzką Stonoge na jednym monitorze, 2girls1cup na drugim, a na trzecim jakiś radnomowy horror, i stwierdza, ze wcale go to nie rusza, w wolnych chwilach pykając w Outlasta, mając odpaloną creepypastę na słuchawkach. 
 Jednak ten prawdziwy to jest właśnie to - jest bezpiecznie, fajnie, nie ma żadnych bodźców, które sprawiłyby, ze twój umysł wariuje, ale jednak ty się boisz. Schiza totalna. 

Człowiek z wiekiem kategoryzuje sobie strach, rozdziela go na porcje, każdej z nich przypisujac odmienne działanie, moc, jakość, czas trwania. Zupełnie jak dragi.
 Kiedy ktoś w rozmowie mówi "w dzieciństwie bałem się potworów", to najcześciej jest to tylko pięć słów, nic więcej. Praktycznie nikt nie jest w stanie wyobrazić sobie, jak to naprawdę było kiedyś - może przy odpowiednim nastroju mignie nam klatka niemrawo zachowanych wspomnień, ale przypominajac sobie w dzień i "na trzeźwo" swoje strachy z przedszkola, przeważnie się śmiałem.  Jeszcze raz powtarzam - w swoim pokoju w nocy miałem inne rzeczy do roboty niż banie się nie wiadomo czego.
 Tymczasem koda dosownie mnie sponiewierała. Znowu miałem kilka lat, znowu bałem się zajrzeć pod łóżko, nie wspominajac o wyjściu do kuchni,lub czymś podbnym! Sam, nakryty kołdrą byłem autonomiczną wyspą - tak jak niektórzy odczuwają (no,może nie po hehe kodeince) wyjscie poza "ja", to ja doświadczyłem czegoś odwrotnego. Nakryłem się tak, aby żadna część nie wystawała poza obręb kołdry, i przerażony do szpiku kości, postarałem się zasnąć. Co było bardzo tru... dobra, niemożliwe.
 Serce biło mi jak oszalałe. Słyszałem każde kolejne jego uderzenie, było ono niczym odliczajace sekundy do mojego końca. Strach był mocny, świeży i realny. Skoncentrowany. Myśli skupiały sie na pojedyńczych słowach, wydawało mi się że walczę z "czymś", i muszę skupić je w taki sposób, aby odwlec możliwie długo "tą" jedną z nich, potęgujacą owy strach.
  Byo to strasznie dziwne doznanie - wiedziałem co się dzieje, gdyby kotś mnie zapytał, najprawdopodbniej podałbym mu datę upadku Rzymu, albo coś w ten deseń, ale nie o to chodziło. Najzwyczajniej w świecie, bez żadnego powodu się bałem. Bałem się do tego stopnia,że cykałem się  odrobinę zapalić lampkę. Stan nie do opisania, co wyjaśniłem już wcześniej.

T +00:50 Po wytrwaniu 25 minut w bezśnie, z kołatajacym sercem, zapaliłem światło. Blask żarówki oświetlił cały pokój, przeganiajac wszystkie moje koszmary. Nawet w dzieciństwie nie robiłem tak często, w końcu bycie pizdą też ma swoje granice.

T 04:00 Zegarek wskazuje godzinę między trzecią a czwartą, a każda komórka mojego ciała mysli sobie w tym momencie "coś ty,człowieku odje..ał". Uczucie sprzed kilku godzin było całkowicie nierealne, niedostępne, znajdowało się za zamkniętymi drzwiami.

 

Zgasiłem światło, i finalnie poszedłem spać. Wstałem koło 6 - bonusem był przyjemy afterglow następnego dnia. Do dzisiaj się nad tym zastanawiam, czy w tjokodynarni nie pomyliły się maszyny, i nie dorzucili tam jakiegoś DMX(ale nawet po tym nie miałem bad tripa), które co prawda, brałem tylko raz, jednak nastrój dnia następnego był bardzo do tego afterkodeinowego uczucia podobny.

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
18 lat
Set and setting: 
własny pokój, godzina 23, dobre grzanie
Ocena: 
Doświadczenie: 
Kilka razy koda, działanie jak najbardziej pożądane, dawki wyższe od opisanej
Dawkowanie: 
150 mg Thiocodinu
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media