Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

tussidex'owy zgon

detale

Substancja wiodąca:
Dawkowanie:
450 mg (15 tabletek Tussidex'u)
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Sama w domu, podniecenie z pierwszego spotkania z DXM
Doświadczenie:
Kodeina (1 raz), alkohol

tussidex'owy zgon

Piękny sierpniowy dzień, wolna chata... Cóż można zrobić? Można iść do apteki, kupić jakiś specyfik i odlecieć do Krainy Czarów. Tak pomyślałam i ja. I tak też zrobiłam. Poszłam do apteki i poprosiłam panią o Tussidex. Brak. Druga apteka- brak. Trzecia apteka- jest! Wróciłam cała w skowronkach do domu i wzięłam się za Tussidex. Wspomnę że to moja dziewicza przygoda z DXM, więc doświadczenia w tym nie mialam.

13.30 Połykam pierwsze pięć tabletek.

13.45 Następne 5 tabsów. Już nie mogę się doczekać efektów.

14.00 Myślę czy nie skończyć na tej dawce (mam małą masę ciała, zaledwie 50kg), bo czytałam o dziewczynie która z wagą 80kg zjadła całą paczkę i miała bardzo przyjemną fazę... hmmm, jak się bawić to na całego. Postanowiłam wziąć następne 5, przynajmniej nie będę musiała kitrać 5 tabletek w szufladzie.

14.45 Wstając z kanapy czuję lekkie, przyjemne szumienie w głowie. Rozglądam się za magicznymi wróżkami i jednorożcami ale nic takiego nie dostrzegam. Moje ruchy są bardzo spowolonione a mięśnie zwiotczałe.

15.00 Zawroty głowy robią sie strasznie nieznośne... Wszystko zaczyna wirować przy nawet małym ruchu głowy. Postanawiam się położyć. Nie podoba mi się ten stan. Wiem że przedawkowałam. Czuję nagłe przypływy ciepła a moje ręce zaczynają niekontrolowanie drżeć. Chcę się przespać, doczekać aż DXM się ulotni z mojego organizmu.

15.10 Jest źle. Bardzo źle. Nie tego chciałam. Karcę siebie z przeszłości w myślach jak mogłam być taka głupia. Nietrzeźwym umysłem postanawiam pozbyć się nieszczęsnego DXM z żołądka. Zsuwam się z łóżka i zauważam się nie mogę ustać na nogach, wszystko wiruje że aż mnie mdli. Na czworkakach doczłapuję się do łazienki. Docieram do kibelka i zmuszam swój żołądek do zwrócenia tego co znajdować się tam nie powinno poprzez włożenie dwóch palcy do przełyku. Odruch wymiotny i... nic. Powtarzam to kilka razy, wkładając rękę coraz głębiej. Nic. Nie rozumiem czemu tak się dzieje. Spotęgował się mój odruch wymiotny do tego stopnia że bałam się odczołgać od toalety ale i tak nie mogłam niczego zwymiotować. To było okropne. Jedyne co mogłam w tamtej chwili robić to leżeć na toalecie z zamkniętymi oczami. Minimalny ruch głowy powodował straszne wirowanie świata dookoła, że nie byłam w stanie wstać. Męczyłam się niemiłosiernie próbując raz za razem opróżnić zawartość mojego żołądka, wydając przy tym zwierzęce dźwięki. Błagając żeby to się już skończyło czekałam na przyjście przyjaciółki mojej siostry, która miała wpaść na chwilkę zabrać swoje rzeczy które u nas zostawiła wcześniej.

15.40 Czuje się jakbym umierała. Mój mózg nie funkcjonuje prawidłowo a czas zdaje sie nie istnieć. Myślę że chyba ten stan nigdy nie minie a koleżanka zastanie mnie martwą z głową w kiblu. Byłoby mi o niebo lepiej gdyby nie te pieprzone zawroty głowy, już nie mogę ich wytrzymać.

16.10 Słyszę dźwięk domofonu. To ona. Nieludzkim wysiłkiem było dla mnie przejście 5 metrów. Otworzyłam jej i wróciłam do toalety. Resztki mojego rozumu strasznie bały się reakcji koleżanki. Nie mogłam przecież jej powiedzieć że ćpałam. Gdy spytała się co mi się stało, powiedziałam że chyba zjadłam coś złego. Na szczęście nie dociekała, dała mi szklankę wody i zajęła się swoimi sprawami. Byłam jej za to niezmiernie wdzięczna.

16.30 Przez cały ten czas pół siedząc, pół leżąc na toalecie i wdychając jej jakże piękny zapach (który z czasem nawet zaczął mi się podobać) zwymiotowałam jedynie odrobinę i wcale ni poczułam się lepiej. Postanowiłam wstać i się przespać. Jakoś doszłam do łóżka i się położyłam razem z miską obok. Koleżanka przyniosła mi kocyk i wodę. Chciałam zasnąć, ale nie byłam w stanie. Wszystko wirowało, było mi straszliwie niedobrze, ciało mi drżało a na dodatek nie panowałam nad mięśniami nóg i nie mogłam ich rozluźnić. Po prostu leżałam starając nie umrzeć. Myślałam że może nawet to dobrze że nie będę spać, bo mogłabym się nie obudzić.

19.00 Koleżanka przyszła znowu ale na szczęście ja byłam już w o niebo lepszym stanie. Nadal mi się kręciło w głowie i było nie dobrze ale nie tak bardzo. Myślę, że najgorsze jest już za mną i DXM powoli przestaje działać.

Do końca dnia miałam nienajlepsze samopoczucie. Następnego dnia też mogłam odczuć niewielkie objawy DXM. Bogu dziękuję że w tym najgorszym etapie nie miałam schiz. Chyba zabiłabym się tam gdybym jeszcze widziała jakieś demony czy słyszała głosy... Tak, wiem że to wszystko z mojej winy i na własne życzenie. Wiem że byłam strasznie głupia i nieodpowiedzialna, ale przynajmniej teraz będę uważać... jeśli wgl będzie następny raz. Na razie mam dość. A was proszę (zwłaszcza tych niedoświadczonych ), nie bierzcie większej dawki, bo chcecie mieć "większą fazę". Nie warto, na prawdę, bo z pewnością mogę uznać ten dzień za jeden z najgorszych w życiu

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Set and setting: 
Sama w domu, podniecenie z pierwszego spotkania z DXM
Ocena: 
Doświadczenie: 
Kodeina (1 raz), alkohol
Dawkowanie: 
450 mg (15 tabletek Tussidex'u)

Odpowiedzi

Ogólnie zawsze mam wrażenie, że jak ktoś pisze brzydko, słaba ortografia i interpunkcja, to zawsze odbieram taki tekst o wiele gorzej, dlatego stwierdziłem, że akurat tutaj skomentuję, bo widać, że pomimo głupiego błędu, głupia raczej nie jesteś;)
Zapewne już o tym wiesz, ale po dxm nie ma krainy jednorożców, ani wróżek, ale z drugiej strony nie ma też głosów w głowie, ani demonów, więc coś za coś. Fajnie jest sobie coś zarzucić i mieć niespodziankę... Dopóki to będzie pozytywna niespodzianka XD Następnym razem dokładnie sprawdź co bierzesz, w jakiej dawce i jakich efektów (w tym ubocznych) możesz się spodziewać. Może to uratować Twoje zdrowie, albo psychikę.

Z DXM trzeba przyjąć jedną zasadę - nigdy nie wiadomo co ci zaserwuje. W moim przypadku za pierwszym razem wylądowałem w psychiatryku po zjedzeniu 2 opakowań Acodinu. Po czasie DXM przestał na mnie źle działać a zaczął przynosić całkiem miłe odczucia. 450 mg na pierwszy raz to zdecydowanie za dużo. Wcale się nie dziwię, że źle sie poczułaś. Poza tym, DXM wchodzi długo, około 2 h. Czekanie więc na jego działanie np. 30 minut jest bezcelowe. Ja na tym też sie przejechałem. Następnym razem spróbuj od małej dawki, np. 150-200 mg. Poznasz działanie DXM i poznasz siebie. Pozdrawiam :)

na 3 poziomie powinnaś skuchac techno/electro na sluchawkach wtedy odlatujesz. 3 poziom zaczyna się od 7.5mg na kg ciala, ty go przekroczylas bez sluchawek to max 2 wchodz. Na haluny polecam benzydamine, kupisz w aptece w postaci tantum rosa, poczytaj o ekstrakcji. 3 saszetki bierz, bedzie ok. Wyjdź wtedy do parku o np 20 jak bedzoe ciemno. ;)

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media