przez żołądek do mózgu
detale
raporty anczej
przez żołądek do mózgu
podobne
Wejście.
Po mniej więcej pół godziny od zjedzenia ciastka coś się zaczęło zmieniać. Kubeczek z herbatą na którym była krowa był jakiś dziwny. Nikt oczywiście nie podzielał moich obaw, ale owa krowa na naczyniu patrzyła się na mnie jakimś niepokojącym wzrokiem. Miała opóźnione w rozwoju spojrzenie i czasem mi się wydawało, że zdaje się „wyjeżdżać” przed moją twarz, jakby była w trójwymiarze. Napisy obok niej działały zupełnie destruktywnie. Rozpraszały wzrok i kazały mi błądzić po całym kubku. Później aż do wyjścia po jakiejś godzinie od zjedzenia ciastka nic się nie działo. Po wyjściu z mieszkania zacząłem zwracać niesamowitą uwagę na kolory. Zauważyłem jak soczyście czerwona była poręcz na korytarzu, a potem widziałem tylko kadry do malowania. Kadry, lub po prostu
pewne wycinki rzeczywistości wydawały mi się niesamowicie skomponowane. Zapadł mi w
pamięć obraz sygnalizatora świetlnego, świecącego ciągle na żółto, a za nim poświata z bieli, bo akurat się tak ułożyło, że za nim był jakiś reflektor, źródło białego światła. Byłem tym urzeczony.
Seans
Bez większych przeszkód doszliśmy do budynku teatru i zajęliśmy miejsca na sali. Mieliśmy zobaczyć pokaz filmu, z muzyką na żywo. To co działo się już przed rozpoczęciem animacji zadziwiało. Puszczane na ekran wzorki miały jakąś niesamowitą głębię. Do każdego z tych snopów światła rzucanych na ścianę wchodziłem i wczuwałem się jak w film 3d. Potem przyszedł czas na animację. Nie ma sensu opisywać dokładnie, ale doświadczenia wynikające z przeżywania muzyki były spotęgowane do granic możliwości. Każdy mocniejszy akord skutkował wibracjami przechodzącymi przez całe ciało od głowy aż po stopy, które to uziemiały wibracje drgając najbardziej. Każda zmiana nastroju w muzyce i filmie była przeze mnie bardziej odczuwana, każda „groźna” muzyka wywoływała przypływ niesamowitych uczuć. Czasem mi się wydawało że słyszę jakąś partię której chyba nie było. Kiedy muzyka pędziła i napięcie rosło słyszałem dodatkowy instrument symfonii, mianowicie śpiewający damski chórek (a może rzeczywiście chórek tam był).
Często widziałem na ekranie coś czego nie miało tam być. Film był czarno-biały pełny obrazów z mgły, wyłaniających się z ciemności. Często w tej mgle widziałem zarysy postaci, lub twarzy.
Wrażenie było niesamowite i do końca animacji siedziałem wryty w fotel przeżywając każdą sekundę seansu. Mój stan fizyczny był irytujący, czułem ciepło bijące z brzucha, czasem swędzenie, ale były to tylko denerwujące symptomy, które zignorowane same znikały.
Spacer w ciemność
Po zdecydowaniu gdzie zmierzamy świat zaczął się poważnie „psuć”. Szliśmy przez ciemne miasto, a ja zacząłem coś pisać w notesie, jakieś słowa, które coś miały znaczyć, albo jakieś zdarzenia które się zdarzyły w mojej głowie. Na przykład szedłem z dwójką na przodzie i rozmawialiśmy. Nagle zrobiłem uskok w bok i zatrzymałem się, aby dołączyć do ostatniej dwójki. Wyraźnie odczułem jakbym wysiadł z pędzącego pociągu, jak z karuzeli. W mojej głowie pojawił się ideogram, jak odłączam się od peletonu na jakimś mechanicznym krześle, aby dołączyć do niego w innym miejscu.
Spacer był bardzo dziwny, były momenty, że jakby wyłączałem się na kilka sekund. Było to
szczególnie irytujące przy rozmowie z kimś. Potrafiłem się skupić na jednym zdaniu na dziesięć, przez co musiałem zgadywać o co rozmówcy chodzi. Zdarzył się jeden moment kiedy wydawało mi się, że wyszedłem z ciała na ułamek sekundy. Tak jakbym wyszedł metr dalej w kierunku spaceru i był odłączony od ciała, które w ciągu jednego kroku do mnie wróciło. Uczucie połączone z pędzącymi kolorami. Ułamek sekundy, jakbym był zupełnie nieobecny.
Apogeum
Po powrocie do mieszkania zacząłem szkicować. Automatyczne rysowanie niczego konkretnego, zapis chaosu myśli bez intencji „narysowania” czegokolwiek. W tym czasie jak mi się wydaje nastąpił szczyt. Pod zamykanymi oczami widziałem obrazy, a mój kontakt ze światem był dosyć poszatkowany. Po wizualizacjach moje postrzeganie przestawiło się na refleksie filozoficzne. Razem z B, który też był pod wpływem odkryliśmy porządek świata. Otóż świat nie tworzy tekstu, tylko tekst tworzy świat. To może brzmieć w tym momencie głupio, ale wtedy poczułem jak odwraca się moje myślenie o tym co istnieje, a co nie. Natychmiast wyraźnie pomyślałem, lub zobaczyłem kulę ziemską przelatującą przez dziurę w przestrzeni, która miała kształt liter. Tekst był raz dziurą, a raz przestrzenią i pędził razem se światem w szaleńczej karuzeli istnienia. To odkrycie było dla mnie ważne i radosne. Później narysowałem postać w kapeluszu, która B wydawała się być
pniem drzewa. Nieraz wrażenia miały coś wspólnego z telewizorem, rzeczywistość oprawiała się jakby w obudowę odbiornika telewizyjnego tworząc coś w rodzaju scenek rodzajowych. Jedną z nich narysowałem. Jest to tylko rysunek, który miał przedstawić wycinek rzeczywistości, który stał się zapętloną scenką. B uderzający głową o ścianę, a w tle R pociągający łyka z butelki. Wszystko w idealnej synchronizacji.
W miarę upływu czasu mój kontakt z otoczeniem był coraz trudniejszy, czułem że jestem zmęczony i chcę iść spać, ale mój wewnętrzny projektor nie chciał przestać pracować. Wszystko dookoła mogło być obrazem. Twarze ludzi miały wspaniałe kolory, myślę że nie fałszywe, po prostu dostrzegałem ich idealną kompozycję. Szczególne wrażenie robiła na mnie sylwetka M który siedział przy pomarańczowej ścianie. Cały obraz był nagle idealnym zestawieniem dwóch kolorów.
Białego i pomarańczowego. Pomarańczowe było jego ciało, oraz tło w postaci ściany. Natomiast jego koszula, włosy, oraz (co było szczególnie interesujące dla mnie) białka oczu mieniły się bladą bielą. Całości dopełniała całkowita czerń tęczówek. Z kolei twarz B miała bardziej psychodeliczną gamę, bo błękit pomalowanych oczu fosforyzował uporczywie na tle ciepło pomarańczowej twarzy.
Wszystkiemu towarzyszyły częste wybuchy słowotoków, rymów, zdań i maksym, które nagle opisywały coś ważnego, albo po prostu sobie płynęły.
Warto dodać że byłem cały czas świadomy i trzeźwo myślący. Rozpoznawałem każdą rozmowę o mnie, która miała mnie w coś wkręcić. Umysł miałem jasny, dostosowany tylko do innych częstotliwości, i zaaferowany innymi sprawami.
Terror we mgle
Po kilku godzinach wyszliśmy z mieszkania kierując się ku domowi. Ciemne ulice wywoływały we mnie strach, wydawało mi się że ktoś idzie, krzyczy lub szeleści. Byłem zaniepokojony, a apogeum strachu osiągnąłem kiedy wydawało mi się, że przez ogrodzenie w parku przewieszają się czyjeś dłonie. Około pięciu par rąk nagle łapie ogrodzenie z drugiej strony jakby jakaś grupa ludzi miała zaraz przejść na drugą stronę. Po przejściu paru metrów zaczęło mi się wydawać, że to poucinane ręce ponabijane na słupki ogrodzenia. Na szczęście szybko się okazało, że to tylko śmieci, które zresztą były tam od początku. Spacer przez zamglone łąki też był bardzo osobliwy. Widziałem tylko światła latarni w oddali pulsujące, i płynące w rytm mgły. Miałem wrażenie jakby każde światło było oczami jakiejś gigantycznej istoty, która oświetla sobie nim drogę jak reflektorem i podróżuje przez ten zamglony świat.
Epliog
Kiedy wróciłem do domu położyłem się od razu do łóżka. Zatopiony w pościeli z zamkniętymi oczami czułem jakbym dalej się ruszał. Wibracje, oraz uczucie płynięcia, chaotycznej podróży opanowały mnie całego. Do tego dochodziły kształty i kolory przed oczami poruszające się intensywnie. Po jakimś czasie wszystko się zaczęło stopniowo uspokajać aż w końcu zapadłem w głęboki sen. Nie pamiętam żadnego snu, tylko głęboką ciemność i zapomnienie.
- 9809 odsłon