ipomoea violacea - pierwszy raz
ipomoea violacea - pierwszy raz
podobne
Doświadczenie
Alkohol, nikotyna (oba porzucone w diabły), marihuana nie zliczę ile razy, haszysz ostatnio kilkukrotnie, raz smart shiva
Set & Setting
Godzina 12:30, zostaję sam, chwilę wcześniej zjadłem miseczkę płatków czekoladowych, przygotowałem sobie ok. ćwierć grama haszyszu (na mdłości), wypaliłem, także dla kurażu, bo jako iż to był mój pierwszy raz z mocniejszym psychodelikiem, to miałem pewne obawy, ale byłem też bardzo podekscytowany. Przede mną stał już kubek z wodnym ekstraktem z nasion Ipomoea Violacea. Chwilę zastanawiałem się, czy tego chcę, w końcu po prostu wziąłem kubek do ręki i wszystko wypiłem na raz. Zacząłem czekać na efekty, mając przekonanie, że dobrze się do tego przygotowałem i na pewno sobie poradzę. No i czekałem, licząc na to, że zobaczę świat z innej perspektywy, że dotknę tej boskości, o której pisały osoby mające do czynienia z powojem.
Użyta substancja i dawkowanie
Użyłem ekstraktu wodnego zrobionego z 5g nasion Ipomoea Violacea. Nasiona zmieliłem dzień wcześniej na pył w młynku do kawy, wsypałem do słoika, zalałem ok 200ml wody źródlanej o temp. pokojowej i odstawiłem na ok. 16h w ciemne miejsce. Dodatkowo przed przyjęciem ekstraktu wypaliłem ok. ćwierć grama haszyszu z fajki wodnej, potem podczas ok. 10-godzinnego tripa paliłem jeszcze 4-5 razy co 1,5-2h, ale już mniejsze dawki, może po ok. 150mg (trudno określić). Ważę ok. 69kg przy wzroście 184cm, więc jestem dosyć szczupły. :P
Wiek
W tym roku skończę 27 lat.
Trip właściwy
Nieco przed 13:00 wypiłem całość ekstraktu. Po ok. 10 minutach pojawiły się mdłości, których się spodziewałem, ale były jak najbardziej znośne, po następnych 10 minutach nieco się nasiliły, ale nadal można było je spokojnie przetrzymać. Przez następne 40 minut poziom mdłości utrzymywał się na nieprzyjemnym, ale jednak naprawdę znośnym i stałym poziomie.
Ok. godz. 14:00 nieprzyjemne doświadczenia żołądkowe zaczęły ustępować, poczułem się o wiele lepiej, muzyka zaczęła pulsować, kolory stały się piękniejsze i pomyślałem, że się zaczęło. :) Zacząłem wsłuchiwać się w Carbon Based Lifeforms i od razu zakochałem się w tej muzyce. Miałem wrażenie, że doskonale współgra z moim stanem świadomości i ducha. :) Słuchałem więc dalej, siedząc sobie przed komputerem i tak pływałem sobie z tej muzyce gdzieś przez godzinę, może półtora.
Ok. 16:00 postawiłem zapalić jeszcze haszyku, co też okazało się świetnym pomysłem, bo moje doświadczenie zyskało na mocy na tyle, że przy kawałku Carbon Based Lifeforms - Photosynthesis popłakałem się ze szczęścia. :) Zrozumiałem, że życie to najcenniejszy dar, dar, którego nie wolno nam zmarnować, dar, który powinniśmy wykorzystać jak najlepiej. Zrozumiałem w pełni, że powinniśmy otaczać miłością wszystkie żywe stworzenia, które żyją wokół nas, bo wszystko jest jednym wszechświatem połączonym energią miłości. :) Wspaniałe przeżycie. Nie trwało ono długo, ale warto było użyć tych nasion, choćby tylko dla tego epizodu.
Ok. 17:00-17:30 Postanowiłem coś zjeść. Miałem ze sobą pomarańcze, banany i czekoladę. :) Nie wiem, co smakowało najlepiej. Chyba pomarańcze, które wręcz eksplodowały smakiem, nie mogąc się powstrzymać zjadałem je niemalże na raz. Tak że serdecznie polecam pomarańcze do LSA. ;) Choć banany i czekolada też smakowały wybornie. :]
Ok. 18:00 Postanowiłem nieco podgłośnić muzykę i się położyć. I to był także znakomity pomysł. :) Fakt, że przez pierwsze 3 do 5 minut nic się szczególnego nie działo. Miałem uczucie lekkości, otwartości umysłu, zadowolenia (uśmiech właściwie przez cały trip nie znikał z mojej twarzy), ale po tych, powiedzmy 5 minutach, zacząłem się unosić, przed oczami widziałem rozbłyski przypominające zorzę polarną, one były gdzieś nade mną, a ja podążałem w ich kierunku, by znaleźć się na tym samym poziomie, przy tym czułem, że jestem leczony na poziomie cielesnym, mentalnym i energetycznym, a kiedy dotarłem do tych rozbłysków i byłem w nich zanurzony, poczułem, że powoli moja świadomość oddziela się od mojego ciała (miałem już takie doświadczenia spontanicznie w nocy, przy pierwszym byłem przerażony, bo miałem wrażenie, że umieram, potem już wiedziałem, co mnie czeka i czerpałem z tego przyjemność, chociażby latając po pokoju :P), chciałem iść dalej i w końcu się uwolnić, ale... wróciła moja dziewczyna i przerwała ten proces. :P
I to już była godzina ok. 19:00. ;) Zdziwiło mnie to, że w ogóle nie poczułem się zawiedziony, zamiast tego byłem wdzięczny, że przyszła. :) Bardzo się ucieszyłem, że jest ze mną osoba, która jest dla mnie bardzo ważna. Przytuliłem ją, zamknąłem oczy i miałem wrażenie, że dotykam jej ciała energetycznego, a nie fizycznego - niebywałe uczucie. I wciąż towarzyszyło mi uczucie wdzięczności za to wszystko, czego doświadczam. ;)
Godzina 20:00, może 20:30 uczucie lekkości i zadowolenia z życia pozostaje, czuję się bardzo komfortowo. Postanawiamy z lubą, że obejrzymy "Shutter Island". Nie sądziłem, że film jest tak pokręcony, ale jeszcze bardziej zaskoczyło mnie to, że ani na chwilę nie pogubiłem się w fabule i doskonale wiedziałem, w którym momencie twórcy filmu starali się zmylić widza, zakręcić go tak, by nie wiedział, na czym właściwie się skupić. Tak że film oglądałem z wielkim zaciekawieniem, aż w pewnym momencie miałem wrażenie, że to ja kontroluję jego akcję. :P
Film skończył się ok. 23:00, postanowiliśmy zapodać jeszcze jeden odcinek "Z Archiwum X". Sam czułem się już trochę zmęczony i wtedy byłem chyba tylko pod działaniem haszu, choć faza była jakby pełniejsza i o wiele bardziej przejrzysta. Odcinek ostatecznie obejrzeliśmy, lecz po tym postanowiłem udać się na spoczynek. Choć wpadłem też na pomysł posłuchania muzyki z odtwarzacza nim zasnę. I co ciekawe przy najnowszym wydaniu Black Sun Empire byłem bliski tych doświadczeń, które przeżywałem, kiedy położyłem się pierwszy raz. Choć "zorze" nie były już tak intensywne i w pewnym momencie doszedłem do wniosku, że pora kończyć moją podróż i iść spać, co też uczyniłem. :)
A teraz czuję się wypoczęty, rześki, jest bardzo miło. Taka trzeźwość następnego dnia jest jak najbardziej fajna. :) Następnym razem spróbuję z 10g. :)
- 49533 odsłony
Odpowiedzi
Dobry TR
Naprawdę dobrze napisany TR. Miło się czytało :)
Następnym razem polecam Ci nie zwiększać dawki powoju, a użyć innej substancji. Powój to "bolibrzuch" i jest niepewny. A w Internecie można dostać niemal wszystko :d
Dzięki, starałem się, żeby to
Dzięki, starałem się, żeby to miało ręce i nogi, i aby ktokolwiek mógł się czegokolwiek dowiedzieć. ;)
Fakt, powój jest niepewny, niemniej jednak jeszcze nie jestem na tyle obyty z tematem, by znaleźć coś innego. Często zastanawiam się skąd ludzie biorą takie substancje jak: 2C-B czy 4-HO-MET, ja póki co nie mam do tego dostępu. Zatem może mógłbym liczyć na jakąś małą podpowiedź? ;)
Free yourself, from yourself...
Rynek RC (research chemicals)
Rynek RC (research chemicals) ;)
adresow ci nikt nie poda, chyba ze na PW, sam poszukaj i sam znajdziesz, jak nie znajdziesz to za slabo szukasz ;)
:)
Akurat umiem szukać. ;) I w ciągu jakichś 5 minut znalazłem, jak przypuszczam, to o czym mówisz. :) Niemniej jednak jeśli nie byłoby to problemem i mógłbyś mi coś podpowiedzieć na priw, to byłbym wdzięczny, jeśli jednak tego nie robisz, to oczywiście nie będę brał tego do siebie. ;) Jak coś, to znajdziesz mnie łatwo na forum HR (ten sam nick).
Pozdrawiam i dziękuję. :)
Free yourself, from yourself...
Ładny trip
Trip fajnie opisany a co do odłanczanie się od ciała to OOBE ewentualnie porjekcja astralna.A tak z ciekawości haszysz robisz sam czy kupujesz?
Znam te nazwy. Zresztą OOBE
Znam te nazwy. Zresztą OOBE miałem kilkakrotnie w życiu bez wspomagania. :)
Co do czekolady, to niedawno popadłem na źródełko, więc zakupuję. Ale kto wie... może kiedyś i sam zrobię. :)
Free yourself, from yourself...
Małe sprostowanie (ponieważ
Małe sprostowanie (ponieważ piszesz że zażyłeś powój hawajski, ale podajesz łacińską nazwę powoju purpurowego) - Ipomoea Violacea to ciągle legalny w Polsce powój purpurowy. Powój hawajski to Ipomoea Hawaica i jest nielegalny.
Jeszcze jedno sprostowanie,
Jeszcze jedno sprostowanie, tym razem mnie samego. Jeszcze zaspany jestem... Powój purpurowy to Ipomoea Purpurea. To co ty zażyłeś nazywa się Morning Glory albo po polsku wilec.