teatr cieni i piękno natury
detale
Drug raz- 50
raporty szaryczlowiek
teatr cieni i piękno natury
podobne
Psylocybina.... Piękno które dane było mi posmakować... Opowiem swoje pierwsze dwa razy, ponieważ nie chcę tworzyć dwóch TR :)
1. Miałem wtedy 16 lat... 31 październik-Halloween... I piękne 200 grzybków na 5 osób... Każdy miał po 40( z tego co czytałem u innych... chyba dużo jak na pierwszy raz)... Strach co to będzie, a co jeśli coś się stanie, ostatecznie po prostu złapałem wszystkie 40 grzybów w ręke i wsadził do buzi je... Zaczeło się... Najpiękniejszy stan jaki w życiu osiągnąłem.Początkowo telepatyczna komunikacja.
-Chłopaki też wam się rusza to?
-Tak- Hahahaha...
Coś pięknego po prostu, zaczyna się, ogrome uczucie ciepła wewnątrz ciała, które rozprowadza się po całym ciele. O ile się nie mylę " body low*"? Ogromna euforia, empatia, nie przejmowanie się problemami. Mija godzina i wtedy wszystko się zaczęło dziać naprawdę. Godzina 23 około przypominam sobie że mam pare piw w domu, póki jestem w miare ogarnięty wychodzę od kolegi i udaje się do domu z paroma kolegami. Widzimy dzieciaki które chodzą po klatkach i zbierają cukierki... Kopnięcie w liście leżące na ziemi, coś fenomanelnego.. Slow motion... Widziałem każdy szczegół liścia. Idziemy dalej i nieoczekiwane spotkanie... Pierwszy raz w życiu na osiedlu zauważyłem dziki... 31 październik Halloween... Nie wierzę w to, zaczynam do nich podchodzić i w pewnym momecie zrozumiałem że nie.. to nie są halucynacje, szybka dzida do domu pare ulic dalej i wracam z piwkami do kolegi... Jedno piwo dla każdego, poszedłem je wypić na balkon i tu właśnie działo się to co wspominam najlepiej... Otworzyłem piwo oparłem się o barierkę i zaczęło się... Teatr cieni w ogrodku poniżej, wiecie jak są takie osłony na balkony... Te cienie tańczyły, żywy teatr po prostu, do tego sosny... Widzialem każdą igłę ... Gwiazdy cały czas dostrzegałem nowe... Niebo było koloru zielono-żółtego na zmiane... Siedziałem na balkonie... 3 godziny... Tyle mi zajęło wypicie jednego piwa gdzie normalnie robie jedno w max 5 minut... Po prostu to piwo było wyjątkowe, a teatr który grał cały czas sprawiał że nie chciałem wracać do środka ale no trzeba było... Po tych 3 godzinach wchodzę do środka... patrzę na swoim kolegów... i widzę pięknę gładkie plastkiowe twarze... Takie po prostu piękne, zero zmarszków... Dotykam koleszkę po policzku i mówię że ma twarz jak niemowlę pupę...Po czym mówie " o kurwa, nie" i wróciłem na godzinę na balkon znowu... Po tej godzinie wchodze do pokoju kolegi i odpalam piosenki... nic nadzwyczajnego , nie licząc faktu że włączyłem dwie naraz i obie słyszałem i rozumiałem... A nuty nie były proste bo słucham rapu poważnego ( Szad Akrobata)... Po prostu moje zmysły po za węchem były wszystkie takie no +150 % do wszystkiego... Rozmowa z kolegami nie była normalną rozmową, jak mówiłem telepatia, patrzymy się na siebie i po prostu wiemy co chcemy powiedzieć i odpowiadamy... no... tak itp. Wchodzimy do salonu i zdażyło się coś czego normalnie nigdy byśmy nie zrobili... Staneliśmy w 4 na przeciwko ściany i rozmyślamy 20 minut nad tym jaki ona ma kolor. Jeden mówi piaskowy, drugi cytrynowy, biszkoptowy itp... Wchodzi 5 i patrzy się na nas i wpada w taki śmiech że po prostu to było coś pięknego... Wszyscy patrzymy się na siebie i telepatycznie " Ale mnie wyjebało !"-Pierwszy raz
2. Jako, że pierwszy raz za nami, czas wjechać mocniej... U tego samego koleżki lecz w jego drugim domu, który znajduje się blisko lasu jakiegoś... To było to... Tym razem po 50... było nas 7 tym razem...Zakupiliśmy pare piw każdy dla siebie, chodź mówiłem weźmy kratę a w okolicy żadnego 24 nie ma ... ale no kupiliśmy każdy sobie tyle ile chciał..- ja 2...Zaczyna się, piękna piosenka w tle, zajadamy się grzybkami i czekamy... Standardowo ogromne ciepło wewnątrz ciała które się po prostu rozszerza... Nie wiem czemu ale wybuchłem śmiechem na jakieś 5 minut...czułem się jakbym zrobił z 300 brzuszków... Po prostu śmiech taki że przestać nie mogłem do tego połączony z płaczem szczęścia... Zaczyna się to co najpiękniejsze-Trip.Idziemy gdzieś , totalnie nie wiem gdzie byłem... Idziemy i idziemy przed siebie... Poszedłem się odlać gdzieś w krzaki wracam i zapomniałem o jednym... majtki podciągnąłem, ale spodni już nie... haha :) Mieliśmy ze sobą paluszki, który każdy jadł... one się nie kończyły, a jedząc je czułem że żuje... nic, totalnie bez smaku, po prostu coś tam sobie mlaskam... Dobra ślepa uliczka zaczynamy wracać... Jedni byli znacznie z przodu a ja z dwoma kolegami stwierdziliśmy że odbijamy tu w prawo... I tak się stało poszliśmy chodzić między domami, totalnie nie wiedzieliśmy gdzie jesteśmy... Naszła mnie potrzeba, zadzwonić do przyjaciółki... Nie wiem co ona sobie musiała pomyśleć jak ktoś dzwoni i mówi " Miałem potrzebe do ciebie zadzwonić więc dzwonię, nie musisz nic mówić po prostu bądź po drugiej stronie słuchawki". Dobra mineło pare minut , czas wracać... patrze na samochody stojące przed domami i mam dziwne wrażenie.... wrażenie że one chcą mnie przejechać.. wiecie tak jak np. Garbi super bryka... myślałem że ten samochód sam się odpali i mnie przejedzie... Przed domem ktoś miał TIRA... on też był straszny, wtedy nie powiem troszeczkę się przestraszył i zaczęliśmy wracać do domu, jakoś trafiliśmy...Ide po swoje piwko, kolega mówi że swoje wypił i czy mu oddam, mówie spoko spoko... Poszliśmy na góre( zapomniałem dodać że to dom jednorodzinny, a w historii 1 było to w bloku). Idziemy na balkonik ja z kolegą... I rozmawiamy godzinę i znowu nie wiem jak ale to piwo też było jedyne w swoim rodzaju... w godzine wypiłem tylko szyjkę...Rozmawialiśmy o pięknie naturzy itp. Wracamy z balkonu i usiedliśmy na schodach prowadzących na piętro i znowu , gadamy ... czyliśmy się jak na klatce schodowej... Ale dobra idziemy na dół.. Jeden koleżka siedział pare godzin przed lustrem i pił piwo i patrzył się na siebie, robiąc nie wiem... rachunek sumienia? ale był szczęśliwy jednocześnie z sytuacji jaka panuje... Idziemy z tym kolegą do salonu i słyszę rozmowe dwóch innych ziomków...
-Mateusz czy zechciałbyś może pójść ze mną zapalić papierosa?
-Ależ oczywiście, a czy posiadasz może zapalniczkę aby go podpalić?
-Tak oczywiście, zatem chodźmy
Nie wiem dlaczego, ale rozmowy pomiędzy nami były pełne kultury i zwrotów grzecznościowych... I wten moment wydarzyło się coś... była to noc z 13/14 listopada... I nagle jeden kolega do mnie krzyczy... MORDO TY MASZ URODZINY i zaczyna się śpiewanie mi sto lat...( najpiękniejsze urodziny w moim życiu )...Życzenia itp.. idziemy na taras na dole... Z kolegą który ze mną pił piwo na balkonie, idę z nim na taras i znowu idziemy tam wypić piwo... Znowu jakoś tak długo strasznie, ale po prostu byłem wpatrzony w jego twarz... Znowu, piękna, nieskazitelna, gładka twarz... Po prostu wszyscy wyglądali jak lalki... Dom na przeciwko miał jakby twarz... Ale jak to ?, okna i drzwi od domu tworzyły oczy i buzie a okno piętrowe było nosem... Po prostu wpatrywałem się w niego przez godzine jednocześnie zerkając w lewo na las... Ogromne sosny przypominały ogromne grzyby.... Stwierdziłem musze tam pójść... Poszedłem z nim tam... Idąc patrze że to jest jakaś górka... Wchodzimy na nią i zaczyna się największa lota na bani jaką w życiu miałem... Coś co zmieniło mnie aż do teraz... Stanąłem na tej górce i patrząc w przód zacząłem płakać ze szczęścia... Chciałem zadzwonić do mamy i powiedzieć że ją kocham i dziękuje że jest, ale ostatecznie nie zrobiłem tego bo pomyślała by że wyćpany latam ? W sumie blisko by była... Zadzwoniłem do kumpla który był w domu... Powiedziałem aby tu przyszedł... Przyszedł i rozpłakałem się i podziękowałem mu za tą przyjaźń jaka istnieje już od piaskownicy... Złapaliśmy się jak bracia... Mruganie sprawiało że drzewa były w innych miejscach a wszystko dookoła było jakoś dziwnie różowe...Wróciliśmy do domu i siedząc w 7 osób zaczęliśmy rozmawiać... rozmowa była przepiękna... Spłuczka od kibla była piękna... Wszystko po grzybach było piękne i jest to bez wątpienie najlepszy stan jaki w życiu osiągnąłem... Grzyby zmieniły mnie do teraz i czasami mam wrażenie że dostaje tzw. "Flash back*" ? Grzyby sprawiły że doceniam szczegóły... Ludzi którzy starają się mi pomóc ale nie zawsze im to wyjdzie... Jak ktoś próbuje mnie podnieśc na duchu, widzę to ale nic po prostu nie mówie...Ja osobiście nie namawiam... Ale jest to warte spróbowania, pamiętajcie aby nie robić tego samemu... najlepiej w nocy według mnie..Przede wszystkim z przyjaciółmi, z ludźmi przy których możecie być sobą a nie hamować jakieś zachowania...
Dzisiaj mamy 18.10.2016... 31 października, ja wraz z jednym przyjacielem, lecimy znowu... Trzeci raz... i pewnie nie ostatni ale nie chce tego brać zbyt często... Zdam relacje po... Tym razem bardziej szczegółowo... Możliwe że tekst jest niespójny, coś pominąłem ale jest coś nie jasne... To było dawno temu... Znalazłem tą stronę i po prostu stwierdziłem że napiszę...Dodam jeszcze, że za drugim razem zrobiłem coś co polecam każdemu... Napisałem notatkę od zagrzybionego ja, do trzeźwego ja... Zawsze jak patrze na tą kartkę jak noszę ją w dokumentach, niemalże codziennie, poprawia mi to humor... ja napisałem " Nie przejmuj się chwilami, chwile przemijają. Nie oglądaj się !" Teraz już wiem co napiszę za trzecim razem... Ale to napiszę wam za 2 tygodnie... A Ty ? Napisz to aby miało to sens.. i podnosiło cię na duchu, zmotywuje... np. " Upadłem wiele razy, upadne wiele razy, ale podniose się tyle samo razy" :) Coś w ten deseń :) Pozdrawiam was wszystkich... Trzeci raz podjeżdżam 60 grzybków...Widzimy się za 2 tygodnie :)
- 7649 odsłon