słowa tego nie opiszą...
detale
raporty gruby czarny kot
słowa tego nie opiszą...
podobne
Miałam nie opisywać mojej podróży z DMT. Stwierdziłam, że mi się nie chce. Ale czuję, że muszę się gdzieś podzielić energią, podróżą, wirowaniem poza światem.
Naprawdę nie sądziłam, że mogłabym się czegoś takiego spodziewać. W trzeźwyc h myślach nigdy mi to nie przyszło, czego zaczerpnęłam. I jest to tylko mała, najmniejsza część tego co można odkryć. Bo czuję, że przede mną stoi jeszcze jakaś wielka tajemnica. Tajemnica, którą być może nigdy nie odkryję, której nigdy nie pojmę. Bo to co się działo w mojej głowie jest niepojęte. Jest wręcz nie do opisania, dlatego wszystko co przeczytacie poniżej będzie jedynie małą formą przekazu niepojętego.
Tak. To zależy od organizmu. Od tego w co wierzysz, jaką osobą jesteś. Jeśli chcesz patrzeć gdzieś dalej niż tylko na to co jest na co dzień, jeśli chcesz naprawdę doświadczyć energii, która krąży we Wszechświecie, jeśli wierzysz w tą energię to poczujesz. Poczujesz niestety tylko mały skrawek tego co ona skrywa, ale poczujesz. Nie skupiaj się na odczuciach zewnętrznych, choć one też tworzą wspólną całość. Bycie na zewnątrz i wewnątrz daje porządnego tripa, ale też przeszło mi przez myśl, że warto by było zagłębić się całkowicie w swoje wnętrze. Położyć się – najlepiej z osobą, która również podróżuje po DMT, żeby poczuć swoistą więź. Nie musimy być przyjaciółmi, kochankami, wystarczy, że dobrze się rozumiemy. Wtedy poznajesz inne wymiary niesamotnie. Może dla kogoś będzie lepiej poznawać je samemu, ale z kimś poczuję się jak w podróży z najlepszym przyjacielem. W podróży życia.
Bo to jest podróż życia. Stajesz się swoistą energią, która wypełnia cały świat. Czujesz energię świata i wiesz, że do niej należysz. Wszystko do niej należy. Zastanawiałeś się kiedyś co jest po śmierci? Wyobrażałeś sobie, że trafiasz do specyficznego miejsca, w którym się tylko jest, bez żadnych rozrywek, po prostu swoiste płynięcie wszystkich cząsteczek, które istnieją. Zawsze myślałam, że takie bytowanie jest nudne, nic nie ma do zaoferowania. Jakie to przyziemne! Zrozumiałam ten byt. Byt poza sferami. Poczułam podczas tripu, że jestem po prostu skupiskiem niesamowitej, nieopisanej energii. Nie da się jej wyliczyć, nie da się obliczyć dla niej wzoru i wpajać gimnazjalistom na lekcjach fizyki. Twoja świadomość jest z Tobą, wszystko jest z Tobą, czujesz cały magiczny świat połączony z Tobą. Zjednoczenie.
Jeśli przyjdzie mi skupić się tylko na swoim wnętrzu, to poczuję magię. Ale tę energię, magię trzeba gdzieś spożytkować. To jest tak wspaniałe, że chcesz o tym opowiadać ludziom dookoła Ciebie, chcesz się dzielić z nimi tym co odczuwasz tym samym wiedząc, że oni będąc pod wpływem innych substancji nie bardzo Cię rozumieją. Jakkolwiek byś to próbował wytłumaczyć, to nie jest to do końca to co chcesz przekazać. Słowa tego nie wyrażają.
Nie wspomnę o kolorach, które są wspaniałe i poczuciu, że świat musi być kolorowy. Wszelkiej maści obrazy czarno-białe mnie po prostu raziły. Potrzebowałam kolorów, energii, piękna. Pozytywizmu. Pozytywne znaczy piękne. I nie jest to błahy pozytywizm. Radość, że świat jest tak urządzony. A urządzony jest pięknie. Poczułam to.
Poznałam tylko rąbek tajemnicy. Mam nadzieję, że z każdym następnym tripem będę poznawać więcej. Bardzo tego chcę. To jest po prostu piękne. Jesteś na ziemi a zarazem czujesz, że na niej nie jesteś. Że ziemi nie ma. Jest po prostu Wszechświat lub świat (nie mając na myśli planety Ziemi tylko wszystko co nas otacza, włącznie z Kosmosem). Piękne. Naprawdę.
- 21716 odsłon
Odpowiedzi
To raczej tripnote. Bardziej
To raczej tripnote. Bardziej dobry początek, niż raport. Mogłabyś rozwinąć? Opisać cokolwiek?
raczej skupiałam się na
raczej skupiałam się na jednej myśli i odczuciach, ale mogę równie dobrze opisać co się działo :P
Zaczęło się od spalenia paru blantów na ognisku. Potem, około godziny 20 wzięłam owe DMT w postaci kapsułek z proszkiem i czekam, czekam. Dowiaduję się, że to się ładuje od 20 do 40 minut, więc czekam. W międzyczasie jazz brzęczy mi w głowie i jest dobrze. Szczerze mówiąc nawet nie poczułam dokładnie kiedy wchodzi. Na początku bałam się, że w ogóle nie wejdzie (LSD na mnie np nie działa ze względu na SSRI), więc zastanawiałam się czy nie zmarnowałam czasu i kasy. Na początku zaczęłam odczuwać lekką różnicę, myślałam, że to może działanie marihuany, ale uświadomiłam sobie, że przecież od już dłuższego czasu nie paliłam, a coraz bardziej się pogłębiam w inny stan. Odrealnienie jest całkiem spore, większe niż przy marihuanie właśnie. Pomyślałam sobie, że DMT i MJ ma "podobną podstawę" gdyż na początku jak DMT się ładowało, to czułam się jak na totalnym przeogromnym spizgu. Ale w pewnym momencie powiedziałam sobie, uśmiechając się "ooo tak, nadchodzi" :D Był bodyloud, głowa była ciężka, wszystko mi się obracało z wielkim spowolnieniem. Potem przeszło. Zaczęła się energia, ale nie taka jak przy np MDMA, taka stonowana energia, bardziej nastawiona na wnętrze. To, co opisywałam wyżej. Zarazem bardzo chciało mi się rozmawiać z ludźmi, chciałam się dzielić tym wszystkim. Z jednej strony właśnie chciałam się zanurzyć wewnątrz siebie, z drugiej potrzebowałam rozmowy. Dłuższy czas spędziłam rozmawiając z jednym kumplem o energii Wszechświata (co było zajebiste, bo wydawało mi się, że jako jedyny ze względu na to co on o tym wszystkim myśli w tym stanie mnie naprawdę zrozumie ;D) z drugim gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Miałam takie stany, że były rozmowy, które mnie męczyły. Nie wiem dlaczego, po prostu nie chciało mi się w pewnym momencie rozmawiać, wyłączałam się i znowu wracałam.
No i kolory. Siedzieliśmy w domku letniskowym oświetlonym przez telefon. W oczy rzucały mi się niebieskie drzwi, które sprawiały, że całe pomieszczenie wydawało mi się niebieskie. Gdziekolwiek bym nie była, kolory były tak intensywne i wspaniałe, że w parę razy roześmiałam się do siebie z radości. Była sytuacja, gdzie kolega machał mi przed oczami jakąś iluzją czarnobiałą, a ja miałam założone okulary przeciwsłoneczne. Tak się zagubiłam w tej iluzji. Na początku nie chciałam jej oglądać bo była czarno-biała, a ja "potrzebowałam kolorów". Potrzebowałam wszystkiego co pozytywne.
Co było fajne, kiedy miałam wrażenie, że powoli mi wszystko wyparowuje (tak po 3 godzinach), paliłam zioło i znowu wszystko wracało z takim że tak to ujmę ładnym pierdolnięciem. Trzymało się to dosyć długo, dopóki jazz nam się nie skończył.
Fajnie się też zasypiało. Zwinęłam się w kłębek i miałam wrażenie, jakbym zatapiała się w jakąś mleczną przestrzeń, która mnie ogarnia - najprawdopodbniej był to zwykły sen, ale w tym stanie nawet zasypianie było magiczne i miało swoją metaforę. Metafor też było sporo, bardzo dużo rzeczy porównywałam. Kolory porównywałam, rozmowy porównywałam i najczęściej były to porównania związane z naturą.
Jest bardzo wiele rzeczy, które mi umknęły. Miałam wrażenie, jakby cały ten wieczór był podzielony na rozdziały, które się zamykały za każdym razem gdy jakaś czynność się kończyła. Cały ten wieczór wyglądał jak długa, wspaniała opowieść. Był zwykły, ale to co działo się w mojej głowie nadawało temu jakąś niezwykłość:)
"po prostu swoiste płynięcie
"po prostu swoiste płynięcie wszystkich cząsteczek, które istnieją. Zawsze myślałam, że takie bytowanie jest nudne, nic nie ma do zaoferowania. Jakie to przyziemne! Zrozumiałam ten byt" Też kiedyś myślałem, że to musi być nudne, a tak na prawdę nie ma nic lepszego niż po prostu bycie :DDD To piękna sprawa zrozumieć nagle, że wszystko w okół, to co widać i czego nie widać, każda cząsteczka, każdy najmniejszy element Wszechświata przeżywa wieczny, niekończący się, kosmiczny hiperorgazm istnienia, hahahah :) Jeśli to nie tajemnica; jaki jest koszt takiej tableteczki? A jeśli planujesz ponowne połączenie z DMT to pomyśl nad Ayahuaską. Wydasz dużo pieniędzy, poświęcisz sporo czasu, ale na pewno się nie zawiedziesz ;) Pozdrawiam!
Ja za dwie po 10 mg
Ja za dwie po 10 mg zapłaciłam 36 zł
Nie nazwałabym tego trip
Nie nazwałabym tego trip raportem.