las prowadzi mnie do swojego serca
detale
Setting: Gałkę jem w domu i po ogarnięciu podstawowych spraw (wyprowadzenie psa, dopakowanie się, itp.) idę na pociąg, który zabierze mnie do pobliskiego lasu, gdzie odbędzie się trip.
raporty psy cam
- DXM - Prawo Resetu
- Rumianek jedzony - dwa doświadczenia - dawka terapeutyczna i wysoka
- Cytyzyna - pierwsze 3 rekreacyjne razy z Desmoksanem
- Gałka - Ciężki vibe międzyosobowy, a vibe wpływa na wszystko
- Dzień między zmianami życiowymi
- Las prowadzi mnie do swojego serca
- Oregano - cokolwiek robię, chill jest
- Pregabalina - Ładnie i Fajnie
- Włóczenie się w wietrzny, zimny, wczesnowiosenny dzień
las prowadzi mnie do swojego serca
podobne
Substancja: Gałka Muszkatołowa 13g. Kupiona w internecie, zmielona i zapakowana w worek strunowy, z datą ważności, więc traktuję ją jak gałkę wysokiej jakości. Jest to mój pierwszy raz.
Set: Jestem spokojny i trochę zmęczony. Chyba oczekuję od tripa wypoczynku mentalnego i fizycznego. Cieszę się też, że w końcu uda mi się doświadczyć czegoś, co zmienia percepcję. Jestem na czczo.
Setting: Gałkę jem w domu i po ogarnięciu podstawowych spraw (wyprowadzenie psa, dopakowanie się, itp) idę na pociąg, który zabierze mnie do pobliskiego lasu, gdzie odbędzie się trip.
T+ 00:00
Zjadam łyżeczką odmierzone 13,04g, popijając wodą. Smak jest spoko, spodziewałem się gorszego.
T+ 00:07
Gałka zjedzona.
T+ 00:18
Pisk w uszach i wyostrzenie słuchu. Dziwne, aby weszło tak szybko. Może coś wchłonęło się przez dziąsła albo mój mózg się podjarał perspektywą tripa i funduje mi placebo?
Domykam domowe sprawy i wychodzę na pociąg.
T+ 01:07
Docieram na skraj lasu. Od razu skręcam w boczną ścieżkę, by znaleźć się w jego środku. Idąc jego ścieżkami, zauważam, że od razu czuję się inaczej, spokojniej i uważniej, a zdarzenia płyną lekko wolniej. Lecz pewnie to jeszcze nie gałka, ja tak z lasami chyba mam. Powoli mknę przed siebie. Czuję, że Las sam mnie prowadzi, tam gdzie więcej natury, oddalając się od dźwięków stworzonych przez ludzkie maszyny i szczekania psów. Idę i daję się prowadzić.
T+~ 02:00
Czuję swoiste luźne odczucie w lewej ręce, które jest odmienne od zwykłego oraz zauważam, że czas jakby płynie wolniej. Czy to już wejście? Czuję jakby tak, choć to wcześniej niż wyczytałem w internecie. Moje idące nogi stają się trochę miękkie i lekko zataczam się, do momentu, w którym się nie dostosuję. Zatrzymuję się na pewien widok, który wywołuje we mnie wspomnienie z dzieciństwa. Byłem wtedy w harcerstwie i mieliśmy się skradać do starszych stopniem, tak by nas nie widzieli, gdy się odwrócą. Prawie wtedy wygrałem, obrócili się, gdy już wyciągałem rękę by ich dotknąć, dobry byłem w skradaniu się. Po kontemplacji widoku i wspomnienia ruszam dalej drogą.
T+ 02:15
Na skrzyżowaniu dróg, patrząc się w podłoże ścieżki, zauważam lekkie falowanie podłoża. Teraz jestem już pewien, że weszło. Dźwięki zdają się lekko oddalone.
T+ 02:40
Albo ja się poruszam tak powoli, albo percepcja czasu zwolniła. Istnieją lekkie wrażenia wizualne, lecz gdy się zatrzymuję i na coś zapatrzę, nabierają one na sile i rozkręcają się.
Po chwili zapatrzenia się na coś czasem jest błysk i wtedy wizuale się rozkręcają na dobre. Zmiany wizualne obejmują: dynamiczne zmiany jasności, tripowe rozmazania, mruganie a la światło stroboskopowe, przybliżanie i falowanie, które charakteryzuję się tym, że jest poucinane i nie stałe, pojawia się nagle i błyskawicznie znika. W dalszej części tripa jednorazowo pojawiło się podwójne widzenie oraz teksturowanie symetryczne.
Podczas marszu wizuale zwykle obejmują tylko lekkie raczej statyczne zmiany jasności. Czasem zwiększają się, gdy patrzę stale na koniec ścieżki.
T+ 02:56
Schodzę ze ścieżki w knieje. Wyciągam karimatę do siedzenia i siadam. Zamykam oczy i odpoczywam. CEVów brak, wręcz mniej aspektów wizualnych niż na trzeźwo. Czuję senność i spokój. Po czasie otwieram oczy i wyciągam dużą karimatę do leżenia oraz rozkładam ją.
T+ 3:12
Już mam zamiar się położyć, lecz postanawiam tego nie robić. Chce poczuć naturę jak najbardziej. Chowam więc obydwie karimaty, nawadniam się i siadam na ziemi. Koncentruję się na tym, jak się czuję, wtapiam się w dźwięki i podziwiam wizuale, rozglądając się po okolicy.
T+ 03:30
Zakładam plecak i wracam na ścieżkę. Czuję się zregenerowany i lekko wypoczęty.
T+ 03:37
Niektóre dźwięki mają delay? Albo mi się wydaje.
Dźwięki są na tym tripie jakby bardziej oddalone ode mnie i czasem przygłuszone, lecz czasem wyraźne i głośne. Może czasem są bardzo lekko zniekształcone, porównałbym to do małego dalayu albo flagera, lecz bardzo rzadko kiedy jest to zauważalne. Sfera dźwiękowa podróży była dużo mniejsza niż wizualna i rzadziej zwracałem na nią uwagę.
Idąc dalej, dobiegają do mnie głośne dźwięki z miasta albo wsi. Z lewej syrena, a z tyłu głośne buczenie silnika. Widzę małe wzgórze i wspinam się na nie. Jestem na wzgórzu i idę wzdłuż. Próbuję oddalić się od tych dźwięków. Irytują mnie. Bolą. Dalej również widzę małe wzgórze, a pomiędzy nami jest dolinka, do której postanawiam zejść.
Jestem w dolince i tu nie ma już tych dźwięków. Jest tu przepięknie. Otacza mnie piękna roślinność, której nie umiem nazwać. Perfekcyjne miejsce. Jedyne co mi teraz dokucza to głód, który już czuję od jakiegoś czasu, a teraz się rozkręcił. Potrzebuję odpocząć, siadam. W sumie to jestem zadowolony, że te okropne dźwięki mnie tu zagoniły. Czuję senność i zamulenie. Czasem otwieram oczy i wywołuje wizuale, gapiąc się na coś.
T+ 04:00
Wstaję i chodzę po okolicy. Naprawdę jest tu pięknie i różnorodnie. Chodzę ciężko i powolnie. Znajduję na przykład rejon, gdzie rosną same młode dość drzewa, lecz boję się tam wejść, bo, już drugi raz w ciągu tego tripa, pojawia się strach przed dzikimi zwierzętami.
T+ 04:20
Zastygam w bezruchu i zamykam oczy. Lekko mną buja, fajny stan. Ruszam mięśniami, głównie ramion i karku oraz rękami, aktywnie relaksując ciało. Czuję się przytłoczony uczuciem zmęczenia. Siadam pod drzewkiem, by następnie położyć się pod nim. Leżę i wypoczywam, a CEVów wciąż brak. Czasem przeszkadzają mi małe muszki czy komary.
T+ 04:40
Czuję, że zbliża się szczyt, choć to niby za wcześnie. Wyjmuję z plecaka kamerę i mikrofon, kalibruję je i zakładam.
T+ 04:55
Wykalibrowane czekają na włączenie. Tymczasem moje oczy czują się ciężkie i zmęczone. Znów w pozycji stojącej zamykam je i daje im odpocząć. Znowu mną buja. Znów ruszam i relaksuję różne partie ciała. I doczekałem się CEVów. Są to proste różnokolorowe pojedyncze kształty, które przelatują w polu widzenia (np. srebrny łuk), mrugając. I tak stoję, lekko się zataczając, rozciągając i oglądając powieki.
T+ 05:20
Zresetowany i wypoczęty, otwieram oczy i zakładam plecak z zamiarem wyruszenia w stronę domu, ale lasem. Mam wrażenie, że słyszę każdy dźwięk. Czuję się bardzo zmulony i poruszam się w tempie ślimaka. Czas mija, a ja wciąż w tej samej okolicy. Ciężko.
T+ 05:30
Dostrzegam, w szczególności na swojej ręce, takie małe gęste zniekształcenia obrazu. Tak jakby zniekształcić, rozmazać lekko główny obraz, innym obrazem, który jest gęstym, drobnym, oddalonym wzorkiem. Czy to peak? Nie wiem, lecz skoro się zastanawiam, to coś musi być na rzeczy. Włączam nagrywanie i rozglądam się po okolicy, zapatrując się.
T+ 05:35
Gapię się w leśne podłoże, bujając się, i doświadczam porządnych wizuali: [ https://gfycat.com/pl/oldtautamericancurl ], po czym znajduję ścieżkę, którą ruszam, co chwila się zatrzymując i patrząc na coś innego. Wizuale są różnej mocy, raz mocne, raz nijakie. Jestem coraz bliżej główniejszej drogi, lecz kręcę się, nie chcąc na nią wracać. Czasem ziewam z senności, jaką czuję.
T+ 06:00
Coraz bardziej oblatują mnie muszki. Robię się coraz bardziej senny i zmulony oraz ciężej mi na ciele.
T+ 06:10
Docieram do większej drogi. Intuicja prowadzi mnie w prawo. Idąc robie małe postoje i czasem się na coś zagapię. Czuję się oblegany przez muchy i owady.
T+ 06:15
Schodzę ze ścieżki na bok, by popsikać się przeciw owadom i trochę odpocząć. Podczas psikania sprawdzam swoje sprzęty i okazuje się, że to już koniec nagrywania. Pakuję więc je do plecaka. Zmęczenie i senność pogłębiają się. Siadam na ziemi i widzę w oddali dwa czarne konie, które biegną i znikają gdzieś w zaroślach. Całe wydarzenie dzieje się szybko, ale raczej nie widziałem z nimi człowieka i wyglądały na prawdziwe. Jest odczucie ekscytacji, towarzyszące temu doświadczeniu.
T+ 06:30
Kładę się, zamykam oczy i osłaniam twarz koszulą, aby żadne owady mi nie przeszkadzały. Przed dalszą podróżą muszę się zregenerować. To leżenie jest bardzo relaksujące, choć gdzieś z tyłu głowy znów jest strach przed dużymi zwierzętami. Wizuali nie uświadczam. Gdy otwieram oczy, okazuje się, że na mojej koszuli są muszki. Gdy się poruszają i odlatują, to wyglądają jak czarne kurki, które latają między drzewami.
T+ 06:45
Wstaję i wracam na drogę, powoli się wlokąc i podejrzewając, że gałka już schodzi. Na drodze znajduję ślady koni, utwierdzając się w tym, że jednak nie były halucynacją. Gdy docieram do skrzyżowania, dostrzegam najbardziej leśną ścieżkę ze wszystkich, którą postanawiam kroczyć. Przy każdym skrzyżowaniu, dalej wybieram ją, a ona staje się coraz bardziej dzika i leśna. Nazywam ją Super Leśną Ścieżką.
T+ 07:00
Chyba rzeczywiście schodzi. Od jakiegoś czasu wizuale są mniejsze i jest ich mniej. Albo to przez zmęczenie? Uczucie haju i skupienia zmieniło się, nie do końca wiadomo kiedy, w senność, zmęczenie i rozproszenie. Doświadczenie coraz bardziej przypomina odurzenie cielesne, a nie trip. Poruszam się powolutku i ciężko, często się zatrzymując i zamykając oczy.
T+ 07:20
Bardzo cieleśnie. Zataczam się, jak chodzę, moje ciało wygina się niekontrolowanie, uginają kolana, wyglądam chyba trochę jak Duke na eterze z Las Vegas Parano, gdy wchodził do baru.
T+ 07:45
Dotarłem do końca Super Leśnej Ścieżki, dalej są już tylko knieje. Stoję i wchłaniam chwilę. Czuję się, jakbym został doprowadzony do serca tego Lasu. Wizuale przybierają na sile, przypominając te sprzed dwóch godzin. Jest wspaniale. I jest ten cudowny, w półzamechowiony pień. Siadam na nim i zamykam oczy, pozwalając sobie na zamyślenie. W odpowiednim momencie zmieniam pozycję i wchodzę w medytację.
T+ 08:00
Koniec medytacji. Czuję się spełniony. Cała ta podróż miała doprowadzić mnie tutaj, drogami, którymi szedłem. Pora wracać do domu. Sprawdzam w telefonie mapy i wyruszam na stację. Idąc, żegnam się z Lasem i dziękuję mu za opiekę. Idę powoli i ospale, chłonąc z niego to, co jeszcze mogę.
T+ 09:06
Jestem na granicy lasu. Stoję, oddając mu ostatnie pożegnanie i wdzięczność, a następnie ruszam na stację. Po drodze obserwuję, jak ten las miesza się z obiektami miasta, tworząc półnaturalne przestrzenie, niektóre bardzo urokliwe. Jestem już bardzo głodny i zmęczony. Pora do domu.
T+ 09:24
Jestem na stacji i jestem sam. Siadam na peronie po turecku i wyciągam duży zeszyt, by uporządkować informacje i dopisać niedopisane. Udaje mi się coś tam napisać, lecz większość czasu spędzam z zamkniętymi oczami, odpoczywając, a stacja coraz bardziej napełnia się ludźmi.
T+ 09:52
Przyjeżdża pociąg. Wsiadam. Czuję taki rodzaj niewielkiej pustki, jak gdy pożegnasz się z kimś ważnym i wiesz, że na długo i jednocześnie chcesz zostać. Okazuje się, że nie mam od kogo kupić biletu, więc przejazd mam za darmo.
T+ 10:10
Jestem w domu. Zajmuję się jedzeniem, interakcją z dziewczyną i psem, przygotowaniem do jutrzejszej pracy oraz telefonem to matki i zakupem bitcoina. Czuję spokojne zmulenie, senność i relaks oraz mentalne odrealnienie od zwykłych ludzkich abstrakcji i spraw. Jest miło. Po kąpieli zmierzam do spania.
D+ 1
Jestem mentalnie wychillowany. Czasem coś mi się lekko rozmaże.
D+ 1+
Spadło korzystanie z YouTube, a stymulowanie się muzyką i słodyczami do zera.
D+ 6
Doświadczam małych wizuali czasami, jakby flashback czy coś, nie wiem.
- 4090 odsłon