mieszanka wybuchowa - turbo emka
detale
1. Około 0.7 Marihuany
2. Kreska amfetaminy
3. 5 tabletek coaxilu 12.5mg (Lek o działaniu przeciwdepresyjnym, przeciwlękowym i redynamizującym)
4. 0.5 Moklobemid (lek przeciwdepresyjny z grupy inhibitorów MAO)
5. 2 łysiczki
6. około 45mg MDMA w proszku i 0.5 piguły
7. 2000mg L-Tryptophan (aminokwas niezbędny który w naszym organizmie przechodzi proces transformacji z L-tryptofanu do 5-hydroksytryptofanu. (serotonina)
raporty arcik
mieszanka wybuchowa - turbo emka
podobne
Spotkałem się z moja przyjaciółka z która lubimy sobie wysoko polatać haha. Dzień rozpoczął się niewinnie, spokojna niedziela umówiliśmy się na jakiegos gibonka po południu. Około godziny 15 przyjechałem do niej do domu. Na starcie chwile sobie typowo pogadaliśmy co tam ciekawego się działo ostatnio, skopcilismy petko na balkonie i wróciliśmy do pokoju i razem doszliśmy do wniosku że trzeba sprawdzić co tutaj mamy i czym mozemy się dziś zrobić. Na tamten moment posiadaliśmy:
1. około 0.5 marihuanki
2. dwie kreski fetki
3. 10 tabletek coaxilu 12.5mg (Lek o działaniu przeciwdepresyjnym, przeciwlękowym i redynamizującym)
4. 1 Moklobemid (lek przeciwdepresyjny z grupy inhibitorów MAO)
5. 4 łysiczki
6. 90mg MDMA
7. L-Tryptophan (aminokwas niezbędny który w naszym organizmie przechodzi proces transformacji z L-tryptofanu do 5-hydroksytryptofanu. (serotonina))
Stwierdziliśmy ze spalimy po bongu, zjemy po kresce i wymyślimy co mozemy sobie dziś odjebac. Po jakiś 30 minutach lekko zmięci ale dzięki śnieżnej królowej dostaliśmy trochę energi wiec nie zmulalismy na starcie. Alicja stwierdziła ze powinnismy pójść zaopatrzyć się w kohol (alkohol) wiec ruszyliśmy do najbliżej żabki po dwie butelki wina w niebieskiej butelce - ukochanej maryjki. Wróciliśmy do mieszkania, w przeciągu kolejnej godziny wypiliśmy wino, zjedliśmy 5htp (ja około dwóch łyżeczek (ok. 2000mg) Alicja zjadła jedna(około 1200mg)). I stwierdziłem ze spoko pomysłem będzie zadzwonienie do ziomeczka by może nas wziął na jakaś przejażdżkę autem po okolicy (ta osóbka cały wieczór miała świetną bekę gdy funkcjonowała przy dwóch tak naćpanych zwierzątkach haha). Około godziny 18 podjechał po nas, my zabraliśmy ze sobą drugie wino, zjedliśmy na start po dwa coaxile, dwie łysiczki i 1/3 mohlobemidu i wyruszyliśmy w nasza podróż.
Spotkaliśmy się z ziomeczkiem, podjechaliśmy sobie w jedno miejsce by skopcić szluga i puścić jakoś tego tripa w przód. Dosyć mocno wiało tego dnia na tej miejscówkę wiec uciekliśmy do lasu w okolicy centrum naszego miasta. Spacer bardzo fajnie się udał, szliśmy sobie ciemnym lasem na polane w jego środku dzięki czemu uciekliśmy trochę od tego mocnego wiatru. Odpierdalajac typowo jakieś śmieszki i cisnąć bekę z czego się tylko da po parudziesięciu minutach stwierdziliśmy ze pojedziemy do zaznajomego rolnika (dilera) kupimy sobie sztukę jarania i może uda się ogarnąć jedna pigułe. Już w tamtym momencie stan był dosyć ciekawy, początkowa mieszkanka dała energię, pozytywny humor ale mimo wszystko czuliśmy się bardzo spokojni, wychillowani. Do tego momentu jeśli ktoś chciałby sobie zrobić bardzo spokojny lot to bardzo polecam, dodałbym jeszcze gibona na koniec który dopełnia chilla. Wracając do naszej podróży, udaliśmy się do rolnika który zaopatrzył nas w sztukę i niebieski bilet do las vegas (bardzo fajna prostokątna piguła, stawiam na 150-200mg.) Zarzucilismy po połówce i udaliśmy się w spokojne miejsce na obrzeżach miasta pod autostrada. Nim zdarzylismy wyjść z auta gdy nasz ukochany kierowca kręcił gibona już zaczynało się robić dosyć ciekawie haha, opis od tego miejsca nie będzie zbyt dokładny bo lot już wzbijał się wysoko. Zjedliśmy jeszcze chyba po tabletce coaxilu i wyszliśmy spalić packa. Ładowanie już z dosyć wysokim procentem, wizualnie światła zaczynały świecić z większym blaskiem co pewnie było powodem rozszerzenia źrenic. Bardzo mocne gniecienie, zastrzyk energiczny porównywalny do dużo większych dawek MDMA. Palac gibona stalo się coś najdziwniejszego na świecie, w jego połowie stwierdziliśmy ze mamy dość i na chwile robimy przerwę. Postalismy chwile pod mostem ale wróciliśmy jednak do autka poczekać aż się to załaduje. W aucie siedzieliśmy około 40 minut gdzie sam zacząłem śpiewać własne piosenki z największa wczutą jaka się da, dwie osobki siedziały w autku i słuchały mnie nie mówiąc żebym zamkną mordę wiec chyba nie było tak źle. Jeśli ktoś lubi sobie pośpiewać to bardzo ciekawy stan :D .
Po pewnym czasie wróciliśmy pod wiadukt dopalic naszego gibona i poczekać z kolejnym na ziomeczka, który miał do nas podjechać. I w tym momencie zaczęło się robić konkretnie. Peak wystrzelił nas w chuj, psychodeliczny trip 10/10, obraz dosyć mocno się trzęsący ale razem z Alą cisnelismy z tego mocna bekę, dalej prowadziliśmy coraz to dziwniejsze rozmowy. Nasz stan w ogóle nas nie dobijał, wizualnie działo się bardzo dużo, uczucie ogromnej euforii, no stworzyliśmy TURBO EMKE. Nasz kierowca próbował coś pokazać nam na telefonie to śmialiśmy się ze super telefon i świetne skaczące literki ale nie zobaczymy na tym nic haha. Musielibyśmy mocno się skupiać żeby coś dostrzec ale mieliśmy w to chyba mocno wbite, chociaż bardzo ciekawie wyglądał "wibrujący" telefon z literami klawiatury uciekającymi poza ekran. Staliśmy pod tym wiaduktem około 3h, peak wydawał się nie kończyć. Ciagle constans, faza trwała nieskończenie długo a my staliśmy w 4 osoby, gdzie dwójka z nich na kosmicznej bombie to dalej świetnie rozmawialiśmy i śmialiśmy się z tego co mówimy, co nam się dzieje, jaką to przejebana mieszankę sobie odjebalismy i ze musimy się tym podzielic 😀.
Po powrocie do domu, dojedlismy po około 45mg emki licząc ze może wibrujący ekran powróci ale niestety się nie udało, wróciła raczej typowa faza po mdma. Może gdyby dojeść to odrazu gdy peak zaczął schodzić można by go wydłużyć, my zrobiliśmy to jakieś 1.5h po peaku. Zarzucilismy jeszcze resztkę moklobemidu czyli jakieś 1/6 na głowę, coaxil, ja dopaliłem przepał z bonga. Trochę się powyglupialem w pokoju jeżdżąc na longobordzie, zaczęliśmy leżeć w różnych miejscach na podłodze aż ułożyliśmy się na materacu i po jakimś czasie zasneliśmy. Obudziłem się po jakiś 6h, ciągle nabuzowany serotoniną. Żadnych negatywnych skutków typowych dla mdma nie odczułem. Nie miałem ogromnej suchości w ustach czy bólu głowy. Wypiłem herbate po czym dalej do około 18stej spaliśmy. Sen bardzo przyjemny, na samym początku dosyć płytki ale już około 12stej udało się głęboko zasnąć w czym pomogło bongo. Pisze to o godzinie 23 tego samego dnia i nadal czuje się naładowany pozytywną energią, nie czuje żadnej zwały. Kolacja weszła gładziutko wraz z ciepłą herbatą. Mam nadzieje że jutrzejszy poranek będzie równie znośny bo czeka mnie 12h pracy hahaha
Jeszcze pare słów od Alicji:
Z mojej perspektywy peak zaczął sie sie ładowac w aucie jak Piort kręcił packa. Na poczatku myslałam czy by nie zaproponowac żebym ja skręciła ale jak poczułam turbo wgniecenie w fotel wiedziałam, że może to nie jest naistotniejsza rzecz w tym momencie. W momencie jak paliliśmy gibona koło załadowało mi sie juz w 100% nie spodziewałam sie że pół koła klepnie mnie porównywalnie do 300mg cegiełki supreme. Zwłaszcza ze dwa dni wczesniej jadłam 100mg emki i myslałam ze najwyżej lekko podrapie po mózgu. Samo działanie mieszanki było niespodziewanie mocne wyrzut serotoniny w takim stopniu ze złapanie ostrości było niemożliwe. Co ciekawe jak jem większe ilości mdma z reguły męczą mnie dość nieprzyjemne skutki? fizyczne, a wtedy poza typowym drżeniem obrazu i chodzącą szczęką (i tak słabiej niż zazwyczaj) nie dolegały mi żadne ciężkie i nieprzyjemne objawy.
- 14574 odsłony
Odpowiedzi
Ach ta ema
emka wspaniała sprawa w rozsadnych odstępach czasowych ale w momencie gdy na jednym tripie zdałem sobie sprawe ze tak naprawde to wszystko jest sztuczne to przestało byc to tak przyjemne