mocne wejście kwasu na zejściu emki
detale
moje nastawienie było dobre a ów kumpel jest osobą, której najbardziej ufam, natomiast z jego dziewczyną niby się lubimy, ale jest w tym jakaś zazdrość i niezręczność
wieczór i trap z głośników
raporty rndl
mocne wejście kwasu na zejściu emki
podobne
Ponieważ kwas poleciał po pixach, wspomnę najpierw o nich. Były to różowe Donkey Kong o kształcie i wizerunku małpiej głowy. Googlaliśmy te pixy i było parę komentarzy, że ktoś po niej umarł, więc postanowiliśmy wziąć pół (19:45). Później okazało się, że o heinekenach (poprzednie doświadczenie) też tak pisali, a więc chyba o wszystkich są takie informacje. Niemniej dobrze wyszło, bo miło nas porobiło, a starczyło na dłużej. Wiedzcie, że z T. rozstaliśmy się rok temu po czterech latach związku, w tym 6 miesiącach mieszkania razem. Wyjechał z miasta, widujemy się co parę miesięcy i mamy kontakt. Wciąż sobie z tym nie poradziłem - po 6 miesiącach budzenia się przy osobie, którą kocham, i która kocha mnie, z którą świetnie się rozumiemy (dodajcie sobie to, że wynieśliśmy się wtedy z toksycznych domów), nie potrafię niczemu nadać znaczenia. Myślę, że to istotne biorąc pod uwagę, że będzie to opis bad tripu.
Gdy rozmawialiśmy o naszych przeżyciach po pierwszej połówce powiedziałem coś o tym, że tak jak poprzednio bardzo miły jest dotyk i trochę brakuje mi tego. Gdy N. była w kuchni T. powiedział, że chciałby mnie przytulać, głaskać po włosach i miziać, ale nie może i spytał czy chcę sneaky buziaka. Chciałem. Powiedział przy niej, że chcą zamieszkać we Wro, choć mnie mówił, że chce ze mną. Mówił jej o tym, że nie chce być chujem, ale matka przez 18 lat nie powiedziała mu, że go kocha. Zeszła druga połówka (wzięta o 23:18) to on walnął mojego holendra (super silver haze) a ja wziąłem setkę kwasu (była to godzina 00:27). Weszło chyba nawet mocniej niż 300ug. Najpierw było przepięknie, widziałem światła, kolory, cienie, korespondowało to czasem z muzyką, kwasowe siatki kształtów, wszystko było żywe. Ale pogłębiało się. Tomkowi zmieniały się twarze. Wiedziałem, że jestem na krawędzi bad tripu. Kątem oka widziałem jakieś postacie, np. jakieś dzieci z telefonami w miejscu stolika, w drugim pokoju jakby była jakaś impreza - głosy. N. zasnęła. Wyszliśmy na zewnątrz i rozjebała mi się psychika, bo wszystko wydało mi się takie sztuczne, nienawidziłem siebie, kochałem T., byłem epicentrum wszystkich negatywnych emocji i stanów. Jebane pustkowie wokół. Pomógł mi wejść do środka. Powiedział "ty mi nie odchodź" i się wzruszyłem i znowu popłakałem. Powiedział, że widzi te ruchy, pierwotną potrzebę, żeby tylko wbić coś w siebie. Nie malało, więc wziąłem najpierw 0,5g alpry a potem drugie 0,5. Ogladaliśmy BoJacka, już się przyzwyczaiłem, że widzę jakieś osoby obok, serial mega wchodził, bo jeszcze bardziej czułem jakie to jest prawdziwe i jakie śmieszne jest społeczeństwo (btw. to był nowy sezon, a ja wtedy nie skminiłem i myślałem, że stare tak dobrze siada). Alpra jak weszła to gwałtownie, nagle parę poziomów szaleństwa niżej. Potem miałem zjazd i trochę żałowałem, że się nie zajebałem. Tak naprawdę dobrze, że nie, bo to by było bardzo przykre wobec nich. Ale byłem blisko, może to była szansa, którą zmarnowałem. T. dobrze to opisał, że emka to dług wobec swoich receptorów, zadłużasz się szczęściem.
- 6482 odsłony