psychodeliczna gra komputerowa
detale
raporty wiktoriaaaa
psychodeliczna gra komputerowa
podobne
Godzina 21:12 zarzucamy z O. po pol tabletki 2cbfly 10mg (czyli po 5 na glowe) Siedząc w kuchni z moimi współlokatorami czekamy na pierwsze efekty. Miła atmosfera. Po ok. godzinie pojawia się niekomfortowe odczuwanie własnego ciała. Kolo 22:30 dorzuciłyśmy po 25-30µgkwasu – resztka, która zalegała mi już jakiś czas. Stwierdziłyśmy, że taki microdosing nie zaszkodzi. Jeszcze chwilę siedzimy w kuchni, nie dzieje się nic więcej niż niekomfortowe odczucia w ciele. Po chwili moja współlokatorka zaproponowała, że możemy przenieść się do jej pokoju, gdzie ma taką fajną kolorową lampkę. Idziemy więc do jej pokoju, siedzimy słuchamy muzyki, która brzmi pięknie i oglądamy kolorowe odbicia światła na ścianie. Kolory lekko się poruszały. Koc, na którym siedziałyśmy falował. Wizualnie wszystko było trochę jakby zostawiające po sobie ślad. Nie wiem jak inaczej opisać ten efekt. Muzyka pięknie wchodziła.Było bardzo przyjemnie, ale chciałyśmy więcej, więc wpadłyśmy na genialny pomysł, aby dorzucić leżący prawie rok 4-HO-MIPT (tabletka 25mg), który dostałam od kumpla. Było to w okolicach godziny 00:00. Nie wiem, której substancji działanie to było, ale po około 15 minutach wizualizacje zaczęły mocno przybierać na mocy. O. bardzo narzekała na ból w tylnej części głowy. Homipt ładuje się szybciej niż kwas i 2cbfly, więc peak wszystkich trzech substancji przypadł chyba na jeden moment i był to ten moment. Pozachwycałyśmy się kolorkami na ścianach, meblach i swoich twarzach, po czym stwierdziłyśmy, że w domu dzieje się za wiele. Trzeba wyjść na spacer. Trochę zajęło nam zbieranie się. Zastanawiałyśmy się co zabrać ze sobą. Oczywiście skupiłyśmy się tylko na najważniejszych rzeczach, więc każda z nas rzuciła dyszkę na wspólny budżet, którego miała pilnować O. Ja wzięłam tylko telefon. Przed wyjściem umówiłyśmy się z T. – moim drugim współlokatorem, że potem można się gdzieś spotkać na mieście. Klucze zostawiłyśmy pod wycieraczką, bo trzy rzeczy do pilnowania na dwie zaćpane głowy to za dużo. Świat był przepięknie bajkowy. Kolory zmieniały się, wszystko było jakby w 3D. Nie da się nawet tego opisać. Czułyśmy się jak w grze komputerowej. Pierwszym questem było dotarcie do klubu, gdzie znajdował się wtedy nasz kumpel, żeby się z nim przywitać. Mimo, że było to 5 minut od mojego domu, ja pilnowałam trasy, a O. bezpieczeństwa. Ulice, budynki i drzewa były wspaniałe. Dotarłyśmy tam przed naszym kolegą, więc chwilę czekałyśmy na zewnątrz, gdzie było potwornie zimno. Naszą uwagę przykuła zamarznięta szyba, która wyglądała niesamowicie pięknie. Czekając stwierdziłyśmy, że trzeba szybko zdecydować co dalej, bo na dworze jest za zimno na myślenie. Rozmowa z naszym kumplem i innymi ludźmi, którzy tam byli wydawała się bardzo absurdalna i prowadząca donikąd. Poczułyśmy się przytłoczone. Wiedziałyśmy już jaki jest kolejny punkt, więc śpiesznym krokiem udałyśmy się do niego. Po drodze minęłyśmy kilku sebixów, którzy coś na siebie krzyczeli, nie jestem pewna czy mówili w innym języku czy po prostu to ja nie mogłam zrozumieć ani słowa. Dotarłyśmy do celu. Był to undergroundowy bar, gdzie narkotyki i podejrzane typy są codziennością. O. zamówiła sobie piwko, kupiłyśmy paczkę paluszków i wybrałyśmy miejsce, w jasnej sali, gdzie byłyśmy same dopóki do stolika obok nie przysiadły się jakieś dzieciaki. Byłyśmy w szoku słysząc ich rozmowy o sprawdzianach z historii i wyklinaniu nauczycieli. Nie zdawałyśmy sobie sprawy, że tak młode osoby przychodzą do takiego miejsca. To byłą wstrząsające, nawet trochę smutne. Gdy poszli zajęłyśmy się wciąż trwającymi intensywnymi wizualizacjami. W międzyczasie zadzwoniłyśmy do T., żeby wpadł. Ciężko stwierdzić, która była godzina, bo działo się tak dużo, że nie byłam w stanie kontrolować czasu. Przyszedł T. ze znajomymi. Zmieniliśmy miejsce, na wygodniejsze i ciemniejsze, więc wizualizacje już tak nachalnie nie atakowały. Kilka razy miałyśmy wrażenie, że to już koniec i faza mija, a tu nagle znowu wszystko wraca. Chwilę tam posiedzieliśmy po czym udaliśmy się do klubu, gdzie bardziej interesowało nas rozmawianie z ludźmi w strefie chillu niż tańczenie. W drodze już wiedziałyśmy, że wszystko powoli się kończy. Zatęskniłyśmy za tym pięknym bajkowym światem z gry komputerowej. Koło 4:00 wszyscy wróciliśmy do domu, gadaliśmy i paliliśmy blanty. Wizualizacje już prawie całkowicie opadły. Pojawiło się zmęczenie fizyczne, bo psychicznie czułam się cały czas w formie. Gdy bletki nam się skończyły, zapaliliśmy z bonga, które mnie zniszczyło. W jednym momencie zaczęło mi się kręcić w głowie, dodatkowo poczułam napływ gorąca. Wizualizacje trochę wróciły. Poszłam się położyć. Przez chyba 40 minut dochodziłam do siebie, po czym zasnęłam. Koło 14 wstałam. Do końca dnia czułam duże fizyczne zmęczenie, natomiast samopoczucie bardzo na plus.
Trip mocno ekstrawertyczny i ludzki jak na psychodeliki. Było to dla mnie bardzo nowe i ciekawe doświadczenie, bo przeważnie bawiłam się tylko z kwasem, który jest dosyć dziki, a tu poszłam sobie do klubu i było ok, nie bałam się obcych ludzi, ani nic w tym stylu. Mix co prawda nie przemyślany i odkryty trochę przez przypadek, ale bardzo an plus. Teraz zamierzam poznać lepiej te substancje. Na pewno chcę przetestować sam 4-HO-MIPT i osobno 2C-B-FLY w większych dawkach. Kiedys może taki mix powtórzę choć przyznam, że 2c-b-fly nie jest tu konieczne i chyba kolejnym eksperymentem będzie 100µgkwasu i do tego co najmniej 20mg homipta na głowę. I czekam na ciepło, żeby można było iść w ładny plenerek.
- 7832 odsłony