Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

na kwasie? taaak. na kwasie!

detale

Substancja wiodąca:
Chemia:
Dawkowanie:
Dla każdego 2x100 mcg
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Cudowny dzień, cudowny nastrój oczekiwania

Miejsce- wpierw niewygodny dom, potem cudowna natura
Wiek:
18 lat
Doświadczenie:
THC
Salvia
Jakiś dopał
Ketamina
Bieluń (tak, byłem młody i głupi ;D)

na kwasie? taaak. na kwasie!

Życie jest piękne! Boże, gdybyśmy tylko mogli to zrozumieć równie łatwo, co napisać na klawiaturze... Boże, gdyby tak móc krzyczeć to głośno i szczerze, z sercem przepełnionym empatią do każdego fragmentu materii... Gdyby tak zapomnieć o każdej minionej sekundzie i raz w życiu.... raz w życiu topić się w chwili jak w basenie przyjemności....

----------------------------------------------------------

Marzyłem o tym. Marzyłem o czymś lepszym, nieznanym. Czymś, co sprawi, że będzie mi się chciało żyć. O czymś, co po prostu udowodni mi, że istnieje coś magicznego na tym zimnym i nieraz bezdusznym ziemskim placu zabaw. Wiedziałem, że chcę wyjść nad monotonne drogi rutyny, którą przeżywam każdego dnia. Można powiedzieć, że sensem mojego życia stało się szukanie czegoś, co sprawi, że uwierzę w sens. Można powiedzieć, że czytając wszystkie opisy ludzi, których kwas wyjebał do nieba, sam chciałem nieba skubnąć. Chociaż troszkę. Wypić chociaż kubek ambrozji.

Przeżyłem to.

Boże, zaczynam wierzyć w Raj. Raj, który sami sklejamy umysłami. Raj, który nie jest miejscem, a chwilą...

Boże!- tylko to słowo nasuwało mi się na myśl! BOŻE! Ciarki. Wszystko jest takie miękkie. Boże!

-------------------------------------------------------

Mam w posiadaniu 4 papierki. Groteskowo miniaturowe, a gdy wziąć pod uwagę moc w nich zamkniętą, aż nie chce się wierzyć, że nie stworzył ich czarodziej. Każdy zawiera 100 miligramów substancji Hoffmana. Pogoda jest niesamowita. Maj 2016, promienie uśmiechają się do nas z nieba. Ziemia cała w zieleni, przyjemny wiatr rozbija się o twarze przechodniów pogrążonych w myślach. Czas upływa spokojnie, leniwie przeciągając się na pościeli człowieczego życia. Wszystko ma swój ład, dzień niby zwykły, acz nadzwyczajny. Od razu dzwonię do przyjaciela, nazwijmy go Grzybek, mówiąc, że czas spełnić jedno z największych marzeń. Czas wpierdolić sobie kartoniki pod język i czekać, aż amid da o sobie znać. Jaki jest? Czytając opisy użytkowników, uśmiechałem się i zazdrościłem im. Potem, mając w dłoni bilet do odmiennego stanu świadomości, klucz do drzwi, których nigdy nie otworzyłem, jarałem się jak dziecko.

--------------------------------------------------------

Gdybyśmy przestali się spierać, czyje prawdy są bardziej oświecone, czyje poglądy bardziej spójne, czyje dokonania bardziej godne oklasków... gdybyśmy przestali być ludźmi i na moment zostali czystą miłością- czy pomogłoby nam to zapomnieć o wiecznej bieganinie? Życie to maraton. Kwas jest jak chwila odpoczynku z butelką wody. Gdybyśmy zaczęli po prostu cieszyć się pięknem, które mamy w sobie, zamiast go szukać na zewnątrz... gdyby istniał taki środek, który otwiera nam oczy na magię. Czy chcielibyście na kilka godzin jebać wszystko i skupić się na przyjemności?
--------------------------------------------------------

Mam za sobą wiele złych dni, wiele dobrych. Staram się, jak mogę, by optymistycznie umieszczać siebie ponad każdym problemem. Oczyszczam umysł z niepotrzebnych śmieci, szykuję się na coś pięknego.

Bierzemy to. Pod językiem powoli rozmiękcza się szansa. Jesteśmy w moim pokoju. Wychodzimy do sklepu, po drodze mijając moich dziadków. Czuję się jak pierdolony przestępca, tylko przez fakt, że to, co robię, jest nielegalne i społecznie potępione. Powiedzcie mi- dlaczego?! No kurwa dlaczego? Jeden z najbezpieczniejszych psychodelików, a ludzie myślą, że się po tym skacze z okna i zabija. Lol, może lepiej napijmy się alkoholu, po którym nikt nigdy nie odpierdala maniany.

Idziemy, wszystko normalne, jak na razie. Obserwują nas babcie na ławkach, wieś ma swój monitoring. Zdaje mi się, że one wiedzą :D Wiedzą, że jestem kurwa kryminalistą. Marginesem. ALE JA PRZEPRASZAM BARDZO, PROSZĘ WYPLUĆ TEGO KWASA, PRZECIEŻ TO ZŁO. TAK. ZŁO. DLACZEGO TAK MÓWIĘ? BO TAK.

Panie władzo- spierdalaj :D To mój kwas! Śmiejemy się z tego z Grzybolem. Śmiejemy się z władzy, która obsesyjnie niszczy dobro, a sieje zamęt. Jebani kłamcy. Śmiejemy się z babeć. Idealne słowo ;D Tak, te babecie dały się oszukać propagandzie. Czujemy się, cholera jasna, Bogami, że możemy doznać kwaśnej rozkoszy. Współczuję beretom, z drugiej strony nieco arogancko mając ich za ciemnogród.

Zabawnie jest komunikować się z panią za ladą, mając pod jęzorem takie bomby zegarowe. Lada moment wypalą. Kupujemy chipsy, sok owocowy i żelki. Towarzysz bierze jeszcze szlugi. I piwo bezalkoholowe cytrynowe. Tak, lemoniadę :D

Wychodzimy.

-Co byś zrobił, jakby Ci kwas wypadł na ladę?

-Kulturalnie bym podniósł i włożył pod język znowu.

-A jakby Ci teraz spadł na ziemię?

-Zjadłbym z piachem.

COŚ SIĘ DZIEJE. COŚ SIĘ ZMIENIA. Robi sie tak płynnie :D

------------------------------------

Życie jest jak prażone nerkowce- jednym smakuje, innym nie. LSD jest jak sól do tych nerkowców. Chciałbym, aby każdy chociaż raz sobie zarzucił, naprawdę. Co można stracić? Właściwie nic. Jeśli nie masz schizofrenii, rzecz jasna. Chciałbym, aby każdy przez moment poczuł takie natężenie piękna, jakie czułem ja, bo jestem w stu procentach pewien, że to nadaje swoistego uroku życiu. Wyzwala z utartych ram postrzegania. To tak, jakbyś dostał kubeł zimnej wody na łeb, albo liścia w twarz i wiadomość bezpośrednio skierowaną do Twojego skamieniałego umysłu- ej, świat jest piękny. Naprawdę, jest kurwa niesamowicie piękny. I to nie w taki sposób jak myślisz- w jeszcze lepszy sposób. Harmonijny, pulsujący, intensywny, kolorowy, poetycki. Nie ma żadnego "BOOOM", kwas to nie magiczna różdżka, a stopniowy wyzwalacz poezji. Czułem się, jakby sam Bóg, w którego nie wierzę, dał mi koszyk truskawek, albo tomik wierszy z dedykacją.

---------------------------------------

Wracamy do domu. Siedzimy na kanapie. Minęło może z 30 minut? Coś się dzieje? Tak. Coś się dzieje.

-Ej, masz już jakieś... hmmmm... HALUCYNACJE?

-Hahaha, nie, ale powiedz tej hydrze, żeby oddała szlugi.

-Ale serio, mi już siada coś. Jest... tak inaczej, jakby świat był obcy.

-No ja też się dziwnie czuję. Masz takie coś specyficzne w głowie?

-Noooooo.

-Idziemy zaraz nad wodę, jo?

-Pewnie.

Coś nas wtedy powstrzymało przed pójściem, już nie pamiętam co. W każdym razie fazka sobie stopniowo rosła, aż zorientowałem się, że siedzę w kompletnie obcym pokoju, wszystko ma echo i się fajnie świeci, głowę przeszywa cholernie przyjemne ciepło, wyginam ręce, bo to fajne, a Grzybek siedzi i się szczerzy, nie wiadomo z jakiego powodu.

-OOOO KURWA!

-CO?!

-Zobacz na tę tapetę!

Patrzymy. Wygina się. Haha, ale zajebiście faluje!

-Ja nie mogę, ale kwaśny klimat!

-Ooo kurwa, to jest zajebiste!

-Ale jest miło. Czujesz takie ciepło?

-Jakby kolory dotykały... cię... i miały.... fajne fale przyjemności!

-Taaak, fale!

Kompan otwiera lemoniadę. Popijamy nią resztki znaczków, które chyba z godzinę molestowaliśmy językami.

-Ale cebulandia, popijamy kwas piwem!

-Piwem?

-Teoretycznie.

-Jak prawdziwi mężczyźni!

-O tak, jak jebani przestępcy!

-Jesteśmy przestępcami na kwasie!

-Chciałbym popijać kwasa kwasem.

-Chciałbym spalić kwasa ze szlugiem.

-Chciałbym mieć ściany z kwasa w pokoju.

-Chciałbym móc codziennie wstrzykiwać go sobie w dupsko.

-Jesteśmy zajebiści! Na kwasie!

-Połknąłem kwasa na kwasie. Kurwa! JESTEŚMY BOGAMI!

-Jesteśmy bogami na kwasie!

Kładę się na łóżku i odpalam muzę.

-------------------------------------------------------

Chciałbym, aby każdy człowiek ze mną zajebał kwasa. Chciałbym kochać was wszystkich, znać was wszystkich, widzieć w was tylko dobro. Tak daleko od siebie, a tak blisko. Tak inni, a tak tacy sami. Chciałbym, żeby kwas zmył wszystkie bariery. Chciałbym zrozumieć wszystkie umysły, móc się do was przytulać. Chciałbym kurwa czuć taką miłość jak na kwasie już zawsze i wobec całego świata. Typowy kwas :D Jebać wojnę :D Serio, nienawidzę wojny. Kocham miłość.

-------------------------------------------------------------

Nigdy się nie otworzyłem w ten sposób. To wszystko, czego nigdy nie widzę.... i nic więcej się nie liczy....

To wszystko, czego wcześniej nie słyszałem w muzyce, napłynęło salwą. Miałem ochotę roztopić się na łóżku, nigdy nie wyłączać muzyki. Wszystko było takie wielkie. Nie pamiętam, jak płynął czas. Słuchałem muzyki...

Brzmiała ona tak, jakby okrywała mnie pierzyną dźwięków i miała kształt mojego ciała. Dźwięki były ostro zarysowane, chyba wolniej docierały do mózgu, wszystkie się pięknie łączyły. Pławiłem się w głębi basu... Czułem się, jakby docierała zewsząd, miała kurewsko głębokie brzmienie, jakby echo struktur głosu i instrumentu przenikało ducha. Coś nie do opisania. Zacząłem widzieć jakieś trójwymiarowe kształty przypominajace penisy, jakby wyrastały mi z głowy :D Przy zamkniętych oczach, rzecz jasna. Coś jakby wychodziły ze mnie wizje, były konturami. Miały dziwne siatkowane struktury, dziwne kolory, najwięcej widziałem niebieskiego i zielonego.

-ALE TO ROZKURWIA! Posłuchaj muzyki, proszę Cię Grzybek, posłuchaj tego!

(daję mu słuchawki)

-Muzyka na kwasie, hahahah! Słucham muzyki na kwasie! Hahaha!

(mija dwie minuty)

-Muzyka jest zajebista! Na kwasie!

-HAHAA JESTEŚMY NA KWASIE!

-NA KWASIE!

-CZAISZ TO?! JESTEŚMY NA KWASIE!!!! HAHAHA

-Cicho bo jeszcze mohery po policję zadzwonią.

-POLICJA NAS ARESZTUJE NA KWASIE.

-My na kwasie, czy policja na kwasie?

-Wszyscy na kwasie.

-Mohery na kwasie!

Słucham dalej. Wtem pojawia się jakiś utwór, który mi nie spasował. Zrobiło się KUREWSKO NIEWYGODNIE.

-Boże, ale to wszystko jest niewygodne!

-Co?

-NO WSZYSTKO!

-Łóżko? Na kwasie?

-Wszystko jest niewygodne, boże.

-Nie wkręcaj sobie. Zjedzmy chipsy.

Jemy. Nie były dobre. Wkurwiłem się, że je zjadłem, bo nie dość, że nie smaczne, to jeszcze niezdrowe! I niewygodne!

-Kurwa nie chcę ich! (po czym biorę znowu i znowu...)

-Zapalmy szluga!

-Nie chcę szluga!

-Zapalmy szluga na kwasie!

-Nie chcę nic. Ale zjebana muzyka zaczęła płynąć. Kurwa.

-Spokojnie Bolesław, może spróbuj żelków?

-Nie chcę. Ja chcę inną muzykę!

Szukałem z dwadzieścia minut czegoś dobrego, ale nic nie pasowało. Cholernie trudno się wpisywało cokolwiek na komórce. Niewygodna faza. Czułem, że ją marnuję.

Otworzyłem żelki, wkurwiłem się, że je jem. Spaliłem szluga, wkurwiłem się na to.

-Idziemy nad wodę! KURWA MAĆ! NIE CHCĘ TU SIEDZIEĆ.

-Mnie też już wkurwia Twój dom, jest dziwny.

-Dzięki. Bo jest na kwasie!

-My jesteśmy na kwasie!

----------------------------------------------------------

Sami czasem nie wiemy, czego oczekujemy. Trudno nam się odnaleźć. Na kwasie, kiedy każda emocja jest wielka i niezrozumiała, zachowywałem się jak rozkapryszone dziecko, ale miało to swoisty urok, pozwoliło mi poczuć siebie jak nigdy wcześniej, zastanowić się nad emocjami. Usiadłem i spróbowałem na chłodno coś poradzić. Zewsząd płynęły bodźce- ciepło, dziwne fale (które zrobiły się nieprzyjemne), szum, intensywny dotyk, zaniepokojona mina towarzysza... wszystko się świeciło niby spadające gwiazdy marzeń. Wszystko było dziecinnie proste i zbyt zawiłe, bym cokolwiek poradził. Czułem się bezradny, ale jednocześnie podekscytowany tą, tak jakby, dziczą.

-----------------------------------------------------------

Poszliśmy na molo, gdzie nikt nie chodzi, bo wszystko zarosło. Raptem 200 metrów od mojego domu. BOŻE!

Kiedy zobaczyłem drzewa.... po prostu zachciało mi się płakać. Kiedy poczułem słońce... to było, jakby ktoś mnie pogłaskał. Kiedy położyłem się na molo bez koszulki, totalnie opadłem z sił i wszystko zrobiło się niesamowicie ciężkie w sensie fizycznym, za to psychicznie było mi dobrze jak nigdy.

-BOOOOŻE! WODA! NAPIERDALA!

-CZUJĘ!
-WSZYSTKO MA TE FALE!
-Kurwa czuję to! Boże patrz na liście!

Obraz się wyginał jak wytrawny akrobata, ciepło było dziesięć razy cieplejsze, światło dosłownie sobie płynęło, powietrze sprawiało, że czułem się, jakbym latał. Słuchałem swojego serca- mówiło mi, że mnie kocha. Kochałem to wszystko, co mnie otaczało.

-BOŻE! LEŻĘ TU!

-Na kwasie w dodatku!

Od tej chwili nasz trip wyglądał tak, że co rusz śmialiśmy się ze słowa KWAS.

-Odpalam kiepika na kwasie! Hahahahahahahah!

-Chodź w las! Na kwasie! HAHAHAHA!

I nie był to zwykły śmiech. To była najintensywniejsza radość, dziecięca, najlepsza, bezkresna. Bolały nas przepony. Ale śmialiśmy się, bo wszystko było śmieszne!

-Patrz na niebo!

(patrzę, a tam pojawiają się jakieś linie i kwadraty :D)

-Na kwasie?

-A jak! Hahahaha

--------------------------------------------------

Mega pozytywne doświadczenie. Chciałbym, aby w szkole średniej były zajęcia z kwasa. Nie tylko po to, aby w ludziach było więcej miłości i wrażliwości na piękno. Nie tylko po to, byśmy uczyli się myśleć głębiej i inaczej. Głównie po to, by ludzie mogli oderwać się od zwykłej, nieposolonej, niekiedy niedobrej szarości. Aby zobaczyli "coś lepszego" w świecie, aby wiedzieli, że są rzeczy z pogranicza jawy i snu, które, choć rzadkie i ulotne, napawają nieposkromionym optymizmem. Wiarą, że to ma sens. Serio, ta chwila miała w chuj sensu, jestem pewien. Ciężko się go doszukać w codzienności, ale na kwasie był na milion procent.

-----------------------------------------------

-Jest mi tak dobrze na kwasie!

-Hahahaha hahahaha wrzucę mamie kwasa do kawy jutro. I bratu.

-Hahah, ale skąd weźmiesz kwasa?

-Nie wiem, coś wymyślę na kwasie!

Naprawdę już nie pamiętam, o czym my rozmawialiśmy, ale non stop był temat ROBIENIA CZEGOŚ NA KWASIE :D

Bite dwie godziny śmiechu. Piękne. Potem zrobiło mi się głupio, że się śmiejemy. Nie wiem dlaczego, uznałem to za pojebane i smutne. Usiadłem na molo i się rozpłakałem. Płakałem naprawdę intensywnie.

Kumpel zwijał się ze śmiechu.

-Hahahaah dlaczego płaczesz na kwasie?

-Nie wiem, poczekaj, chcę płakać!

-Na kwasie nie wolno płakać! Hahah!

Odszedłem na pagórek i usiadłem tam zapłakany, chcąc pobyć sam. Grzybol zaczął mnie irytować.

Przyszedł. I cały czas się śmiał.

-Dlaczego ode mnie uciekłeś na kwasie?

-Idź tam. Ja.... chcę być sam!

-Sam na kwasie? Dlaczego? Hahahaah.

-Kurwa mać.

Ja odszedłem. Przyszedł znowu, spoważniał.

-Co Ci jest... na kwasie?

Sam zacząłem się śmiać :D

-Nie wiem. W sumie już mi lepiej hahaha.

-Lepiej Ci, bo cię pocieszyłem.

-Na kwasie! Hahaha!

Potem znowu salwy śmiechu. I znowu się rozpłakałem. Kumpel ponownie przyszedł mnie pocieszyć.

-Masz bada?

-Coś ty... po prostu... no wiesz...
-Masz bada na..... hahhaah (chciał stłumić śmiech, żeby mi nie psuć nastroju)

-NIE! Wypad stąd jebany śmieciu, hahaha.

-Dobra. Idę tam. Na kwasie.

Szybko mi przeszło. Znowu zacząłem się śmiać. I w sumie reszta tripa minęła spokojnie.

------------------------------------------

Niby oczywiste i banalne, ale te papierki naprawdę otworzyły mi oczy na radość. Na bezsens sensu smutnego szczęścia, na śmiech. Oceniam to doświadczenie jako jedno z najcenniejszych w życiu, a przeżyłem, wierzcie lub nie, wiele. Warto sobie czasem być na kwasie. Na pewno jeszcze wrzucę ;)

To na pewno nie jest narkotyk w klasycznym tego terminu rozumieniu. I byłbym rad, gdyby ludzie przestali na mnie patrzeć jak na ćpuna, gdy im mówię, że próbowałem. Minęło sporo czasu, a ja nadal, wspominam to z łezką w oku. Bo to nie było jak faza, a jak prawdziwa podróż. Jak piękne urozmaicenie w życiu jak doładowanie baterii. Jak dosłowne spełnienie i urzeczywistnienie terminu "cud". Jak niebo... na kwasie!

---------------------------------------------

Na afterglow pojechaliśmy na rowery. Było zajebiście.

-Jedziemy na rowerach na kwasie. I to jest życie!

-Życie na kwasie.
-Na kwasie, oj na kwasie!

-Dla takich chwil warto żyć.

-------------------------

Dzięki za uwagę, miłego dnia! ;)

 

Edit: Chciałem się pochwalić, że napisałem książkę. Nie pierwszą i nie ostatnią, ale jedną z ważniejszych w moim życiu. To zwięzłe i dające do myślenia podsumowanie całego mojego rozwoju osobistego i duchowego. Może i wam pomoże się rozwinąć i więcej zrozumieć. Jest po angielsku:

 

https://www.amazon.com/Mark-Johnson-ebook/dp/B09XBMZS73/ref=mp_s_a_1_1?c...

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
18 lat
Set and setting: 
Cudowny dzień, cudowny nastrój oczekiwania Miejsce- wpierw niewygodny dom, potem cudowna natura
Ocena: 
Doświadczenie: 
THC Salvia Jakiś dopał Ketamina Bieluń (tak, byłem młody i głupi ;D)
chemia: 
Dawkowanie: 
Dla każdego 2x100 mcg

Odpowiedzi

Chciałem jeszcze zapytać, czy wy też tak macie, że zawsze po LSD totalnie opadacie z sił? Z tego co czytałem, możliwym efektem jest to przyjemne wiotczenie mięśni, ale jakoś nikt o tym tu chyba nie pisał i nikt z moich znajomych tego nie ma. Czy dobrym pomysłem byłoby zażycie kofeiny przed?

Będę wdzięczny za wszystkie rady i uwagi bardziej doświadczonych :D

A kwas, ma się rozumieć, ze źródła godnego zaufania.

Miłość ma tyle form, a tak trudno je rozwinąć.
Umierała stokroć, wciąż nie może zginąć.

Wprowadzenie było nawet obiecujące, ale dialogi... Przed podróżą lekkie śniadanko, na podróż dużo wody i owoce (polecam grejpfruta), polecam też musli (np. w formie batona), białe ubranie, plener. Obserwuj, co się dzieje, bo z tego TR, to wynika tylko, że po prostu jaraliście się, że jesteście na kwasie i nic więcej. 

To tylko sen samoświadomości.

Wg. Mnie świetny dziewiczy rejs. Przeczytaj to, co pomiędzy dialogami.

Oczywiście, obserwowaliśmy. Widzieliśmy piękno i na nic innego nie mieliśmy ochoty. Dobrze się czasem takim pięknem zdrowo podjarać. Według mnie nawet lepiej, niż bawić się w jakiegoś mistyka i na siłę zajmować się obserwacją, cokolwiek przez to rozumiesz. Wolę chwytać radość chwili, a to, że uznałeś, że po prostu sie jaramy kwasem, oznacza, ze nie czytasz między wierszami. Kwas to słowo oznaczające piękno przezywanego doświadczenia, jego magię.

Miłość ma tyle form, a tak trudno je rozwinąć.
Umierała stokroć, wciąż nie może zginąć.

Zgadzam się z przedmówcą odnośnie większych obserwacji, a co do zmęczenia po LSD to jest to raczej normalne. 

Marek Edelman

Kolejne wypociny Żelaznego Jedwabnika.

Załóż proszę sobiepisarskiego bloga.

Nawet nie wiesz Abli, ile moich wypocin się już oczytałeś, nieświadom autora :D A w komentarzach zachwyt i orgazmiczne uniesienia, miast narzekań. Zawsze mnie zadziwiało, jak duży wpływ na finalną ocenę pracy ma ocena samego jej autora :) Cóż pocznę, że lubię wracać na to ćpuńskie forum... no, w każdym razie czuję się niemal zaszczycony, że taki ćpuński Odyn z Panteonu odklejenia chciał moje wypocinki przeczytać, ba, nawet skomentował xD Robię to dla was kochani ;* 

Miłość ma tyle form, a tak trudno je rozwinąć.
Umierała stokroć, wciąż nie może zginąć.

Cóż. Wydaje mi się, że niektóre Twoje raporty były całkiem nieźle oceniane, niektóre gorzej, a niektóre zostały odrzucone przez rydzyka, nawet jak sygnaturowałeś je wszystkie jako aksamit. Może więc ludzie oceniają raporty, a nie Twoją osobę? Choć wiadomo, że i tacy się trafią.

To tylko sen samoświadomości.

Wiadomo, pisało się rzeczy lepsze i gorsze, różne opinie się dostawało, ale tak czy inaczej ludzie oceniają książki po okładce (lub może- po pisarzu :D), więc skakałem z kwiatka na kwiatek, ze stylu na styl, sprawdzając, co odbiorcom pasi, a co nie pasi,  prezentując kilka twarzy.  Oczywiście raport jest filarem, kwintesencją, ale osoba, która go napisała, stanowi wisienkę na torcie, bo to właśnie z osobami wiążemy się emocjonalnie. Ocenie podlega całość. Mieszałem jak się da :D

Miłość ma tyle form, a tak trudno je rozwinąć.
Umierała stokroć, wciąż nie może zginąć.

Faktycznie nie wiem, gdzież to miałem orgazmiczne uniesienia pod Twoimi raportami, może się dowiem?

Szaman ma racje(w końcu Szaman), czytywało się żelazne raporty na prawdę dobre, nawet i więcej. Teraz niestety widać wsobność stylu, wystarczyło zacząć tylko czytać a już wiadomo i co, i kto. Ja już to czytałem, to samo, o tym samym, w taki sam sposób opisane, mimo różnych dawek, substancji, dat i imion.

Już publika nie pieje z  zachwytu.

Nie dowiesz się, lubię trzymać ludzi w niepewności ;) Cóż, żelazny się wypalił, dam sobie siana, skoro aż tak źle :p Pozdrówki.

Miłość ma tyle form, a tak trudno je rozwinąć.
Umierała stokroć, wciąż nie może zginąć.

Akurat. Śniło mi się, że nie spoczniesz, póki alterkontami nie zapełnisz zakładki "Aktywni".

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media