wizyta w lunaparku
detale
raporty costarica
wizyta w lunaparku
podobne
Z racji niedużej masy ciała (<50kg), braku jakiejkolwiek tolerancji na substancję i lekkiego napięcia związanego z jej zażyciem (pierwszy raz), oraz ogólnej podatności na działanie środków psychoaktywnych - chcąc delikatnie zapoznać się z 4-HO-METem, dzielę 50g na 4 ścieżki (~12.5mg) i wciągam jedną. Następnie czekam...
...i tak, niby wiem, że tryptaminy potrzebują chwilę na załadowanie, ale gdy po kwadransie jeszcze nic nie czuję, na wszelki wypadek dorzucam odrobinę, też donosowo. Tak na oko, całościowo porcja mogła dojść do 20mg. Jeszcze chwila... i zaczęło się.
Trip trwał kilka godzin (4h), zaczął się wesoło (1,5h), skończył mindfuckowo (2,5h). Początkowo ogromna chęć interakcji i pisanie na facebookowym czacie, później już tylko spisywanie notatek ze strumienia świadomości. Kiedy położyłam się do łóżka, jeszcze przez jakiś czas (2h) towarzyszyły mi wizuale, nie mogłam usnąć ani nawet zamknąć oczu, jak i leżeć w miejscu (przekręciłam się wokół własnej osi - z jednego boku na drugi i tak w kółko - minimum kilkadziesiąt razy).
Efekty wizualne:
- Obraz rozmywa się, staje się “miękki”, jasno-płowy i podwaja się; niebo za oknem “traci kolory”, jaśnieje, świeci się mimo zmroku
- Ekran monitora oddala się, wygina w jedną i drugą stronę, przybiera kolorowe fraktalowe struktury; litery przypominają momentami aztecko-starożytne pismo, tracę w tych momentach umiejętność czytania
- Pod koniec tripu obraz, szczególnie przy zamkniętych oczach (a w pewnym momencie już ciężko odróżnić, czy są otwarte, czy zamknięte), układa się w zabarwione, geometryczne, zmieniające i poruszające się wzory
Pomieszanie zmysłów, psychodela:
- Nie potrafię skoordynować ruchów kończyn oraz odczucia dotyku przedmiotów, zrzucam coś nogą z kanapy próbując z niej zejść
- Patrząc w lustro wydaje mi się, że moja twarz co chwilę wygląda inaczej - momentami przypominam sama sobie jakąś postać rodem z fantastyki
- Moje palce wydłużają się jak zegary Salvadora Dali, dziwnie jest nimi poruszać; moje ręce wydają się być “nie moje”, nie połączone z tułowiem, jak w Rayman Legends
- Miewam totalnie pojechane wizualne skojarzenia, np. cień od zasłonki na ścianie przypomina mi wielką muchę (i zaczynam czuć jej obecność w pokoju, co budzi dziwny niepokój), w liściach drzewa za oknem doszukuję się trójwymiarowych obrazów zwierząt, w swojej pomiętej kołdrze widzę... muzułmankę w hijabie
Przemyślenia, mindfuck:
- Doskwiera mi poczucie totalnego naćpania i rozjebania, w pewnym momencie mam ochotę żeby to już minęło, zastanawiam się czy i kiedy wytrzeźwieję; na fali tego dochodzę do wniosku, że trzeźwość jest pięknym stanem, bo rzeczywistość jest wtedy plastyczna i można z nią cokolwiek świadomie, celowo zrobić
- Przez głowę przebiegają mi alternatywne scenariusze mojego życia, oscylujące wokół chwili obecnej, w której rozpływam się całkowicie i która wydaje mi się najważniejsza; liniowość przyczyn i skutku nie istnieje, jestem święcie przekonana, że mogłabym być kimś innym, gdzie indziej, i tak samo pasowałoby to do aktualnego momentu, a nawet że całe moje życie to może tylko ułuda, przystawka do “tu i teraz”, które jest jedyną realną rzeczą we wszechświecie
- Cały czas śmieję się jak głupia sama do siebie (serotoninka), mimo że mam mocno ambiwalentny nastrój, bo jestem solidnie przytłoczona ilością wewnętrznych bodźców, gonitwą myśli i dziwnym odczuciem niepokoju
- Zapisuję stwierdzenie, ze “pojedyncze momenty kłują jak szpilki, jak tatuaż wbity w skórę jednoczesności”... cokolwiek ma to znaczyć
- Jak również, że “to jest istnienie w najczystszej formie, czy w takiej najbrudniejszej, nie uświadomionej, i nie doceniam trzeźwosci i powinnam zamiast kurwa pracować w tej jebanej firmie robić pożytek z istnienia” (myląc już klawisze na klawiaturze, cytaty w wersji oryginalnej są pełne literówek i pomieszanych liter)
- Lekkie mdłości komentuję zapiskiem “nie mam nawet punktu odniesienia do tego co jest teraz, nawet nie wiem czy chce mi się wymiotować, bo jak to jest”
- ...i jeszcze kilka dziwnych wniosków w stylu “ty i twoja psychika 100x mocniej”, “serce w normie, tylko odłamkami mózgu można się skaleczyć”
Podsumowując - inicjacja z psychodelikami w postaci tej tryptaminy była naprawdę niesamowitym, mocnym doświadczeniem. Moja świadomość jeszcze nigdy nie była w tak “odklejonym” stanie jak podczas 4-HO-METowego tripu.
Ta substancja nie przyniosła mi jednak żadnego naprawdę cennego doświadczenia wewnętrznego, jakichś istotnych głębszych przemyśleń - to było raczej jak... wizyta w lunaparku. Z doznania nirwany o północy, na drugi dzień zostało mi lekkie wyczerpanie, brak apetytu i wspomnienie ciekawej podróży.
- 17103 odsłony
Odpowiedzi
Krótko, zwięźle i konkretnie.
Krótko, zwięźle i konkretnie. Całkiem przyjemna lektura.
Ciekawie
Ciekawie, szybko i zwięźle :) Nizeły pomysł na TR, zamiast klasycznego godzinowego :)
Dobry TR dla tych ktorzy nie
Dobry TR dla tych ktorzy nie probowali.
Aczkolwiek, zdziwilo mnie troche przyjmowanie substancji nosem. Wplywa to zapewne na czas odczucia efektow zazycia?
Sniff
Nie mam porównania z zażyciem doustnym, ale liczyłam właśnie na krótszy i mniej uciążliwy bodyload.