Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

rozkminisz pod kopułehem

detale

Substancja wiodąca:
Natura:
Chemia:
Dawkowanie:
LSD - Pół kartonika
Cannabis - 1g mocnego dojrzałego AK47
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Nastawienie raczej pozytywne, chociaż zawszę odczuwam nieopisany strach przed psychodelikami, kiedyś mocno trzepnęły mną o ziemię...
Otoczenie stanowił mój pokój, komputer z notatnikiem i winampem, krzesło, biurko, kanapa, syf pod kanapą, bałagan w pokoju, i pająk na ścianie.
Wcześniej było to auto znanego mi człowieka.
Wiek:
20 lat
Doświadczenie:
MJ - Przejarałem 3 lata swojego życia, 4 Ho-Met - 3 razy, 25c nBome - raz, ale za to jaki xd, 25i nbome - niepamiętam, miałem cały gram tego, jakiś czas polatałem, potem w niewyjaśnionmych okolicznościach ten gram zniknął, 2C-P - 2 razy, LSA - raz, Kodeina - 2 razy, Morfina - 5 dni szpitalnego ciągu xD, 3mmc - 3 razy, Amfetamina - raz, MDMA - Kilka razy się zdarzyło, N2O - Kilka razy, maczanki - raz.

raporty lonesquirrel

rozkminisz pod kopułehem

Witam.
Nie będzie to klasyczny trip raport, całość pisałem w trakcie stanu ostro zbombionego, jest to zapis mojej rozkminy, mający na celu ukazać jak to mniej więcej wygląda
od środka. LSD brałem pierwszy raz w życiu, po tym jak posiedziałem ze znajomymi, wróciłem do domu i otworzyłem notatnik, pisałem to jakieś 4 godziny słuchając muzyki i ledwie trafiając w klawisze. Żeby nie zanudzać długim i sztywnym wstępem, przejdźmy do sedna sprawy.

Zapiski z 1000 i jednego tripu
Epizod: Rozkminisz pod kopułehem

Treść:
Usiadz sobie wygodnie, wyobraz sobie ze to piszesz, wyobraz sobie ze siedzisz przedd komputerem, to nie jest do konca
rzeczywistosc, to tez nie jest sen, swoisty stan pomiedzy.*

Witam.
Tak to uczucie uczestniczenia w śnie na jawie jest jedynym tak unikatowym uczuciem jakiego można doświadczyć, jeden jedyny
unikatowy stan wibrujących uszów pod wpływem słuchawek. Znam na pamięc cały układ sonicznych wrażen których układ
tworzy jedyną unikatową wizaulno kompozycyjwyrazeniowofikcyjnejdzwiekofilskorozbrzmiewajacej zupy , np. krupnik lub pomidorowy przecier z mózgu jaki robi mi ona właśnie, co ja właściwie gadam ?!?
Straszliwie jest to unikalne uczucie pod tym wzgledem, jest takie jasne, takie pelne wszystkiego, ilosc kol

nie dobra jebac to, wlasnie sluchalem muzyki, i stwierdzilem brak teledysku do tak barwnego psytranceu. zamknalem oczy i
stworzyłem go sobie sam, ta muzyka mna steruje, kieruje moimi odczuciami, torami myslowymi, wszystkim czego mozna i
nie mozna dotknac,a miedzy tym, co najgorsze wlasnie zniknela mi granica.

wracajac, jest to naprawde unikatowy jedyny w swoim rodzaju psychodelik, ktorego dzialanie jest tak lagodne, i i tak miekkie, przy jednoczestym zachowaniu poszarpanych ksztaltow tej skladaniny, mysli ktora kotluje sie w srodku mnie.
zatracam sie coraz bardziej w muzyce, shit (gowno po polsku, tak swojsko), a mialem w koncu uswiadomic wszystkim o co
wreszcie chodzi

HAIL TO THE GOD CHILD LUCY (przegialem xd, albo i nie, zalezy jak na to spojrzec, jak zreszta wszystko, popadam w petle,
HALP PLAX!)

Mam w tej chwili milion powodow rysujacych sie po zamknieciu oczów powodow, tyle samo co mozlwiwosci wnikania tej muzyki do spiralnego obficie w teczowe barwy tunelu swiadomosci, spektrum wrazen z trudem tlumacze na slowa, cokolwiek w tej chwili probuje opisac, czy zrobic, czy cokolwiek jeszcze innego, rozplynalem sie we fraktalnej rzeczywistosci, juz tak mocno, jak i przenikliwie mocno mogą zwykle dzwieki na ktorych glebie nawet zwrocilbys uwagi penetrowac moja czaszkę.
wciąż odnoszę sie do abstrakcyjnych wartosvi dla swiata nietakznowunakwaszonych ludzi.
LSD jest bardzo jasne i swietliste, jest bardzo bezposrednie, bardzo wciskajace cie w prosto w nadchodzacy wir wrazen dzwiekowych, nie trzyma cie za szyba pozwalajac ci jedynie popatrzeć jak w przypadku homet'a, nie ma plastikowosci wrazen jak po nbome
ktore rozpadaja sie przy probie dotkniecia w drobny pyl rzeczywistosci( no nie o to mi chodzilo, ale kazdy kto probowal
moze wiedziec o co mi chodzi) , to jest sam srodek centralnego wszechsiwata,
gdzie potwierdzil mi pan heniek geodeta ze naprawde istnieje, w srodkowej supergromadzie galaktyk dzwiekowych w sam
srodek wyplywajac do swiata realnego przez moje oczy, ktore tak naprawde nie istnieje, jak i ja sam, jasny kutas, tylko
dwie rzeczy moga wytworzyc w swiecie moj obecny nastroj, lucy and marry, ale jak by molly przyszla to raczej nie mialbym nic przeciwko, tworzymy kolektyw u wladz mojego mozgu, jakkolwiek cala ta wypowiedz jest poprawna gramamtycznie, jezykowo i myslowo i jakkolwiek jest rzeczywista i jakkolwiek wplywa ona teraz na swiat, a conajmniej na moje jego wyobrazenie, na wyobrazenie sobie rzeczywistosci, czujesz to, to jest kompletny paradoks, na ktorym opiera sie nasze zycie, na wyobrazeniu rzeczywistosci, ktokolwiek interpertuje to teraz dobrze musi byc poteznym umyslem, badz nacpanym umyslem, zyjemy wedlug naszego wlasnego wyobrazenia rzeczywistoscia, wyobrazamy sobie rzeczywistosc, o potem paradoks staje sie czyms nad czym przechodzisz do porzadku ( chodzilo najpewniej o to, ze to jest tylko mysl, doswiadczenie swiata, jest samo w sobie
wyobrazeniem w naszym mozgu, skad mam wiedziec ze jest prawdziwe, albo nie o to chodzilo... *).
to wogole, to mial byc trip report, to tego, o 18 wszamalem pol kartona lsd (co kurwa, tak malo, jakim chujem to sieje taki pogrom w mojej glowie, gromiac swymi piorunami chmur burzowych, burzacych niczym mlot wyburzeniowy, boze, tak nacpalem sie ja pierdole, sorry mamo, tato, taki mamy klimat, ze burze szalejo, jestem tak zrobiony jak kompozycja mozgu w zapisie potencjonofrykcyjnym ( nie pytaj, nie wiem xD *) rozkminiszu pod kopułehem), swoista podroz po tym jak mozna czuc wydarzyla sie po jakichs nieistotnych wydarzeniach, a ja trwam w tym teraz jestem w samym srodku zdaje sie procesu wiecznosci, za ktorego doswiadczenie moze ci grozic mala lokalna wiecznosc w wiezieniu, z powodu dalej nie jestem w stanie pojac jakiego, i dlaczego wogole i po co a na co to komu, kurde, wlasnie rozplynelo mi sie kompletnie poczucie czasu, zniknelo mi wprost z przed oczu. ile to juz moglo minac, sekunda, minuta, godzina, CAŁE ŻYCIE!? byc moze odpowiedzia bedzie cale zycie zamkniete tylko w kazdej jednej sekundzie uwiezionej w calym zyciu.
To wszystko wpłynie na mnie prawdopodobnie w jakis niefizyczny sposob, brakuje mi poczucia rzeczywistosci, a mimo to czuje wielowymiarowa wiez tym rzeczywistym swiatem, ktora podrozuje jak tunelem, do swiata znanego jako tu i teraz.
Czy mi sie wydaje czy tym tekstem wlasnie zagialem w jakis sposob rzeczywistosc, myslenie to jest taka cudowna sprawa, pelna piekna i wogole wyczesana w kosmos i cos tu bylo ale skasowalem bo nie o to mi chodzilo.
LUDZIE!!! NIE WIERZYLEM!! zjadlem kwasa, i uwierzylem, cytuje slowa czyjestam, skadzstam odmetow youtuba
, i wtedy raczej to byly grzyby, przepraszam cie jegomosciu za to ze cie zdepersonalizowalem w tak brutalny sposob,
nie pamietam nazwy twojego kanalu.
W kazdym razie, jestem podatny na zalamania ksztaltu masy mozgowej, niszczac jedne rozkmniny drugimi,gdzie jedymnym faktem ktory byl dla mnie oczywisty, byl fakt ze istnieje, a tu okazuje sie ze moge przestac istniec, i stworzyc sie kompletnie na nowo, bedac calkiem kims innym, imie i nazwisko, to sa dla mnie pojecia bardziej abstrakcyjne, od paradoksu wyobrazenia rzeczywistosci, czemu mam byc uwiazany do liter, brakuje mi swobody, to ciazy na de mna jak fatum, a jednoczesnie jest czyms tak nie istionym w innym swiecie, do ktorego moge sie udac.
Zwracam sie ciagle do boga (nie mysl sobie o chrzescijanizmie, o nie nie, tego pojecia, nie da sie zamknac w czyms takim, gonia boga biegnac w przeciwna strone niz on stoi), ale to ja jestem przeciez jedyna znana mi rzeczywistoscia, kurwa stwierdzam ze bardziej sie sklaniam do niskich przebiegów piłokształnych których logikę dopiero teraz rozumiem tak doskonale,a ktorej przeskztalcenie
do jezyka polskiego, czy jakiegolowiek innego, poza galaktycznym ministerstwem nalesnikow ktorego jezyk pozwala na opisanie MNIE, JA, a co ja wlasciwie robie w tym wszystkim, nie ma w tej chcwili nic , po za sluchawkami z muzyka, w ktorej topie sie wnetrzu topiac sie na kawalki.
Kurde naprawde trzeba by stworzyc jezyk bazujacy na doznaniach psychodelicznych, mysle ze bylby to jezyk szerokopojetej
przyszlosci, kiedy nasze mozgi beda potrafily odwiazac sie od slow, cial, i czegokolwiek w wkraczajac, w swieat innych, tworzac jednolita harmoniczna swiadomosc bytu. W momencie kiedy przekroczę ta granice stane sie wiecznym bytem, mysle ze 40 mg DMT moglo by zrobic podobna sieczke na polu istnienia w 3 wymiarach bytowania ciala fizycznego, ze rozplatalo by to ta iluzje istniena, i pozwolilo dotknac szerzej widzialnego swiata, bardziej, mocniej prostow sedno sprawy, w sedno istnienia, w uzwojenie mozgu, w uzwojenie naszej machinerii rzeczywistosci, naduzywam tego slowa, czuje to w ktoryms z wielu miejsc w ktorych jestem.
Tak duzo wiemy o tym co robia inni, a tak niewiely wkraczamy w ich prywatny kosmos, tylko slowa kreuja nasza obecna rzeczywistosc, to jest jezyk komunikacji z czymkolwiek co napotakmy, nie mamy innych sposobów komunikacji, nie potrafimy przekazac nikomu stanu w ktorym sie znajduje, zadni ludzie nie zamkna mnie w kilkusetzdaniowym opisie rzeczywistosci, wlasciwie to stwierdzam ze im blizej nieskonczonej ilosci ich, staje sie coraz bardziej mozliwe opisanie swiata,
jezyk nieskonczony, jezyk zycia i smierci, jezyk abstrakcyjny dla samego schematu skladania zdan, slow czy czegokolwiek czym dysponujesz w momencie obecnej komunikacji z innymi.
Wlasnie wkraczam w telepatie, przeczuwalem to, to musi byc mozliwe, jednak nie jestem do tego obecnie zdolny, gdzies w umysle musi istniec furtka ktora umozliwia podroz po za granice samych granic, ponad granicami dozwolonej dawki rozsadku i samodzielnego myslenia (ktos kurwa zabrania nam myslec, wlasnie stwierdzilem ze to mozliwe, to sie w dodatku dzieje, to oddzialowuje, na wszystko na tej planecie, cos pelnego gniewu i chorej rzadzy co ludzie sobie sa w stanie na tysiac sposobow wyobrazic, ot gratulacje odkryles straszliwa chorobe toczaca ten swiat, ma wiele imion, gniew, zlosc, zazdrosc, a w w swojej ostrzejszej odmianie nazywana nienawiscia, to jest tak proste, trzeba walczyc z tym, to sa kompletne braki w mozgach ludzi. przez ktore jak przez dziurawe przescieradlo przelatuja slowa, sila sprawcza pchajaca ten chory swiat do przodu jest nie chec wplywu na samego siebie, a jedynie kreowana gniewna wizja, nas samych u kogos innego, zaden polityk tego nie zrozumie, zaden prawdziwy ekonomista, zaden z tych ostro pogniecionych pojebow wpajajacych nam ze czegos potrzebujemy, co potem nam zapewnia, jezus maria to sie nazywa konsumpcjonizm a ja czuje to tak samo jak niewolnictwo, niewolnictwo pieniadza, niewolnictwo niemozliwego do dogonienia idealu, ktory tak wlasciwie nie istnieje, bo sam czlowiek w sobie jest tak cudownie zlozona istota ze przy samym uswiadomieniu sobie faktu bycia ta istota, to wszystko generalnie mieknie i sie roztapia, nie jestem maszyna sory chopaki, ja pojde swoja sciezka, jest tam wiecej kamieni i wszystkiego co naturalne i zapomniane, zapomnielismy w tym wszystkim o samych sobie, mozg to potezna machina ( moge latwiej skladac slowa, albo jednak nie, myslalem ze troche przetrzezwialem, ale to chyba niemozliwe, nie wiem czy da sie zrobic, a napewno nie na dzisiaj, jutro pani przyjedzie bedzie otwarte, zapraszamy w godzinach od 8:00 do 88:88 na skrzyzowaniu rzeczywistosci z aleja bytowania, powinien tam stac taki jeden chlopak, to bede najprawdopodobniej ja, albo i nie, tego jeszcze nie wiem, nie wiem czy kiedys sie dowiem, za to mam nadziej ze nigdy o tym nie zapomne, meczy pale ten kawalek
(koncowka prodigy -funky shit) , dobrze ze wkroczylem wlasnie w swiat doznawania out of space, znaczy to jest tytul kolejnego kawalku, jakby ktos pomyslal ze byc moze proboje przemycic jakies obce slowa zeby brzmiec bardziej egzotycznie i zimni ( cool sie chyba inaczej tlumaczy, przeciez scena w ktorej ktokolwiek mowi, oooo, ale on jest taki zimny, nie mogla by zaistniec w granicach mozgu kogokolwiek znajacego znaczenie tego slowa )
cos kurwa robilem, ale sam stracilem pojecie co gdzie i jak i wogole po co robie.
Wiec zaczne tak, nazywal sie xxxxx, mial 7 lat kiedy matka wprowadzila do pierwszej spolecznosci, pierwszej w jego zyciu formy ucisku, calosc poglebiala niesamowicie sie w kierunku permamentnego niewolnictwa, jednak mial nieodparte poczucie rzeczywistosci, czas mijal i powoli zblizal sie czas kiedy mial poznac prawde, jednak nie byl na to gotowy, nikt nie mogl byc, napewno nie w takim stopniu jak doswiadczyl tego on ( blizej nieokreslona ilosc 25c-nbome, miedzy 2-6mg, drugi trip w zyciu :D *), wkrotce mial sie dowiedziec ze swiat po narkotykach jest o wiele bardziej rzeczywisty, o wiele bardziej ludzki, wrecz teleempatyczny. Nie to nie jest chore stwierdzenie, chore to jest ten system wladzy i pieniadza, kultu zlota, oddawania sie zakupom, oni urzadzili nam zycie, dali nam miejsca do odczuwania, sa w stanie kierowac nami, wmowili nam ze sa, nawet nikt nie zauwazyl, robili to tak powoli i po cichu, swiat zdarzyl obrocic sie wiele razy nim xxxxx siedzac przed komputerem postanowil wrocic do swojej opowiesci...
rozplynalwszy sie w myslach na kompletnie rozne rzeczy stwierdzil po latach, ze wie, ze zna kierunek w ktorym chce isc, ze po raz pierwszy w zyciu czuje jakis sens swoich dzialan, kiedy wreszcie zaczalem robic rzeczy ktore moga sprawic ze moja rzeczywistosc pokryje sie ze mna samym, odnalazlem sposoby karmienia swoich zmyslow, sposob wykraczajacy poza ten swiat, tu nie chodzi o swiat jako jakies konktretne miejsce istnienia, jako jakikolwiek sposob bycia w tym wszechswiecie, to jest cos ponad, pod spodem, i pomiędzy, co ciągle nam umyka, to jestesmy my, jestesmy zyciem, jestesmy swiadomoscia, jestesmy NIESKONCZONA GLEBIA ( te slowa, a raczej ich moje subiektywne znaczenie, jest w tym wszystkim cholrnie istotne, wyobraz sobie ze wszystko , a huj, wracam do glowengo watku, ktory pisalem gdizes nizej) palety kolorow, spektrum dzwiekow, powodow dla ktorych tu jestesmy, jak i naszego nastawienia do tego, odczuwam sprzeczne emocje, jak mozna sie gniewac na sam gniew, nienawidzic nienawisci, w koncu odplywajac od nas samych, dlaczego mam je odczuwac, czuje ze odczuwanie ich przez ludzi to swoista przegrana, przegrana swiata i nas samych, nienawidzimy nienawisci, walczymy ogniem z ogniem, kazdy wie ze zabawa z ogniem porwadzi co najwyzej do podpalenia lasu. Mimo to ciagle walczymy, ciagle jestesmy zli na nas samych, przeciez to my jestesmy, nie nikt inny, dlaczego mamy zyc w czyms tak chorym, to jest stan umyslu, tu nie chodzi o budowle, nie chodzi o hałdy smieci jakie produkujemy, zniszczenie jakie siejemy w dobrze zorganizowanym swiecie, jestesmy jak zaraza, ktora toczy te planete, jednak nie to jest wazne, wazne jest to co nas pcha w tym kierunku, mozg czlowieka to delikatna struktura, latwo ja zniszczyc, chcesz dowodu, rozejrzyj sie dookola, popatrz na tych ludzi, na to jak gonia, jak biegna w to gowno ( czekalem na to slowo jak na zbawienie ), ktorym ktos obsral nasza planete, wielka dupa wyleciala z kosmosu i postawila klocka na nasz swiat, potem powiedziala ( w jezyku bakow ) macie, od dzisiaj bedziecie tym placic w roznych miejscach.
01:51 - xxxxx, czyli ja, czul ze powoli ustepuja efekty, albo i nie, nie wiem, zbombiony ostro jestem, na ( nie mam slowa poddaje sie) sie mysleniem, jestem taki zly ze normali trzeba mnie pozbawic praw do wolnosci poruszania sie i robienia czegokolwiek, system
nie moze byc tak glupi, elita rzadzaca musi wiedziec co oznacza kwas dla ludzi, to jest troche jak bogini w kropelkach ( w ogole nie wiem czemu, byc moze przez to imie, ale kwas zdaje sie, albo nie, albo tak, kwas jest boginia, bogiem jest morfina, albo raczej nie, ale morfina tez spoko xD ( w szpitalu dostalem, wiec wiem dziwko co to zycie, chociaz morfina sie zle konczy, co nie zmienia wciaz faktu ze jest zajebista, az za bardzo xd.
Jezu zawinalem blanta od strony bez kleju, so fucking lame...
LOL, wyjalem to z bletki, i wlozylem do nowej praktycznie zwinietego bata bez bletki, doslownie razem z tipem trzymal ksztalt az go nie wlozylem spowrotem xd
Koniec, pierdole to gowno xD

* - tekst dodany później, niechronologiczny.

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
20 lat
Set and setting: 
Nastawienie raczej pozytywne, chociaż zawszę odczuwam nieopisany strach przed psychodelikami, kiedyś mocno trzepnęły mną o ziemię... Otoczenie stanowił mój pokój, komputer z notatnikiem i winampem, krzesło, biurko, kanapa, syf pod kanapą, bałagan w pokoju, i pająk na ścianie. Wcześniej było to auto znanego mi człowieka.
Ocena: 
Doświadczenie: 
MJ - Przejarałem 3 lata swojego życia, 4 Ho-Met - 3 razy, 25c nBome - raz, ale za to jaki xd, 25i nbome - niepamiętam, miałem cały gram tego, jakiś czas polatałem, potem w niewyjaśnionmych okolicznościach ten gram zniknął, 2C-P - 2 razy, LSA - raz, Kodeina - 2 razy, Morfina - 5 dni szpitalnego ciągu xD, 3mmc - 3 razy, Amfetamina - raz, MDMA - Kilka razy się zdarzyło, N2O - Kilka razy, maczanki - raz.
natura: 
chemia: 
Dawkowanie: 
LSD - Pół kartonika Cannabis - 1g mocnego dojrzałego AK47

Odpowiedzi

Ja tam takie raporty lubię. Rozumiem, że pisany na fazie, więc błędów sporo, jednak jakbyś minimalnie sformatował, lepiej by się czytało.

Coś pomyślę, mam pirackiego office'a 95 na dyskietce gdzieś to tego no.
Nie no chciałem zostawić to oryginale, ale rzeczywiście poprawię to jakoś jak będę miał więcej czasu :).

Madafakierski Madafakier

Dobre takie jakie jest . czuć moc.

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media