Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

dwa dni pod rząd... (xxxzzzxxx)

detale

Substancja wiodąca:
Apteka:
Dawkowanie:
Dzień pierwszy - 300mg, dzień drugi - 900mg.
Set&Setting:
W swoim pokoju, matka śpi obok w pokoju, brata akurat nie ma w domu. Postanowiłem spróbować czegoś nowego. Byłem w bardzo dobrym humorze (chlapnąłem 4 browarki :D). Pozytywne nastawienie.
Doświadczenie:
marihuana, amfetamina, kokaina, efedryna, mirystycyna, salvinorin A, heimia salicifolia, MDMA, PCP, diazepam, fenobarbital, atropina, kodeina, prometazyna, hydroksyzyna

dwa dni pod rząd... (xxxzzzxxx)

23.01.2008

Godzina 22:00

Matka już leży w łóżku, więc udałem się do kuchni, aby dokładnie oddzielić 150mg DXM. To był mój pierwszy raz z DXM, więc zaczełem od małej dawki, aby zobaczyć, czy nie jestem zbyt wrażliwy na tę substancję.

Godzina 23:30

Pojawiają się pierwsze efekty. Wszystko jest bardzo ciekawe. Rozglądam się po swoim pokoju, jakbym był w nim pierwszy raz. Ruchy rękoma pozostawiają lekkie smugi. Moje ręce wyginaja się w każdą stronę i ciągną przez cały pokój, ale jak dla mnie to za słabe efekty. Dorzucam 150mg DXM.

Godzina 1:00

Leżę w łóżku. Jest dosyć przyjemnie. Zaczynją się wreszcie halucynacje. Patrząc na regał widzę czerwone światełko, które zarysowywuje kontur jakiejś postaci. Po chwili dostrzegam jakieś światło na podłodze, była to strefa 0... po zniszczonym WTC... z pięknymi światłami bięgnącymi ku sufitowi. Zamykam oczy, aby oddać się w pełni działaniu DXM. Powoli zaczynam się unosić.. coraz wyżej i wyżej. Otwieram oczy i widzę, że jestem w piekle. Idę przed siebie, czuję zło, czuję zniszczenie, czuję aurę śmierci. Sam też czuję się martwy, czułem się jak czołg wracający z wojny... Idę sam przez to straszne miejsce. Cały czas mam przeczucie, że zaraz stanie się coś złego... i nagle trip się kończy. Otwieram oczy, odetchnąłem, jestem w swoim pokoju. Oczy znów się zamykają... same. Zaczynam się unosić, robi się przyjemnie. Otwieram oczy i widzę, że jestem w niebie. Czuję ogromną euforię (jakbym zjadł z 5 piguł). Wszyscy się cieszyli, że wreszcie przybyłem. Ja byłem szczęśliwy, że po drugiej stronie jednak coś jest. To było piękne. Idę przed siebie, w kierunku bram niebios. Czuję coraz większą euforię... i trip się skończył. Znów jestem w swoim pokoju. Oczy znów same mi się zamykają... i znów zaczynam się wznosić. Stałem się filarem. Normalnym filarem, takim podtrzymującym balkon.

Ten stan był cudowny, czegoś takiego nigdy w życiu nie czulem. 100 piguł by temu nie dorównało. Po prostu nirwana, uczucie absolutu, uczucie namiastki życia Boga. Żadnych uczuć, żadnych potrzeb, nic nie potrzebowałem i byłem maksymalnie szczęśliwy. Tylko tak sobie stałem i patrzyłem na piękny krajobraz przede mną. Czas stał w miejscu. Ale nagle zachciało mi się lać. Musiałem otworzyć oczy... znów poczułem swoje obolałe ciało... Poczułem, że żyję... to było tragiczne. Zejście po fecie się z tym nie równa... Do klopa ciężko się szło. Trzeba było się chwytać różnych rzeczy dookoła, aby utrzymać pion, ale jakoś się udało. Powróciłem do łóżka i to chyba już był koniec tripowania albo po prostu nie pamiętam co się działo dalej...

Godzina 13:00
Obudziłem się. Czuje się dziwnie. Czuje jakąś taką dziwną mistykę. Pograłem trochę na wiośle, zjadłem obiadek.

Godzina 19:00
Wybijam na miasto spotkać się ze znajomym. Kumpel wypił 2 browarki, ja z 6. Ostro się napierdzieliłem... i postanowiłem znów zarzucić DXM. Udałem się z ziomkiem do apteki. Kupiłem 1 buteleczkę Acodinu i wypiłem na miejscu. To był przypał. Byłem taki pijany, że wychlałem ten syropek pod apteką. Kumpel udał się do roboty, a ja w stronę domu. Tak sobie idę zadowolony, patrzę - apteka kolejna... długo nie myśląc, wszedłem do niej i zakupiłem jeszcze 2 syropki. W drodze apteka-dom je spiłem.Godzina 21:00
Cała rodzina w domu na nogach! Często przychodzę do domu pijany, więc zbytniej awantury nie było. Tylko "Znów piłeś", a ja jak zwykle "Jedno piwo". Usiadłem do kompa, zacząłem czytać posty na jakimś forum i po chwili przestałem rozumieć co jest napisane. Choć było po polsku, to ja nie rozumiałem słów. Po chwili nic nie widziałem na monitorze. Brat wyszedł z kibla, więc ja tam poszedłem, aby się ukryć (wydawało mi się, że strasznie wyglądam... i się nie myliłem). Wszedłem pod prysznic, wykąpałem się i zacząłem rzygać (już miałem haluny), patrząc na swoje rzygi widziałem żółć i fioletowe fasolki. Rzygałem w dziwnej pozycji. Nie miałem siły stać, a prysznic 0.5m x 0.5m, więc leżałem i rzygałem. Po rzygańsku się podnoszę, było to trudne. Łapałem się szyb kabiny od prysznica, kranu, mydła w płynie (!). W końcu jakoś się podniosłem. Łapię za drzwi od kabiny, otwieram... światło mi błysnęło po oczach i koniec...
Stoję pod tym prysznicem nagi, kabina otwarta i pierwsza myśl "Gdzie ja jestem?", druga myśl "Co się dzieje?", i w końcu (najgorsza) trzecia myśl "Kim ja jestem?". Te myśli (a raczej brak odpowiedzi na nie) spowodowały konkretnego bad tripa. Wyszedłem z tej kabiny, usiadłem na kiblu i zacząłem myśleć. Im więcej myślałem, tym bardziej byłem przerażony. Kurwa, JA NIC NIE WIEDZIAŁEM! Tak jakbym nagle się urodził... w kiblu. Moje domysły "Ja jestem w wariatkowie" - panika, "ja jestem w szpitalu" panika, "ja nie wiem gdzie jestem", panika jak skurwysyn. Siedzę, myślę... ale w mojej głowie pustka. Czułem się jakby mnie rozjechała ciężarówka... naprawde tragicznie... i te myśli... i ta kurewska cisza... Z minuty na minutę czułem się coraz gorzej i gorzej... chociaż i tak czułem się jak zmasakrowane zwłoki. Siedziałem na kiblu i łeb opierałem o umywalkę. Ale to już było zbyt męczące. Osunąłem się na podłogę i leżałem na niej. Oddychanie mi sprawiało ból... więc przestałem oddychać. Czułem jak mi serce zwalnia... i nagle przestaje bić... tak leżę na tej podłodze - nie oddycham, serce mi nie bije i nagle poczułem paraliż w ciele, a po chwili wielką ulgę. Moja ciężka głowa była zajebiście lekka... całe moje ciało było zajebiście lekkie. Zacząłem się unosić - zmierzać do jasnego światła (to było przyjemne). Wpadłem w to światło... poczułem jak następuje depersonalizacja, zatracenie Ja... było to baaaaaaaaaaardzo przyjemne (jakbym sobie kilka piguł zarzucił). Ale wtedy na chwilę odzyskałem świadomość i pomyślałem "Rano mnie matka znajdzie martwego w kiblu, nie mogę jej tego zrobić" i zacząłem wracać do swojego ciała (choć niezbyt tego chciałem, bo ciało było w tragicznym stanie). Wpadłem w swoje ciało, otworzyłem oczy i zacząłem szybko oddychać (jakbym wynurzył łeb z wody po przepłynięciu sporej odległości pod nią), moje serce zaczęło oporowo walić, ale świadomość moja wtedy była taka "Kurwa, co się dzieje, kim ja jestem, ja pierdolę, przed chwilą przeżyłem śmierć kliniczną". Usiadłem znów na kiblu. Bałem się wyjść z tego klopa, bo nie wiedziałem co jest za drzwiami... ale moja psycha była już tak poszarpana, że otworzyłem te drzwi... Serce mi wtedy ostro napierdzielało... Wyszedłem z kibla, patrzę - jedne drzwi, drugie. Uchylam te co były bliżej mnie. Światło z łazienki daje lekkie oświetlenie, patrzę - dwa łóżka. W jednym ktoś śpi i w drugim też. Moje myśli "Jestem w czyimś domu.. może w swoim.. a może, kurwa, nie, spierdalam stąd". Ale tak myślę "Ja jestem goły, czuje się bardzo chujowo, idę zobaczyć co w drugim pokoju". Uchylam drzwi - w jednym łóżku ktoś śpi, drugie wolne... czułem się tak okrutnie, że widząc to wolne łóżko po prostu się na nie osunąłem.. przykryłem się kocem (co było bardzo trudne) i próbowałem zasnąć.. lecz nie, sen nie nadszedł. Nadeszły mnie wizje... wizje, w których widziałem jak niszczę swój organizm.

Godzina 10:00
Obudziłem się i byłem w szoku, że żyję. Integracja ze światem rzeczywistym trwała ze 3 dni... Przez miesiąc w ogóle nie piłem... a jestem alkoholikiem. Ta dawka DXM mnie odmieniła. Mam większą radość z życia, mniej piję."Jeżeli nie uszanujesz psychodelika, on nie uszanuje Ciebie"

...

Pozdrawiam!

Substancja wiodąca: 
Set and setting: 
W swoim pokoju, matka śpi obok w pokoju, brata akurat nie ma w domu. Postanowiłem spróbować czegoś nowego. Byłem w bardzo dobrym humorze (chlapnąłem 4 browarki :D). Pozytywne nastawienie.
Ocena: 
Doświadczenie: 
marihuana, amfetamina, kokaina, efedryna, mirystycyna, salvinorin A, heimia salicifolia, MDMA, PCP, diazepam, fenobarbital, atropina, kodeina, prometazyna, hydroksyzyna
Dawkowanie: 
Dzień pierwszy - 300mg, dzień drugi - 900mg.

Odpowiedzi

Dziwie się , że jesteś taki odważny , 3 syropy plus alko to naprawdę sporo :) Grunt , że TR się dobrze skończył.

London5

ty lepiej rzuc wszystk ten syf pal jointów tony alenie bierz apteki

jebany

Co?

Fan mocnych wrażeń, z życiem tragicznym.

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media