pierwszy raz z thc
detale
raporty weedenjoyer
pierwszy raz z thc
podobne
Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że jestem informatykiem i nie mam duszy pisarza, ale podzielę się z wami przeżyciami z mojego pierwszego spotkania z Marry Jane. Całe zajście miało miejsce w gimnazjum, alę było to na tyle przełomowe, że pamiętam wszystko, jakby to było wczoraj. Jako introwertyk z paroma kolegami na krzyż nigdy nie ciągnęło mnie na imprezy i większość czasu spędzałem w domu. Zanim zapaliłem pierwszego skręta, raz w życiu miałem alkohol ustach. Od zawsze do wszystkiego w moim życiu podchodziłem od naukowej strony. Wiedziałem jakie działanie ma THC i jakie są konsekwencje korzystania z tej używki, dlatego nie czułem większego stresu przed spróbowaniem trawy.
Pewnego dnia w szkole mój kolega S. zapytał mnie o to, jakie mam plany na weekend i czy nie mam ochoty zajarać z nim i kolegami C. i R.. Nie zastanawiając się długo, odpowiedziałem mu "No kurwa" i tak wszystko się zaczęło. Tego samego dnia zrzuciliśmy się po 20zł i czekaliśmy na ten dzień. Przez cały tydzień nie myślałem o niczym, tylko o tym jak to może wyglądać. Oglądałem przeróżne filmy na youtube na temat jarania, kręcenia jointów i oczywiście jak zamaskować ewentualne efekty na wypadek wcześniejszego powrotu do domu. Po upłynięciu tych kilku dni doczekałem się soboty. O godzinie 12 spotkaliśmy się w centrum miasta, żeby kupić bletki i papierosy, a następnie powędrowaliśmy do mieszkania S.. Kiedy zasiedliśmy w kuchni, żeby jakoś to zacząć, jako osoba dosyć uzdolniona manualnie podjąłem się skręcenia 2 jointów. Zaczęliśmy od pokrojenia nożem kuchennym, bo nie mieliśmy młynka, a potem zmieszaliśmy z połową niebieskiego LM. W trakcie wykonywania papieroska przyglądałem się poradnikowi na yt i o dziwo nie wyszły bardzo pokraczne. Kiedy mieliśmy już gotowy ekwipunek, poszliśmy na do salonu, gdzie odpaliliśmy pierwszego skręta.
T+0h
Usiedliśmy na dywanie w kręgu, a na środku postawiliśmy popielniczkę z magicznym liściem. Podczas palenia czułem żywy ogień w drogach oddechowych i ledwo mogłem złapać oddech. Koledzy jako palacze ruskich papierosów nie mieli takich problemów, jak ja i im poszło lepiej.
T+10m
Po spaleniu czekaliśmy na pierwsze efekty. Puściliśmy wtedy jakąś muzyczkę z głośnika S. i zaczęliśmy grać w Herosy na jego laptopie. Wszystko powoli staje się jaśniejsze i zaczynam czuć się błogo.
T+30m
Cała rozgrywka wyglądała dosyć śmiesznie, bo musieliśmy wędrować po przekątnej pokoju z kanapy do kompa, kiedy były nasze tury. Zadanie okazało się całkiem trudne, ale jednocześnie śmieszne. Zaczęła się gastrofaza i zaczęliśmy jeść zimną pizzę, nie mam pojęcia, skąd ją mieliśmy, ale była tam i była zajebista.
T+1h
Wszyscy mocno porobieni siedzimy na kanapie, słuchamy muzyki i śmiejemy się z niczego. S. najbardziej zmuliło, siedział obok mnie na kanapie i gadaliśmy, a C. i R. zaczęli bić się na dywanie. Całość wyglądała dosyć dziwnie, bo nie mieli siły na cokolwiek poza śmiechem. Nagle do S. zadzwoniła matka, a on bez zawahania odebrał i zaczął z nią gadać. Trochę się obsrałem, bo myślałem, że może zaraz się tutaj pojawić. S. gada z matulą kompletnie zamulony a C. i R. wpadli w swego rodzaju atak śmiechu i patrzyli się na S. z telefonem przy czole.
T+2-2.5h
Postanowiliśmy odpalić drugiego skręta, ale tym razem już odpuściliśmy sobie magiczny krąg i puściliśmy jointa w obieg na kanapie. Tym razem za każdym zaciągnięciem myślałem, że żar wpadał mi do płuc. Ledwo oddychałem, ale czułem się wprost wyśmienicie. Wcześniej zjedliśmy tę pizzę i zostaliśmy z niczym. Po zjedzeniu postanowiłem pójść do toalety, żeby załatwić swoje potrzeby. Po wykonaniu misji podszedłem do zlewu, nad którym wisiało lustro i było najlepszą atrakcją tego dnia. Patrzyłem się w swoje odbicie przez następne kilkadziesiąt minut. Towarzyszyło mi wtedy mnóstwo myśli odnośnie tego, kim jestem, a kim jest osoba, którą widzę w lustrze.
T+3h
R. zadzwonił po kilku kolegów, żeby wpadli, a ja z S. i C. byliśmy w transie na kanapie, z którego wyrwał nas głód. Postanowiliśmy, że pójdziemy coś zjeść. Zebranie się z kanapy i zejście z 3 piętra w bloku zajęło nam około pół godziny. Kiedy byliśmy na dole byli tam już koledzy R., do których zadzwonił wcześniej.
T+3.5
Dalej napaleni poszliśmy do pobliskiego fast-fooda ze złotymi łukami, żeby zaspokoić towarzyszący nam głód. Najtrudniejsza w tym wszystkim była decyzja, co chcemy zamówić, ale po kilkunastu minutach bezmyślnego patrzenia w menu na ścianie udało nam się złożyć zamówienie i przystąpiliśmy do konsumpcji. Nie wiadomo kiedy jedzenie zniknęło. Nie czuliśmy już głodu, także wyprawa została zakończona sukcesem. Zanim wróciliśmy do mieszkania, siedzieliśmy przy stoliku i praktycznie zasypialiśmy. Koledzy R., którzy byli z nami po bacznej obserwacji naszego zachowania, postanowili, że musimy opuścić lokal.
T+5-6h
Po powrocie do mieszkania faza zaczęła schodzić i czułem się bardzo zmęczony mimo tego, że większość dnia spędziłem na kanapie. C., R. i S. dalej trochę porobieni postanowili, że rozejdziemy się i zakończymy spotkanie. I tak też zrobiliśmy.
- 9036 odsłon
Odpowiedzi
Było to tyle lat temu ale
Było to tyle lat temu ale nigdy nie zapomnę tego dnia.
Dla takich dni się żyje!
Dla takich dni się żyje! Dawać więcej takich!!
Nie wierz w cuda – POLEGAJ na nich!