Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

lsd zmieniło moje życie

detale

Substancja wiodąca:
Dawkowanie:
100ug
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Nastawienie bardzo pozytywne z jedocześnie ogromnym stresem przed nieznanym. 2 tygodnie całkowitej trzeźwości przez wzięciem. Trip w pięknym miejscu na wzgórzu w lesie. Towarzyszyła mi moja dziewczyna, która nie miała żadnych doświadczeń z lsd. Substancje tą brałem by zmienić coś w swoim życiu i poznać to piękno, o którym wszyscy piszą.
Wiek:
20 lat
Doświadczenie:
Alkohol, marihuana, mdma (jeden raz).

raporty krzywson

lsd zmieniło moje życie

Do Lsd przygotowywałem się bardzo długo i poważnie. Przeczytałem wiele artykułów, poznałem wiele historii i możliwości wynikających z zażycia substancji. Jestem osobą, która bardzo rozważnie i odpowiedzialnie sięga po nowe używki więc łączny czas przygotowań zajął mi około 2 miesięcy (nabycie wiedzy, zdobycie czystego lsd oraz zaplanowanie samego tripa). Zacznę może od tego dlaczego w ogóle sięgnąłem po tą mistyczną używkę. Nie zagłębiając się w historie mojego życia powiem jedynie tyle, że bardzo się zmarnowałem. Miałem wiele talentów oraz pasji, które przez depresje wywołaną sytuacją w moim domu oraz relacjami z rówieśnikami zmarnowałem. Z czasem przestałem się uczyć, coraz częściej sięgałem po używki by odciąć się od tego okropnego otoczenia i w taki sposób wpadłem w alkohol oraz marihuanę. 

Mimo wszystko sięgałem po te używki z głową i gdy widziałem, że zaczyna rodzić się problem odstawiałem je na jakiś czas. W takim stanie przeżyłem kilka lat aż do października zeszłego roku. Nadszedł moment gdy byłem na skraju załamania i podjęcia próby samobójczej. Nie widząc dla mnie już żadnego ratunku pomyślałem, że może kwas jakoś pomoże uporać mi się z problemami. W internecie czytałem o wielu przypadkach, gdy ktoś odmienił swoje życie po tripie, więc czemu by nie spróbować.

Były to ostatnie ciepłe dni i trafiłem w ostatni idealny moment na wzięcie Lsd. Sobota, 22 stopnie, czyste niebo. Wszystkie potrzebne rzeczy spakowałem dzień wcześniej, odpowiednio zaplanowałem przebieg dnia i uznałem, że teraz albo nigdy. Zostawiłem telefon, spotkałem się z moją dziewczyną i wczesnym rankiem ruszyliśmy do lasu. Po dotarciu na miejsce upewniłem się, że załatwiłem wszystkie sprawy i rozłożyłem się z rzeczami. Poprosiłem dziewczynę by dokładnie spisywała wszystko czego doświadczę. Równo o 9 rano wsadziłem pod język 100ug substancji (jestem pewien co do dawki, kwas pochodził z bardzo dobrego i zaufanego źródła). Pogoda mimo tej pory roku była rewelacyjna, otoczenie niesamowite i piękne. Po około 20 minutach połknąłem kartonik. Gdy zbliżała się godzina 10 poczułem się jakbym wypił piwo. Oczy lekko mi się zmrużyły, humor poprawił i zrobiłem się troszkę śpiący. Możliwe, że wynikało to z dużego stresu i ekscytacji już od samego rana. Pierwsze efekty przychodziły bardzo powoli, a gdy już się pojawiły to szybko znikały. Lekkie wibracje całego ciała, wyostrzenie barw i uczucie szczęścia to jedne z pierwszych oznak jakie czułem. Przez około godzinę byłem pewien, że substancja jest lewa albo wziąłem jej za mało (bardzo długo zastanawiałem się czy wziąć 100 czy 200ug). Dopiero w okolicach godziny 11 poczułem, że tym razem naprawdę coś się zaczyna dziać. Spowolnienie czasu, wyostrzony wzrok, słuch i węch. Coraz większe zatracanie się w tym stanie. Nie zastanawiając się długo założyłem słuchawki, położyłem pod drzewem i odpaliłem album Pink Floyd "Dark side of the moon". Był to pierwszy raz kiedy miałem styczność z ich muzyką, specjalnie czekałem by doznać tego na Lsd. To co przeżyłem następnie jest NIEMOŻLIWE do opisania! Dałem sobie za cel dokładne opisanie mojej dziewczynie jak się czuję ale po prostu nie dałem rady! Przesłuchałem cały album z zamkniętymi oczami, było to tak niesamowite doświadczenie, że popłakałem się ze szczęścia. Gdy otworzyłem oczy zobaczyłem świat tak piękny i mistyczny, że jedyne co mogłem zrobić to po prostu paść pod drzewem na kolana i z otwartą buzią w ciężkim szoku płakać z radości jak małe dziecko. Wszystkie zmysły wyostrzyły mi się dziesięciokrotnie. Nie czułem się naćpany jak po marihuanie czy mdma tylko trzeźwy jak nigdy dotąd. Widziałem każdego najmniejszego robaka lub stworzenie w trawie, były ich setki. Istnienie każdego z nich sprawiało mi jeszcze większą radość. Patrząc na drzewo widziałem rzeczy tak niestworzone, że nie jest to możliwe do opisania. Odkryłem, że każda najmniejsza roślina lub istota jest ze sobą w jakiś sposób połączona i razem tworzymy ten piękny świat. Na zmianę słuchałem muzyki, która czułem każdą częścią ciała oraz napawałem się błogą ciszą i szumem drzew. Nie wiem co było wspanialsze. Widziałem dźwięki i czułem kolory. Wszystko mieniło się przeróżnymi kształtami. Gdy ruszałem ręką przed twarzą, wyglądała jakby była w spowolnionym tempie i zostawał za nią obłok. Przytulenie do dziewczyny i możliwość pocałowania jej było niczym orgazm serca, miłość jaką czułem wybiła ponad skale. Po oswojeniu się z tym co się dzieje około godziny 15 usiadłem na pniu drzewa, zamknąłem oczy i zacząłem rozmyślać nad swoim życiem. Nie zliczę ile plusów mi to przyniosło. Zrozumiałem, że życie polega na czymś więcej niż po prostu na przeżyciu. Doszło do mnie, że przez te wszystkie lata gdy byłem odrzucany przez fałszywe społeczeństwo to jednak ja miałem racje. Że miłość, przyjaźń i dobro to jednak najważniejsze rzeczy i nieważne czy ktoś się ze mnie śmieje, że jestem przez to "niemęski". Że mój styl bycia był i jest dokładnie taki jaki powinien być. (zawsze odpychało mnie to prostactwo moich kolegów, którzy jedynie mieli w głowie używki, seks i te śmieszne zasady ulicy mimo, że koniec końców i tak każdy wychodził na sprzedajnego pseudoprawilniaka). Kochałem sztukę i muzykę , uwielbiałem odkrywać świat i codziennie poznawać coś nowego. I zdałem sobie sprawę jak bardzo rujnuję swoje życie z każdym następnym gramem marihuany. Doszło do mnie, że sytuacje w moim domu, w szkole itd nie zmienią się same z siebie i to JA muszę naprawić swoje życie bo nikt inny tego nie zrobi. Nie rozpisując się już dalej jakich efektów wizualnych i fizycznych doświadczyłem powiem tyle, że od dnia wzięcia Lsd moje życie całkowicie uległo zmianie. Odstawiłem WSZYSTKIE używki, przestałem się przejmować defektami w moim wyglądzie, utrwaliłem się w moich przekonaniach, przestałem się przejmować złem, które wokół codziennie mnie otacza. Nauczyłem się dostrzegać piękno w każdej najmniejszej cząsteczce, która mnie otacza. Nigdy nie spojrzę na drzewa, rośliny i zwierzęta już tak samo. Stały się dla mnie kimś na równi ze mną. Przez wszystkie stresy jakich doświadczałem w życiu miewałem okropne ataki migren. Dzisiaj mija pół roku od wzięcia Lsd i głowa nie bolała mnie ani razu. Wyczytałem, że kwas, psylocybina zawarta w grzybkach oraz DMT potrafi zniwelować ataki migrenowe oraz katatoniczne bóle głowy. I ja również jestem przykładem, w którym tak się stało. Przez te pare miesięcy zmieniłem swoje złe nawyki, postanowiłem podejść do matury (mam ją za miesiąc), bez problemu zdałem ostatni rok szkolny, znowu zacząłem grać na gitarze i PRZEDE WSZYSTKIM znowu zapragnąłem żyć pełnią życia. Jeden trip, a całkowicie odmienił moje postrzeganie wszystkiego. Żadnych myśli samobójczych, chęci ponownego odurzenia się, nic. 

Jeśli ktokolwiek z was dotrwał do końca mojej historii bardzo dziękuję za poświęcony czas, mam nadzieje, że coś wyciągniecie z moich doświadczeń.

Dla osób, które jak ja, szukają w różnych odmętach internetu jak największej ilości informacji o tej substancji mam kilka rad:
-Nie bójcie się, jest to coś tak pięknego, że gdybym wiedział co przeżyję bez strachu wziąłbym nawet 200ug. Mimo to nie zapominajcie, że każdy ma swoją psychikę i różnie może zareagować więc na pierwszy raz lepiej wziąć trochę mniej i robić to z głową.
-Otoczcie się gronem tylko jak najbliższych wam osób.
-Las, jezioro i natura to najlepsze możliwe miejsce do tripa (według mnie)
-Nie bierzcie ze sobą dużo rzeczy bo ciężko później się ze wszystkimi zabrać :D
-Podejdzcie do tej używki z szacunkiem i powagą, bije ona na głowe wszystkie możliwe używki (no może poza grzybami i dmt, których jeszcze nie miałem okazji poznać).
Podsumowując: COŚ NIESAMOWITEGO, chciałbym by każdy spojrzał na świat z tej perspektywy, z której ja go widziałem po Lsd.

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
20 lat
Set and setting: 
Nastawienie bardzo pozytywne z jedocześnie ogromnym stresem przed nieznanym. 2 tygodnie całkowitej trzeźwości przez wzięciem. Trip w pięknym miejscu na wzgórzu w lesie. Towarzyszyła mi moja dziewczyna, która nie miała żadnych doświadczeń z lsd. Substancje tą brałem by zmienić coś w swoim życiu i poznać to piękno, o którym wszyscy piszą.
Ocena: 
Doświadczenie: 
Alkohol, marihuana, mdma (jeden raz).
Dawkowanie: 
100ug

Odpowiedzi

Milo się czyta takie tripraporty. Radziłbym jednak uważać z tym "bez strachu 200", bo przeskok jest niesamowity. Tzn bać się w żadnym razie nie powinno ale podchodzić do sprawy ostrożnie już tak.

 

Zgodze sie z przemowca w 100%. fajnie bylo przeczytac twoje odkrycia i przemyslenia. Uwazam, ze ludzie wyolbrzymiaja efekt LSD i boja sie go przyjac, a po kartonie "120" nagle okazuje sie ze nie taki diabel straszny :)  rozumiem, ze dziewczyna nie jadla, bo pilnowala, ale szkoda, ze tez nie wziela, najlepiej wyjsc cala ekipa do lasu, na piekna polane, badz na rowery i zjesc po jednym na osobe i wymieniac sie obserwacjami.

ale tez polecam uwazac na wiecej kartonow. ja zrobilem raz 3 krople i juz było intensywnie

^ przedmówcą *

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media