terminator
detale
terminator
podobne
Siemano kolano . Tu znowu ja , mazur i moje narkotykowe spierdolenie . Chcę wam dziś opisać mojego niecodziennego tripa z 600 μg kwasa . Od razu przepraszam za błędy ortograficzne i inne niedociągnięcia ale siedzę teraz nafurany że JA PIRDOLE , kamienie mam więc wena mi się nie skończy . Jarek też wpadł ale nie mam ani szkła ani bletek więc idę zrobić bongo z jabłka i bez dłuższego przedłużania zaczynam . ( dodam że trip miał miejsce 10.12.2020 )
Wszystko zaczęło się miesiąc temu . Wpadł do mnie kumpel sokół , ja zamulałem , on też więc odwiedził mnie i zarzuciliśmy po kartonie ( bodajże 240 μg ) . Trip jak trip ale na inną historię . Od tamtego dnia miałem tak jakby detoks , tzn brałem tylko kryształ i mj . Opisany poniżej dzień planowaliśmy już od jakiegoś czasu , cel był jeden . Nakwasić się jak nigdy . W końcu nadszedł ten dzień . 10 grudnia ok 9.20 przyjechał do mnie mój towarzysz kwasowej podróży wraz z 4 kartonikami pożądanej substancji , z tego co ustaliliśmy był to psychodelic elephant ( niecałe 300 μg ) . Sam kwasidło brałem żadko , ok 5 w życiu a mój przyjaciel ok 15 . Do tego mięsięczny detoks który powinien obniżyć tolerancje . Zaczynamy , punkt 9.30 ładujemy po 2 kwasy . Jeden pod język , drugi na i czekamy . Za chwilę miał przyjechać kumpel sawik który miał robić za opiekuna , czytałem że przy takiej dawce nie damy rady chodzić , ponoć powyżej 500 μg zaczynają gadać do ciebie przedmioty i ogólnie na peaku będziemy jak warzywa . Rozjebaliśmy się na kanapie i włączyłem muzykę na telewizorze . Idziemy do garażu na fajkę . Zapaliliśmy , poczuliśmy po czasie pierwsze efekty . Byliśmy oboje lekko zestresowani tak dużym przeskokiem jak i dawką + po miesiącu tolerka powinna być zerowa . Przyjechał sawik , zbijamy pionę i wracamy do chillowania na kanapie . Leżymy , gadamy i nam powoli wchodzi , jak to po LSD czuję u siebie w środku taką gniotę . My na to mówimy "chce się nie chce się " . Miałem wrażenie że zaraz się zrzygam a jednak było zajebiście , chciałem chodzić i leżeć . Wziąłem dla nas na wszelki wypadek po misce i butelce wody . Ciągle siedzimy i myślimy czy już się zaczeło czy jeszcze nie bo na pewno było inaczej ale wizualizacji dalej nie było . Nagle dzwoni wujek i mówi że niedługo przyjedzie z ciotką odebrać jakieś papiery od samochodu , kozak . Idziemy na górę do mojego pokoju bo chciałem mieć obecność na lekcjach , ogólnie ocenki nie za dobre . Siedzimy na górze gdy nagle ktoś puka do drzwi , pierwsza myśl byle nie starzy , potem myślę że to pewnie wujek . Schodzę na dół a za drzwiami decu i biały ( 2 kumpli , jeden z klasy ) . Wszyscy wracamy na górę , leci muza a my gadamy , śmiejemy się itd . Przyjeżdża wujek , szybko dałem dokumenty i mówię że chętnie zaprosił bym na kawę itd ale mam lekcje i niedługo wychodzę + jestem naćpany ale chyba się nie zorientował pomimo tego że gały jak 5zł i ryj wykręcony . Nie wiem czy też tak macie ale po samym LSD mam dość trzeźwe myślenie i łatwo się orientuje w większości spraw . Ja i sokół byliśmy zdziwieni że damy radę chodzić ale chuj , nawet i lepiej . Uznaliśmy że peak już musiał wejść i idziemy w plener bo las +5 do wizualizacji . Teraz nie wiem czy to był dobry czy zły pomysł . Z racji że jestem doświadczonym ćpunem to zawsze przygotowuje się do tripa . Przed wyjściem chciałem się cieplej ubrać bo na podwórku -2*C . Wchodzę do drugiego pokoju , oczywiście wita mnie czyjaś obecność ( ja to nazywam schizofremią ponarkotykową , polega na tym że mam przewidzenia , czasami słyszę najróżniejsze dźwięki i zawsze jak wchodzę do byle jakiego pomieszczenia to przez sekundę mam wrażenie że nie jestem w tym pokoju sam , wszystkie te schizy pojawiły się po moim kontakcie z cipaczem ale nauczyłem się z nimi żyć ) . Wracając do przygody , podziwiam pokój , i zaczynam zakładać bieliznę termoaktywną i nagle biurko zaczyna skakać , trząść się na boki i coś do mnie pierdoli , był to jakiś bełkot . Zabieram ubrania i szybko wracam do kumpli bo nie chcę wylądować w psychiatryku .
Ogarneliśmy się i wyszliśmy , było przed 12 . Idziemy ekipą , śmiejemy się bo sawik miał nas pilnować a wydawało się że był najbardziej zrobiony . Ten człowiek zawsze będzie dla mnie zagadką . Ogólnie lubię moją okolice bo jest idealna do tripowania , ładne lasy polami itd . Zdecydowaliśmy że idzimy na skyrim , potocznie nazywane bagnem ( duża polana z wyciętymi drzewami w środku lasu ) . Ja i mój nakwaszony kolega chcieliśmy zobaczyć tam smoki , ale już teraz widziałem że jest z nim coś nie tak . Niby zawsze po kartonie chodzi po lesie z zamkniętą mordą i powidziwia kwasowy świat z resztą tak samo jak ja . Ale czułem że coś jest nie tak . Na granicy wioski wejście do lasu , kilka kroków i jest po prostu pięknie , nie opiszę wam co widziałem bo nie jestem w stanie ale nigdy nie miałem tak intensywnych i pięknych wizualizacji . Ciągle zmieniająca się forma ( kształty drzew , liści i krzaków , wszystko lekko zmieniało kolor i miało włąsną łunę , jakbym patrzył na film 3D bez okularów ) . Po kilku min dochodzimy na skyrim , nie pamiętam o czym gadaliśmy ale wyszło tak że dałem dla białego i deca klucze do mojego domu ? A nasza trójka została w lesie i postanowliśmy przejść się magiczną scieżką , nie czułem się zagrożnony bo znałem te lasy doskonale ale sokół zaczął panikować , nie rozumiał czemu nas zostawili , myślał że się zgubiliśmy , zagadałem go i trochę się opanował . Doszliśmy na maryjkę , usiedliśmy i zaczeliśmy gadać . Dla sokoła robiło się powoli zimno , siedział i się prawie nie odzywał . Chciałem wydmuchać nos , trzymam w ręku chusteczkę , podziwiam ją gdy nagle słyszę do siebie smacznego , odwracam się a tu jakby z ziemi wyłoniła się starsza pani z psem a z tyłu szła jeszcze jakaś babcia z dziadkiem . Pies do mnie podchodzi , chwilę pogadaliśmy . Ja zaczynam się smiać a sokół pyta kto to , mówię że nw i pani poszła dalej , para emerytów chwilę z nami pogadała ale nie pamietam o czym . Sokół marzną więc postanowiliśmy wracać , ja osobiście mógłbym tu spędzić resztę fazy bo było poprostu cudnie ale była umowa że trzymam się razem . Wtedy było już tylko gorzej , sokół ciągle panikował i móiwł że mu zimno , sawik pomagał mi go ogarnąć ale bez większych efektów . Wszysliśmy z lasy , doszliśmy na rondo . Sawik miał go odprowadzić do mojego domu a ja miałem czekać na moją dziewczynę bo miałą tu za chwilę być . Oni poszli a po chwili przyszła Julka . Zmierzaliśmy do mnie do domu . Po drodze dogoniliśmy sawika i sokoła , było już z nim źle , ledwo szedł a kontakt coraz gorszy , nie widział gdzie jest i ciągle panikował , musieliśmy pomuc mu iść . Dochodzmi do mojego domu , zamkniętę . Sadzam sokoła na schodach , walę w drzwi . Julka i sawik idą zobaczyć czy drugie drzwi z tyłu otwarte . Julka zajebała szczupaka a drzwi otwiera decu , pomaga mi wnieść sokoła i kładziemy go w przedpokoju , zachowywał się jak warzywo , leżał jak sparaliżowany , nic nie mówił , ciężko oddychał i był czerwony jak burak . Dali miskę i wodę , zdjeliśmy mu kurtkę , bluzę i buty , mamrotał coś ale nikt nie mógł zrozumieć , sam zazdrosciłem mu tego stanu bo domyślałem się jakie musi mieć wizualizacje ( powiedział potem że miał moment gdzie nawet nas nie rozpoznawał ) . Zanieśliśmy go do kibla żeby nie zarzygał mi przedpokoju i ciągle ktoś z nim siedział , ja zaczołem ogarniać dom bo niedługo miałą wracać matka . Chciał abyśmy wymienili miskę bo w tej widział piramidki ? Zadzwoniliśmy do jego straszego brata żeby przyjechał i pomógł go ogarnać , po 40 min był boltem . Sokół powoli trzeźwiał i wracał kontakt , nie rzygał bo nie miał czym , nic ciekawego w tem czasie się nie wydarzyło ale wszyscy uznali że większego ćpuna odemnie nie znają bo wzieliśmy taką samą dawkę a ja byłem lekko pobudzony . Po jakimś czasie wyszliśmy z domu .
Cel był by dostać się na miasto i kupić kryształ , ja sam byłem zawiedziony bo oczekiwałem że będę w takim samym stanie jak sokół ale coż , tolerka wyjebana w kosmos . Nie dało się zamówić boltów i zrobiła się śnierzyca . Nikt nie chciał czekać godzinę na busa więc poszliśmy z buta na miasto , całą 5 . Wtedy wybuchł mi mózg , podchodzi do mnie sawik ( znam go jakieś 5 lat i zawsze mogłem z nim tylko wypić lub zapalić ) a on poprosił mnie bym mu obstawił szczura . Zamurowało mnie ale wsm zawsze chciałem z nim zajebać . Zgodziłem się . Doszliśmy do galeri ( ok 5 km ) śnieg ciągle pada , zrzuta i jedziemy po kamyki . Było ok 16 więc w mieście straszne korki . Jadąc do typa napisał mi jeszcze żębym kupił mu 4 browary to odmuli . Wbijam do niego , daję kase , dostaje co trzeba . Daje browary a on mówi że coś na mnie czeka , patrzę a tu szczór z 0.5g . Patrzę na niego i pytam czy mam to sam zjeść ? Powiedział tylko żebym nie dyskutoał . I poszło wszystko w nos , zamieniliśmy kilka słów i wracam do znaj . Jak wyszedłem poczułem ten kryształ , myślałem że się przekręcę ale po chwili przeszło . Idziemy na bloki , rysujemy i do galeri . Spotkaliśmy moich znajomych ćpunów , pogadaliśmy i do skalepu po wodę . Po drodze Julka spotkała koleżankę , zaczeła z nią gadać a my poszliśmy najpier do media zobaczyć cyberpunka bo tego dnia była premiera a potem na fotele masujące , lepszej fazy nie miałem . Stoimy , gadamy i nagle podchodzi do mnie dziewczyna przebrana za anioła zbierające pieniadze na jakiś cel . Zaczynam z nią gadać , dopiero po jakiś 40s ogarnołem że to moja kolerzanka z wioski xd . Już nieźle nafurany , posiedzieliśmy w galeri , potem do parku po więcej kryształu i do innej galeri . Rysujemy kolejny raz w kiblu gdy nagle wchodzi ochrona , kumpel zagadał go i unikneliśmy przypału . Resztę dnia spędziliśmy na mieście waląc kryształ . Gdy już wszyscy się rozeszli czekając z sawikiem na autbus ten pił jeszcze wódkę .
Nie mam żadnego podsumowania , jestem zawiedziony że mnie nie wykręciło a kolejny krok to 4 kartony
z fartem
- 8462 odsłony
Odpowiedzi
Te kartony nie miały aż tyle.
Te kartony nie miały aż tyle. Po 600, nawet 500 byście sobie takiej beztroskiej wycieczki z pogawędkami nie zrobili. Zapewne około 100.