Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

delikatny trip po marihuanie

detale

Substancja wiodąca:
Natura:
Dawkowanie:
Trudno powiedzieć, ale raczej niewielka ilość, tym niemniej jestem ZNACZNIE bardziej wrażliwy na wszelkie substancje, niż inni
Rodzaj przeżycia:
Wiek:
19 lat
Doświadczenie:
Marihuana (jakieś 10-15 razy, zazwyczaj w połączeniu z tytoniem), alkohol w niewielkich ilościach

raporty dentysta

delikatny trip po marihuanie

Godzina 1:00 w nocy. Kolega pisze do mnie, czy chcę zapalić jointa, a jeśli tak, to może do mnie wpaść ze znajomym. Odpisuję, że chętnie, i wkrótce stoimy we trzech na balkonie i palimy. Po kilku minutach jesteśmy pod koniec blanta, ja prawie nic nie czuję, mówię im "jakiś słabe to zioło". W odpowiedzi słyszę "nie jest złe, może trochę poczekaj". Dochodzimy do końcówki, bierzemy po ostatnim buchu i nagle zaczynam czuć silne pragnienie i mdłości. Biegnę do kuchni się czegoś napić, biorę łyka wody, ale zdaję sobie sprawę, że to mi niewiele da, a przede wszystkim muszę się położyć, więc przechodzę do salonu i w sposób wręcz automatyczny kładę się na sofie. Czuję się, jak gdyby sofa wytwarzała własną grawitację, która mnie do niej dodatkowo przyciąga (choć jest to raczej normalny objaw pojawiający się po paleniu), a moje myśli dryfują w bliżej nieokreślonym kierunku. Z zamyślenia wyrywa mnie kolega, który pyta, czy wszystko OK. Odpowiadam, że tak, po prostu musi mi przejść. Mija dwadzieścia minut, nie odczuwam właściwie nic poza silnym body high'em i delikatnym przymuleniem/euforią. W końcu słyszę "dobra, stary, test trzeźwości. Musimy już iść, chodź nas odprowadzić i zamknąć za nami drzwi". Po krótkiej chwili udaje mi się wstać i zrobić to, o co jestem proszony. Włączam sobie jeszcze muzykę (pierwszy album zespołu Weedpecker - polecam gorąco, IMO najlepszy stoner metal), wracam na sofę i zamykam oczy. I wtedy się zaczyna.

Zauważam, że powidoki, które widzę przy zamkniętych oczach, układają się w gwiazdy pięcioramienna zamknięte w okręgach, które dosyć szybko wirują. Wygląda to podobnie do tzw. fosfenów, czyli wzorków, które zazwyczaj się widzi, gdy się potrze zamknięte oko, lecz jest bardziej wyraźne i powstaje bez mechanicznej stymulacji. Nagle zaczynam widzieć znacznie ciekawsze rzeczy.

Choć nie, widzieć to nieodpowiednie słowo. To, czego doświadczam, to nie są to typowe CEV-y charakterystyczne dla psychodelików, są to wytwory mojej niesamowicie pobudzonej wyobraźni, pobudzonej do poziomu, w którym nie myślę o rzeczach, które sobie wyobrażam, tylko jestem biernym obserwatorem jej wytworów, które są niemal tak wyraźne, jakbym je naprawdę widział, i które zmieniają się swoją formę, treść i kolory z prędkością myśli (czyli baaardzo szybko), a także są spotęgowane powidokami, których wspomniałem wcześniej. Będę jednak w dalszej części TR'a używał czasownika "widzieć", ponieważ jest to najbliższe określenie tego, co tam się działo.

Ktoś pewnie pomyśli, że nie była to marihuana, tylko jakieś dopy, i w gruncie rzeczy się nie dziwię, tym niemniej żadna spośród osób, z którymi ten towar paliłem, nie odczuwała nic nawet odrobinę podobnego do moich przeżyć, wszyscy twierdzili, że to zwykłe zioło, a byli to ludzie doświadczeni w tej kwestii. Zgaduję, że po prostu jestem wrażliwy na substancje. Zaznaczam też, że chronologia mojego "tripa" nie jest perfekcyjnie dokładna, gdyż marihuana ma to do siebie, że upośledza pamięć krótkotrwałą.

"Widzę" więc, że powidoki robią się coraz wyraźniejsze, a następnie przekształcają się w coraz bardziej i bardziej złożone figury geometryczne, poruszające się i zmieniające swój kształt tak szybko, że nie mogę się skupić na żadnej z nich, mogę jedynie obserwować, co się dzieje. Początkowo składały się one z białych linii na czarnym tle, ale teraz mienią się przeróżnymi kolorami, choć zdaje się, że najczęściej powtarzała się tam zieleń, fiolet, błękit, czerwień i żółć. Figury robią się coraz bardziej skomplikowane, a następnie przekształcają się w tunel, w którego głąb lecę (zdawałem sobie ciągle sprawę z tego, że jestem w prawdziwym świecie i leżę na sofie, a to były tylko wrażenia wizualno/wyobrażeniowe). Jego ściany są koloru zielonego, niewyraźne i zdają się być płynne. Wkrótce jednak robią się wyraźniejsze i mienią się na różne kolory, a na ścianach są widoczne różne fantazyjne kształty Nie pamiętam dokładnie, w jaki sposób doszło do zmiany "scenerii", ale następna rzecz, którą pamiętam, to szybowanie poprzez bezkresne pola zawieszonych w przestrzeni sześcianów.

Następna część TR'a to raczej urywki, możnaby wręcz powiedzieć, stopklatki z całej fazy, które najbardziej wyryły mi się w pamięci. Muszę nadmienić, że pomimo opisy mogą się wydawać długie, to wszystkie te urywki miały długość kilku sekund, a może nawet krótszą. Kilka razy podczas tej fazy otwierałem oczy, ale wtedy wszystko traciło na intensywności, więc przez większość czasu trzymałem je zamknięte.

Sześciany zaczynają zmieniać formę, robią się coraz bardziej złożone, widzę teraz całe struktury złożone z trójwymiarowych figur, pomiędzy którymi lecę z wielką prędkością. Moja perspektywa czasami się od nich oddala, wtedy widzę ich ogrom, są tak piękne, że od czasu do czasu rozśmiewam się w zachwycie. Zaczynam widzieć całe jak gdyby środowisko, które później skojarzyło mi się delikatnie z obrazami Alexa Gray'a. Widzę w nim, z trzeciej osoby, jak jakaś postać zapada się pod ziemię, a następnie szybuje w górę w postaci snopu energii i jakoś wewnętrznie wiem, że ta postać to ja, umierający i łączący się z Bogiem. Nie ma w tym jednak nic negatywnego ani smutnego, wręcz przeciwnie. Widzę następnie, jak podobna postać zapada się pod ziemię, i wiem, że są to wszelkie moje wewnętrzne demony/negatywne emocje. Później znowu widzę hiper-złożone struktury geometryczne. Po jakimś czasie staje się to wszystko mniej intensywne, struktury zmieniają się w proste kształty, podstawowe kształty, które wyglądają, jakby zostały wyjęte z jakiejś prymitywnie zrobionej animacji 3D, a ja leciałem pomiędzy nimi z dużą prędkością. Po chwili zaczęły się zmieniać w proste figury 2D, a następnie w proste efekty przypominające bardziej powidoki niż cokolwiek innego.

Całość fazy, od momentu, w którym pożegnałem kolegów, trwała około godzinę i 15 minut, wnioskując z ilości muzyki, jaką zdołałem przesłuchać. Nie jestem pewien, co o tym doświadczeniu myśleć, ale z pewnością było ono nacechowane bardzo pozytywnymi emocjami i pokazało mi, do jakich niesamowitych rzeczy zdolny jest ludzki mózg. Mam nadzieję, że TR nie jest napisany w sposób zbyt chaotyczny, choć nawet jeśli tak jest, to oddaje to w gruncie rzeczy naturę tego doświadczenia.

 

Dzięki za uwagę,

D.

 

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
19 lat
Ocena: 
Doświadczenie: 
Marihuana (jakieś 10-15 razy, zazwyczaj w połączeniu z tytoniem), alkohol w niewielkich ilościach
natura: 
Dawkowanie: 
Trudno powiedzieć, ale raczej niewielka ilość, tym niemniej jestem ZNACZNIE bardziej wrażliwy na wszelkie substancje, niż inni

Odpowiedzi

No nareszcie ktoś kto ma podobne wizuale po maryśce co ja, przynajmniej w czasach jak paliłem. Widziałeś może też jak te geometryczne fosfeny klatka po klatce jakby zbliżały się "do Ciebie", od małych gdzieś w oddali, klatkę później w połowie drogi, potem jakby całkiem blisko i znikają by znowu być "daleko" ale znowu małe.

Przy zamkniętych oczach były najbardziej widoczne ale miałem też tak że jak miałem oczy otwarte i spojrzałem np. na lampę to stworzył się ten "fosfen"/"powidok" po lampie, chwilę później stał się pseudo figurą i zbliżał się w ten sam sposób co przy zamkniętych oczach, tylko teraz przy otwartych.

Just curious :P , mało ludzi coś doświadcza psychodeliczego po maryśce. Radzę też uważać bo ta psychodela u mnie kiedyś zamieniła się w piekło i mnie zawiesiło na 10 lat :P Z tym że złą dawkę wziąłem, przy małych powinno być gitez.

Dzięki za komentarz, dobrze wiedzieć, że nie tylko na mnie trawka ma tak osobliwy wpływ :)

Doświadczyłem czegoś podobnego do pierwszego opisanego przez Ciebie efektu, mianowicie widziałem jak gdyby tunel, który na moich oczach zostaje stworzony z drobnych, kolorowych, geometrycznych elementów, które przylatują gdzieś z oddali prosto na swoje miejsce. Gdy mam otwarte oczy, widzę podobne rzeczy, tyle że są to same niewyraźne kontury, ale podobnie jak w twoim przypadku, powidoki powstałe od patrzenia na światło przemieniają się potem w jakieś kształty.

Co jednak rozumiesz przez to, że "psychodela się zamieniła w piekło i Cię zawiesiło na 10 lat"? Bad trip? Czy też HPPD/derealizacja/depersonalizacja?

Pozdrawiam,

D.

Dobry TR. Marihuana ma jak najbardziej potencjał psychodeliczny. Nie muszą to być żadne dopy. Sam tego co jakiś czas doświadczam, z różną intensywnością i przy różnych dawkach. Napisałeś w S&S że w ogóle jesteś wrażliwy na wszelkie substancje, i ja mam tak samo. Moi znajomi kręcą z niedowierzaniem głową kiedy mówię, że zdarza mi się tripiwać po zwykłym ziole, i to nawet przy małych porcjach.

Niedługo powinien zostać zaakceptowany mój TR ze szczególnie głębokiego przeżycia po MJ, być może cię zaciekawi. Nie miałem tak intensywnych wrażeń wizualnych jak Ty – bardziej poszło to u mnie w euforię, poszatkowanie percepcji i zniekształcenia dźwiękowe. Niemniej jednak było to bez wątpienia psychodeliczne.

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media