wszechogarniająca wszechwiedza drogą do zatracenia
detale
raporty nautic
wszechogarniająca wszechwiedza drogą do zatracenia
podobne
Wiek, waga: 23 lata, 100 kg masy ciała;
Doświadczenie: marihuana, szałwia wieszcza, powój hawajski, grzyby psylocybinowe, kratom, amfetamina, xtc
Substancja: łysiczki kubańskie: 25g świeżych + 1g suszonych; marihuana: 0,2g
Set & settings: wyjdzie w trakcie czytania...
Prologue: Jemy grzyby.
- Masz grzyby, może zjemy razem? Pyta się mnie kolega "K",
- Przyjadę za godzinę!
Wiedziałem że nie mogę mu odmówić, nie dzisiaj...
Dotarłem do mieszkania znajomego, które staje się naszą świątynią owego dnia
Przy wysypaniu zawartości dwóch strunowych torebek na wagę widziałem kolejno 50 gram świeżaków i 2 gramy suszu B+.
Sok z czarnej porzeczki już dawno spenetrował pielesze układu pokarmowego, grzyby odczekują na swoją kolejkę mocząc się w soku z cytryny...
Instalacja!
Chapter One: Typowy trip... ot co...
Trzydzieści minut zajęło by psylocyna zaczęła łaskotać receptory 5-ht. Jeszcze nigdy nie zaczęły działać tak szybko! Zastanawiam się chwilę "Czy to skutek totalnie pustego żołądka czy ta cytryna faktycznie działa takie rzeczy, a może oba te czynniki razem?" Nietuzinkowy sposób postrzegania świata, niby nic się nie zmieniło ale jednak każde spojrzenie przynosi miliony nowych czasami zupełnie irracjonalnych spostrzeżeń.
W międzyczasie wraca współlokator kolegi... Szybka informacja:
-Zajmij się sobą i nie zwracaj na nas uwagi.
Zmiany wizualne przychodzą po okolo godzinie, wszystko zaczyna pływać, oddychać, żyć własnym życiem. Wyraźnie odczuwam falowe działanie grzybów, w jednym momencie rozmawiamy w trójkę o tym, co się dzieję z nami by po chwili odpłynąć w najbardziej zakurzone zakamarki świadomości. Mógłbym godzinami stać wpatrzony gdzieś daleko za okno obserwując jak przepływa ziemia pomiędzy kamienicami.
"Czemu te auta nie toną?" myśl ta jest dla mnie zagadką nie do rozwiązania...
Czas mija bardzoooooo wolnooooo ale nie ubłaganie, mija 2 godzina zaraz za nią następna.
-Chyba schodzą.
Oznajmiam obecnym by po chwili usłyszeć od K:
-Mam trochę trawy z wczoraj, może zapalimy?
Po krótkim zawahaniu zgodziłem się, jakoś trzeba rozgonić ogarniającą mnie melancholię.
Nie wiem dlaczego ale padł wybór, że zapalimy z wiadra, co nie bardzo mnie ucieszyło ale dostosowałem się.
Naciąganie, buch, myśl kłębiąca się w głowie: "Utrzymaj dym jak najdłużej w płucach".
Wracam do pokoju w którym siedzieliśmy i wpadam w szok, wszystko zamarło jakby grzyby przestały działać w ułamku sekundy. Pytam się znajomych:
-Co się stało? Grzyby mi zeszły...
W odpowiedzi dostaję jedynie:
-Proszę nie patrz się tak tym pustym wzrokiem.
Siedząc na sofie opadam z sił, każdy ruch wymaga maksymalnego skupienia fizycznego i psychicznego. Ogarnia mnie strach, o to co się właściwie stało i co jeszcze może się wydarzyć...
Wykonuję jedyną rzecz jaką jestem w stanie: zamykam oczy!
Chapter II: Absolut, czyli wszystko i nic.
Świat za powiekami oślepia mnie blaskiem, widzę eksplozję kolorów. Miliony barw, wzorów i liczb. Co ciekawe wszystko mogę kontrolować za pomocą myśli wywoływać dowolną cyfrę, nadawać jej barwę i umiejscawiać w przestrzeni fraktali. Tak przez chwilę mieni mi się uporządkowany chaos.
Otwieram oczy. Wszystko wypływa z mojej głowy. Barwny matematyczny świat rozlał się po ścianach. Widząc tak cudowne zjawisko mam wielką chęć podzielić się tym pięknem ze znajomymi, z przykrością stwierdzam, że nie rozumiem co oni do mnie mówią. Jak się później okazało również nie wiele zrozumiałych słów im przekazałem. Cały obraz widziany zaczyna drgać, rozmazuje się - nie jestem w stanie niczego dostrzec.
W tym momencie nastąpiło zerwanie ze mną kontaktu, sam zaś zostałem poniesiony przez wizję, która z mojego dotychczasowego doświadczenia bardziej przypominała głęboki stan szałwiowy niż ten po grzybach. Jest niemożliwością, żebym stwierdził kiedy miałem otwarte a kiedy zamknięte oczy.
Widzę dwu wymiarowy obraz w różnych odcieniach złota, niebieskiego i zielonego podzielony jak puzzle. Po środku znajduję się nieruchoma postać otoczona przez wirujące fraktale. Spirale Energii wypływają ze wszystkiego równocześnie łącząc wszytko razem.
Dostrzegam Boską iskrę, która jest elementarną cząstką wszystkiego, jest początkiem życia a wraz z jej odejściem życie zmienia swój stan.
Uświadamiam sobie, że ta postać to ja. Czuję ogarniające szczęście, zmieszanie i przerażający strach w jednym momencie.
Nagle wyłania się skądś znany już obraz lecz całkiem odmieniony, dwoje młodych ludzi, po ich zachowaniu mogę przypuszczać, że starają ze mną skontaktować.
Nieważne co się dzieje bo istnieje tylko świadomość, jestem Nią, jestem Drzewem Wiedzy! Wiem czym jest Bóg, wiem jak powstaje życie, wiem, że DNA jest jednostką łączącą Wiarę i Naukę. Widziałem przeszłość, czułem teraźniejszości i byłem świadomy przyszłości całego Wszechświata oraz najmniejszej cząsteczki, która go buduję.
Nagle zdaje sobie sprawę jakim błędem było moje dotychczasowe życie, co kierowało mną, żeby czynić tak a nie inaczej.
Wewnętrzny głos krzyczy do mnie bym bardzo się skupił, gdyż jest to pierwsza i ostatnia lekcja jaką otrzymam.
Ułamek sekundy później czułem wewnętrzny rozbłysk, jakbym Zeus trafił mnie piorunem!
Wpadłem w szok, ledwo udało mi się położyć o własnych siłach, nie pamiętam kim jestem, gdzie jestem ani w jakim celu. Zapadam w letarg...
Chapter III: Śmierć i szaleństwo.
Świat się zwijał jak postępujące klocki domino. Mnóstwo nitek historii, mnóstwo obrazów, jedne przewracają następne. Mogę jedynie doświadczać jak płyną, widzę w nich własne życie. Rekonfiguracja minionych doświadczeń? Czy na tym polega piekło, doświadczamy najbardziej przerażających nas chwil i emocji w nieskończoność?
Domino przyspiesza, obraz klatka po klatce staje się bardziej wyraźny, płynny. Jakoś dziwnie znajomy... Dalej siedzę na sofie u znajomych. Niestety sposób w jaki odbieram tą obecną rzeczywistość jest tak zmieniony. Wpada mi do głowy myśl, że chyba będę musiał się zgłosić do psychiatry. Poczułem się jak osoba chora psychicznie... Ciemność...
Kolejne ocknięcie znowu siedzę, patrzę na swoje spodnie, czemu się zsikałem? Podnoszę wzrok, szukam zrozumienia w oczach znajomych... Nic tam nie znajduję dotykam plamy na spodniach lecz nic nie czuję. Zniknęła?
Okazało się, że był to wytwór mojej wyobraźni.
Dalej trip polegał na tym, iż miotałem się między snem na jawie a stanem w którym myślałem, że zwariowałem.
Epilogue: Krótkie objaśnienie
Pisząc ten TR mam świadomość, iż nie oddałem pełnego ducha tamtego tripa, gdyż jest to po prostu fizycznie nie możliwe. Nie znam i nigdy nie poznam słów, którymi mógłbym to wszystko opisać tak jakim to odbierałem więc proszę o wyrozumiałość.
Uważam, że było to jedno z najważniejszych doświadczeń w moim życiu... Jeśli miałem kiedykolwiek wątpliwości w istnienie Siły Wyższej to już ich nie mam. Pamięć tamtych chwil ciągle odbija się echem w mojej świadomości, jest czymś czego nie będę w stanie wytłumaczyć, mogę jedynie wyciągnąć wnioski i żyć z tym dalej.
Pozdrawiam serdecznie
- 27054 odsłony
Odpowiedzi
Łoł,naprawdę ciekawy
Łoł,naprawdę ciekawy tr.
Znakomity język tylko dopełnia cały urok tego tekstu ;)
Zazdroszczę tak ciekawych przeżyc,pozdrowienia ;)
Godny pozazdroszczenia...
... oraz cholernie ciekawy i fascynujący dobrze opisany trip.
Jesteśmy więźniami własnej świadomości uzależnionymi od postrzegania świata pod określonym kątem.
Dobry
Dobry TR. Istotnie, to tylko nieudolna próba wyrażenia tego co się działo. Z drugiej strony, myślę, że wystarczy mocne doświadczenie z grzybami bądź czymś podobnym (w moim przypadku 4-AcO-DMT), żeby pojąć o co biega. Mi się dobrze czytało i miło zauważało podobieństwo z moim doświadczeniem, czyli generalnie na plus. :)
Świetnie napisany TR
Świetnie napisany TR.
Takich tripów to tylko pozazdrościć = ]
+V ofkoz.
Super
Bardzo ładnie napisany TR (z paroma drobnymi kruczkami ;)) i w ogóle świetna podróż. Pozdro i równie udanych lotów w przyszłości.
Mistyka
Znowu byleś w miejscu do którego dochodzą mistycy latami ćwiczeń, he, he.
Pozdro