sępy
detale
PSYCHODELIKI
- marihuana
- muchomor czerwony
- DXM
- gałka muszkatołowa
- grzyby psylocybinowe
- MXE
- ho-met
- LSD
- aco-dmt
- 25d-nbome
- 2cp
- 25c-nbome
- AM-2201
- UR-144
- JWH-307
- DOC
- 25i-nbmd
- 3-meo-pcp
- Etketamina
- AKB-48
- BB-22
- 4-ho-mipt
- 25i-nbome
- Difenidyna
- Metoksyfenidyna
DEPRESANTY
- alkohol
- GBL
- kodeina
- opium
- tramadol
- glistnik
- buprenorfina
- PST
- Clonazepam
- Alprazolam
- fentanyl
- Etizolam
- Zolpidem
- baclofen
- Zopiclon
- estazolam
- w-15
- diclazepam
- hydroksyzyna
STYMLUNATY
- Kofeina
- Nikotyna
- Bufedron
- Amfetamina
- Metkat
- 2-fa
- 3-fa
- alfa-pvp
- 3,4-mmc
Inne
- Afrykański korzeń snów
- Jedna próba z ronsonem
- Tatarak
Doświadczenie Sinusa, Cosinusa i Poziomki wielokrotnie mniejsze od mojego. Dla nikogo nie był to jednak pierwszy raz z psychodelikiem
raporty ignis
sępy
podobne
Wstęp
Na to spotkanie byliśmy ustawieni od kilku miesięcy. Z osób, które miały uczestniczyć w przesięwzięciu dobrze znałem Cosinusa. Poziomkę spotkałem kilkukrotnie (ciężko nazwać to znajomością), a Sinus był dla mnie totalną zagadką. W domku letniskowym znaleźliśmy się około 14-15. Przed przyjęciem właściwej substancj polewaliśmy sobie nieco giebla, paliliśmy marihuanę i szlugi, starając się przy okazji nieco lepiej poznać. Miło spędzony czas. O 18, albo i troche później postanowiliśmy polać sobie 2cp. Wszyscy równo po 10mg w 10 ml. W niedługi czas po intoksykacji, każdy spakował to co uważał za niezbędnę, zapalilismy ostatniego szluga i wyruszyliśmy.
Trip właściwy
Minęliśmy plażę pełną turystów, po czym weszliśmy do lasu który był już nieco mniej nimi wypełniony. Co i raz mijały nas samochody, a my sami zaczynaliśmy coś odczuwać. Poziomka, kucająca skręcić szlugę wśród listowia przypominała mi cholernie ... poziomkę. Fakt faktem, że chyba żadne byliny nie mają tak dużych źrenic, ale dziewczyna przez większą część tripa kojarzyła mi się właśnie z tym owocem. Nie wiem czy był to celowy ruch czy też nie, ale wyszliśmy gdzieś ... chuj wie gdzie. Teorytycznie Sinus i Cosinus wiedzieli gdzie jesteśmy, ale ja przez cały czas, w ktorym smigalismy leśnymi sciezkami, mialem wrażenie że zwyczajnie błądzimy. Whatever - tuż obok było jezioro więc dałoby radę wrócić idąc jego brzegiem.
Kiedy wszytkie miejscówki w lesie okazały się mniej lub bardziej spalone, ruszyliśmy jakąś wąziutką ścieżyną w kierunku nieznanego. Pochód otwierała Poziomka. Idąc za nią widziałem tylko jej poruszające się rytmicznie kończyny i naszywkę na plecaku z uśmiechnięta buźką - w jakiś sposób było to zabawne. Drzewa i krzaki pochylały się ku nam tworząc czarno-zielony, "oddychający" tunel - substancja zaczynała się rozkręcać. Leśna dróżka doprowadziła nas do osiedla z działkami. Miałem mocno mieszane uczucia co do tak nagłej zmiany oswietlenia. Po chwili przypałętał się do nas duch leśny. Duchem okazał się mały piesek ktorego złośliwie nazywałem impem. Stworzenie zdawało mi się zdecydowanie za małe jak na istotę mogącą być przewodnikiem, po chwili zresztą wyparowało gdzieś jak kamfora. Nie było mi go specjalnie żal - był raczej wstretny.
Czerń drogi i czerń lasu - kiedy zrobiło się tak ciemno ? Dżizas, co tu ma niby fraktalizować w takich warunkach ? Po naprawdę długiej i nieco już męczącej wędrówce wróciliśmy na plażę. Światło latarni w przyjemny sposób odbijało się na wodzie, tworząc niezbyt skomplikowane wzorki. Weszliśmy na molo i dopiero wtedy zdałem sobie sprawę ilu Januszy ( to określenie wczasowiczów zostało juz na całego tripa i kolejne dni ) kręci się wokół. W skali 1-10 przeszkadzało mi to na jakieś 3 punkty. Bywały już gorsze warunki do tripowania.
Poziomka i Sinus prawie się nie odzywali - dziewczyna patrzyła gdzieś tam w przestrzeń, a S. zanurzywszy stopy w wodzie rozpoczął rytuał rytmicznego "ciapania". Ciapał tak i ciapał jak gdyby miało nie być jutra. Ja i Cosinus nawijaliśmy o jakichś głupotach, najprawdopodobniej wymieniając się po prostu doświadczeniami. Haluny na otwartych oczach nie było zbyt obfite - widziałem co prawda na niebie coś na kształt rybich łusek, ale nie dam głowy, że nie była to prostu specyficzna formacja chmur. Bardziej poruszająca była składająca się z setek kolorowych elementów maszyneria, która wirowała mi przed zamkniętymi oczyma. Była czymś pośrednim pomiędzy pięknym graffiti, maszynką do mielenia mięsa, a silnikiem spalinowym. Wow. Smaczku całej tej sytuacji dodawały parka siedząca gdześ po drugiej stronie pomostu. Teksty które do nas docierały wywoływały u mnie niekontrolowane salwy śmiechu. "I wiesz jakby taka anakonda Cie wpierdalała (....) I kurwa płynie taka ekipa kurwa reporterów, patrzą ... ostatniego nie ma ! Krokodyl go wpierdolił". Świetnie się bawiłem
Wszystko byłoby okay, gdyby nie zaczęło robić się kurewsko zimno. Zaproponowałem, ażebyśmy ruszyli z miejsca - wszyscy przystali na tę propozycję. Doszliśmy do końca plaży i stanęliśmy pod latarnią na skraju lasu, nie bardzo mając plan na to co ze sobą zrobić dalej. Klosz lampy wyglądał - przez obecne na nim zabrudzenia - tak jakby były na nim naczynia krwionośne w których pulsowała rytmicznie jakaś czarna ciecz. Ładny efekt.
Rzuciłem mimochodem, że stojąc jak zjeby pod ostatnią latarnią, niemal pod samym lasem, do tego wszyscy ubrani od góry do dołu na czarno i nie specjalnie się stamtąd ruszając, musimy budzić niepokój u mieszkających w kamperach i namiotach Januszy. Dość szybko ktos dorzucił do tego obrazka wizję nas w czarnych szatach i sępich maskach wypełnionych ziołami - strojach jakie nosili lekarze w czasie trwania europejskiej czarnej śmierci. W trakcie rozkmin o niepokojących humanoidach w maskach, Poziomka odezwała się mówiąc, że chyba nie ogarnia i w tym prawdopodobnie miejscu zaczął się jej bad trip.
Najsampierw nie zauważyłem niczego podejrzanego. Tj widziałem że jest nieco przytłoczona, ale jako że mi peak zaczął się niedawno to myślałem, że po prostu u niej dzieje się coś podobnego i niedługo jej przejdzie. Zreflektowałem się w pełni w aktualnej sytuacji, kiedy wszedłem na molo i po przejsciu pewnej odległości zauważyłem, że za mną kroczy tylko Sinus, który spokojnie rzekł "Poziomka ma chyba bada". Wróciliśmy do pozostałych na plaży tripowiczów. Oczom naszym ukazał się Cosinus, który tłumaczył coś wtulonej w niego dziewczynie. Bez zbędnych ceregieli postanowiliśmy we dwóch przejść się gdzies w chuj, dając Poziomce troche przestrzeni i zostawiając ją z osobą z którą w sumie najlepiej się znała. Postaliśmy na molo, pogadaliśmy o głupotach, minęliśmy jakiegoś zbłąkanego Janusza z białym psem (który morfował w cos podobnego do owcy) a kiedy zobaczyliśmy, że pozostała dwójka ruszyła się z miejsca podeszliśmy do nich. Oznajmili że wracają się nieco ogarnąć. Też postanowilismy iść do domku.
Z Sinusem wszedlem do kuchni zostawiając pozostałą dwójkę na zewnątrz. Cola smakowała mi jak nigdy. Przez jakis czas próbowaliśmy odnaleźć się w sytuacji ale średnio nam to wychodziło. Drewniany sufit, który przyjął półpłynną konsystencję i powolutku spływał na ściany wcale w tym nie pomagał. Nie bardzo wiedzieliśmy czy mamy iść gdzieś na dwór i zostawić im dom, iść na piętro i zostawić im parter czy to wlaśnie oni poszli w cholerę. Z pomocą przyszedł nam Cosinus, który wysłał smsa. "My bierzemy działkę na zewnątrz domu, wy macie dom". Okay - czemu nie ?
Sinus zaproponował zgaszenie światła i pozostanie przy łunie roztaczajnej przez czyjś komputer - żarówka drażniła oczy więc chętnie na to przystałem. Tematy rozmów były różne - finalnie jednak skupiliśmy się na Sępach. Ustawiliśmy sobie jakiegoś chorego, ale mocno wciągającego role-playa, fabułę dla którego stanowiły dzisiejsze wydarzenia. Rozważaliśmy i rozkładaliśmy na czynniki pierwsze sytuację w której Sępy pojawiłyby się kiedy Poziomka zaczęła dostawać bad tripa po 2cp. Cała ta gra, wzmocniona dodatkowo psychodelikiem w pewnym momencie stała się dla mnie mocno niepokojąca. Główną osią fabularną było by to co własciwie czynimi z Poziomką która dostaje "FREAK OUTA" i biegnie w las, tudzież zapada się w sobie tracąc zupełnie zdolność ruchu. Grałem do momentu w którym poczułem w sobie uderzenie adrenaliny równie duże jak w momencie kiedy idąc ciemnym lasem nagle dostrzezemy szarzującą na nas, niezidentyfikowaną sylwetkę ( psem się na przykład okazującą ). Nie chcąc stracić kontroli nad samym sobą powiedziałem dość i zaproponowałem wyjście z ciemnego pokoju na taras, na szluge. Nie wiedziałem, że po sajko można odczuwać tak duży strach, napędzany jedynie własnymi nierealnymi wyobrażeniami
Paliło się przyjemnie, patrząc jednocześnie w księżyc, który i bez 2cp wyglądałby ładnie - dzięki fenyloetyloaminie roztaczał wokół siebie nieco poszarzałe, tęczowe halo. Muszę przyznać, że potężne napięcie wywołane Sępami utrzymywało się we mnie jeszcze długo. Po relatywnie trzeźwiej analizie doszedłem do wniosku, że bałem się momentu w ktorym w naszej grze dojdziemy do idealnego odwzorowania aktualnej sytuacji - czyli, że ja i Sinus zostaliśmy sami, Cosinus i Poziomka znikli gdzieś uszkodzeni przez Sępy i padnie pytanie "Co teraz ?". Nieomal o zawał przyprawiły mnie pojawiające się w drzwiach dwie sylwetki. Na szczęście po chwili w otwartych drzwiach ukazały się postaci Cosinusa i Poziomki które zadziałały mocno uspokajająco. Mniej uspokajająco zadziałało zapalenie przez nich światła przez które to moje oczy zapłonęły żywym ogniem. Średnio fajnie.
Dziewczyna i przytuliła się najsampierw do mnie, a potem do Sinusa, mówiąc że jest już całkiem nieźle i że przeprasza nas za swoje zachowanie. Gorliwie zapewniliśmy ją, że bad zdarzyć się może "ot tak po prostu" i nie ma zupełnie za co przepraszać. Wszystko spoko, ale kiedy chwilę później przycupnęła na schodach wyglądała jak małe dziecko które cudem uratowano z pożaru. Brakowało tylko koca i osmalonej twarzy.
Dochodziła 4 rano. Faza już schodziła, a Sinus podjął dosyć luźny temat nabijania sobie fejmu. Doszliśmy w pewnym momencie do wniosku że najprościej byłoby sprawić sobie Orangutana, nazwać go Clyde i nauczyć przybijania piątki. Plan nie miał po prostu kurwa błędów. Dywagacje na temat trwały niemal do szóstej rano - ubawiłem się setnie. Poziomka niezbyt intensywnie uczestniczyła w dyskusji - wydawała się wciąż jeszcze nieco zdezorientowana i zmęczona całą tą zabawą. Finalnie udała się na piętro, a ja poleciłem wypierdalać Cosinusowi za nią. Nie wiem czy był to taki idealny pomysł jak mi się wtedy wydawało, ale miałem wrażenie, że ktoś zaufany obok może tworzyć bo ja wiem ... ? aurę bezpieczeństwa ?
Polawszy sobie na wzmocnienie giebla, wyszedłem z Sinusem na taras. Sępy ? - zapytałem. Sępy - odparł z przekonaniem. Gadaliśmy o pojawieniu się Sępów do jedenastej w południe. Zaczęliśmy nawet czynić pewne rusztowanie pod budowę karcianki o Sępach i Januszach. Potem najzwyczajniej w świecie udaliśmy się na pięterko i starając się nie obudzić pozostałych tripowiczów rozwaliliśmy się na wyznaczonych nam materacach. Zapadanie w sen było nadzwyczajnie przyjemne.
Na końcu pragnę jeszcze tylko pokazać wam wszystkim (moi drodzy narkomani) najbliższe moim wyobrażeniom, odbicie sępa jakie udało mi się znaleźć:
- 18813 odsłon
Odpowiedzi
Ciekawe. Chętnie poczytałbym
Ciekawe. Chętnie poczytałbym Twoje raporty o pozostałych substancjach.
Wcześniej publikowałem tutaj
Wcześniej publikowałem tutaj pod nickiem "Fatmorgan", kilka raportów powinno jeszcze gdzieś tu być jeśli masz chęć przeczytać coś mojego ; ]
Bardzo ciekawy ten motyw z
Bardzo ciekawy ten motyw z sępami jak i w ogóle cały raport. Poczytałbym więcej.