Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

pierwszy badtrip, czyli czego nie wkręcać sobie będąc pod wpływem

detale

Substancja wiodąca:
Chemia:
Dawkowanie:
Mniej więcej 1/2 grama Marihuany
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Nastawienie do palenia jak zawsze dobre, ale czułem lekkie poddenerwowanie, nastrój dobry. Działo się to w parku miejskim, sporo w nim ludzi, pogoda genialna - bardzo ciepło, zero wiatru i chmur.
Wiek:
18 lat
Doświadczenie:
Marihuana (palę mniej więcej od roku, łącznie było to mniej więcej 30 razy), tytoń, etanol - czyli jak widać doświadczenie nieduże.

pierwszy badtrip, czyli czego nie wkręcać sobie będąc pod wpływem

Zacznijmy może od tego, że cały trip spędzony był z moją lubą, którą tradycyjnie nazywać będę "X". W ramach wstępu wspomnę również o tym, iż za każdym razem po paleniu czułem się genialnie, opisywana przeze mnie sytuacja jest moim pierwszym (a był to mój +/- 30 raz) negatywnym wspomnieniem z tą substancją.

Przechodząc do rzeczy... Ja miałem tego dnia do wykonania kilka obowiązków domowych, a X pojechała zapalić z koleżanką. Miały zostawić mi trochę, a ja miałem przyjechać później i spalić to "trochę" z X. Około godziny 12:00 wyjechałem z domu do X, no i około godziny 13:00 już się widzieliśmy w wspomnianym wyżej parku. X pokazała mi, co koleżanka zostawiła i sam byłem zdziwiony ilością. Koleżanka nie pożałowała i zostawiła (na oko) coś między 3/4 grama, a 1 gramem.

Stwierdziliśmy, że skręcimy z tego jednego blanta - prawdopodobnie właśnie ta decyzja była przyczyną mojego późniejszego przeżycia (dodam tylko, że paliliśmy z dodatkiem tytoniu, jeśli to istotne). Umówiłem się z X, że ja będę palił troszkę więcej, ze względu na to, iż ona paliła już chwilę wcześniej, czyli łatwo wywnioskować, że spaliłem mniej więcej 1/2 grama. Wszystko poszło sprawnie, spaliliśmy to cudeńko siedząc wygodnie na trawce, wygrzewając się na przyjemnym słoneczku.

Od teraz zacznę pisać godzinami, choć będzie to bardzo, bardzo przybliżone, ponieważ strasznie straciłem poczucie czasu. Wnioskować będę ten czas na drodze, jaką pokonaliśmy.

T + 00:00 
Chwilę posiedzieliśmy, po czym wstaliśmy z ledwością z trawki. Od razu poczuliśmy, jak wjeżdża gastro. X zaproponowała, aby udać się do pobliskiej Żabki.  Z trudem zeszliśmy po schodach prowadzących na deptak. Na deptaku wiele ludzi, wszyscy byli nienaturalnie zabawni. Czułem się genialnie, X również nie narzekała.

T + 00:30
Dotarliśmy do Żabki. Po krótkim zastanowieniu się wybraliśmy po donucie, po rogaliku oraz napój izotoniczny. Po wyjściu z Żabki zjedliśmy nasze jedzonko idąc dalej deptakiem. Humory dopisywały nam jak nigdy.

T + 00:40
Stwierdziliśmy, że pojedziemy do mnie do domu, więc niezwłocznie udaliśmy się na tramwaj. Sprawdziliśmy najbliższy tramwaj jadący w nasze strony i pojechaliśmy nim. W tramwaju było dużo ludzi i było tylko jedno wolne miejsce siedzące, na którym - jak nietrudno się domyślić - usiadła X. Po chwili czasu spędzonego w tramwaju zaczęło mi się robić słabo i zaproponowałem X, żebym usiadł na jej miejscu, a ona usiądzie mi na kolanach, ale niestety się nie zgodziła. Szybko jednak dojrzałem wolne miejsce kawałek dalej, więc jak najszybciej się do niego udałem i usiadłem. Robiło mi się coraz gorzej, zaczynałem czuć mdłości, zamykały mi się oczy, czułem osłabienie itp. Niestety również zacząłem sobie wkręcać, że coś mi się dzieje poważnego. Pomyślałem, że umieram. Czułem jak serce mi bije coraz szybciej. W pewnym momencie poczułem jak moje serce pęka, rozpada się na kawałki i zaczyna powoli rozchodzić się po moim ciele. Wszystkie wspólne chwile z X zaczęły mi przebiegać w myślach z prędkością światła. Całe dzieciństwo, chwile z przyjaciółmi - wszystko to przypomniałem sobie przez kilka sekund. W pewnym momencie zobaczyłem wchodzącego do tramwaju starszego pana. Jako kulturalny obywatel ustąpiłem mu oczywiście miejsca, mimo tego, że moje życie właśnie dobiegało końca. Oparłem się o rurę w tramwaju. W pewnym momencie stwierdziłem, że dłużej nie dam rady i, że muszę wysiąść. Powiadomiłem o tym X i na najbliższym przystanku wyszliśmy z tramwaju. Dodam również, że X przez cały ten czas czuła się dobrze. 

T + 01:00
Po wyjściu od razu usiadłem na ławkę i zacząłem głęboko oddychać. X zaniepokojona sytuacją pytała mnie co mi jest, ale ja nie umiałem wykrztusić z siebie słowa. Cały czas myślałem o tym, że właśnie po części poczułem jak to jest umrzeć i było to dla mnie niesamowicie przerażające przeżycie. W końcu powiedziałem X, co mi jest, zaczęła mnie uspokajać i mówić, że wszystko jest dobrze, tylko mam fazę. Dała mi resztę picia, jakie miała.

T + 01:20
Zacząłem czuć się nieco lepiej. X zaproponowała, żebyśmy poszli na górę (tramwaj jedzie pod mostem, a na moście jest przystanek autobusowy), ponieważ niedługo jedzie autobus jadący na moją wioskę i możemy w niego wsiąść - zgodziłem się. Siedząc na górze zaczęło mi się przypominać, że mnie mdli. Powiedziałem X, że muszę zwymiotować. X powiedziała, że nie muszę, że nic mi nie jest, natomiast mój nietrzeźwy umysł wmówił mi, że MUSZĘ zwymiotować. Odszedłem kawałek od przystanku i zwymiotowałem. Dość prędko domyśliłem się przyczyny tych mdłości. Widać było całe, niepogryzione kawałki pączka i rogalika zalane izotonikiem. Jak widać jadłem tak łapczywie, że zapomniałem, aby pogryźć pokarm przed połknięciem (nie ukrywam, że na ten moment mnie to bawi). Zmarnowany posiedziałem chwilę na schodach w ramach odpoczynku.

T + 01:40
Wsiadamy do autobusu. Niestety z drogi w autobusie nie pamiętam kompletnie nic. Nie jestem w stanie napisać teraz nawet, o czym rozmawialiśmy z X.

T + 02:30
Weszliśmy do mnie do domu. Czułem się już dobrze, więc wraz z X poszliśmy do mojego skromnego pokoju i oddaliśmy się czynnościom seksualnym, które jak najbardziej się udały.

 Na ten moment uważam, że był to BadTrip zakończony jednak GoodTripem. W sumie to nawet cała ta sytuacja trochę mnie bawi, aczkolwiek nie chciałbym tego powtarzać. Natomiast nie zniechęciło mnie to do Marihuany.

Na zakończenie chciałbym jeszcze opisać topek, który dostałem. Był on bardzo mocno zbity i twardy. Jeden ze znajomych powiedział mi później, że to oznacza, że mogło być to zioło z dodatkiem chemii. Smakowało i pachniało natomiast normalnie - tak jak zawsze. Uprzedzając jeszcze negatywne komentarze - tak wiem, że źle zrobiłem, była to dla mnie najwyraźniej zbyt duża dawka. Mogliśmy rozdzielić to na dwa blanty, ale przecież na błędach człowiek się uczy, także już tego nie powtórzę.

Pozdrawiam i życzę wszystkim miłych przeżyć. :) 

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
18 lat
Set and setting: 
Nastawienie do palenia jak zawsze dobre, ale czułem lekkie poddenerwowanie, nastrój dobry. Działo się to w parku miejskim, sporo w nim ludzi, pogoda genialna - bardzo ciepło, zero wiatru i chmur.
Ocena: 
Doświadczenie: 
Marihuana (palę mniej więcej od roku, łącznie było to mniej więcej 30 razy), tytoń, etanol - czyli jak widać doświadczenie nieduże.
chemia: 
Dawkowanie: 
Mniej więcej 1/2 grama Marihuany

Odpowiedzi

O, też miałem tę samą schizę z sercem. Być może również by się skończyło na mocnej wkręcie i badzie, ale na szczęście byłem na chillu w pokoju z koleżkami. Dwóm się wkręciło to samo, kiedy im powiedziałem o swym urojeniu :D A jak się śmialiśmy- serca zdawały się wyskakiwać z klatki, zatrzymywać albo eksplodować z niemiłosierną siłą. Nie powiem, przyjemne to nie było. Mniej doświadczony kolega wręcz wyjebał wytrzeszcz zdziwienia. 

Im lepszy towar, tym mocniejsza podatność na te słynne konopne ułudy. Nie musiał to być chemol, może po prostu zajsbista topa i dostało Ci się solidną porcję THC. Ale się nie znam za bardzo, tak tylko głośno myślę :p 

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media