Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

piekielne więzienie.

detale

Substancja wiodąca:
Chemia:
Dawkowanie:
Wszystkiego około 1g. Zużyte nawet nie 100mg.
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Byłem zniecierpliwiony. Wszystko działo się w domu. Bez stresu, na spokojnie.
Wiek:
18 lat
Doświadczenie:
Alkohol: rzadko, w dużych ilościach.
Marihuana: rzadziej niż alkohol, ilość ciężko ocenić. Byle było miło.

raporty janicniewiem

piekielne więzienie.

Piątek, kto nie lubi piątków? Idealna pora żeby się wyluzować po tylu męczących godzinach w szkole. Zgadaliśmy się - ja, M, J oraz C.
Moich rodziców miało nie być od południa aż do następnego dnia wieczora. Z kumplami zgadaliśmy się u mnie na 19:00. Do tego o 20:00 miałem zacząć grać w CS:GO kwalifikacje do turnieju z inną ekipą online, to pozbyć się stresu byłoby idealnie. No ale najpierw oczywiście trzeba się było przygotować.

15:00
Wróciłem ze szkoły, nikogo w domu. Dobra trzeba ogarnąć mieszkanie troszkę.

15:30
Wszystko skończone, mój pokój perfekcyjnie wyczyszczony a reszta mieszkania jedynie ogarnięta.

15:45
Przydałoby się zadzwonić do mojego najlepszego kolegi po samarę wypełnioną szczęściem.

16:11
Wsiadam do autobusu i jadę do niego. Hajs mam, uśmiech jest, to teraz tylko czekać aż wróci ze wszystkim.

16:15
Zadowolony do mnie przychodzi, przekazuje mi dilerkę a ja co? Normalna sprawa, że chciałem sprawdzić jak pachnie. Ale zaraz... To nie pachniało ani trochę. Totalne zero.
Zacząłem się go dopytywać czy to jest w ogóle dobra rzecz, pewna i czy już to brał może kiedyś. Ten oczywiście trzymał się przy swoim, że to jest dobre i nawet mówił mi, że to nie pachnie bo jest już takie suche. Ostrzegł mnie jedynie żeby nie palić od razu za dużo.

16:35
Pierwsze co po powrocie do domu, wysypuje trochę i spalam w powietrze aby sprawdzić czy ma chociaż zapach po spaleniu. Wszystko pachniało pięknie to pomyślałem, że ma trochę racji w tym co mówił. No cóż niech będzie. Schowałem towar za szafkę i zastanawiałem się co robić. Żeby nie było aż tak źle ze mną pomyślałem sobie, że coś zjem. Odgrzałem wcześniej przygotowane spaghetti i się najadłem prawie do pełna. A później tylko oglądałem TV czekając aż przyjadą.

18;50
Dzwoni do mnie M, że mam im zejść otworzyć drzwi bo już przyjechali. Zatarłem rączki i poleciałem po nich czym prędzej. Zbita graba i zapraszam do siebie.

19:50
Przez cały czas gadaliśmy, czasem popalając z boxów, modów i jakkolwiek inaczej to nazwać. No ale zbliżała się powoli chwila, w której miałem zacząć grać. Plan był taki żeby wypalić po wszystkim ale nie mogłem się powstrzymać i zapytałem M czy idzie wypalić tylko jedną, malutką, niewinną lufkę (J i C nie palili) bo chce się odstresować przed wszystkim.

19:55
Wchodzę do łazienki z M, lufką i towarem. Naładowałem wszystko i patrząc w lustro odpalam. Wziąłem 3 głębsze na jednym wdechu (połowę z lufy wypaliłem), resztę przekazałem M.

19:56
Pale się... Chwila po wypaleniu zacząłem się dziwnie czuć. Gorąco przechodziło przez całego mnie. Spojrzałem się na M i powiedziałem mu o tym ale ten wyskoczył z tekstem, że sobie wbijam i mam się ogarnąć. Zaczekałem chwilę aż skończył palić swoje, zwinęliśmy się z ubikacji i wchodzę taki już przymulony i wystraszony do pokoju a J i C się z nas śmieją.

19:59
Zakładam słuchawki i wszystko się powoli zaczyna... Dostęp do mnie był już prawie, że niemożliwy. Wchodzę do znajomych na TeamSpeak, mówię im, że źle się czuje bo wypiłem trochę alkoholu (nie chciałem żeby był jakiś przypał większy bo jeden z nich prowadził stream). Sepleniłem niewyobrażalnie, słowa przez moje usta ledwo co przechodziły.

20:05
Zaczyna się pierwszy mecz. Totalnie nie miałem panowania nad moim ciałem, ledwo co poruszałem myszką. Reakcja była zerowa. Dźwięki z gry powodowały u mnie dreszcze, uczucie strachu i panikę. Nie słyszałem prawie co mówili do mnie w grze, za bardzo się na tym skupiałem. Raz na jakiś czas potrafiłem z siebie coś wydusić i to wszystko.

20:25
Czas leci nieubłaganie, a mi się coraz bardziej pogarsza. Uderzyłem parę razy głową w klawiaturę, nawet nie wiem dlaczego. Nie panowałem nad sobą.

20:40
Skończyła się pierwsza mapa, nie byłem najgorszy. No ale pozostało mi zagrać jeszcze jeden mecz. Cały ten czas byłem tylko i wyłącznie wpatrzony w monitor. Nie umiałem ruszyć głową w lewo bądź w prawo aby zobaczyć co się dzieje dookoła mimo tego, że chciałem.

21:10
Drugi mecz trwa a ja dalej nie ruszyłem się z miejsca. Od dłuższej chwili czułem się strasznie. Ciągle cała szyja i twarz mnie paliła. W środku ciała to samo, mózg to podłapał i co się stało? Mój obiad został zwrócony na klawiaturę, trochę monitora i jeszcze całego mnie przy okazji. J i C nie wiedzieli co robić ze mną bo M siedział w kiblu i też wymiotował, ale wtedy o tym nie wiedziałem. Miski nie chciałem bo musiałem grać a by mi to tylko przeszkadzało. Byłem uparty jak nigdy żeby tylko skończyć to co miałem.

21:30
W tym spaghetti siedziałem przez cały czas dopóki nie skończyliśmy meczu. Ale w końcu nadeszła ta chwila. Wyszedłem z gry, pożegnałem się z ekipą i chyba ich nawet przepraszając, mimo, że nie grałem najgorzej.

21:40
J i C pomogli mi się pozbierać pod prysznic. W ubraniach ledwo co udało mi się wejść do kabiny. Usiadłem sobie, włączyłem wodę i oblewałem się i myłem w miarę możliwości.

22:00
Ogarnąłem się, wytarłem i przebrałem w coś innego a ubrania zostawiłem w kabinie i później je miałem sobie posprzątać. Poczułem się o niebo lepiej, przestało mnie wszystko palić. Potrafiłem już normalnie się komunikować ale dalej byłem trochę przymulony.

23:30
Byłem już 'czysty' nie siedziało mi nic w głowie, z ziomkami się śmialiśmy, kombinowaliśmy coś ciekawego i tak jeszcze parę godzin.

Podsumowując:
Przeżyłem piekło, nie mogąc się z niego uwolnić. Na całe szczęście, w końcu nawet piekło zgasło a kluczem do tego więzienia był zimny prysznic. Od mojego dilerka już nigdy nic nie wziąłem i nie wezmę. Żeby tylko zarobić, ktoś potrafi Ci wcisnąć pełen inwentarz pralni chemicznej w paleniu. Był to mój jedyny taki bad trip.

 

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
18 lat
Set and setting: 
Byłem zniecierpliwiony. Wszystko działo się w domu. Bez stresu, na spokojnie.
Ocena: 
Doświadczenie: 
Alkohol: rzadko, w dużych ilościach. Marihuana: rzadziej niż alkohol, ilość ciężko ocenić. Byle było miło.
chemia: 
Dawkowanie: 
Wszystkiego około 1g. Zużyte nawet nie 100mg.
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media