Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

oblicze 2c-b, którego jeszcze nie znałem

detale

Substancja wiodąca:
Chemia:
Dawkowanie:
12mg 2c-b w postaci miksu czystej substancji w formie HBr z wypełniaczem do tabletek, wzięte donosowo.
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Nastrój pozytywny, dobrze zapowiadająca się impreza u znajomego, biorę z dziewczyną w domu przed wyjściem.
Wiek:
18 lat
Doświadczenie:
2cb (raz, w tabletce niewiadomego pochodzenia, oralnie), LSD (co najmniej kilkanaście razy), trawa (okazjonalnie, raz na miesiąc/dwa), tramadol (kilkukrotnie), amfetamina (kilkadziesiąt razy), DXM (3-4 razy), metafedron (kilka razy), MDMA (kilka razy), pseudoefedryna (kilka razy), alkohol (regularnie, co najmniej raz w tygodniu), kofeina (niemal codziennie), tabaka/papierosy/epapierosy (niemal codziennie)

oblicze 2c-b, którego jeszcze nie znałem

Set&setting: Godzina ~17:00, na 20:00 byliśmy umówieni na imprezę u znajomego (ja i moja dziewczyna – S., której w substancjach doświadczenie jest nieco mniejsze, chociaż nie jest laikiem, z 2c-b nigdy do czynienia nie miała), planowaliśmy zarzucić trochę w nos około 17:30, przejść się nieco razem, porozmawiać, odpocząć i dojść na imprezę, by tam dokończyć fazę i upoić się alkoholem oraz znacznymi ilościami nikotyny.

 

Produkt: mocna tabletka od sprawdzonego handlarza, całość miała w sobie 24mg 2c-b w postaci bromowodorku – taka forma sprawia, że substancja jest przyjemna i akceptowalna do wciągania, w przeciwieństwie do 2c-b w postaci chlorowodorku, którego wciąganie jest opisywane jako "ból 11/10".

 

Pigułę wprawnie podzieliłem na pół, starłem na różowy proszek, rozgniatając ją mocno w samarce i posypałem dwie ślicznie różowe kreski, mniej więcej równej długości – sprzedawca zapewnił nas, że w takiej formie również przyjemnie się przyjmuje substancję, toteż zastosowaliśmy się do jego rady.

 

Godzina 17:30, wzięliśmy proch w nos zdecydowanymi pociągnięciami i wybyliśmy na dwór.

 

T+00:10

 

Przeszliśmy kilkaset metrów od domu i stwierdziliśmy, że czujemy się "dziwnie". Podekscytowanie ustąpiło miejsca lekkiemu niepokojowi i odrobinie nudności w naszych żołądkach. Postanowiliśmy schować się do naszej kryjówki, by tam nieco odpocząć, pomyśleć i kontynuować wycieczkę. Mój zmysł równowagi momentalnie lekko przestał istnieć – położyłem się na ziemi, a miałem wrażenie, jakbym nogami zwisał z jakiegoś wysokiego klifu. Nie było to nieprzyjemne, mój żołądek zdążył sobie poradzić z nudnościami, zapaliłem e-papierosa i napiłem się wody. S. niestety poszło trochę gorzej – nudności nie chciały jej dać spokoju przez dłuższą chwilę, więc zostaliśmy w naszej kryjówce nieco dłużej, niż planowaliśmy na początku.

 

T+00:30

 

Zaczęliśmy odczuwać mocniej oznaki rozpoczynającej się fazy. Pierwsze spostrzeżenie – przez dłuższą chwilę było "prawie nic" i znikome efekty, jak te wspomniane wyżej, po to by nagle zaczęło się wszystko na raz. Wizuale (mocno zauważalne OEVy i lekkie CEVy) – były "kropliste", miałem wrażenie, jakbym nosił okulary, na które spadło kilka kropel dziwnego deszczu, który zmienia kształt przedmiotów w moich oczach w niektórych punktach. Ponadto zaczęła się stymulacja lekko amfetaminowa/pseudoefedrynowa – ciało jest w kondycji "bieganie, chodzenie, spacerowanie" są fajne, fizycznie odczuwaliśmy coraz mocniejszą lekkość. Temu wszystkiemu towarzyszyła masa śmiechu i czerstwych żartów, którymi wzajemnie się obdarzaliśmy. Odruchowo oboje zaczęliśmy chodzić w kółko po to, żeby nieco ogarnąć stymulację.

 

T+00:45

 

Opuściliśmy naszą kryjówkę i udaliśmy się na spacer do lasu – S. w dalszym ciągu skarżyła się na nudności i możliwość zwymiotowania, a takie coś by było niezbyt dobrze widziane w centrum miasta, do którego chcieliśmy się udać, więc zostaliśmy w nieco bezpieczniejszej przystani. Spacer był bardzo przyjemny, źrenice mieliśmy wyraźnie rozszerzone, stymulacja pchała nas lekko do przodu, ale nie tak natarczywie, jak na amfetaminowym haju – czuliśmy się jak na psychodelicznym spacerze, w którym ziemia sama przesuwa się pod naszymi nogami po to, by nas popchnąć do przodu w kolejny etap przygody. Zauważyłem przy okazji mocne uczucie współczucia przejawiające się w stronę mojej niewyrabiajacej z bólu brzucha dziewczyny, miałem ochotę ją wyprzytulać i pogłaskać po głowie, ale nie chciałem jej otaczać swoim ciałem po to, by nie wywołać u niej duszności ani żeby nie ścisnąć jej nieumyślnie w czuły żołądek.

 

T+1:30

 

Po spacerze po lesie (który właściwie skończył się na staniu w środku lasu i śmianiu się z wszystkiego) wyszliśmy z powrotem do ludzkich osiedli po to, by zaopatrzyć się w gumy do żucia i wodę. Gdy byliśmy w sklepie, zadzwoniła do mnie moja matka – nie odebrałem, bo bałem się odbierać porobiony telefonów, ale wyszedłem ze sklepu i zdumiewająco łatwo przywołałem do siebie stan trzeźwości po to, by napisać do niej SMS-a. Po ogarnięciu sprawy postanowiliśmy udać się w końcu na docelową imprezę, nieco przed czasem, ale z tego, co się zorientowaliśmy, to cała ekipa zdążyła zebrać się wcześniej przy jakimś małym browarze.

 

T+2:00

 

Dołączyliśmy do nich w parku, usiedliśmy wszyscy w kole i wymienialiśmy się e-papierosami, wprawiając się w stan lekkości nikotyną z e-papierosów i przygotowując się mentalnie na alkohol, który mieliśmy do spożycia. Rozmawiało nam się lekko, żartowaliśmy, śmialiśmy się, czuliśmy synergię z tymi ludźmi. Spotkaliśmy starszą panią, z którą również wszyscy porozmawialiśmy, było wspaniale, cały świat nam sprzyjał. Wraz z S. i jednym znajomym udaliśmy się do jego domu celem skorzystania z toalety. Gdy znajomy był w łazience, poskarżyłem się S. na słabnące wizuale, a ta mi odpowiedziała "spójrz na tę kurtkę" i włosy mi dęba stanęły, bo kurtka cały czas wywijała swoje charakterystyczne fikołki w moich oczach. Uśmiechnąłem się do S., zgarnęliśmy znajomego i wróciliśmy do reszty kolegów, którzy udali się do monopolowego.

 

T+3:00

 

Narkotyk wyraźnie odpuścił, S. skarży się na opadające poczucie humoru, ja sam zaś zauważyłem, że znacząco się wyciszyłem w ciągu ostatnich pół godziny. Poświęciłem na to kilka myśli, ale po chwili dałem się porwać grupie znajomych do zabawy i poziom hormonów szczęścia - już bez substancji psychoaktywnych - udało się przywrócić do odpowiedniego poziomu. Wypaliłem razem z S. kilka papierosów w krótkim czasie, uspokoiło mnie to do końca i nastroiło pozytywnie do życia.

 

T+3:30

 

Godzina 21, dotarliśmy w finalne miejsce imprezy, otworzyliśmy szampana, przynieśliśmy ze sobą pizzę. Nie miałem problemów z jedzeniem, wręcz byłem bardzo głodny, gdyż przed samym ćpaniem nic nie jadłem przez kilka godzin z uwagi na nieprzyjemne żołądkowe fikołki związane z braniem 2c-b. Zjadłem kilka kawałków pizzy, S. ograniczyła się do zjedzenia dwóch. Widać było, że jej wyraźnie nastrój zjechał Wziąłem ją na balkon i porozmawialiśmy przy papierosach przez chwilę, powiedziała, że chce się dobrze nawodnić – ogarnąłem jej dużo wody i widocznie poczuła się lepiej po jej wypiciu. W ruch poszły pierwsze kolejki wódki i otwarto pierwsze piwa, impreza poczęła się rozkręcać.

 

T+5:00

 

Alkohol już szumi w głowie, towarzystwo równie wstawione, jak ja, a S. ma już swój podpity nastrój. Reszta imprezy – standardowa, dużo tańca, śpiewania i rozmawiania, jak to zwykle po alkoholu bywa...

 

Podsumowując:

 

- substancja brana donosowo (koniecznie w formie HBr!!!) działa dość szybko, intensywnie i stosunkowo krótko, chociaż podobno dorzutki robią robotę

 

- narkotyk bardzo przyjemny w tych dawkach - być może niedługo ukażą się tripraporty z większych ilości/dawek oralnych, ponieważ zaopatrzyłem się w znaczącą ilość tego bromowodorku :P

 

- ma dość zabawny wjazd, ale gdy się z nim uporasz, świat robi się piękniejszy

 

- substancję (w tych dawkach) łatwo kontrolować; łatwo było mi przywołać stan trzeźwości, łatwo było mi dostrzec wizuale i łatwo było mi się ich pozbyć w sytuacji towarzyskiej. Proszek, można by rzec, "uniwersalny"

 

- wszystkiego ma po trochu, ciężko określić jego dokładny profil

 

- nie wchodzi w jakieś mocno niekorzystne interakcje z alkoholem (przynajmniej gdy faza zejdzie), nie wywołało żadnego kaca (chociaż to mogły być moje predyspozycje, bo nawet potężniejszej zwały po fecie nigdy nie miałem:P)

 

Moja ocena substancji: 7/10

 

 

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
18 lat
Set and setting: 
Nastrój pozytywny, dobrze zapowiadająca się impreza u znajomego, biorę z dziewczyną w domu przed wyjściem.
Ocena: 
Doświadczenie: 
2cb (raz, w tabletce niewiadomego pochodzenia, oralnie), LSD (co najmniej kilkanaście razy), trawa (okazjonalnie, raz na miesiąc/dwa), tramadol (kilkukrotnie), amfetamina (kilkadziesiąt razy), DXM (3-4 razy), metafedron (kilka razy), MDMA (kilka razy), pseudoefedryna (kilka razy), alkohol (regularnie, co najmniej raz w tygodniu), kofeina (niemal codziennie), tabaka/papierosy/epapierosy (niemal codziennie)
chemia: 
Dawkowanie: 
12mg 2c-b w postaci miksu czystej substancji w formie HBr z wypełniaczem do tabletek, wzięte donosowo.
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media