Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

"nagrzani jak cholera"

detale

Substancja wiodąca:
Natura:
Dawkowanie:
Jedna tabletka na głowę
Rodzaj przeżycia:
Wiek:
18 lat

raporty suicidaltendencies

"nagrzani jak cholera"

Mój pierwszy TR więc proszę o wyrozumiałość

Wcześniej brałem MDMA (truskawki) tylko raz, minimum 3 km od jakiejkolwiek cywilizacji, teraz razem z innym kumplem (niech będzie B) , odważyłem się na miasto (średnia wielkość, żadna metropolia).

B brał dwie (też truskawki) dzień wcześniej w związku z czym jego "zwała" opóźniła trochę zabawę i umówiliśmy się na 20 pod okoliczną żabką razem z dwoma innymi ziomkami (M i L) którzy mieli nam towarzyszyć na trzeźwo (L opiekował się mną też podczas kwasowego tripa).

Żeby zająć sobie troche czas umówiłem się z kilkoma innymi znajomymi i wyszedłem dwie godziny wcześniej na piwo. Rozmowa i alkohol pomogła bo stres tego dnia był nie do zniesienia, tym bardziej że mieliśmy mieć coś innego niż truskawki. Po wypiciu średnio trzech piw na głowe zostawiłem chłopaków i ruszyłem do miasta, obiecując że zadzwonie po nich później.Na miejscu był już M i B z zakupami w kieszeni. Dostaliśmy "rolexy". Kupiliśmy piwo i sok, po czym całkiem bezwstydnie połkneliśmy piksy przed sklepem.

Była 20:11. Doszedł do nas L po czym uznaliśmy że zadzwonimy po wyżej wspomnianych kolegów. Po zgarnięciu ich i wspólnej degustacji piwa mineło 19 minut od wzięcia. Przy używkach stosujemy zasade że lepiej wmawiać sobie do ostatniej chwili że "jeszcze nie chytło" ale pierwszym objawem było dziwne odczucie podczas palenia papierosa, dym wydawał się bardziej gęsty i smaczny niż na codzień. Wspólnie z B uznaliśmy że coś się zaczyna, on poczuł na nogach, namówiliśmy resztę ekipy żeby pójść nad lokalne błonie/planty i po drodze zachaczyć o sklep. Będąc w sklepie B stwierdził że chyba działa, trudno było się nie zgodzić ale bez rewelacji. Będąc już na plantach zaczął padać deszcz (pogoda wcześniej była świetna), M wymyślił żeby pójść pod most który był zaraz obok. B wziął głośnik i postanowiliśmy poeksperymentować z muzyką; zaczeło się od muzyki na święta, przez trap rap aż po hardcore punk.

Mineło około 45 minut

Zaczeło suszyć, uznaliśmy że fajnie było by się przejść po kolejne piwo do sklepu (moje czwarte). Wszyscy byli w dobrym humorze, troche więcej śmiechu niż zazwyczaj ale bez szaleństw. Po zakupach opróżniliśmy napoje w płatnej toalecie przy dźwiękach black sabbath. W pewnym momencie byłem dosyć przymulony, jak po MJ, nie gadaliśmy o odczuciach więc nie wiem jak miał B, wydawał się tylko troche pobudzony. Jako że deszcz nie ustawał poszliśmy na targ, praktycznie w centrum miasta ale był jedynym sensownym miejscem na opróznienie kolejnej puszki piwa. Zaczeło się chcieć palić, co chwile występowały skoki gorąca i przyspieszone mówienie.

Z ośmiu osób zostałem ja, B,M i L. Uznalismy z B że potrzebujemy więcej osób, po prostu "do tła". Podzwoniliśmy ale na miejsce przyjechał tylko jeden mój kolega a kilku B było w drodze autem. Zaczął się słowotok. Potrafiłem rozmawiać z B i jednocześnie z dwoma innymi osobami, potrzebowałem pogadać i sprawiało mi to wielką przyjemność, faza była o wiele bardziej intensywna niż poprzednio z truskawami. Rozmowe przerwało nam przybycie okolicznego ćpuna i dilera razem z kolegami. Patrzyli się na nas z pogardą (a przynajmniej tak się mi wtedy wydawało), ogólnie atmosfera stała się nieprzyjemna. Przeprosiliśmy ich i z B odeszliśmy jakieś 50 metrów żeby pogadać. Rozmowa była świetna, zero wstydu, kulturalnie i niesamowicie szybko na każdy temat. Po chwili dołączył do nas L ale nie przeszkadzał, wręcz przeciwnie, nie miał klimatu trzeźwego, prosił tylko żebyśmy mówili troche wolniej ale to było zbyt wiele dla nas w tym stanie. Wtedy stwierdziliśmy że najlepszym określeniem dla naszego stanu jest "nagrzany". Krew wydawała siębyć gorąca, naprzemiennie się pociliśmy i trzęśliśmy z zimna, papierosy paliliśmy nonstop. Po chwili mój organizm nie wytrzymał tej ilości alkoholu i nikotyny; zwróciłem obiad drogą przyjmowania kilka metrów od B i L. Nie zepsuło mi to humoru, pośmialiśmy się nawet, B się przestraszył żebym od tego nie wytrzeźwiał ale ja oblany potem stwierdziłem że nie ma takiej opcji bo "jestem nagrzany jak sam skurwysyn".

Będąc poza zasięgiem widzenia ćpunów z B,M,L i moim kolegą przeskoczyliśmy przez płot i pobiegliśmy pod szkołę stojącą 100 metrów od targu. Byli tam już koledzy B, już bardziej przyjaźni, zauważyłem że jeśli chce być trzeźwy to potrafie, B na to że "a ja nie chce!" i zaczął biegać pod tą szkołą recytując teksty Firmy. Puścił Helloween (power metal), przy czym zaczeliśmy razem biegać i drzeć morde ku uciesze reszty towarzystwa. Zanim kawałek się skończył z drzwi obok wyskoczył łysy typ i ledwo unikneliśmy wpierdolu budząc jego dziecko (było około 23:30). Uciekliśmy na stacje benzynową już tylko we cztery osoby i zarządziliśmy odprowadzenie M (około 5 km). Przez cały czas nie mogliśmy siedzieć/stać w jednym miejscu dłużej niz kilka minut, potrzeba chodzenia była niesamowita, odmówiliśmy jazdy autem bo wizja zamknięcia bez możliwości ruchu była przerażająca. Nie pamiętam jak dotarłem pod miejsce rozstania się z M, ale po tym faza zaczeła powoli i przyjemnie schodzić, łudząco podobne uczucie do początków jazdy.

Byłem już tylko z B i M, szlismy prawie w ciszy ale nawiązać kontakt było bardzo łatwo, było po północy więc byliśmy chyba po prostu zmęczeni. Widok nieba, połówki księżyca i "omijających" go chmur zapierał dech. Zgodzili się odprowadzić mnie pod dom, po wejsciu do pokoju nie zdołałem się zmusić pójść po wodę (czego w nocy żałowałem), nie pamiętam kiedy zasnąłem, często się budziłem, nie wiedziałem co jest snem a co jawą.

Poranek przypominał kaca (który też mi doskwierał), lenistwo większe niż zwykle, senność, uczucie słabości, mdłości, brak apetytu ale wbrew TR które czytałem, humor miałem dobry. Wydaje mi się że odkryłem na tripie kilka ważnych dla siebie spraw, czuję się jak bym doznał pewnego rodzaju olśnienia. Trip absolutnie świetny, jedynie dwukrotne i chwilowe uczucie zmęczenia będąc na targu, swoistego "niech to się skończy" które jednak szybko przeszło.

Wracam do MJ, jednak świetna odskocznia, przeszło uczucie rutyny i znużenia życiem, znów wszystko bardziej cieszy na trzeźwo (mineły 3 dni), nie ciągnie specjalnie ale na pewno jeszcze zarzuce.

Smacznego

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
18 lat
Ocena: 
Dawkowanie: 
Jedna tabletka na głowę
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media